Ostatni niepokonany zespół – Milwaukee Bucks i ich wyjątkowa defensywa

Ostatni niepokonany zespół – Milwaukee Bucks i ich wyjątkowa defensywa

Ostatni niepokonany zespół – Milwaukee Bucks i ich wyjątkowa defensywa
Photo by John Fisher/Getty Images

Trochę chyba wszyscy śpimy na Milwaukee Bucks. Niby wiedzieliśmy przed sezonem, że to jedna z najmocniejszych ekip (byli pierwsi na wschodzie w naszym Power Rankingu), ale swoją uwagę skupialiśmy raczej na finalistach z zeszłego sezonu oraz ekipach, które mają do zaprezentowania coś nowego – Nets z kompletem gwiazd, Clippers wracającymi liderami, etc.. Bucks to w końcu ciągle ci sami Bucks. Wygrali tytuł, a potem w sezonie, w którym nie zmienili wiele, wypadli nieco słabiej. Teraz grają już trzeci rok w składzie niemal identycznym, więc najzwyczajniej w świecie nie mają czym wzbudzić ciekawości. No i tak właśnie po cichu, pomiędzy nagłówkami portali, pozostają ostatnią niepokonaną ekipą w lidze, z bilansem 6-0 będąc zdecydowanie najlepszym obecnie zespołem w NBA.

Ktoś powie: a kogo oni tam właściwie pokonali? Zasadnym będzie zadać takie pytanie. Biorąc pod uwagę w jakim dołku są Nets i Sixers, najtrudniejszym rywalem Milwaukee jak do tej pory byli chyba Hawks. Poza tą trójka ograli jeszcze Knicks, Rockets i Pistons. Starcia z najmocniejszymi ekipami faktycznie ich do tej pory omijały. Nie zmienia to jednak faktu, że system defensywny trenera Mike’a Budenholzera hula aż miło. Działa przeciwko tym nieco słabszym, ale sprawdzi się też pewnie przeciwko tym mocniejszym.

Łatwo byłoby założyć, że centralną osią tej defensywy jest Giannis Antetokounmpo. To zrozumiałe podejście. Z nim na parkiecie rywale rzucają o ponad 11 punktów na 100 posiadań mniej, a w całej lidze niewielu jest gości, którzy są w stanie tak szybko doskoczyć z łapami:

Trudno powiedzieć jednak, że jest on 'centralnym’ elementem defensywy Bucks. O ile bywa bowiem obrońcą indywidualnym na najlepszym koszykarzu rywali, kiedy mowa o takich gościach jak Kevin Durant, to jednak rolą Antetokounmpo jest pomoc w obronie, dochodzenie ze słabej strony.

Postacią centralną jest ktoś inny. Ktoś, bez kogo w zeszłym sezonie obrona Bucks spadła do poziomu 14. defensywy ligi, a po kogo powrocie jest ona zdecydowanie najlepsza w stawce, tracąc tylko 103,7 punktu na mecz. Mowa oczywiście o Brooku Lopezie.

Ten człowiek jest niesamowicie niedocenianym obrońcą. W obecnym sezonie notuje średnio aż 3,3 bloku na mecz, ustępując w tej klasyfikacji tylko Mylesowi Turnerowi (3,7). Liczba bloków nie mówi jednak wszystkiego. Myles Turner kontestuje średnio 8,7 rzutu na mecz – przy tylu próbach jego ręka bezpośrednio przeszkadza rywalowi. Brook Lopez na przestrzeni meczu kontestuje średnio aż 18 rzutów na mecz! To najlepszy wskaźnik w lidze. Drugi Ivica Zubac kontestuje aż 3 próby mniej:

Rywali Bucks po wejściu pod kosz pakują się w ogromne problemy. Jeśli miną obrońcę, z pomocy doskoczy Giannis. Jeśli grają w pick’n’rollu, najpewniej napotkają na grającego głęboki drop Brooka Lopeza:

To właśnie Brook Lopez sprawia, że Bucks pozwalają rywalom na najmniej w lidze trafionych prób w odległości 2,5 metra od kosza (17,3, niewielkie 54,2% skuteczności). Samo dostanie się do kosza nie jest jednak przeciwko Bucks łatwe. Kiedy center gra głęboki drop jak Brook Lopez, a więc przy bronieniu zasłony zostaje nisko, blisko obręczy, zazwyczaj oznacza to dla rywala, że dostanie sporo miejsca na rzut z dalszego półdystansu, albo nawet zza łuku. Wszystko to przy założeniu, że na zasłonie uda się zostawić krok z tyłu obrońcę na piłce. Tu jednak kapitalną robotę robią Jevon Carter i Grayson Allen. Być może Carter jest zbyt niski, by zatrzymywać rywali w dużej liczbie posiadań 1 na 1, ale jego nawigowanie po zasłonach to najwyższy ligowy poziom. Właśnie takiego obrońcy potrzebuje Lopez do duetu w kryciu zasłon:

Bardzo chciałem zwrócić uwagę na tę defensywę, choć nie jest to łatwe, bo nie ma w niej nic nowego. Mam wrażenie, że o tak funkcjonującej, skutecznej defensywie Bucks, pisałem na przestrzeni ostatnich 2-3 sezonów tysiące razy:

Oni jednak dalej grają swoją defensywę złożoną z długich, skocznych ramion w drugiej linii i z zadziornych, agresywnych obrońców na piłce w pierwszej. Dalej bardzo trudno punktować przeciwko nim spod obręczy, z tym, że teraz ich piętą achillesową nie są trójki z rogów. Kiedy trener Budenholzer eksperymentował z nieco wyższym ustawianiem Lopeza w kryciu zasłon (z tym zamysłem, że Giannis zdąży z pomocy), ich obrona była bardziej skupiona w osi środkowej, a rywale wykorzystywali to odrzucając piłkę do rogów. Tym razem Bucks zatrzymują rywali na skuteczności 26,3% (!) z rogów, co daje przeciwnikom łącznie aż jedno trafienie na mecz:

Dużo pisałem na starcie sezonu o rozczarowaniach. O zespołach, które miały wysokie oczekiwania, a zaczęły sezon kiepsko. O Bucks nie myślimy już w kontekście nadziei – wysoki poziom to pewien standard. Warto jednak ten standard zauważać i doceniać.