HalleLuka! Doncic z rekordem, Paul George zniszczył Bucks

Luka Doncic zagrał kapitalne spotkanie, lecz to samo można powiedzieć o Paulu George’u, Jamesie Hardenie, czy nawet Ivica Zubacu tej nocy.

Chicago Bulls – Cleveland Cavaliers: 101:104

Kto by się spodziewał, że spośród dwóch meczów rozgrywanych wczoraj wieczorem, to właśnie starcie Byków z Kawalerystami będzie bardziej zacięte. Chciałbym napisać ciekawsze, ale widząc męki obu drużyn się wstrzymam. Cavs odkuli się za ostatnią porażkę z Bulls i zapisali na swoje konto 10 zwycięstwo przerywając serię 6 porażek. W pełni zasłużenie. Panowie z Ohio pracowali w obronie uprzykrzając i tak już strasznie przewidywalny atak Chicago, a w ataku naciskali głównie za pomocą swojego małego generała – Dellavedovy. To niezwykłe, że taki Delly potrafi ustawić kolegów i wprowadzić spokój w ich poczynaniach, dodając od siebie punkty, a Kris Dunn obdarzony dwukrotnie większym talentem momentami w ogóle nie wie co zrobić. Stą też biorą się przestoje – jeden celny rzut z gry w ostatnich niemal 4 minutach meczu. Prawie 6 minut w trzeciej kwarcie bez celnego rzutu z gry. Tak nie można.

Bulls opierali się w dużej mierze na indywidualnych talentach swoich liderów. To jednak okazało się za mało, tym bardziej, że LaVine spudłował rzut na potencjalną dogrywkę. W Cleveland do gry wrócił Larry Nance Jr, ale w sumie trudno było to zauważyć – 17 minut i żadnych punktów.

Cavaliers: A. Burks – 18 (3×3, 8 zb.), J. Clarkson – 18 (7 zb., 6 as.), C. Osman – 17 (8 zb.), M. Dellavedova – 16 (5 as.), R. Hood – 14, A. Zizic – 8 (14 zb.), C. Sexton – 7, D. Adel – 6, C. Frye – 0, L. Nance Jr. – 0

Bulls: L. Markkanen – 21 (4×3, 15 zb.), Z. LaVine – 17 (12 zb.), R. Lopez – 16 (7 zb., 4 bl.), W. Selden – 15 (3×3), B. Portis – 9, J. Parker – 8, K. Dunn – 6 (7 as.), R. Arcidiacono – 5, A. Blakeney – 4, S. Harrison – 0

Źródło: Youtube.com/MLG Highlights

Los Angeles Clippers – Sacramento Kings: 122:108

Sacramento ani razu nie prowadzili w tym meczu i najbliżej doszli swoich rywali na pięć punktów w czwartej kwarcie, lecz Clipps zawsze mieli gotową odpowiedź. To najlepie oddaje przebieg tego spotkania, które otworzył Pat Beverley dwoma trójkami z rzędu, a LAC zaczęli mecz od 6/7 zza łuku. W pierwszej połowie utrzymywali wysoką przewagę, sięgającą 20+ punktów. Kings kilkukrotnie próbowali dogonić rywali, jednak nawet jeśli sami dobrze punktowali to nie potrafili zrobić różnicy w obronie. Clippers zaliczyli 35 asyst przy 42 trafieniach z gry i pozbawieni Gallinariego zdominowali przeciwników, których pokonali już trzeci raz w tym sezonie.

U Kings ogólnie widać trochę zadyszkę. Nemanja Bjelica to już nie ten sam zawodnik co na starcie sezonu, Cauley-Stein również coraz częściej wyraźnie przegrywa swoje pojedynki. Marzenie o playoffach będzie ciężkie do realizacji. Clippers jak to Clippers – rzucają wszystko co mają i każdy mecz ma dla nich wielkie znaczenie. Przyjemnie się ich ogląda – nawet bardziej niż za ostatnich sezonów Lob City.

Kings: D. Fox – 21, B. Bogdanovic – 19 (3 prz.), I. Shumpert – 16 (3×3), B. Hield – 16 (5 as.), M. Bagley III – 14 (3 bl.), W. Cauley-Stein – 9 (12 zb.), Y. Ferrell – 6, H. Giles – 4, N. Bjelica – 3, J. Jackson – 0

Clippers: M. Harrell – 25 (7 zb.), T. Harris – 18, S. Gilgeous-Alexander – 17 (5 as.), P. Beverley – 16 (4×3, 10 zb., 8 as.), A. Bradley – 12 (6 as.), L. Williams – 12 (10 as., 5 st.), M. Scott – 8, J. Motley – 6, M. Gortat – 4 (7 zb.), J. Robinson – 4, T. Wallace – 0

Źródło: Youtube.com/MLG Highlights

Oklahoma City Thunder – Milwaukee Bucks: 118:112

Fantastyczne spotkanie i aż żal człowieka łapie, ze te dwa zespoły nie zagrają ze sobą serii w playoffs. To znaczy mogą się spotkać w Finale, ale szanse są niewielkie, ale taki skład Finałów Konferencji? Byłby klasyk. Aż nie wiem od czego zacząć

Giannis Antetokounmpo zatrzymany na 3 punktach w pierwszej połowie i 0/6 z gry. Genialna postawa w obronie OKC. Oczywiście Greek Freak skończył mecz z 22/18 i trafił uwaga, aż 3 trójki (whaat?). Mimo wszystko to nie był jego mecz – tym razem on był ofiarą highlightów:

Po drugiej stronie gość, którego wciąż się nie docenia. Paul George zagrał kolejny kosmiczny mecz i słusznie słyszał okrzyki MVP w końcówce. 36 punktów (21 w pierwszej połowie i 7 w ostatniej 1:15 gry), 13 zbiórek, 8 celnych trójek i oczywiście pierwszorzędna obrona. Gość przejął w tym roku ten zespół od Westbrooka, co wydawało się niemożliwe.

Apropo Russa – kolejne triple-double na tragicznej skuteczności 5/20. Nie wiem co się z nim dzieje w tym sezonie w kwestii rzucania do kosza, ale może i lepiej, że tak nie trafia? Może dzięki temu ogarnie w końcu, że nie musi tyle rzutów oddawać. Już widać zmianę w jego grze w tych rozgrywkach i niech tylko jeszcze ograniczy liczbę prób w meczu i będzie blisko ideału.

Bucks: G. Antetokounmpo – 27 (3×3, 18 zb.), K. Middleton – 22 (3×3, 6 as.), B. Lopez – 19 (5×3), M. Brogdon – 18, E. Bledsoe – 11, T. Snell – 8, S. Brown – 5, G. Hill – 2, D.J. Wilson – 0, E. Ilyasova – 0

Thunder: P. George – 36 (8×3, 13 zb., 3 prz., 5 st.), J. Grant – 16 (5 bl.), T. Ferguson – 15 (3×3), S. Adams – 14 (8 zb.), D. Schroder – 14 (7 as.), R. Westbrook – 13 (13 zb., 11 as.), N. Noel – 6, A. Nader – 4, P. Patterson – 0

Źródło: Youtube.com/MLG Highlights

Dallas Mavericks – Toronto Raptors: 120:123

HalleLuka. Co ten dzieciak wyprawia to się w głowie nie mieści. Przeciwko czołowej drużynie NBA zagrał swój najlepszy mecz w dotychczasowej karierze, bijąc przy okazji jakieś 50 rekordów. 35 punktów/12 zbiórek/10 asyst wszystko na miesiąc przed swoimi 20 urodzinami. Nieważne, jakich defensorów miał przeciwko sobie Słoweniec, ogrywał ich bezlitośnie. Niestety dla niego, Kawhi Leonard nie przejmuje się zazwyczaj przeciwnikami i robi swoje – jego 33/10 wymiernie przyczyniło się do zepsucia Luce tej nocy i wyrwania zwycięstwa. Nawet zdobył się na pochwały:

Ale jeśli w czwartej kwarcie zaciętego meczu ten dzieciak rzuca mu coś takiego sprzed nosa, to musiał go docenić:

Jeszcze do przerwy Dallas przegrywało dosyć wyraźnie, lecz trzecia kwarta, którą wygrali 30-15, zmuszając Raptors do trzech błędów 3 sekund w obronie i 4/19 z gry ustawiła Mavs przed startem czwartej części. Niestety w ostatniej kwarcie nie byli w stanie utrzymać prowadzenia. Kluczem były rzuty wolne – Raptors trafili 32/38, a Mavs zaledwie 23/34. Nawet Dirkules spudłował 2 z 3 rzutów wolnych.

Raptors: K. Leonard – 33 (3×3, 10 zb.), K. Lowry – 19 (5×3, 9 as.), P. Siakam – 14, F. VanVleet – 13 (3×3, 6 as.), S. Ibaka – 11 (11 zb.), D. Green – 10 (7 zb.), N. Powell – 9, D. Wright – 9, O. Anunoby – 5, G. Monroe – 0

Mavericks: L. Doncic – 35 (3×3, 12 zb., 10 as.), H. Barnes – 14, D. Smith Jr. – 13 (6 as.), D. Finney-Smith – 13 (3 prz.), W. Matthews – 12, D. Jordan – 11 (9 zb.), D. Powell – 8, D. Nowitzki – 7, J. Brunson – 4, R. Broekhoff – 3, M. Kleber – 0, D. Harris – 0

Źródło: Youtube.com/MLG Highlights

Houston Rockets – Orlando Magic: 103:98

Sorry Giannis, ale James Harden zamierza faktycznie drugi raz zdobyć MVP i zaczyna brakować argumentów przeciwko temu. Po raz kolejny bowiem Brodacz załatwił sprawę nie tylko w ataku, ale także w obronie. Zaliczył 3 bloki, a jego pomoc w defensywie bardzo uprzykrzała życie Nikoli Vucevicowi, kończącemu z zaledwie 42% skutecznością i 2 pkt. w drugiej połowie. Co więcej, poprowadził comeback Rakiet, które przegrywały całe spotkanie. I oczywiście przedłużył serię spotkań z 30+ punktów, dorzucając 11 zbiórek i 6 asyst. Facet pisze historię.

Orlando prowadziło cały mecz, nawet 16 punktami, ale na minutę z hakiem do końca, Rockets doszli na remis. I co? Trójka Hardena, stepback Hardena, blok Hardena i osobiste CP3 i Orlando wraca do domu.

Do gry wrócił już Chris Paul i wyglądał dobrze. W obliczu kapitalnej gry kolegi CP3 może spokojnie powolutku wracać do dobrej dyspozycji i dzisiaj po cichu 12/6/3 przechwyty. Najwięcej dobrego jednak Rakietom daje ostatnio (obok Brody) Kenneth Faried. Idealny przykład tego, że odpowiednia drużyna odgrywa ogromną rolę w karierze zawodnika. Faried miał double-double, w każdym z 4 dotychczasowych spotkań zaliczył ponad 10 punktów i choć oczywiście na poziomie Capeli nie gra, to pozwala zapomnieć o jego braku. W Magic wszstko po staremu – zapowiadali walkę o playoffs i skupienie a przegrali 6 z ostatnich 7. Powodzenia panowie.

Magic: A. Gordon – 23 (3×3, 10 zb.), N. Vucevic – 19 (17 zb., 5 as.), E. Fournier – 18, T. Ross – 15 (3×3), D.J. Augustin – 10, J. Isaac – 7 (8 zb.), J. Grant – 4 (5 as., 3 prz.), J. Simmons – 2, M. Bamba – 0

Rockets: J. Harden – 40 (4×3, 11 zb., 6 as., 3 bl., 5 st.), E. Gordon – 16 (4×3), K. Faried – 12 (10 zb., 5 as.), C. Paul – 12 (6 as., 3 prz.), G. Green – 6, P. Tucker – 5, J. Ennis III – 4, N. Hilario – 4, A. Rivers – 4

Źródło: Youtube.com/MLG Highlights

Minnesota Timberwolves – Utah Jazz: 111:125

Jak niewiele czasem potrzeba, żeby obudzić w kimś bestię. Donovan Mitchell w pierwszej połowie nie istniał – 2/12 z gry i 7 punktów. Jednak w trzeciej kwarcie Ricky Rubio dał mu rzucić osobisty po faulu technicznym i Donovan widząc wsparcie kolegów obudził się i zniszczył Wolves w trzeciej kwarcie (13 pkt). Taka jest jego wersja. Prawda jest taka, że całe Utah postanowiło zmiażdżyć Minnesotę, rzucając zawrotne 71% z gry w drugiej połowie meczu. Dlatego w czwartej kwarcie już był pełen spokój i kontrola – 14 punktów przewagi i trzymanie Wolves na dystans. Dorzućcie tym Jazzmanom Conleya albo innego Portera i nie zazdroszczę ich przeciwnikom w kwietniu.

Byłoby okazalsze zwycięstwo, ale w Minny postanowili przebudzić się weterani z zimowego, kilkuletniego snu. I tak – Jerryd Bayless zanotował 19 punktów i 6 asyst, a uwaga, Luol Deng miał 15 pkt i 5/6 z gry. Skąd taki wystrzał? Tego nie wie nikt, aż dziwnie to wyglądało. Z dwójki liderów Wolves to Andrew Wiggins był tym na którego można i trzeba było liczyć. 35 punktów i mały pojedynek z Mitchellem w 3 ćwiartce. Towns stłamszony – w drugiej połowie tylko dwa rzuty z gry celne i to oba zza łuku. Nie chciał próbować swoich szans przy Gobercie pod obręczą.

Jazz: D. Mitchell – 29 (5 as.), R. Rubio – 18 (8 as.), R. Gobert – 17 (3 bl.), J. Ingles – 15 (6 as.), J. Crowder – 15 (5×3), K. Korver – 13 (3×3), D. Favors – 11 (11 zb.), G. Niang – 5, R. O’Neale – 2, T. Cavanaugh – 0, G. Allen – 0, N. Mitrou-Long – 0

Timberwolves: A. Wiggins – 35 (3×3, 3 prz.), K. Towns – 22 (3×3, 7 as., 3 bl.), J. Bayless – 19 (4×3, 6 as.), L. Deng – 15 (3×3), G. Dieng – 8, T. Gibson – 4, J. Okogie – 3, D. Saric – 3 (11 zb.), J. Terrell – 2

Źródło: Youtube.com/MLG Highlights

San Antonio Spurs – Washington Wizards: 132:119

Najpiękniejsze rozpoczęcie meczu w tej kolejce? Wizards zaczęli ten mecz od wsadu po błędzie w obronie San Antonio. Gregg Popovich był wściekły i po 16 sekundach meczu wziął czas, żeby pogadać ze swoimi podopiecznymi. Klasyk. Kolejny klasyk? Po tej pierwszej akcji i wziętym czasie, SPurs zbudowali 13 punktów przewagi i zatrzymali Wizards na 2/9 zza łuku i 9/20 z gry, sami rzucając na poziomie 68% z gry i 57% zza łuku. Kiedy w drugiej kwarcie Wizards objęli znów prowadzenie, Pop w przerwie znów pogadał z chłopakami i jak stwierdził Bertans:

„Nawet nie przeklinał zbyt wiele, co było pewnym zaskoczeniem.”

Efekt? 17 pkt i 7/24 z gry Washington w trzeciej kwarcie. Ostatecznie 132 punkty rzucone przez Ostrogi. Wszystko to bez DeRozana na parkiecie. Nie ma co się dziwić – wiecie kiedy ostatni raz Wizards wygrali w San Antonio? W grudniu 1999. Dzisiaj nie byli kompletnie w stanie powstrzymać Aldridge’a (żadne zakoczenie, bo niby kto miałby to zrobić) i Bertansa (jednak pewne zaskoczenie).

Wizards: B. Beal – 21 (3×3, 7 as., 4 prz.), T. Satoransky – 21 (9 zb., 8 as.), T. Ariza – 20 (4×3), J. Green – 15 (3×3), T. Bryant – 15 (10 zb.), O. Porter Jr. – 13 (3×3, 3 prz.), C. Randle – 11 (5 as.), T. Brown Jr. – 3, J. McRae – 0

Spurs: L. Aldridge – 30 (9 zb., 6 as.), D. Bertans – 21 (5×3), D. White – 16, B. Forbes – 16 (4×3), P. Mills – 15 (3×3, 7 as.), M. Belinelli – 13 (3×3), R. Gay – 11, P. Gasol – 5 (7 zb.), J. Poeltl – 4, C. Metu – 1, D. Cunningham – 0, Q. Pondexter – 0, L. Walker IV – 0

Źródło: Youtube.com/MLG Highlights

New York Knicks – Miami Heat: 97:106

Miami Heat kontynuuje swoją wędrówkę w kierunku playoffs, a Dwyane Wade w swoim ostatnim spotkaniu w Madison Square Garden przypomniał kibicom, że też potrafił grać w tej hali wielkie mecze. 15 punktów i 10 asyst to nie jest może przejaw wielkiej dominacji, ale był kluczem do zwycięstwa Heat. Razem z Waynem Ellingtonem, który po raz drugi zdobył 10+ punktów w tym sezonie i tak zaskoczył biednych Knicks, że nie mieli odpowiedzi. Miami to taka wschodnia, troszkę jeszcze mniej utalentowana wersja Clippers. Nigdy nie wiesz, kto akurat zagra bardzo dobry mecz bo każdego na to stać, panowie walczą w każdym meczu bo tylko dzięki temu mogą wygrywać. Dzisiaj aż 7 graczy z dwucyfrowym dorobkiem punktów. Heat nie przegrali w tym sezonie więcej niż 3 spotkań z rzędu. Z drugiej strony więcej niż dwie wygrane pod rząd mieli tylko raz.

Po stronie Knicks dobrze widzieć, że Hardaway Jr podbija wartość transferową. Najciekawszym wydarzeniem ze strony Nowjorczyków, było pokazanie Carmelo Anthony’ego na trybunach. Niestety dla niego, chyba nawet Knicks nie będą chcieli go z powrotem.

Heat: W. Ellington – 19 (4×3), D. Wade – 15 (10 as., 5 st.), J. Johnson – 13, H. Whiteside – 13 (16 zb., 3 bl.), J. Richardson – 12, J. Winslow – 11 (6 as.), K. Olynyk – 11, B. Adebayo – 9, D. Waiters – 3, D. Jones Jr. – 0, R. McGruder – 0

Knicks: T. Hardaway Jr. – 22 (5 as.), T. Burke – 16, D. Dotson – 14, M. Hezonja – 12 (3 prz.), A. Trier – 11, F. Ntilikina – 6, M. Robinson – 6 (7 zb., 3 prz.), L. Thomas – 4, K. Knox – 4, N. Vonleh – 2 (9 zb.), C. Lee – 0

https://www.youtube.com/watch?v=l_ivqTNCZLU

Źródło: Youtube.com/Ximo Pierto

Los Angeles Lakers – Phoenix Suns: 116:102

Absolutnie tragiczni są Phoenix Suns i nie jestem pewien w czym doszukiwać się ich nadziei na przyszłość. Lakers podejmowali Słońca bez Tysona Chandlera, Kyle’a Kuzmy, Lonzo Balla i LeBrona Jamesa. I absolutnie zdominowali Phoenix, a głównym aktorem tego przedstawienia był Ivica Zubac wykręcający linijkę 24/16/4 blk. Bez jaj. Ja wiem, że Słońca były bez Aytona, ale mimo wszystko. Phoenix pozostawało w grze przez jedną kwartę- pierwszą. Przegrali ją 4 punktami i wydawało się, że Jeziorowcy są w zasięgu. A później było już tylko gorzej.

Nie chcę się czepiać i wiem też, że to kwestia ogólnie słabej postawy zespołu, ale Devin Booker coraz częściej wygląda jak dobry zawodnik w słabej drużynie i nic więcej. Nie jak nadzieja tej ligi na pozycji numer 2, nie jak gość który rzucił 71 punktów, nie jak potencjalny lider zespołu walczącego o cokolwiek. W takim meczu, gdzie rywale są w osłabieniu, a on jest jedynym konkretnym rozwiązaniem w ataku, powinien nastukać 40 punktów, w końcu zarobi niewyobrażalne pieniądze niedługo.

Suns: D. Booker – 21 (6 as.), K. Oubre Jr. – 17, M. Bridges – 16 (3×3), J. Jackson – 12 (8 zb.), R. Holmes – 12 (10 zb., 4 bl.), J. Crawford – 7, D. Bender – 5, E. Terry – 5, E. Okobo – 4, T. Daniels – 3

Lakers: I. Zubac – 24 (16 zb., 4 bl.), K. Caldwell-Pope – 24 (4×3), B. Ingram – 22, L. Stephenson – 17 (3×3), M. Beasley – 8 (6 as., 3 bl.), R. Rondo – 8 (11 as.), J. McGee – 5, J. Hart – 5, M. Wagner – 3, A. Caruso – 0, S. Mykhailiuk – 0

Źródło: Youtube.com/MLG Highlights