Lakers zawalili końcówkę, kontuzja Davisa, Butler to kozak

Lakers zawalili końcówkę, kontuzja Davisa, Butler to kozak

To miał być już koniec, już minionej nocy miało wystrzelić żółto-purpurowe konfetti. Naprawdę niewiele brakowało, a praca ludzi tnących te karteczki i umieszczających je w tubach przed wystrzeleniem nie poszłaby na marne. Wystarczyło trafić otwartą trójkę. Na Kilka sekund przed końcem, przy jednopunktowym prowadzeniu Heat, Lakers stanęli przed szansą przypieczętowania serii i podniesienia w górę trofeum Larry’ego O’Briena. Danny Green postanowił jednak nie trafić otwartej trójki – już 23. trójki na przestrzeni całych Finałów. Po tym pudle zawalił z kolei Markieff Morris. Sytuacja dość groteskowa:

źródło:YouTube/Starr Cards

Ta sytuacja była kluczowa dla porażki Lakers, ale patrząc szerzej – mamy cztery kwarty meczu koszykówki, które doprowadziły do sytuacji, w której trzeba było kluczowy rzut trafić. Zadaniowcy Lakers nie stanęli dziś na wysokości zadania. Danny Green trafił 2/5 rzutów za trzy – w całych Finałach ma na razie skuteczność 8/31 – to daje niecałe 26%. Biorąc pod uwagę, że to drugi najczęściej rzucający z dystansu zawodnik (6,2 próby na mecz), nie jest dobrze. Niewiele lepiej wygląda skuteczność Kentaviousa Caldwell-Pope’a, który przy aż 7,2 próby na mecz, trafia tylko 30,6%. W piątym meczu zdobył on jednak 16 punktów, zza łuku trafił 3/8 i obok duetu Lebron-Davis był jednym z jaśniejszych punktów Jeziorowców.

W punktach z ławki Lakers zremisowali z Heat 14-14. Sęk w tym, że po stronie Heat te 14 punktów zdobył sam Kendrick Nunn. Trener Spoelstra zawęził rotację do 7 zawodników, z ławki wpuszczając tylko Nunna i Andre Iguodalę, który przez niespełna 20 minut gry oddał 2 rzuty, skupiając się na zadaniach defensywnych. Gracze z pierwszej piątki Miami grali po blisko 40 minut. W Lakers poza LeBronem i Davisem, minuty rozłożyły się trochę równiej, a trener Vogel skorzystał z aż 9 zawodników. Nie zdało się to jednak na wiele – Kyle Kuzma trafił 3/10 z gry, Markieff Morris 0/2, Rajon Rondo 1/7. 

LeBron James przyszedł do gry – zdobył 40 punktów, 13 zbiórek, 7 asyst, 3 przechwyty i trafił wyjątkowe jak na siebie 6/9 rzutów z dystansu. Znamienne, biorąc pod uwagę, jak bardzo spudłowane w końcówce meczu trójki zaważyły na losach tego spotkania. Przez ostatnie 6 minut meczu Lakers spudłowali wszystkie 8 oddanych rzutów z dystansu – licząc razem z próbą LeBrona za połowy w ostatniej sekundzie. Sęk w tym, że poza tą próbą LeBrona, były to w dużej mierze rzuty z dobrych, czystych pozycji.

Dobrze zagrał też Anthony Davis, zdobywając 28 punktów, 12 zbiórek, 3 asysty, 3 przechwyty i 3 bloki, broniąc cały mecz Jimmiego Butlera i wyciągając spod kosza Bama Adebayo. Można jednak założyć, że nie był to max jego możliwości – w pierwszej kwarcie bowiem dość niefortunnie upadł na parkiet, co wyglądało jak skręcenie kostki. Davis wrócił do gry, ale po czasie widać było, że nie czuje się na tej nodze pewnie i z czasem coraz bardziej utyka:

źródło:YouTube/LegendZ Production

Okazało się to kontuzją pięty, która może nie zniknąć do niedzieli – wtedy odbędzie się mecz numer 6. Sam zainteresowany zapewnia, że będzie gotowy na kolejny mecz i z pewnością nie zostanie on zatrzymany na ławce. Pytanie jednak, na ile boląca pięta utrudni mu swobodną grę. Ograniczenie Davisa może okazać się problematyczne, od kiedy jest on podstawowym obrońcą na Jimmiego Butlera.

No właśnie, na Jimmiego Butlera. Dużo było o przegranych, może słowo o zwycięzcach. Jimmy, fckn, Butler. Na parkiecie spędził 47 minut i 11 sekund. Na ławce spędził łącznie 49 sekund. Widać było na koniec, że jest zmęczony. Na koniec, to znaczy po końcowym gwizdku – przez cały mecz dawał z siebie wszystko, co zaowocowało triple-double na poziomie 35 punktów, 12 zbiórek, 11 asyst i do tego też 5 przechwytów. Człowiek scyzoryk. Ma on tę przewagę w serii polegającej na zmianach krycia na zasłonach, że jest na tyle szybki, by grać z zawodnikami kozłującymi i na tyle silny, by nie wymiękać przeciwko podkoszowym.

Ofensywa Miami Heat n kierowana przez Butlera jest naprawdę dobra. W dużej mierze dzięki jego prowadzeniu gry Duncan Robinson był w stanie trafić 7/13 z dystansu, zdobywając aż 26 punktów. Robinson po meczu:

„Cóż, Jimmy… Nie da się go zamknąć w jakiejś szufladzie. Ludzie chcą mówić, że nie jest w stanie zrobić tego czy tamtego, a on jest po prostu najlepszy w rywalizacji. Kiedy umieścisz go na tej dużej scenie, on po prostu zrobi wszystko, czego potrzeba do odniesienia zwycięstwa. Myślę, że wszyscy widzieliście to tej nocy. Myślę, że widzieliście to na przestrzeni tej serii. On sprawia, że łatwo się razem z nim gra, kiedy jest tak agresywny, ściąga na siebie tyle uwagi. Dla nas czasem w dużej mierze opiera się to na zejściu mu z drogi. No i zapewnił nam dziś zwycięstwo, bez wątpienia.”

Taka wypowiedź o Butlerze wygrywającym mecz jest o tyle ciekawa, że to lepsza postawa Heat jako zespołu zaowocowała końcowym sukcesem. Mecz numer pięć był starciem świetnej ofensywy Heat ze świetną obroną Lakers. Przed nami mecz numer 6 i jeśli Lakers nie chcą dopuścić do meczu numer 7, muszą postarać się, żeby równie dobrze zagrać też w ataku. Z 82 rzutów oddanych w ostatnim meczu, aż 56 oddali zawodnicy inni niż James i Davis. To dobrze, że atak nie opiera się tylko na dwóch zawodnikach. Gorzej, że LeBron z Davisem trafili łącznie 66% swoich rzutów, a pozostali zaledwie 25%. Lakers muszą zacząć trafiać rzuty. Nie tylko James i AD – oni robią swoje. Potrzebują jednak minimalnego choćby wsparcia – nie mówiąc już o takim, jakie dostaje od swoich kolegów Jimmy Butler.

źródło:YouTube/NBA