Brook Lopez poskromił Toronto Raptors, Kawhi nie dał rady!

Brook Lopez poskromił Toronto Raptors, Kawhi nie dał rady!

Brook Lopez bohaterem Milwaukee Bucks? Dlaczego nie! Rozegrał bardzo dobre spotkanie, a w szczególności czwartą kwartę, gwarantując Milwaukee zwycięstwo w tym bardzo trudnym meczu przeciwko Raptors.


Raptors – Bucks – 100:108 (0-1)


Pierwszy mecz serii Bucks z Raptors od razu okazał się pasjonujący i trzymał w napięciu do końca. Milwaukee po raz pierwszy w tych Playoffach nie skończyli meczu wysokim prowadzeniem i musieli martwić się o wynik w pełnym wymiarze meczu. Toronto zaczęło ten mecz tak, jakby to oni mieli go wygrać. W pierwszej kwarcie łatwo było w to uwierzyć – już po kilku minutach goście prowadzili różnicą kilkunastu punktów, tworząc przewagę jak na ten etap meczu całkiem sporą. W dalszej części spotkania Bucks sukcesywnie odrabiali kolejne punkty dzielące ich od prowadzenia, doprowadzając do wyrównanej gry dopiero w czwartej kwarcie. To ona okazała się kluczowa, a w niej jeden zawodnik.

Na nieco ponad 2 minuty przed końcem Raptors prowadzili 100:99 – jak miało się później okazać, kolejne punkty zdobywali już tylko Bucks. Brook Lopez wsadem w kontrze wyprowadził swój zespół na prowadzenie. W następnej akcji celną trójką podniósł prowadzenie do 4 punktów przewagi, tylko po to, by w następnej akcji zablokować atakującego kosz Kawhi Leonarda. Ta sekwencja na dobrą sprawę dała Milwaukee zwycięstwo w tym meczu.

W swojej kolejnej akcji Lowry i Green spudłowali dwa kolejne rzuty z dystansu, skazując się na faulowanie i liczenie na pudła. To już jednak na nic się nie zdało i to Brook Lopez został bohaterem meczu. Poza tym jednak, że w końcówce stanął na wysokości zadania, to w był jednym z liderów zespołu przez cały mecz. Wczoraj pisałem, że na miejscu Raptors odpuściłbym Lopeza w obronie. Lopez mi odpowiedział – zdobył 29 punktów, 11 zbiórek i 4 bloki, trafiając 4/11 rzutów z dystansu. W czasie całych tegorocznych Playoffów trafiał 28% trójek i zdobywał po 8 punktów na mecz. Tym razem pokazał na co go stać.

źródło:YouTube/House of Highlights

Oczywiście dobry mecz zagrał także Giannis Antetokounmpo – skończył z linijką 24 punktów, 14 zbiórek, 6 asyst, 2 przechwytów i 3 bloków, trafiając 7/16 rzutów z gry, tracąc jednak aż 5 piłek. Reszta nie pokazała się z najlepszej strony – pozostała część pierwszej piątki złożyła się na skuteczność łącznie 2/18 zza łuku! Khris Middleton i Nikola Mirotic po 1/6 i Eric Bledsoe 0/6. Fatalny mecz z ławki rozegrał też George Hill, który 27 minut na parkiecie okrasił skutecznością 0/6 z gry i zerowym dorobkiem punktowym. Na szczęście trochę energii z ławki wniósł Malcolm Brogdon, trafiając 3/6 z dystansu i zdobywając 15 punktów. Co do zasady jednak Bucks zza łuku nie trafiali – ich sumaryczna skuteczność to słabe 25%. Udało im się jednak zdominować rywali atletycznie – zdecydowanie wygrali zbiórki, bo wynikiem 60:46, przy czym wywalczyli aż 15 desek w ofensywie. Do myślenia daje też różnica 11:4 w zablokowanych rzutach.

Raptors nie byli w przekroju całego meczu słabsi. Nie był to jednak idealny mecz – zwłaszcza dla Kawhi Leonarda, który zdobył co prawda 31 punktów, 9 zbiórek i 3 przechwyty, ale trafił tylko 10/26 rzutów z gry, w tym 1/5 za trzy i dał się 5 razy zablokować. Nie zdobył też żadnego punktu w czwartej kwarcie, kiedy to losy spotkania się odwróciły i Bucks wywalczyli sobie zwycięstwo. W czwartej kwarcie dla Raptors trafiał tylko jeden zawodnik. Kyle Lowry zdobył 14 z 17 punktów zdobytych w ostatniej części meczu, jako jedyny trafiając rzuty z gry. Kyle w tym meczu stanął na wysokości zadania, zdobywając 30 punktów, 8 zbiórek (i tylko 2 asysty), trafiając rewelacyjne 7/9 rzutów za trzy.

Reszta zespołu jednak nie wyglądała najlepiej. Poza 15 punktami Pascala Siakama (tylko 6/20 z gry!), nie było komu zdobywać punktów. Marc Gasol zagrał nieźle, ale zabrakło mu skuteczności – 6 punktów, 12 zbiórek, 5 asyst i 2 bloki to mogłaby być świetna linijka, gdyby nie skuteczność 2/11 z gry. Danny Green trafił 1/5 z gry, Serge Ibaka 2/6, Fred VanVleet 1/4. Poza liderami zespół wypadł bardzo przeciętnie, co przy indolencji rzutowej Bucks pozwalało przez długi czas utrzymywać się na prowadzeniu. Jeśli jednak przez ostatnie trzy i pół minuty meczu nie zdobywa się ani jednego punktu, nie można myśleć o wygrywaniu meczów.