Marek Łukomski: Zawiodłem. Czy tylko trener jest winny? Prezes mówi o zaległościach

Marek Łukomski: Zawiodłem. Czy tylko trener jest winny? Prezes mówi o zaległościach

Marek Łukomski: Zawiodłem. Czy tylko trener jest winny? Prezes mówi o zaległościach
Marek Łukomski / foto: Andrzej Romański / PLK

Na dwie kolejki przed zakończeniem sezonu zasadniczego poznaliśmy drużynę, która zajmie ostatnie 16. miejsce w rozgrywkach ORLEN Basket Ligi. To Muszynianka Domelo Sokół Łańcut. Trener Marek Łukomski przeprosił, mówiąc, że zawiódł. Czy wina leży tylko po jego stronie? Ile winy jest po stronie klubu? Mamy komentarz prezesa, Bartłomieja Detkiewicza.

Sporo działo się w Sokole Łańcut od początku rozgrywek. Przestrzelone ruchy kadrowe (m.in. Adam Kemp, Janis Berzins czy Kacper Młynarski), mało jakości wśród polskiej rotacji, duża liczba kontuzji, brak profesjonalizmu ze strony lidera Corey’ego Sandersa (zażywał zabronionych środków, został zawieszony tuż przed meczem w Toruniu). Do tego sporo porażek po emocjonujących końcówkach, w których brakowało chłodnej gry i analizy, a także nieco szczęścia.

W samym klubie też nie działo się najlepiej, bo były i są zaległości wobec graczy i sztabu trenerskiego (po zakończeniu rozgrywek będzie liczenie długów). Wiemy, że przed jednym z meczów kluczowi zawodnicy (obcokrajowcy) odmówili trenowania właśnie ze względu na brak przelewów w odpowiednim terminie. Choć należy wziąć pod uwagę fakt, że klub nie mógł liczyć na duże wsparcie ze strony samorządu (tylko 300 tys. brutto rocznie) i spółek skarbu państwa.

Sokół odstawał od ligi pod względem sportowym (po 28. kolejkach zespół ma na swoim koncie zaledwie pięć zwycięstw i nie ma już szans na utrzymanie w PLK) i organizacyjnym. Co prawda kolorytu dodawali kibice, którzy za każdym razem wypełniali łańcucką halę (jeździli też na wyjazdy), ale to za mało, by liczyć na pozostanie w ekstraklasie.

Warto odnotować, że klub w składzie miał aż… dziewięciu graczy zagranicznych, ale trzech z nich było już wcześniej zgłoszonych do rozgrywek w barwach Sokoła (Kemp, Sanders i Spencer). Zakontraktowanie Milivoje Mijovicia (w miejsce kontuzjowanego Birama Faye) wiązało się z wpłatą 15 tys. zł do kasy PLK (łącznie klub wydał 20 tys. zł).

Mamy komentarz prezesa Sokoła Łańcut, Bartłomieja Detkiewicza na temat spraw organizacyjnych.

„Czy wy jako klub zrobiliście wszystko, by utrzymać zespół w ekstraklasie?” – zapytaliśmy.

– Jak widać: nie. Dokonaliśmy wielu zmian kadrowych, najwidoczniej za mało i nietrafionych. Od początku wszystko szło w odwrotnym kierunku niż przewidywaliśmy. Plaga kontuzji przez cały sezon, dziwne sytuacje w końcówkach kilku meczów, brak możliwości treningu 5×5. My wiemy, gdzie leżą powody wyniku naszego zespołu. Wiemy też do jakich granic mogliśmy dokonać roszad. Mógłbym tak wymieniać długo, ale trzeba dokładnie przeanalizować ten sezon, przyjąć porażkę na swoje barki i walczyć o przyszłość. Poznaliśmy PLK od środka, wiemy jak to wszystko działa. Wrócimy tu – mądrzejsi i silniejsi – odpowiada prezes Sokoła Łańcut.

„Czy i jaki wpływ na brak utrzymania zespołu w PLK miały zaległości do zawodników w trakcie sezonu?” – oto nasze kolejne pytanie.

– Na pewno. Niestety nie doszło do finalizacji kilku umów, stąd też pojawiła się dziura w budżecie, którą łatamy dzięki dwóm osobom, które są na dobre i złe z nami. Zamiast skupić się na grze, borykaliśmy się z wieloma problemami, ale nie tylko sfery finansowej. Wiem też, że aspekt finansowy w sporcie to tylko cząstka tego, na co składa się sukces drużyny, co udowodnił już nie jeden klub. Trzeba pamiętać, że pieniądze są wtedy, kiedy są zwycięstwa, a ich u nas zabrakło. Na szczęście przyjaciół poznaje się w biedzie i w większym gronie, z większym zaangażowaniem planujemy dalsze działania – podkreśla Bartłomiej Detkiewicz.

W meczu ostatniej nadziei łańcucianie przegrali na wyjeździe z MKS-em Dąbrowa Górnicza 90:100. Muszynianka Domelo Sokół Łańcut. Trener Marek Łukomski przeprosił łańcucką społeczność, za to że nie dotrzymał słowa i nie utrzymał drużyny na poziomie PLK.

– Niestety nie dotrzymałem słowa. Nie utrzymaliśmy się w ORLEN Basket Lidze. Zawiodłem łańcucką społeczność i jest mi z tego powodu bardzo przykro, bo zazwyczaj w życiu dotrzymywałem słowa – mówił Marek Łukomski, trener Muszynianka Domelo Sokoła Łańcut.

– Prawda jest taka, że przed meczem z MKS-em nie mieliśmy marginesu na błąd. Chęci i podejście były dobre, ale w pewnym momencie mecz nam odjechał i nie byliśmy w stanie dogonić rywali – podkreślił Marek Łukomski.

– Od dłuższego czasu było to dla nas trudne granie pod względem mentalnym. Cały czas byliśmy pod presją. Niestety każda porażka prowadziła nas do pierwszej ligi. W niedzielę definitywnie spadliśmy z ekstraklasy. Przepraszam. Bardzo mi przykro – zaznaczył szkoleniowiec Sokoła Łańcut.

Drużynę w meczu z MKS-em z trybun wspierała spora grupa fanów Sokoła. Ci do samego końca liczyli na to, że zespół utrzyma się na poziomie ORLEN Basket Ligi.

– Powiedziałem kibicom na trybunach, że my ich zawiedliśmy w tym sezonie wiele razy, a oni nas ani razu. Czapki z głów przed nimi. Wierzyli do samego końca. Przyjechali w dużej grupie. Nie daliśmy im niestety tego, czego oczekiwali – skomentował Marek Łukomski.

– To dla mnie – jako zawodnika – bardzo trudny moment. Nigdy czegoś takiego w życiu jeszcze nie przeżyłem. Trzeba się z tym mierzyć i wyciągnąć lekcję i wnioski. Zawiedliśmy jako zespół. Oczekiwania były inne. Niestety nie udało się uratować ekstraklasy dla Sokoła Łańcut – mówił z kolei Marcin Nowakowski, kapitan Sokoła Łańcut.

Drużyna w 29. kolejce PLK przegrała z GTK Gliwice. W składzie nie było już Terrella Gomeza (wyjechał do Francji). Nwamu i Łabinowicz nie zagrali z powodu urazów. W ostatniej rundzie łańcucianie zagrają ze Śląskiem Wrocław.