Harden: Sytuacja w tym klubie jest nienormalna
Saga transferowa z udziałem Jamesa Hardena ostatnimi czasy nieco ucichła. Pojawiły się nawet nieśmiałe głosy, że uda się zatrzymać Brodę w Houston, przynajmniej do końca sezonu. Harden jednak wyraźnie dał do zrozumienia, że jego chęć odejścia z Teksasu wcale nie zmalała.
Po dzisiejszej, zdecydowanej porażce z Los Angeles Lakers, rzucający obrońca wziął jak zwykle udział w konferencji prasowej. Tym razem jednak postanowił wylać swoją frustrację:
„Po prostu nie jesteśmy wystarczająco mocni. Nie mamy talentu, nie mamy chemii – pod każdym względem czegoś nam brakuje.”
Całą konferencję natomiast zakończył tymi słowami:
„Kocham to miasto i zrobiłem tu już dosłownie wszystko, co mogłem. Sytuacja tutaj jest nienormalna i nie sądzę, aby dało się ją w ogóle naprawić.”
Cóż, szukając winnych tego stanu rzeczy, James w pierwszej kolejności powinien chyba spojrzeć w lustro. Według doniesień ligowych insiderów, to on od lat przesuwał granicę tego, co dopuszczalne w Houston. Zresztą jego tegoroczne wybryki także nie są symbolem profesjonalizmu.
A pomimo ogromnych zmian, jakie zaszły w Houston Rockets w trakcie tego offseason i całej dramy z transferem Jamesa Hardena, Rakiety naprawdę nieźle wyglądają na starcie sezonu.
Christian Wood jest jednym z głównych kandydatów do nagrody MIP i potencjalną przyszłą gwiazdą tej ligi na pozycji centra, a John Wall pokazuje, że został zdecydowanie za szybko skreślony. Dlatego też rozgrywający był nieco zawiedziony, że James tak szybko rezygnuje z kolegów, co odbija się na całym zespole:
Mimo wszystko Houston nie wygląda jak kandydat do walki o tytuł, a tego właśnie podobno najbardziej pragnie Harden. Czy jednak mając na uwagę takie zachowania gwiazdy Rockets, znajdą się chętni na jego usługi?
Czysto sportowo nikt nie ma wątpliwości co do umiejętności Brody. Niestety jego zachowania odstraszyły już m.in Milwaukee Bucks, którzy wycofali się z negocjacji, twierdząc, że Harden nie pasuje do ich kultury organizacyjnej.
Najpoważniejsi kandydaci także na tym etapie mogą mieć wątpliwości. Na Brooklynie mają już jedną gwiazdę, która sprawia im sporo problemów i mogą nie chcieć pozyskiwać kolejnej. Sixers z kolei na starcie rozgrywek wyglądają świetnie i niekoniecznie czują potrzebę tak poważnych zmian.
Sytuacji nie poprawia zaporowa cena, jakiej żąda Rafael Stone za swojego gwiazdora. Jak donosi Adrian Wojnarowski, zarząd Rockets nie zamierza ulegać presji i dalej nie będzie spieszyć się z wymianą swojej gwiazdy.
Najwyraźniej zatem czeka nas jeszcze kilka rozdziałów tej dramy, na której przede wszystkim tracą kibice Houston Rockets.