Tomasz Gielo: W Stali „odżyłem” koszykarsko. Wróciła mi radość z gry

Tomasz Gielo: W Stali „odżyłem” koszykarsko. Wróciła mi radość z gry

Tomasz Gielo: W Stali „odżyłem” koszykarsko. Wróciła mi radość z gry
Tomasz Gielo / foto: Rafał Jakubowicz / BM Stal

– Na pewno klub z Ostrowa Wielkopolskiego zrobił ze swojej strony praktycznie wszystko, żebym nie tylko zaakceptował ofertę, ale jednocześnie był przekonany co do transferu. Przed sezonem chyba zaśmiałbym się, gdybyś mi powiedział, że będę miał większą radość z gry w Ostrowie niż w Saragossie… ale tak właśnie jest! – mówi nam Tomasz Gielo, gracz Arged BM Stali.

Karol Wasiek: Czy prawdą jest, że oferta ze strony Stal była z tych „nie do odrzucenia?” Czy miałeś propozycje z klubów zagranicznych?

Tomasz Gielo, koszykarz Arged BM Stali Ostrów Wielkopolski: Powiem tak: na pewno klub zrobił ze swojej strony praktycznie wszystko, żebym nie tylko zaakceptował ofertę, ale jednocześnie był przekonany co do przyjścia do Stali. Po odejściu z Saragossy były rozmowy z klubami z najmocniejszych lig w Europie, ale ostatecznie dużo z nich nie wynikło. Wiele klubów decydowało się wstrzymywać przed podjęciem decyzji, mimo luki bądź problemów na pozycji nr 4. Mijały kolejne tygodnie i będąc pierwszy raz bez klubu w tak późnym momencie sezonu nie chciałem zbyt długo czekać, bo nie miałem przecież gwarancji czy i jakiego typu oferty przyjdą później.

Rozmowy z Ostrowem tak naprawdę trwały odkąd zostałem „wolnym agentem” i krok po kroku klub przygotowywał grunt pod negocjacje. Rozmawiałem z trenerem Urbanem, przedstawił mi wizję jaką ma na drużynę i na mnie, dostałem trochę czasu na podjęcie decyzji. Po kontuzji Damiana Kuliga Stal potrzebowała bardzo Polaka, który może grać na pozycjach podkoszowych i mimo, że jestem innym typem zawodnika niż Damian, to wydaje mi się że udało mi się znaleźć swoją rolę w drużynie.

Jak ocenisz pierwsze tygodnie w nowym klubie? Jak ci się podoba?

Może to zabrzmieć nieco szokująco, ale warunki jakie mamy tutaj w Ostrowie są lepsze niż to, co zastałem w pierwszej części sezonu w Saragossie… i nie mówię tego dlatego, że odszedłem z tamtego klubu (śmiech). Wszystko jest tutaj na wysokim poziomie, porównywalnym do tego co zastałem w innych ligach w Europie. Pracownicy i zarząd klubu, treningi, przygotowanie fizyczne, fizjoterapia, odnowa – za wszystko odpowiadają ludzie, którzy się na tym znają i mają do tego pasję. Dodatkowo mamy fajną i klimatyczną halę wypełnioną zagorzałymi kibicami, którzy wspierają nas i jeżdżą za nami na mecze wyjazdowe. Na ten moment naprawdę mogę się tylko wypowiadać pozytywnie co do mojego czasu spędzonego w Ostrowie.

Kolejną kwestią jest to, że koszykarsko „odżyłem” po przyjściu tutaj. Pierwsza połowa sezonu była dla mnie bardzo trudna, pomimo dobrego wejścia w sezon drużyna była zbudowana tak, że mieliśmy nadmiar obcokrajowców i cały czas dochodziło do rotacji w składzie. Stąd raz te minuty były, czasami ich było bardzo mało, a czasami ich nie było wcale… bez większych uzasadnień ze strony trenera. W ostatnich dwóch miesiącach na dodatek zostałem wepchnięty do grania jako „trójka”, która nie jest moją naturalną pozycją. Mocno to wszystko odczułem, szczególnie mentalnie. Większość zawodowej kariery spędziłem w Hiszpanii, ostatnie dwa sezony grałem jednak w innych ligach. Moja żona jest Hiszpanką i naturalnie zawsze rozmawialiśmy o tym, że super byłoby wrócić do ACB i tego kraju, bo obojgu nam po prostu żyje się tam bardzo dobrze.

Gdy pojawiła się oferta z Saragossy na papierze wszystko wyglądało ok, byliśmy bardzo podekscytowani i potwierdziły to także moje pierwsze mecze dla tej drużyny… potem jednak sytuacja okazała się bardzo trudna i w pewnym momencie czułem się zamknięty w „złotej klatce” – teoretycznie wymarzonym miejscu, gdzie jednak nie odnajduję żadnej radości z gry, co oczywiście odbija się też na całym życiu sportowca. Mam już 31 lat i nie jestem na wczesnym etapie kariery, żeby cierpliwie czekać na swoje szanse, bo wszystko przede mną. Dlatego po przyjściu do Ostrowa mimo, że patrząc z boku sportowo przejście z ACB do PLK wydaje się „krokiem w tył”, to dla mnie osobiście jest to skok do przodu, bo znowu wróciła mi radość z grania i trenowania każdego dnia. Jestem wdzięczny za zaufanie ze strony ludzi, którzy tutaj są, a przede wszystkim od właściciela Pawła Matuszewskiego, prezesa Bartka Karasińskiego oraz trenera Andrzeja Urbana.

Przed sezonem chyba zaśmiałbym się gdybyś mi powiedział, że będę miał większą radość z gry w Ostrowie niż w Saragossie… ale tak właśnie jest!

Czy na własnej skórze odczuwasz dużą fizyczność / atletyzm, jaka jest w PLK? Jak ci się gra w PLK?

Uważam, że ciężko jest jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Owszem, grając w PLK widzę że jest to fizyczna liga, ale jednocześnie nie uważam by była bardzo atletyczna. Dodatkowym aspektem jest to, że wciąż uczę się i poznaję linię sędziowania na polskich parkietach. Każda liga rządzi się nieco swoimi prawami i tak też jest tutaj, dlatego w trakcie meczów, gdy widzę sytuacje które dla mnie są nieoczywiste lubię podejść do sędziego i zapytać dlaczego w tej sytuacji np. był gwizdek albo właśnie go nie było.

Jak oceniasz potencjał Stali w kontekście całej ligi?

Potencjał na pewno mamy bardzo duży, nasza drużyna ma wiele talentu, ale za to nie przyznaje się żadnych nagród. Nie mamy typowego składu z dwoma zawodnikami na określonej pozycji. Nawet na upartego można powiedzieć, że nie mamy „czystego” centra w naszej drużynie. Nasz skład został zrobiony tak, że praktycznie każdy zawodnik w systemie trenera Urbana może grać na dwóch, a nawet trzech pozycjach. Chcemy żeby ta wszechstronność była naszym ogromnym atutem i problem dla przeciwnika, ale wymaga to też od nas dużej koncentracji, szczególnie w obronie.

Drugą kwestią jest to, że co i rusz borykamy się z mniejszymi i większymi urazami, które najczęściej są po prostu pechowe i nie mamy na nie większego wpływu. W ostatnim miesiącu do drużyny dołączyłem ja oraz David Walker, wypadł nam Arunas Mikalauskas, po przerwie do gry wrócił Aigars Skele, który gra dużo z piłką w rękach. Jest jeszcze kilka tygodni by wejść na jak najwyższy poziom i przygotować się na fazę play-off, bo wszyscy wiemy, że to ona jest kluczowa.

Liga jest w tym sezonie wyrównana, praktycznie w każdej kolejce dochodzi do niespodzianek. Jeżeli myślimy o walce o mistrzostwo to dobrze wiemy, że droga ta będzie prowadzić przez takie drużyny jak Anwil, Trefl czy King. Ze Szczecinem po zaciętej walce przegraliśmy w ostatniej kolejce, dlatego jeszcze bardziej chcemy pokazać się z jak najlepszej strony w najbliższym spotkaniu z drużyną z Włocławka. Jest to dla nas świetne przetarcie i możliwość zrobienia kroku we właściwym kierunku jako drużyna, bo mamy ambicje by bić się o najwyższe cele.

superbet logo ZAŁÓŻ KONTO I OGLĄDAJ MECZE PLK ZA DARMO! 📺🤩

18 tylko dla osób pełnoletnich, pamiętaj że hazard uzależnia, graj odpowiedzialnie.