Sukcesy Lakers to zasługa Magica?

Sukcesy Lakers to zasługa Magica?

Sukces zawsze ma zaskakująco wielu ojców. Niestety w duchu tej reguły postanowiła wypowiedzieć się absolutna legenda LA Lakers, Magic Johnson.

Podwajamy powitalny bonus od PZBUK – nawet 500 zł

Kiedy Magic Johnson w kwietniu bieżącego roku rezygnował z funkcji dyrektora sportowego LA Lakers, Jeziorowcy z bilansem 37-44 wyczekiwali już loterii draftu, kolejne playoffy oglądając w telewizji. Później jednak do Miasta Aniołów zawitał Anthony Davis, co przekonało do zmiany klubu także kilku innych potrzebnych zadaniowców. Zespół następnie objął Frank Vogel, nadając mu wreszcie defensywną tożsamość. I tak w tym sezonie LAL wyglądają już całkiem inaczej, krocząc w dominujący sposób od zwycięstwa do zwycięstwa.

A skoro Lakers znów są na topie, od razu z łatwością znajdują się osoby odpowiedzialne za ich nowe sukcesy. Do tego grona dołączył właśnie Earvin Johnson twierdząc, że obecna dyspozycja drużyny to w dużej mierze jego zasługa. W najnowszym wywiadzie, legendarny rozgrywający powiedział wprost:

„Ten zespół nie byłby tam, gdzie jest, gdyby nie ja. To był mój plan, właśnie w tym miejscu chciałem być po 3 latach. Wiedziałem, że byliśmy na dobrej drodze.”

Magic dokładnie wyliczył swoje zasługi. Wyczyszczenie salary poprzez transfery D’Angelo Russella i Timofeya Mozgova, rekrutacja LeBrona i wreszcie wybranie w drafcie Lonzo Balla i Josha Harta, którzy później byli ważną częścią wymiany za Anthony’ego Davisa.

A zatem wybór Lonzo z dwójką od początku był obliczony tylko i wyłącznie na transfer AD? Ten transfer, którego Magicowi nie udało się przeprowadzić przed rezygnacją? Oczywiście pamiętajmy, że brak wymiany nie był tylko i wyłącznie winą Johnsona, który w swojej menadżerskiej karierze był po prostu średni – zdarzały mu się mniej i bardziej trafne pomysły. Przypisywanie mu zasług za obecny stan drużyny, diametralnie różnej od tej, którą on zostawił, to już jednak przesada.

Magic mimo tego, że spodziewał się tak dobrej gry LAL (a przynajmniej tak uważa obecnie), zrezygnował ze swojej funkcji i gdyby mógł zrobiłby to ponownie, chociaż może w troszkę innym stylu:

„Jedyną rzeczą, jaką zrobiłbym inaczej, to powiedziałbym Jeannie osobiście, że odchodzę. I LeBronowi. W innych sprawach nic bym nie zmienił. Tak czy inaczej bym odszedł.”

Wszystko z powodu wielkiego konfliktu z Robem Pelinką, na którym Johnson nie zostawił suchej nitki odchodząc z klubu. To już jednak przeszłość:

„Takie rzeczy się zdarzają, trzeba je wybaczyć i zapomnieć. Trzeba zostawić za sobą przeszłość. Ja już tak zrobiłem i Rob też. Obecnie między nami wszystko jest ok, normalnie ze sobą rozmawiamy.”

Trzymanie urazy nigdy nie było w jego stylu. A Wy zgadzacie się z Earvinem? Może jego udział w sukcesach Lakers faktycznie jest większy niż się wydaje? A może wręcz przeciwnie? Komu należy się największa pochwała za tak piorunujący początek rozgrywek 2019/20?

Źródło: Youtube.com/Golden Hoops