Sacramento Kings – Power Ranking ZKNBA 2020/21 (25.)

Sacramento Kings – Power Ranking ZKNBA 2020/21 (25.)

Część kolejna naszego Power Rankingu – tym razem na tapet bierzemy Sacramento Kings.

30. Cleveland Cavaliers
29. Oklahoma City Thunder
28. Detroit Pistons
27. New York Knicks
26. Chicago Bulls
25. Sacramento Kings

Rotacja:

PG: De’Aaron Fox / Cory Joseph / Tyrese Haliburton
SG: Buddy Hield / DeQuaun Jeffries / Jahmi’us Ramsey
SF: Harrison Barnes / Glenn Robinson III / Justin James / Robert Woodart
PF: Nemanja Bjelica / Jabari Parker
C: Marvin Bagley III / Hassan Whiteside / Richaun Holems

trener: Luke Walton

Z jakiegoś powodu Sacramento Kings jawią mi się jako jednak z kilku najmniej ekscytujących ekip od dawna. Nie pomaga fakt, że na walkę o Playoffy chyba nie ma co liczyć. To rozczarowujące, po sezonie 2018/19, w którym udało się zając bardzo obiecujące 9. miejsce. Do Playoffów brakowało co prawda sporo, ale taki wynik z młodym składem dawał nadzieję na lepszą przyszłość. Ale wtedy poleciał trener Joerger, a klub zamiast wykonać kolejny krok do przodu, wpadł z powrotem w objęcia przeciętniactwa. Nie jest jednak wbrew pozorom tak, że nic w SacTown nie może napawać optymizmem. Jest kilku zawodników młodych i obiecujących, jest kilku dobrych już teraz, ale… Jakoś nie składa się to w całość.

Skład wygląda na słabszy, niż sezon temu. Głównie ze względu na brak Bogdana Bogdanovicia, który koniec końców odszedł za darmo. Nie ma też Trevora Arizy, Kenta Bazemore’a i Alexa Lena, którzy rozegrali w minionym sezonie trochę meczów dla Kings. Wzmocnienia? Nie stwierdzono. No, może poza Hassanem Whitesidem, którego udało się podpisać za minimum. Nieźle, biorąc pod uwagę, że Whiteside jest jednak wart trochę więcej. Gorzej, że zabierze trochę minut Marvinowi Bagley’owi III, który na tym etapie powinien być już podstawowym centrem (bo obok Hassana grać raczej nie może).

Jako wzmocnienie traktować można też wybranego w drafcie Tyrese Haliburtona, który ma potencjał na bycie niezłym rozgrywającym na poziomie NBA. De’Aaron Fox ma 23 lata, Bagley III 21 lat, Haliburton 20 lat – razem mogą stanowić trzon na kolejne lata. Celem Kings powinien być dalszy rozwój tych chłopaków, ale zarówno Fox jak i Haliburton potrzebują piłki w rękach. Na tym etapie Haliburton może być oczywiście zmiennikiem Foxa, ale do kozłowania chętny jest też Buddy Hield, a i dla zarabiającego kilkanaście milionów Corey’a Josepha należałoby znaleźć minuty. Dużo zależy od tego, jak trener Walton podejdzie do dystrybucji czasu gry. Bo o ile Fox był w zeszłym sezonie graczem o pozycji niepodważalnej, tak Bagley III zagrał tylko w 13 meczach z powodu kontuzji stopy.

W Sacramento muszą się chyba zdecydować, w którą stronę idą. Obok młodych są też starsi zawodnicy w okolicach swojego prime’u, czyli Buddy Hield, czy Harrison Barnes. Jeszcze dwa lata temu wydawało się, że będzie można to zgrabnie połączyć – skład z Hieldem, Barnesem i Bogdanoviciem będzie wygrywać mecze, walczyć o Playoffy, a młodzi będą grać razem z nimi drugie minuty i szykować się do przejęcia sterów w przyszłości. Nie ma to jednak tak dużo sensu, kiedy zabierzemy z tej wizji element wygrywania. Pytanie, czy to nie czas na rozstanie się z Hieldem i wejście w pełni w opcję „młodość”.

Tylko że rozstać się z Hieldem szkoda. Kiedy trafiał on do Kings za DeMarcusa Cousinsa, krytykowano zarząd za to, że za mało wziął za swoją ówczesną gwiazdę. Dziś jednak, kiedy zdrowie zatrzymało karierę Cousinsa, a Buddy Hield gra po cichu rewelacyjne sezony jako lider ofensywy Kings, jego obecność może być traktowana trochę ambicjonalnie. W dużej mierze ze względu na to, jak krytykowana jest (co do zasady słusznie) większość ruchów kadrowych Sacramento. Buddy Hield jest sztandarem – krytykowaliście, a my zrobiliśmy dobrą wymianę.

YouTube/NBA

W ostatnim sezonie relacje na linii Hield-Kings uległy nadszarpnięciu, a zawodnik grał sporo z ławki, ale wymiar minut jego gry się praktycznie nie zmienił. Notował średnio 19,2 punktu, 4,6 zbiórki i 3 asysty na mecz, grając nieprzesadnie dużo, bo po 30 minut co noc. Buddy Hield to ten rodzaj zawodnika, który rzuca trójki po koźle – oddaje ich po 9 na mecz, trafiając prawie 40% z nich. Profil zawodnika naprawdę ceniony… Jako instant offense, dostarczyciel punktów obok działającego sprawnie systemu ofensywnego. Podobną rolę – choć w zupełnie inny sposób – spełniał w ofensywie mistrzowskich Raptors Kawhi Leonard. Piłka krążyła jak po sznurku między pozostałymi zawodnikami, a kiedy brał ją Kawhi, sam zdobywał z łatwością punkty. To sprawia, że Hield mógłby być bardzo kuszącym celem transferowym dla zespołów, które już są dobre, a chcą stać się lepsze. Kings takim zespołem nie są, niestety.

A szkoda, bo ewidentnie jest tam jakiś potencjał. Jest już teraz niezły rozgrywający w osobie Foxa, który może grać akcje dwójkowe z dynamicznym Bagley’em, są skrzydłowi jak Bjelica (już niestety nie Bogdanovic), którzy mogą odciążyć jedynkę z ciężaru gry na piłce, jest Buddy Hield i jego umiejętność wykreowania sobie rzuty, a wokół tego wszystkiego dobry spacing. Na pozycjach 2-4 trener Walton może spokojnie wystawić zawodników rzucających trójki na skuteczności około 40%. Tak naprawdę jeszcze tylko Fox musi się poprawić, bo jego 29% z zeszłego sezonu to jeszcze nie jest dobrze.

Mimo potencjału, który w tym składzie jest, Kings nie wygrywają. I nie zanosi się chyba na to, żeby sytuacja się zmieniła.