Trójki tajną bronią Spurs. Debiutant zachwycił
San Antonio Spurs odbili się po porażce z Houston Rockets poprzedniego wieczoru. W meczu z Portland Trail Blazers przejęli prowadzenie już w pierwszej kwarcie i nie oddali go do końca, wygrywając u siebie 118-105. Ich skuteczność za trzy wyniosła 41% – to najlepszy wynik w sezonie i dopiero drugi raz, kiedy Spurs przekroczyli 40% celności rzutów zza łuku.
Julian Champagnie trafił 4 z 8 rzutów, Malaki Branham 3 z 5, a Zach Collins 2 z 3 prób. Do dorobku zza linii trzypunktowej dorzucił się też Victor Wembanyama, który trafił 2 z 6 rzutów. To nie idealna skuteczność, ale lepsza niż jego wcześniejsze wyniki. Trail Blazers nie są zespołem z czołówki, więc dobrego wyniku można było oczekiwać. Mimo to, taka efektywność cieszy, bo piłka w końcu zaczęła wpadać do kosza.
Spokój debiutanta kluczem do sukcesu
Zawodnikiem wieczoru był jednak wybór Spurs z pierwszej rundy draftu 2024, Stephon Castle. Debiutant zachwycił spokojem na boisku, kończąc mecz z 14 punktami, sześcioma asystami i bez żadnej straty. Osiem z tych punktów i połowa asyst przypadły na czwartą kwartę, gdy Trail Blazers próbowali odrobić straty. Castle perfekcyjnie prowadził grę i dał drużynie wsparcie w kluczowych minutach.
Pod koniec meczu dzielił minuty z doświadczonym Chrisem Paulem, który oddał mu stery gry, umożliwiając zbieranie doświadczenia w ważnym momencie. Jeśli to był test, Castle zdał go na najwyższą ocenę, pokazując, dlaczego Spurs tak bardzo na niego liczyli. Będzie gotowy do roli podstawowego rozgrywającego szybciej, niż przewidywano.
Ta rola jednak przyjdzie dopiero, gdy Paul opuści drużynę. Póki co, młody zawodnik wiele nauczy się od weterana, a to sprawi, że będzie gotowy na przejęcie dowodzenia, gdy nadejdzie jego czas.
Problemy Wemby’ego trwają
Największe obawy kibiców budzi forma Wembanyamy, który nie spełnia dotychczasowych oczekiwań. Tej nocy także mu się nie powiodło: trafił jedynie 4 z 13 rzutów z gry i zaliczył cztery straty. Obrona młodego zawodnika wciąż jest niesamowita, ale jego ofensywa pozostawia wiele do życzenia.
Kibice wiedzą jednak, że Wembanyama sam stawia sobie najwyższe wymagania. Będzie ciężko pracował nad poprawą swojej gry, a w sobotnim meczu z Utah Jazz może mu pomóc powrót Devina Vassella. Dzięki niemu obrona rywali nie będzie już mogła tak mocno koncentrować się na Wembanyamie, co może pomóc mu odnaleźć zaginiony rytm.