Kto centra ma, dla tego center gra – o small-ballach chcianych i niechcianych

Kto centra ma, dla tego center gra – o small-ballach chcianych i niechcianych

Kto centra ma, dla tego center gra – o small-ballach chcianych i niechcianych
Photo by Jed Jacobsohn/NBAE via Getty Images

Myles Turner przychodził do ligi 8 lat temu jako ekscytujący, młody talent, łączący w sobie instynkty defensywne z ofensywnym potencjałem. Co robi z ekscytującym, młodym koszykarzem 8 lat w takim miejscu jak Indianapolis w stanie Indiana. Myles Turner jest obecnie zawodnikiem z trzeciego szeregu, biorąc pod uwagę to, o jakich zawodnikach rozmawia się w sferze publicznej. Dzieje się tak zupełnie niesłusznie. Na tle anonimowych dla szerszego odbiorcy kolegów z Pacers, jak Andrew Nembhard i Terry Taylor (tak, to koszykarze Pacers, nie ich księgowi) Turner rozgrywa właśnie sezon życia, notując zdecydowanie najlepsze w karierze 18,6 punktu, 8,4 zbiórki i 2,6 bloku na mecz, trafiając aż 45,2% rzutów z dystansu. Pacers wyglądają lepiej, niż ktokolwiek przypuszczał, ale celem było jednak tankowanie. Nic więc dziwnego, że ligowi rywale pytają o dostępność Turnera, którego forma zdecydowanie w tankowaniu przeszkadza.

Jak wynika z ostatniego raportu autorstwa Jake’a Fischera z Yahoo!Sports, zainteresowani pozyskaniem Turnera są Los Angeles Clippers – zespół w sytuacji względem Pacers odwrotnej, legitymujący się bilansem nieco słabszym niż zakładano. No, może bilans 11-8 nie jest jakąś tragedią, a w dziwnym krajobrazie konferencji zachodniej daje on zaskakująco wysokie 6. miejsce, ale to, co widać na parkiecie, nie zachwyca.

Podstawowym tego powodem są oczywiście ciągłe kontuzje Kawhi Leonarda i pomniejsze urazy Paula George’a, ale to nie jedyny problem trawiący Clippers. Jak pisałem o nich już jakiś czas temu, są oni po prostu za mali. Na pozycjach 1-4 biegają ludzie o charakterystyce combo-guardów, brakuje ataku obręczy, zasięgu ramion, to generuje straty i posiadania nie zakończone dobrym rzutem.

Problem tyczy się też pozycji centra. Ivica Zubac jest świetny, jak zwykle niedoceniany. Jego nieprzesadnie efektowne dla oka 9,7 punktu, 10,8 zbiórki i 1,9 bloku na mecz ratują obronę Clippers, która szczęśliwie utrzymuje się na poziomie 2. defensywy ligi (za Milwaukee Bucks). Gorzej wygląda to jednak, kiedy Zubac schodzi z parkietu. Za nim w rotacji na pozycji centra są Nicolas Batum, Marcus Morris, czy Robert Covington. Nominalnie silni skrzydłowi. Ba, dobre kilka lat temu raczej niscy skrzydłowi. Każdy z nich jest w stanie dostarczyć dobrych minut na pozycji centra. Nie jednak wtedy, kiedy bez nominalnego środkowego gra toczy się przez blisko 20 minut meczu.

Kiedy tylko przychodzi druga kwarta, a Zubac nie wychodzi z kolegami na parkiet, zaczynają się problemy. Tu posiadanie, w którym w dość oczywisty sposób zabrakło centra na parkiecie:

Tu wcześniejsze posiadanie, w którym przydałby się obrońca podkoszowy. W defensywie centra broni Kawhi Leonard – bez warunków i instynktu, by zejść do pomocy przy ścinającym i kontestować rzut przy obręczy:

Zwróćcie uwagę nie na Sextona z piłka, tylko klasyczną zasłonę niski-wysoki graną na szczycie boiska, gdzie w obronie dwóch zawodników niskich. Pierwszy switch wychodzi poprawnie, ale chwilę później Olynyk zderzający się z Sextonem (chyba trochę przypadkiem) prowokuje kolejną zmianę krycia – żaden z zaangażowanych obrońców nie przejmuje rolującego centra, pod koszem brakuje dłuższych rąk:

To wszystko są posiadania z przeciągu kilku minut drugiej kwarty, kiedy do bazy na odpoczynek zwyczajowo zjeżdża Ivica Zubac. Nie ma przypadku w tym, że notujący plus/minus na poziomie -0.6 Clippers, w samych tylko drugich kwartach spadają do zdecydowanie najgorszego w lidze poziomu -4,2 (będący na 29. miejscu Nuggets już -2,9). Chcesz zarobić, stawiaj na porażkę Clippers w drugich kwartach. Typy NBA, pozdrawiam.

Nie zawsze tak jednak było w LA Clippers. W zeszłym roku za Ivicą Zubacem w rotacji biegał Isaiah Hartenstein. Center podobny nie tylko ze względu na brak elektryzującej dynamiki i efektownych zagrań, ale przede wszystkim dobrą obronę obręczy i umiejętność rozegrania piłki z osi środkowej boiska. Z nim na parkiecie zastęp guardów miał wokół kogo ścinać do kosza i dostawać piłkę. Choć Zubac był lepszy, to właśnie z Hartensteinem na parkiecie LAC byli rok temu aż o 9,9 punktu na 100 posiadań lepsi. Pozwolili jednak Hartensteinowi odejść latem. Ten podpisał 2-letni kontrakt za łącznie 16 milionów dolarów z New York Knicks. Naprawdę nieduże pieniądze za gracza, który tak zmienia obliczę gry z ławki. Teraz jego brak jest bardzo odczuwalny.

Jak z kolei radzi sobie Isaiah Hartenstein w Nowym Jorku? Cóż – tak sobie. Bynajmniej nie dlatego, że trener Thibodeau na niego nie stawia. Ze względu na kontuzje Mitchella Robinsona, Hartenstein notuje okazjonalne występy w pierwszej piątce, dostając lepsze niż w Clippers 23,2 minuty na mecz. Więcej minut nie zawsze oznacza jednak lepiej. Hartenstein notuje skromne 6,7 punktu na mecz, do tego 7,6 zbiórki i… Tylko 0,8 asysty na mecz. Niewiele w stosunku do aż 2,4 asysty na mecz rok temu, przy mniejszych minutach. W ostatniej rozmowie ze Stefanem Bondy z New York Daily News, zawodnik nie krył rozgoryczenia nową, ograniczoną rolą:

„To dostosowanie się do innej roli, gdzie muszę grać trochę bardziej jak inny [center Knicks], tak sądzę. Nie jest to to, do czego przywykłem. To było trochę bardziej skomplikowane. No więc staram się bardziej dostosować do roli Mitchella Robinsona, w której po prostu ścinam pod kosz po pick’n’rollach.”

„Wiem na co mnie stać. W tej chwili robię cokolwiek tylko mogę w ramach tego, czego się ode mnie wymaga. Mam bardzo dużo szacunku dla Mitcha [Robinsona] i Jericho [Simsa]. Jeśli więc trener uważa, że to jest najlepsze – albo jeśli trener uważa, że najlepiej grać Juliusem [Randle] i Obim [Toppinem] razem, to będziemy to robić. Koniec końców jestem tu tylko po to, by pomóc drużynie wygrywać, więc jeśli trener uważa tak, albo inaczej, to jestem gotów tak robić.”

– Isaiah Hartenstein

Jak wspomniał Hartenstein, oprócz niego, Mitchella Robinsona i Jericho Simmsa, trener Thibodeau na centrze wystawia także Juliusa Randle u boku Obi Toppina. Nie dzieje się tak jednak przypadkiem. Lineup złożony z tej dwójki, oraz Brunsona, Reddisha i Barretta, zdobywa o 18,6 punktu na 100 posiadań więcej niż rywale, trafiając 56,3% za trzy (próba nie jest duża, ale zawsze). To ważne, kiedy Knicks zajmują ogólnie 29. miejsce w ligowej stawce pod względem skuteczności za trzy z wynikiem 31,6%, wyprzedzając tylko Lakers. Small-ball grany w ograniczonych minutach i nie z przymusu bywa bardzo efektywny, trenerze Tyronie Lue.

No więc Myles Turner jest na chwilę obecną mokrym snem zarządu Clippers. Okazuje się jednak, że nie są osamotnieni w staraniach. Raport Fischera pokazuje, że w gronie zainteresowanych (Turnerem jak i Jakobem Poeltlem) oprócz Clippers są jeszcze Golden State Warriors.

Mistrzowie cierpią na brak zawodników podkoszowych… Tak jakby. W pierwszej piątce gra dla nich Kevon Looney, sprawdzony na mistrzowskim poziomie. jego zmiennicy – James Wiseman, JaMychal Green, Jonathan Kuminga – goście szybcy, atletyczni, dłudzy, w sam raz do gry pod koszem. Tak jakby:

zawodnikplus/minus
Kevon Looney+24,6
James Wiseman-26,6
JaMychal Green-12,9
Jonathan Kuminga-28,1

Taki rozkład statystyk wśród podkoszowych można by instynktownie zrzucić na karb tego, że Panowie rezerwowi grają z ustawieniami rezerwowymi, które są po prostu całościowo słabsze. Jest w tym dużo racji. Nie zmienia to jednak faktu, że Warriors mają problem z pozycją centra i pokazuje to praktycznie każda statystyka dotycząca bezpośrednio rzemiosła podkoszowego:

element gry:statystyka:miejsce w lidze:
Bloki na mecz4,126.
Zbiórki na mecz41,625.
% zebranych piłek w obronie69,5%24.
punkty rywali z dobitek14,922.

Podobnie jak w przypadku Ivicy Zubaca, tutaj trzy szybkie sytuacje pokazujące, co się dzieje, kiedy z boiska schodzi Kevon Looney. Tak się składa, że kilka minut na przełomie pierwszej i drugiej kwarty także meczu przeciwko Utah Jazz.

Walker Kessler zbiera piłkę w ataku z przerażającą łatwością – przerasta wszystkich o głowę. Nawet gryby nie trafił tej dobitki, w górę leciał już Lauri Markkanen, którego też raczej nikt nie byłby w stanie powstrzymać, biorąc pod uwagę zasięgi pionowe:

JaMychal Green w roli nominalnego centra. Po rzucie rywali ma wybór – zastawić centra rywali, albo drugiego podkoszowego, którego już próbuje zastawiać Steph Curry. Green wybiera zastawienie powietrza, po czym nie stanowi defensywnego zagrożenia pod koszem dla będącego o głowę niższym Alexander-Walkera:

Szybkie minięcie ze skrzydła. W rotacji defensywnej Warriors nikomu nie przychodzi nawet do głowy, żeby przejąć krycie na Kesslerze. Żaden z będących w pobliżu obrońców nie ma z tyłu głowy tego odruchu, że jego zadaniem jest przejęcie centra: