Chcesz oglądać PLK, ale nie wiesz jak? 🥺
Za darmo, na żywo w SUPERBET! 😁

superbet logo
Sprawdź
Geoffrey Groselle: Dedek bardzo mi pomógł. Trefl był najlepszą opcją

Geoffrey Groselle: Dedek bardzo mi pomógł. Trefl był najlepszą opcją

Geoffrey Groselle: Dedek bardzo mi pomógł. Trefl był najlepszą opcją
Geff Groselle, koszykarz Trefla Sopot. Foto: Andrzej Romański / PLK

Opuszczenie Zastalu nie było wcale taką prostą decyzją. Zielona Góra zawsze będzie dla mnie wyjątkowym miejscem. Trener Dedek przywrócił moją karierę na odpowiednią drogę. Nawet mogę zdradzić, że rozważałem scenariusz pozostania w Zastalu do końca sezonu, ale finalnie uznałem, że najlepszym rozwiązaniem dla mnie i mojej rodziny będzie transfer do Trefla Sopot. Teraz czas na walkę o medale – mówi Geoffrey Groselle, nowy zawodnik Trefla Sopot.

Karol Wasiek: Jak wspominasz okres, gdy pojawiało się mnóstwo spekulacji na temat twojej przyszłości? Niemal codziennie mogliśmy czytać kolejne plotki na temat odejścia z Zastalu do innego klubu. Jak się w tym odnalazłeś?

Geoffrey Groselle, zawodnik Trefla Sopot: To było szaleństwo! Miałem takie wrażenie, że każdy chciał coś dorzucić do pieca i podzielić się swoim spostrzeżeniem na temat mojej przyszłości. Narosło mnóstwo plotek, w pewnym momencie kompletnie straciłem rachubę. Widziałem różne kluby przy moim nazwisku. Sęk w tym, że przez długi czas były to tylko plotki. Nie miałem bowiem żadnych konkretnych ofert, a jedynie zapytania, więc nie było nawet do czego się odnieść.

Kiedy w takim razie telefon rozgrzał się do czerwoności?

To było po meczu domowym z Arged BM Stalą Ostrów Wielkopolski (29 grudnia – przy. red.). Wtedy telefon zaczął dzwonić znacznie częściej, miałem regularny kontakt z agentem, który przekazywał mi kolejne informacje. Pojawiły się oferty, rozpoczęły się też konkretne rozmowy z poszczególnymi klubami.

Chciałbym powiedzieć, że opuszczenie Zielonej Góry nie było wcale taką prostą decyzją. Byłem kapitanem zespołu, pierwszy raz od czasów… studenckich! Zielona Góra zawsze będzie dla mnie wyjątkowym miejscem, kibice byli wspaniali, zawsze mogłem liczyć na ich wsparcie. Klub wiele dla mnie zrobił, pomógł w trudnym momencie. Nawet mogę zdradzić, że rozważałem scenariusz pozostania w Zastalu do końca sezonu, ale finalnie uznałem, że najlepszym rozwiązaniem dla mnie i mojej rodziny będzie transfer do Trefla Sopot.

Dlaczego?

Myślę, że jest kilka powodów. Najważniejszym jest oczywiście osoba trenera Żana Tabaka, którego znam z czasów wspólnej pracy w Zastalu Zielona Góra. To był świetny okres w mojej karierze, grałem wybornie pod jego skrzydłami. Nie ukrywam, że znakomicie czuję się w jego systemie, jest idealnie skrojony pod moją grę i umiejętności. Mogę liczyć na to, że trener po pierwsze zna moje walory, a po drugie wie, jak je wykorzystać w meczu. Mamy też bardzo dobre relacje poza boiskiem. Dlatego bardzo chciałem do niego wrócić. Zależało mi na tym.

Bardzo ważnym aspektem był również fakt, że Trefl Sopot ma bardzo duże aspiracje w tym sezonie. W grę wchodzi walka o medale. A tego nie miałbym w Zastalu, który jest na dole tabeli ORLEN Basket Ligi.

Ważnym powodem jest także samo miasto Sopot. Każdy zawodnik, który tu przyjeżdża, jest pod wrażeniem. To jest świetne miejsce dla mnie i mojej rodziny.

Chciałbym powiedzieć jedną rzecz…

Proszę bardzo.

Uważam, że miejsce Zastalu w tabeli nie oddaje do końca potencjału tego zespołu. Tam są zawodnicy, którzy naprawdę potrafią grać w koszykówkę, i to na dobrym poziomie. Mam na myśli młodszych graczy: Woronieckiego, Kołodzieja, Musicia i tych bardziej doświadczonych: Washingtona i Kikowskiego. Sytuacja wokół zespołu – o czym pewnie wszyscy wiedzą – nie jest łatwa, więc zawodnikom i trenerom w tych ostatnich miesiącach wcale łatwo się nie pracowało. Teraz słyszę, że wszystko zmierza w dobrą stronę. Trzymam kciuki za ten klub, bo jest ważny w moim sercu.

Jak w ogóle trafiłeś do Zielonej Góry?

Wszystko zaczęło się od rozmowy… podczas zgrupowania kadry w Gliwicach. Wtedy trener David Dedek przyjechał z konkretnym planem. Mówił, że pomoże mi wrócić na odpowiednią ścieżkę poprzez dużą liczbę minut i rolę w zespole. „Twoja kariera znów nabierze rumieńców” – powtarzał. Ale z zaznaczeniem, że w trakcie sezonu będę mógł zmienić pracodawcę. Wpisaliśmy w kontrakt konkretne daty przejścia do innego klubu. I muszę podkreślić, że trener Dedek zrobił wszystko, na co się umówiliśmy podczas pierwszej rozmowy w Gliwicach. Obiecał, że moja kariera wróci na dobrą drogę. I tak też się stało. Inaczej nie siedzielibyśmy tutaj w Sopocie. Jestem mu za to bardzo wdzięczny. Mogę śmiało powiedzieć, że trener Dedek jest bardzo ważną postacią w mojej karierze.

W Zastalu byłeś kapitanem zespołu. Jak czułeś się w tej roli?

Komfortowo. Czułem odpowiedzialność za grupę, wyniki i to co dzieje w środku zespołu. Mocno przeżywałem każdą porażkę, bo bardzo zależało mi na tym, by nasze rezultaty były jak najlepsze. Dobrze wiesz, że moja rola w drużynie była duża, często piłka w ataku przechodziła przez moje ręce. Starałem się jak najwięcej dawać kolegom z zespołu. Nie zawsze wychodziło, co wywoływało u mnie czasami frustrację. Taki jestem. Zawsze chcę wygrywać i grać jak najlepiej.

Chciałbym porozmawiać o ostatnim sezonie…

O Legii?

Tak.

Niech będzie, choć temat był już kilka razy wałkowany. Uważam, że warto zamknąć w końcu ten rozdział. O co chcesz zapytać?

Pobyt w Legii był dobrą lekcją? Wyciągnąłeś wnioski?

Oczywiście. Uważam, że z każdego sezonu trzeba wyciągać wnioski, zwłaszcza z tego, który nie ułożył się po twojej myśli. Pobyt w Legii był ciekawym doświadczeniem, choć na pewno inaczej to sobie wyobrażałem. Domyślam się, że klub też miał większe oczekiwania. Powiem tak: uważam, że ja nie pasowałem do Legii swoim stylem gry, a Legia z kolei nie była klubem dla mnie pod względem sportowym. Bo organizacyjnie wszystko było w jak najlepszym porządku. Obie strony – pod względem sportowym – były rozczarowane. Czasami tak się dzieje.

W Treflu Sopot na dłużej? Pytam, bo w ostatnich klubach byłeś jedynie przez kilka miesięcy. Masz poczucie, że trzeba zakotwiczyć w jednym miejscu na dłużej?

Najpierw zakończmy ten sezon mocnym akcentem, a później będziemy myśleć, co będzie w kolejnych rozgrywkach. Wszystko będzie zależało od tego, w jaki sposób zakończymy obecny sezon. Nie wybiegajmy aż tak daleko do przodu.