Tym pomysłem zaskoczyli Kinga. „Ostatnia deska ratunku. Znam to z Zastalu”

Tym pomysłem zaskoczyli Kinga. „Ostatnia deska ratunku. Znam to z Zastalu”

Tym pomysłem zaskoczyli Kinga. „Ostatnia deska ratunku. Znam to z Zastalu”
Mobley i Schenk / foto: Andrzej Romański / PLK

Pod koniec trzeciej kwarty trener Żan Tabak – widząc, że jego zawodnicy są bezradni – zaordynował obronę strefową, która wybiła z rytmu szczeciński zespół. Sopocianie odrobili część strat. Okazuje się, że Arkadiusz Miłoszewski doskonale zna ten schemat taktyczny. Pamięta go jeszcze z czasów wspólnej pracy w Zastalu Zielona Góra.

Gdy King Szczecin wyszedł na 21-punktowe prowadzenie (57:36) trener Żan Tabak kompletnie zmienił sposób gry w obronie. Zaordynował obronę strefową, widząc, że preferowany przez niego styl kompletnie nie przynosi żadnych korzyści. Strefa przyniosła efekt, bo zaskoczyła drużynę mistrza Polski. Szczecinianie wypadli z rytmu, tracąc aż jedenaście punktów z rzędu. Sopocianie wrócili do gry, mieli nawet swoje szanse, by jeszcze mocniej zbliżyć się do Kinga, ale tego dnia kompletnie zawiodła ich skuteczność.

– Na twarzach zawodników widziałem, że zaczynają się poddawać. Body-language nie był dobry. Widziałem, że pomysł, który sprawdził się w dwóch pierwszych meczach, przestał działać i funkcjonować. Musiałem to zmienić. Chciałem dać zawodnikom narzędzia, by poprawić naszą sytuację i też wybić z rytmu zespół ze Szczecina. Pytanie jest zawsze jedno: czy to zaskoczyło rywali? Uważam, że zaskoczyliśmy Kinga i nieco wybiliśmy ich z rytmu. Odrobiliśmy sporo punktów, ale finalnie i tak zabrakło nam sporo do rywali. Uważam, że problem leżał w ofensywie – mówi nam Żan Tabak.

Okazuje się, że Arkadiusz Miłoszewski doskonale zna ten schemat taktyczny. Pamięta go jeszcze z czasów wspólnej pracy w Zastalu Zielona Góra. Polak pracował z Tabakiem w latach 2019-2021. Wtedy zielonogórski zespół zdobył dwa medale (złoty i srebrny), Puchar i Superpuchar Polski. Do tego doszła gra w mocnej lidze VTB.

Wiem, że trener Tabak lubi czasami użyć tej strefy. Ja ją doskonale znam. Nawet pozostała ta sama nazwa: „one down”. To jest strefa 1-3-1, a po pierwszym ruchu 2-3. Ta obrona jest nazywana „polish zone”. Zaczęło się od trenera Milicicia i widzę, że kolejne zespoły idą w tę samą stronę – opisuje Arkadiusz Miłoszewski.

Szkoleniowiec Kinga przyznaje się do błędu. Jego zdaniem – na tę strefę – miał złych wykonawców. Dlatego po wzięciu przerwy (na początku czwartej kwarty) zdecydował się na powrót do swoich liderów: Mazurczaka, Cuthbertsona i Meiera.

– Wiedziałem, że trener Tabak będzie czekał na taki moment. To była ostatnia deska ratunku, ale… ten pomysł zadziałał. Nasza gra zaczęła szwankować, straciliśmy sporo punktów z rzędu. Graliśmy przeciwko strefie z PGE Spójnią, na którą generalnie byliśmy przygotowani, ale akurat na parkiecie była niewłaściwa piątka. Tu popełniłem błąd, ale też trzeba mieć świadomość, że muszę rotować składem – zaznacza Miłoszewski.

Eksperci doceniają fakt, że Trefl – tym pomysłem – nieco wytrącił Kinga z równowagi i rytmu, ale podkreślają też, że w tej obronie jest sporo dziur, gdy piłkę dostarczy się w odpowiednie miejsca. Podobnego zdania jest Arkadiusz Miłoszewski.

King Szczecin prowadzi z Treflem Sopot 2:1. W piątek może podwyższyć prowadzenie. Spotkanie w Netto Arenie rozpocznie się o 20:00.