Nuggets idą po tytuł w przyszłym sezonie?
Postaw za darmowe 40 zł od TOTALbet!

5.20
Odbierz
Nikola Jokic to antybohater – w pozytywnym tego słowa znaczeniu

Nikola Jokic to antybohater – w pozytywnym tego słowa znaczeniu

Nikola Jokic to antybohater – w pozytywnym tego słowa znaczeniu
Photo by Matthew Stockman/Getty Images

Antybohater, czasem także w formie anty-bohater – taki protagonista (główny bohater) utworu fabularnego, który w widoczny sposób pozbawiony jest wszelkich przymiotów heroiczności. Jest to więc bohater, którego charakteryzuje codzienność i zwyczajność – a także cechy negatywne, takie jak lenistwo, niezaradność; który odchodzi od klasycznego wzorca bohatera jako kogoś posiadającego cechy wyjątkowe i szczególne […]”

https://encenc.pl/antybohater

Głośnym echem odbił się moment z konferencji prasowej po zakończeniu Finałów NBA, kiedy to Nikola Jokic zapytany o paradę mistrzowską, z zakłopotaniem przyjął, że to dopiero w czwartek i chce on wracać do domu, do Serbii.

Ostatecznie pojawił się oczywiście na paradzie i ewidentnie dobrze się bawił:

To był chyba pierwszy raz, kiedy widać było, że ten pierwszy mistrzowski tytuł sprawił mu szczerą radość. Może być też tak, że po prostu był już po kilku głębszych.

Trudno wyobrazić sobie, że MVP Finałów naprawdę nie pojawiłby się na paradzie mistrzowskiej, bo chciał szybko wracać do domu. Nie należy jednak traktować tego rodzaju deklaracji jak niewinnych żartów. Wiecie, że w tym roku odbywają się Mistrzostwa Świata FIBA, prawda? Serbia bierze w nich udział, ale Nikola Jokic… Nikola Jokic może się nie pojawić. Za Joe Vardonem z The Athletic:

Nikola Jokic ma imprezę rodzinną, na której chciałby się pojawić, a która odbędzie się pomiędzy 25 sierpnia a 10 września (termin mistrzostw). Jego udział w mistrzostwach jest niepewny.

Imprezy rodzinne są ważne. Nie zmienia to jednak faktu, ze tego rodzaju doniesienia – nawet, jeśli Jokic ostatecznie zagra na mistrzostwach – są dość szokujące. Są przede wszystkim czymś nowym. Nikola Jokic to chyba pierwsza gwiazda koszykówki tak dużego formatu, która tak otwarcie pokazuje na każdym kroku, jak mało ważny jest dla niego sport, który uprawia.

Jokic zapytany o to, czy zostanie ojcem pomogło mu jako koszykarzowi:

„Nie, to nie pomaga. Wiedziałem już wcześniej, że koszykówka nie jest najważniejszą rzeczą w moim życiu i prawdopodobnie nigdy nie będzie. Szczerze mówiąc, podoba mi się to, bo mam coś więcej w domu – coś ważniejszego niż koszykówka. Myślę, że się tego nauczyłem. Zawsze to wiedziałem, ale utwierdziłem się w tym.”

– Nikola Jokic

Nikola Jokic jest kompletnym przeciwieństwem Kobe Bryanta. Cóż, oczywiście także fizycznie, ale przede wszystkim ze względu na podejście. Kobe był ikoniczny w swojej etyce pracy, kochaliśmy go za te wszystkie przypowieści o przychodzeniu na trening o 4:00 rano i całą tą mitologię ciężkiej pracy, poświęcenia wszystkiego dla koszykówki. To naprawdę ciekawe i (przepraszam za kolokwializm) fajne, że Jokicia potrafimy kochać za coś kompletnie odwrotnego.

„Kochał bawić się z piłką bardziej niż cokolwiek innego. Z drugiej strony, siłownia, ciężary… Nie lubił tego. Zawsze musiałem motywować go, żeby trenował.”

– Robert Katona, nauczyciel WFu Jokicia

Cała kariera Nikoli Jokicia w NBA to jest kompletne odwrócenie porządku klasycznej 'historii bohatera’ w NBA. W kulturze – a sport, wraz ze swoimi narracjami, jest obszarem kultury – bardzo szybko znajdujemy schematy i archetypy. Tak, jak w literaturze sposób opowiadania historii pod względem konstrukcji zawsze czerpał z klasyki, był powtarzaniem i przetwarzaniem podobnych schematów i archetypów, tak w koszykówce mamy pewne wzorce. Czy to LeBron James, czy Michael Jordan, czy inny amerykański bohater NBA, ścieżka jest podobna: chłopaki urodzone w małomiasteczkowej Ameryce, na marginesie, z potrzebą udowodnienia czegoś, ciężką pracą i wyrzeczeniami dochodzący do sukcesu.

Nikola Jokic jest czymś innym. Jego historia to zabawa odwracaniem archetypu, mieszaniem konwencji.

Począwszy od pierwszych dni. Większość gwiazd NBA ma te ikoniczne zdjęcia z draftu, kiedy ściskają dłoń komisarzowi, w czapeczce klubu, z uśmiechem i nadziejami. Nie Jokic – on został wybrany w drafcie, kiedy w telewizji leciała akurat reklama Taco Bell. No przecież to jest historia jak z komedii, jak z parodii filmu o sportowym bohaterze:

„Wszyscy nauczyciele w podstawówce kochali mnie, bo zawsze się wygłupiałem. Byłem wyższy od większości chłopaków, byłem też od nich grubszy. Uwielbiałem niektóre lekcje: Matmę, historię, no, w zasadzie to tyle. Nie uwielbiałem za to aktywności fizycznej. W liceum nie umiałem zrobić jednej pompki.”

– Nikola Jokic

Ten aspekt komediowy, poczucie absurdalności, nie opuszcza Jokicia na krok. Wiecie może, gdzie znajduje się jego statuetka MVP Finałów? Bo Jokic nie wie:

„Szczerze to nie wiem. Zostawiłem to w pokoju managera sprzętu, ale jej nie ma. Nie wiem.”

– Nikola Jokic

Bohater oddziałuje kulturowo znacznie mocniej, kiedy jesteśmy w stanie się z nim utożsamić. Myślę, że Nikola Jokic wygrywa nasze serca właśnie na tym odcinku. Z całym szacunkiem do każdego, kto to czyta, ale nikt z nas nie zostanie już raczej gwiazdą NBA – nawet, jeśli tak jak Kobe będziemy codziennie śmigać na 4:00 na trening (jeśli czyta to jakiś młody talent, to przepraszam, trzymam kciuki). Nie wiem jak tobie, ale mi trudno utożsamić się – dla przykładu – z LeBronem Jamesem. On jest fizycznym wybrykiem natury. Jest żyjącym w innym świecie multimilionerem. Żyjącym i wychowującym się w innym kulturowo świecie.

Bałkany są, w porównaniu z USA, tuż obok nas. Nikola Jokic nie tylko wychował się po tej samej stronie żelaznej kurtyny co my, ale też jest ze swoim matecznikiem ciągle bardzo związany. To wypowiedź z 207 roku, z jego początków w NBA:

„Zawsze tęsknię za domem. Chciałbym być teraz w domu. Wiesz, jestem najmłodszym z trójki braci, jestem trochę bliżej z moimi rodzicami niż bracia.”

„Kiedy skończę karierę, zamierzam wrócić [do Somboru, rodzinnego miasta]. Życie tam jest bardzo powolne, nie dzieje się wiele, ale masz tam wszystko, czego potrzeba. Jest rzeka, natura, możesz odetchnąć poza miastem. Po prostu lubię być tam, gdzie mogę jeździć bez korzystania z nawigacji. Jak to mówią: nie ma miejsca jak dom? Czy jakoś tak.”

– Nikola Jokic

Sombor to mieścina licząca niespełna 50 tysięcy mieszkańców. Starachowice, Radomsko, Dębica, Rumia, Skierniewice. Tego kalibru metropolią jest Sombor.


Miałem taki zamysł, żeby napisać trochę o tym, jak Jokic powoli, sukcesywnie przebijał się do NBA. Problem polega na tym, że wcale tak nie było. Jokic od razu był dobry. No, prawie od razu – po tym, jak został wybrany w drafcie, jeszcze rok spędził w serbskim Mega Basket. Przed debiutem w NBA zdążył zrzucić 15 (!) kilogramów. Chyba jednak mu zależało.

Nikola jako wybrany z 41. pickiem zawodnik, z którym nie wiązano pewnie ogromnych nadziei, już w 12. meczu NBA wystąpił w pierwszej piątce. Jego 11. mecz wyglądał z kolei następująco:

YT/Rock&Rookie

23 punkty, 12 zbiórek i 3 bloki z ławki? Solidnie. Tylko asyst jeszcze wtedy brakowało. To jednak nie tak, że swój kapitalny zmysł do podawania piłki rozwinął dopiero w trakcie gry w NBA. To raczej NBA musiała rozwinąć się, by pozwolić mu ten zmysł wykorzystywać. Niesamowity przegląd pola to coś, co wyróżniało go już w raportach skautów. W swoim pierwszym sezonie dał temu talentowi upust tylko raz. W starcie z Hornets wszedł jako podstawowy rozgrywający. Ze swoich 9 asyst (najwięcej w sezonie debiutanckim) aż 6 rozdał w 1. kwarcie:

Tak, jak Jokic burzy konwencje, tak ja zburzę je, nie pisząc klasycznego zakończenia. Zostawię Was jedynie z godziną magii:

YT/NBA