Portland Trail Blazers – Power Ranking ZKNBA 2020/21 (7.)

Portland Trail Blazers – Power Ranking ZKNBA 2020/21 (7.)

Na siódmym miejscu naszego rankingu lądują Portland Trail Blazers, którzy byli jedną z najbardziej imponujących zespołów w bańce. Czy utrzymają podobny poziom w tym sezonie?

30. Cleveland Cavaliers
29. Oklahoma City Thunder
28. Detroit Pistons
27. New York Knicks
26. Chicago Bulls
25. Sacramento Kings
24. Orlando Magic
23. San Antonio Spurs
22. Charlotte Hornets
21. Minnesota Timberwolves
20. Memphis Grizzlies
19. Washington Wizards
18. New Orleans Pelicans
17. Atlanta Hawks
16. Houston Rockets
15. Indiana Pacers
14. Golden State Warriors
13. Phoenix Suns
12. Utah Jazz
11. Philadelphia 76ers
10. Toronto Raptors
9. Dallas Mavericks
8. Brooklyn Nets
7. Portland Trail Blazers

Zmiany kadrowe

Przyszli: Harry Giles, Derrick Jones (wolni agenci), Keljin Blevins (niewybrany w drafcie), CJ Elleby (draft), Enes Kanter, Robert Covington (transfer)

Odeszli: Trevor Ariza, Mario Hezonja (transfer), Jaylen Adams, Wenyen Gabriel, Moses Brown, Jaylen Hoard, Caleb Swanigan, Hassan Whiteside (wolni agenci)

Blazers to bez wątpienia jedni z największych zwycięzców tegorocznego offseason, choć na tle pozostałych drużyn ich ruchy były zdecydowanie najmniej medialne. Pracując w cieniu Neil Olshey ma za sobą prawie idealną jesień, biorąc pod uwagę możliwości finansowe klubu.

Portland dokonali precyzyjnych ruchów, mających poprawić ich największą słabość jaką była defensywa, szczególnie na skrzydłach. I tak wykorzystali sytuację w Houston, aby wyciągnąć stamtąd Roberta Covingtona. Można się spierać, że poświęcenie dwóch picków pierwszej rundy za takiego zawodnika to sporo, lecz Portland chcą maksymalizować obecne szanse i wykorzystać prime duetu Lillard/McCollum. RoCo ze swoją defensywą może w tym wydatnie pomóc, picki spoza loterii raczej nie.

Poprzez wolną agenturę przyszli natomiast Derrick Jones Jr. i Harry Giles. Jones to atleta, który doda od siebie wiele energii i niezłą obronę, choć lubi czasem nieco stracić skupienie. Giles natomiast to spory talent, którego rozwój zaburzyły urazy, lecz za niewielkie pieniądze może się okazać stealem. Do Oregonu po roku przerwy wraca także Enes Kanter, który w barwach Blazers prezentował się naprawdę solidnie. Z rolą rezerwowego pogodził się już także Carmelo Anthony, który przedłużył kontrakt na kolejny rok i w swoim debiucie w preseason imponował i to nie tylko swoją oldchoolową fryzurą:

Źródło: Youtube.com/House of Highlights

Obraz ten psuje jednak nieco nowy kontrakt Rodneya Hooda, opiewający na 2 lata i 21 milionów dolarów. Naprawdę nie znalazłem nigdzie logicznego uzasadnienia 4-milionowej podwyżki dla zawodnika, który wraca po zerwanym Achillesie, a i przed kontuzją niekoniecznie był graczem wartym 10 milionów rocznie. Za te pieniądze Blazers spokojnie mogliby znaleźć obwodowego zmiennika dla Damiana Lillarda. Kogoś, kto mógłby odciążyć Dame’a w rozgrywaniu a jednocześnie wzmocnić pierwszą linię obrony Blazers, która nie należy do najlepszych.

Poza tym jednym, nieco dziwnym ruchem Blazers mają za sobą naprawdę świetne offseason.

Skład

G: Damian Lillard, CJ McCollum, Rodney Hood, Anfernee Simmons, Gary Trent Jr, Keljin Blevins

F: Robert Covington, Derrick Jones Jr, Carmelo Anthony, Zach Collins, CJ Elleby, Nassir Little,

C: Jusuf Nurkic, Harry Giles

Trener: Terry Stotts

Mogą się pojawić głosy, że Blazers znaleźli się zdecydowanie za wysoko w naszym rankingu. Czwarta lokata w konferencji dla drużyny, która rzutem na taśmę awansowała w ogóle do ósemki w ubiegłych rozgrywkach? Pamiętajmy jednak o zeszłorocznych urazach, które całkowicie odmieniły losy tego zespołu. Do tych rozgrywek Portland przystępuje już w (niemal – brak Zacha Collinsa) pełnym składzie. A kiedy Blazers są zdrowi, zawsze utrzymują odpowiedni poziom zwycięstw. Dość powiedzieć, że Damian Lillard jedynie w swoim debiutanckim sezonie nie zagrał w playoffachZ drugiej strony na tegorocznym Zachodzie argumenty do 4 miejsca ma połowa konferencji. Scenariusz w którym to Dame i spółka zaklepują to miejsce jest jak najbardziej prawdopodobny. Dlaczego?

Przede wszystkim u szczytu swoich mocy będzie Damian Lillard, który w tym sezonie powalczy o miano najlepszego rozgrywającego ligi. W swoim primie będzie także CJ McCollum. To sprawia, że Blazers najprawdopodobniej będą mogli się poszczycić najlepszym obwodowym duetem w lidze (choć Devin Booker i Chris Paul mogą przechwycić ten tytuł). Do tego dodać trzeba mocnego Nurkica, zawsze groźnego Melo z ławki i całą grupę solidnych zadaniowców. Wszystko to pod wodzą Terry’ego Stottsa, który od lat prowadzi Blazers dalej, niż większość ekspertów przewiduje przed startem sezonu.

Problemem Portland od dawna nie jest atak, lecz obrona. W tym sezonie została ona poważnie wzmocniona. Covington i Jones Jr powinni zagwarantować wreszcie jakiś solidny defense na skrzydłach, gdzie Portland było karane niemiłosiernie. Enes Kanter wspomoże drużynę na deskach, gdzie także nie wyglądało to najlepiej.

W zeszłym sezonie Blazers mieli dopiero 27 defensywę, a mimo tego nie tylko weszli do playoffs, ale zdołali urwać przyszłym mistrzom jeden mecz. Z nowymi nabytkami ich obrona powinna wejść gdzieś na średni ligowy poziom, co przy zachowaniu siły ofensywnej (a może nawet i lekkiej poprawie w tej kwestii) powinno wystarczyć na drugą rundę.

Atmosfera i nastawienie także będzie tutaj ważne. Swoimi ruchami na rynku transferowym Blazers wysłali wyraźny sygnał – ich celem jest walka o tytuł teraz, w oparciu o prime duetu Lillard/McCollum. Nie czekają na rozwój młodzieży, nie zbierają picków w drafcie. Blazers mają konkretny cel, jasno określoną strukturę drużyny i wszystkie najważniejsze decyzje za sobą. Nie są jak Dallas, którzy wiedzą, że mają jeszcze czas, nie są jak Utah, gdzie jednym z głównych tematów będzie kontrakt Goberta.

Te aspekty powinny dać Portland minimalną przewagę, która może przerodzić się w kilka zwycięstw więcej. Może nawet pokuszą się o zaatakowanie 3 lokaty? Wszystko zależy do tego jak siły rozkładać będą ekipy z LA. To, czy Blazers mają jakiekolwiek szanse w obecnym kształcie na coś więcej niż awans do finałów konferencji (gdzie już jednak czekać ich powinna wyraźna porażka), to już całkiem inna kwestia. Sami zawodnicy wierzą w to, że mają szanse pokonać każdego i podczas wielu wieczorów tak właśnie powinno się dziać.

Źródło: Youtube.com/NBA