Toronto Raptors – Power Ranking ZKNBA 2020/21 (10.)
Pierwszą dziesiątkę naszego rankingu otwiera jedyna kanadyjska (choć w tym roku sezonie grając na Florydzie) drużyna w NBA. Toronto Raptors drugi sezon z rzędu przystępują do rozgrywek wyraźnie osłabieni, lecz już nie raz pokazywali nam, że nie wolno ich skreślać.
30. Cleveland Cavaliers
29. Oklahoma City Thunder
28. Detroit Pistons
27. New York Knicks
26. Chicago Bulls
25. Sacramento Kings
24. Orlando Magic
23. San Antonio Spurs
22. Charlotte Hornets
21. Minnesota Timberwolves
20. Memphis Grizzlies
19. Washington Wizards
18. New Orleans Pelicans
17. Atlanta Hawks
16. Houston Rockets
15. Indiana Pacers
14. Golden State Warriors
13. Phoenix Suns
12. Utah Jazz
11. Philadelphia 76ers
10. Toronto Raptors
Zmiany kadrowe
Przyszli: Aron Baynes, DeAndre’ Bembry, Henry Ellenson, Alize Johnson, Alex Len, Yuta Watanabe (wolni agenci), Malachi Flynn, Jalen Harris (draft)
Odeszli: Serge Ibaka, Marc Gasol, Rondae Hollis-Jefferson, Malcolm Miller (wolni agenci), Dewan Hernandez (zwolniony)
Jeszcze kilka dni temu całkiem inaczej patrzylibyśmy na offseason w wykonaniu Raptors. „Są co prawda nieco słabsi, lecz zachowali przy tym elastyczność finansową dla Giannisa”. Niestety obecnie to już nieaktualny temat i Toronto musi zacząć wprowadzać w życie plan B, jakikolwiek on nie był.
Skoro zatem znika gwiazdka pt. „Dzięki temu mają większe szanse na Giannisa”, nie sposób określić tegoroczne roszady jako wzmocnienia. W składzie pozostał oczywiście Fred VanVleet, czyli czołowy wolny agent tego okienka, lecz Freddy nigdy szczególnie nie okazywał chęci opuszczenia Toronto.
Przede wszystkim jednak Dinozaury straciły dwóch kluczowych zawodników w osobach Serge’a Ibaki i Marca Gasola. Obaj odeszli tylko i wyłącznie dlatego, że nie chcieli podpisać jednorocznych kontraktów, potrzebnych na potencjalne przyjście Greek Freaka.
Gasol był absolutnie nieoceniony dla Toronto i ofensywy Nicka Nurse’a. Przewagi, jakie kreował dzięki swojemu rozprowadzaniu piłki ze szczytu boiska, nierzadko decydowały o wyniku meczu. W defensywie również dyrygował i ustawiał kolegów, robiąc mnóstwo rzeczy niewidocznych w statystykach, ale niezbędnych dla sukcesu. Nawet jeśli w bańce prezentował się zwyczajnie słabo, to zastąpienie Hiszpana będzie bardzo trudne.
Ibaka z wiekiem stał się natomiast bardzo uniwersalnym zawodnikiem, mogącym grać na obu pozycjach pod koszem. Serge nie narzekał na swoje minuty i gwarantował spory zastrzyk punktów z ławki (także zza łuku), będąc przy tym wciąż bardzo solidnym obrońcą obręczy. Obaj z Gasolem byli kluczowi w mistrzowskiej walce Raptors i ich brak będzie bardzo odczuwalny.
Podpisany w ich miejsce Aron Baynes powinien dać więcej radości kibicom Raptors niż się spodziewają. Baynes to bardzo solidny role-player, który swoje zadania wypełnia bez zarzutu, dodając w ostatnich latach naprawdę powtarzalny rzut zza łuku. Oczywiście nie da drużynie tyle, ile Marc Gasol, lecz powiedzmy sobie szczerze, że Raptors mogli skończyć ze znacznie gorszym zastępstwem. Pozostałe transfery przychodzące nie są zbyt godne uwagi i raczej nie oczekiwałbym wielkich minut w wykonaniu nowych graczy.
Skład
G: Kyle Lowry, Fred VanVleet, Norman Powell, Patrick McCaw, Matt Thomas, Malachi Flynn, Terence Davis, Jalen Harris
F: Pascal Siakam, OG Anunoby, Yuta Watanabe, Henry Ellenson, Oshae Brissett, Stanley Johnson, Chris Boucher, Alize Johnson, Paul Watson
C: Aron Baynes, Alex Len
Kilku rzeczy możemy być pewni. Po pierwsze player development w Toronto znów sprawi, że na ławce rezerwowych będzie można spokojnie polegać. W ten sposób albo zaskoczy nas ktoś całkiem nowy, albo nagle ktoś pokroju Terence’a Davisa zacznie robić różnicę w niektórych spotkaniach.
Po drugie defensywnie ta ekipa wciąż będzie w czubie ligi. Trener Nick Nurse naprawdę zna się na defensywnych schematach i nie boi się eksperymentalnych rozwiązań, które potrafią wybić przeciwnika z rytmu. Ciekawie będzie zobaczyć, jakie rozwiązania zaproponuje trener w ataku, gdzie poważnie osłabiona została strefa podkoszowa.
Niezależnie jednak od tego jak słabsi na papierze mogą się wydawać Raptors pamiętajmy, że stanowią oni świetny kolektyw i pod wodzą Trenera Roku w osobie Nicka Nurse’a z wejściem do playoffs nie będą mieli problemów.
Rok prawdy Pascala Siakama
Niektórzy mogą to uznać za przesadę, lecz osobiście wierzę, że to ostatnia szansa dla Pascala Siakama na to, aby stać się liderem i pierwszą opcją topowego zespołu. Problem ze Siakamem jest taki, że bardzo późno zaczął w ogóle grać w koszykówkę, zatem ciężko określić, jak duże postępy może jeszcze poczynić. Nawet jeśli jest w wieku, w którym większość graczy jest już praktycznie ukształtowana (27 lat w przyszłym roku).
Oczywiście to ciągle zapewne będzie zawodnik na poziomie All-Star, jednak Toronto płaci mu maksymalne pieniądze, oczekuje zatem odpowiednio wysokiego poziomu gry. W roli pierwszej opcji margines błędu jest w tej lidze minimalny i Pascal nie może sobie pozwolić na kolejny sezon podobny do zeszłego.
Wtedy to Spicy P wyglądał znakomicie, przynajmniej na starcie. Co prawda już wtedy można było się nieco przyczepić do jego konstruowania akcji, szczególnie w w ataku pozycyjnym, lecz na koniec dnia Siakam zaliczył pierwszą część egzaminu na zastąpienie Kawhi Leonarda. Po raz pierwszy zagrał w ASG, będąc najlepszym zawodnikiem Raptors i prowadząc zespół do drugiego bilansu w konferencji.
Niestety drugą część testu, Pascal oblał i to okropnie. Już w bańce prezentował się poniżej znanego poziomu. Pierwsza runda niewiele tu zmieniła, lecz tam Raptory bez problemu awansowały. Kłopoty zaczęły się w drugiej rundzie, gdzie po wyniszczającej serii z Bostonem musieli uznać wyższość Celtów. I choć zawsze jest więcej niż jeden powód porażki, to niestety odpowiedzialność za ten wynik musi w głównej mierze spaść na Siakama. Bardzo brakowało w tej serii za sprawą Jaylena Browna, który go całkowicie wyłączył (średnie za 7 spotkań to 15 pkt w 40 min gry przy skuteczności 38% z gry i 12,5% zza łuku). Z dobrze grającym Pascalem wynik tej serii najprawdopodobniej byłby inny.
To mógł być tylko gorszy moment – w końcu po raz pierwszy w karierze Spicy P musiał mierzyć się z taką presją. Z drugiej strony jednak może to wskazywać na to, że pewnych ograniczeń w swojej grze już nie będzie w stanie poprawić i pozostanie co najwyżej drugą opcją (co przecież nie jest niczym złym). Siakam jednak niewątpliwie chce udowodnić, że bańka stanowiła jedynie wypadek przy pracy.
Pierwsze obrazki z tego preseason nie wyglądają najbardziej optymistycznie. Siakam w pierwszej kwarcie spotkania z Hornets dwukrotnie rzucał airballe, za drugim razem ku uciesze obsługi hali:
Jakiego Pascala zobaczymy w tym roku? Jeśli znów okaże się znacząco obniżać loty w playoffach, to nie będzie już pojedynczy przypadek, a jego 30+ milionów rocznie może się wkrótce stać sporym obciążeniem.
Jak brzmi plan B?
Niepowodzenie w staraniach o Giannisa wcale nie sprawiło, że Toronto jest w czarnej dziurze. Wręcz przeciwnie, Dinozaury stoją na bardzo dobrej pozycji w wyścigu po największe nazwiska. Mają picki w drafcie, mają też interesujących zawodników jak chociażby Powell, czy Anunoby do potencjalnej wymiany. Miejsce na maksymalny kontrakt latem się znajdzie, jeśli będzie taka potrzeba, a trzon ekipy stanowią przecież wciąż całkiem młodzi gracze z mistrzowskim doświadczeniem (VanVleet i Siakam).
Interesującą kwestią będzie to na kogo zwrócą swe oczy szefowie Raptors i czy zdecydują się dokonać jakiejś wielkiej wymiany już w trakcie tego sezonu, skoro nie ma co czekać na Giannisa. Harden raczej nie będzie brany pod uwagę, ale Bradley Beal już jak najbardziej. W końcu Kyle Lowry w marcu obchodzi 35 urodziny. A może powrót Leonarda po sezonie, jeśli Clippers znów odniosą kompromitującą porażkę?
Niczego nie można wykluczać, lecz pod jednym warunkiem. Masai Ujiri musi pozostać na stanowisku i powinna to być obecnie priorytetowa rzecz na liście zarządu klubu. Ujiri po sezonie kończy kontrakt i na pewno nie będzie narzekał na brak ofert. Sam zainteresowany jak dotąd unikał odpowiedzi na temat swej przyszłości, zatem nie jest wykluczone, że rozważa odejście, szczególnie po tym, jak nie powiódł się plan z Giannisem. Masai nie boi się ryzyka, lecz podejmuje przy tym przemyślane decyzje, będąc w dużej mierze architektem obecnych sukcesów Raptors. Jeśli Ujiri zostanie możemy być pewni, że już niedługo Toronto dokona odpowiednich wzmocnień. Kto wie, może nawet jeszcze w trakcie sezonu, dzięki czemu zaskoczą niejednego kibica w playoffach?