Irving: W Nets nie ma jednego, głównego trenera

Irving: W Nets nie ma jednego, głównego trenera

Steve Nash ku zaskoczeniu większości został mianowany nowym trenerem Brooklyn Nets. Jednym z głównych powodów takiego wyboru miał być dobry kontakt z dwójką liderów zespołu, Kyriem Irvingiem i Kevinem Durantem. Już wiadomo, że te relacje faktycznie będą bardzo potrzebne do efektywnego prowadzenia drużyny.

Pozycja pierwszego szkoleniowca Brooklyn Nets była bez wątpienia jedną z ciekawszych ofert dostępnych na rynku trenerskim. Z jednej strony perspektywa realnej szansy na walkę o tytuł mistrzowski, z drugiej jednak prowadzenie zawodników o nie najlepszej ostatnio reputacji. Steve Nash zdecydował się podjąć tego wyzwania, będąc w dobrych relacjach z gwiazdami Nets. Niedługo musiał czekać na pierwszą próbkę tego, co czekać go będzie zapewne przez cały najbliższy sezon.

Kyrie Irving milczał ostatnio przez dłuższy czas, lecz kiedy w końcu postanowił zabrać głos, nie mogło zabraknąć kontrowersji. Rozgrywający Brooklyn Nets nie postrzega bowiem Steve’a Nasha jako faktycznego trenera. Jego zdaniem na Brooklynie w przyszłym sezonie nie będzie w ogóle jednego head coacha. Każdy może aspirować do takiej roli:

„Naprawdę uważam, że nasza drużyna zmieni postrzeganie roli trenera. Nie patrzę na Nets, jak na zespół z jednym, głównym trenerem. Jednego dnia KD może być trenerem, innym razem ja mogę przejąć tę rolę.”

Nie są to z pewnością żadne próby podważenia pozycji Nasha w drużynie, nawet jeśli tak brzmią, szczególnie z ust Irvinga. Chwilę wcześniej bowiem Kyrie podkreślił, jak bardzo szanuje swojego nowego trenera:

„Steve jest świetnym gościem i jestem pewien, że nasza relacja z czasem tylko się polepszy. Steve nie polega na opiniach innych osób. Znamy się od 2014 roku, kiedy to wspólnie trenowaliśmy, ale od tamtego czasu utrzymujemy pełen szacunku kontakt, a teraz został moim szkoleniowcem.”

Takie komentarze pokazują nam jednak, jak trudne zadanie stoi przed Nashem. Steve nie tylko musi opracować odpowiedni system i przekonać do niego wszystkich zawodników, ale także sprytnie zarządzać swoimi liderami, nie pozwalając wejść sobie na głowę, ale też utrzymując z nimi dobry kontakt. W przypadku takiego duetu jak KD i Kyrie może to być niezwykle karkołomne.

Oczywiście, najważniejsi zawodnicy są często traktowani niemal jak asystenci głównego trenera. Steve Kerr, czy Gregg Popovich wielokrotnie oddawali całą przerwę na żądanie swoim zawodnikom, aby Ci sami znaleźli rozwiązanie lub wybrali zagrywkę.

Źródło: Youtube.com/TheNBAFreak

To był jednak inny poziom znajomości, zaufania i charakteru graczy. Tymczasem Kyrie do tej pory chyba nikomu nie zaimponował w roli lidera drużyny, a Brooklyn w ubiegłym sezonie radził sobie lepiej, gdy brakowało go na parkiecie. Zanim zatem zacznie bawić się w trenowanie innych może niech najpierw sam popracuje trochę więcej na boisku.

Źródło: Youtube.com/Golden Hoops