Boston większy, Boston silniejszy, Boston na prowadzeniu

Boston większy, Boston silniejszy, Boston na prowadzeniu

GSW – BOS – 100:116 [1-2]

Seria przeniosła się do Bostonu i dla Celtics był to doskonały moment, by zaatakować. Po raz kolejny to właśnie oni wychodzą w tej serii na prowadzenie, świetnie wykorzystując swoje atuty, oraz dość ryzykowną (niedokładną?) obronę rywali.

Celtics prowadzili przez praktycznie całe spotkanie – na prowadzenie pozwolili wyjść rywalom dwukrotnie, na krótką chwilę, w tym w pierwszej minucie. Warriors od początku mieli problem z zatrzymaniem rywali. Od początku też postawili na agresywne podwajanie zawodników z piłką, co rywale potrafili zgrabnie obejść podaniem. Symptomatyczne było już pierwsze trafienie Bostonu:

Także ten kosz dający 15-punktową przewagę Celtics już w pierwszej kwarcie:

Pamiętacie kapitalną pierwsza kwartę Stepha Curry’ego z pierwszego meczu? Tym razem tak dobrą pierwszą kwartę rozegrał Jaylen Brown. Nie trafiał jak automat z dystansu, ale z łatwością dostawał się w koźle do obręczy, skąd zdobywał punkty. W samej pierwszej odsłonie zdobył ich 17, a w całym meczu uzbierał najwięcej w zespole 27 oczek, do których dodał 9 zbiórek i 5 asyst. Co tu dużo mówić – to on poprowadził zespół w pierwszych kilkunastu minutach, które ustawiły przebieg spotkania:

YT/NBA

Podstawowym obszarem dominacji Celtics była strefa podkoszowa. Boston wygrał rywalizację na deskach 47-31, zbierając aż 15 piłek w ataku. To bezpośrednio przełożyło się na fakt, że udało im się oddać o 11 rzutów z gry więcej. To, w połączeniu z większą liczbą rzutów wolnych (też wynikających z przewagi fizycznej) pozwoliło dość bezpiecznie wygrać mecz.

Celtics znacznie dłużej grali tym razem duetem Al Horford i Robert Williams III obok siebie. Głównie dlatego, że ten drugi czuł się tym razem wyraźnie lepiej i kolano ewidentnie nie doskwierało tak, jak ostatnio. Zagrał więc aż 25 minut, w trakcie których zdobył 8 punktów, 10 zbiórek, 3 przechwyty i 4 bloki. Co nie zaskakuje, zanotował w tym czasie najlepszy w zespole plus/minus na poziomie +21. Fizyczna przewaga jaką daje, jest dla Bostonu kluczowa:

YT/Tomasz Kordylewski

Golden State Warriors jak zwykle obudzili się w trzeciej kwarcie – to już pewnik w tej serii. Ba, po kilku trafieniach z rzędu udało im się nawet wyjść na trwające kilkadziesiąt sekund prowadzenie. To w tej odsłonie Steph Curry zdobył aż 15 ze swoich 29 punktów. Niestety, wystarczyło tylko na ten jeden moment:

YT/NBA

Czwarta kwarta znów przebiegała pod dyktando gospodarzy. Kilka rzutów na jej starcie trafił Jayson Tatum, który tym razem zanotował 26 punktów, 6 zbiórek i 9 asyst, znów dobrze dzieląc się piłką przy nieco słabszej dyspozycji strzeleckiej (9/23 trafień z gry):

Tercet uzupełnił Marcus Smart, zdobywając w sumie 24 punkty, 7 zbiórek i 5 asyst, dodając do tego kapitalny plus/minus na poziomie +19:

Kibice Warriors mają prawo być rozczarowani. Zwłaszcza, że w końcu przyszedł mecz, w którym obudził się ofensywnie Klay Thompson, zdobywając 25 punktów przy skuteczności 5/13 za trzy. Tym razem zabrakło jednak skupienia i twardej defensywy. Poza rozczarowaniem, kibice GSW poczuli też chwile grozy, kiedy pod koniec spotkania za kolano po niefortunnym upadku złapał się Steph Curry. ten jednak zaraz po meczu przyznał, że nic mu nie jest i nic nie wskazuje na to, by miał opuścić kolejne mecze: