Blee i nieblee 15. ASG już za chwilę.

Blee i nieblee 15. ASG już za chwilę.

Cześć. Jak pewnie wiecie ja jestem zwykłym kibicem, nie rzucam angielskimi specjalistycznymi nazwami, nie przytaczam zaawansowanych statystyk, no przynajmniej nie za dużo i lubię – w przeciwieństwie do prawdziwych ekspertów – All Star Game i wszystko co go otacza. Lubię draft, wsady, lubię konkurs trójek i lubię rywalizację na umiejętności. Tak, wiem, Janusz NBA ze mnie, ale nic nie poradzę. Wychowałem się na tym. Odkąd pamiętam w lutym był ten weekend, weekend gwiazd koszykówki i to zawsze było dla mnie święto. Oczywiście były wyśmienite spotkania, były legendarne jak to w 1992 roku, czy w 2001 i były niestety też tragiczne. Ale tak to jest, że nie zawsze wszystko jest zajebiste, nie każdy mecz to widowisko jak to w Stambule w 2005 roku, nie każdy dzień to cudowny dzień. Jednak niezmiennie, z niecierpliwością czekam na ASG, a teraz jest jeszcze lepiej bo oglądam go z synem. Marzenia się spełniają. Także cieszę się bardzo, że ASG już za chwile i zapraszam na kolejną porcje moich wypocin z naszego świata NBA.

Transfery – miałem puścić blee w czwartek, ale postanowiłem poczekać do końca okienka z wymianami.  Jest kilka zmian, żadnej gigantycznej, ale kilka ciekawych tak. Igoudala w Heat w zamian do Grizz polecieli Winslow, Waiters i Dieng. Ze strony Miami to ruch typowy pod playoffs. Miśki otrzymują Justina i co gorsza Diona GOAT Waitersa. Oby im młodych nie zepsuł lub żelkami nie przekarmił. Z drugiej strony może KAT w końcu przestanie być taki sztywny i wyluzuje co nieco. Capela w Hawks, Covington i Bell w Rakietach, do Minny idą Beasley, J. Hernangomez i Turner, a do Nuggets Gerald Green, Noah Vonleh, Napier i Diop. Nie wiem co z tego wyniknie oprócz tego, że Capela po wielu latach ma szybciej wakacje gwarantowane, a Covington zacznie wygrywać częściej niż raz na miesiąc. Dedmon w Hawks, Jabari Parker w Kings. Wymiana z serii – nic to nie zmieni, bo Hawks dalej będą zbierać łomoty, a Kings również nie staną się nagle postrachem zachodu, wiec olewam ją. Burks i Robinson III w Sixers. Wygląda na to, że tonący brzytwy się chwyta, a w GSW księgowi otwierają szampana. Wiggins opuszcza Minny i jedzie wygrzewać się do San Francisco. Odmrażać dupę zamiast niego będą D. Russell, Evans i Spellman. Ten transfer powoduje dwie rzeczy. Pierwsza – racje mieli Ci, którzy od samego początku twierdzili, że Russell nie zagrzeje miejsca w GSW zbyt długo, druga – ciekawe ile wytrzymają z Andrzejem Wojownicy. A może to będzie dla niego przełom, może zacznie grać tak jak na początku tego sezonu. Stanie się skrzydłowym doskonałym, godnie zastąpi Duranta, albo chociaż Barnes’a i za rok GSW wzniosą ponownie puchar. Nigdy nie wiadomo, a potencjał ten chłopak wciąż ma. Rakiety odesłały do Grizz Bella. Teraz są najniżsi w całej lidze i podziwiam ich optymizm związany z tym faktem. Teraz będzie 7 sekund i dwa metry lub mniej.  Drummond do Cavs za Johna Hensona i Knighta, plus wybór w drugiej rundzie. Mam wrażenie, że Tłoki mogły dostać nieco więcej za niego. Drummond mocno to przeżył i zaczął pisać o braku przyjaźni itp. Z jednej strony to zrozumiałe, ale czy gdyby przehandlowali go do Bucks, albo LAC za trzy pączki i dwa duże napoje to też by tak marudził? Jeszcze Marcus łakomy na kaskę Morris wraz z Isiahem Thomasem z Wizards trafiają do LAC. Z Los Angeles do NYK leci Harkless i wybór w pierwszej rundzie 2020, a do Wizards Jerome Robinson. Clippersi zbroją się jak mogą, Knicks dla odmiany nigdy nie wiadomo dokąd zmierzają, jeżeli dokądkolwiek się kierują. W tym wszystkim szkoda najbardziej Thomasa, małego zabójcy, którego czas w NBA mimo jego szczerej wiary, że jest inaczej niestety dobiega końca.

Brooks – Dillon podpisał trzyletnią umowę za 35 mln. Z perspektywy klubu z Memphis to wyśmienity ruch, z perspektywy Dillona może wydawać się nie do końca przemyślana, za niska. Warto jednak pamiętać, że to jest gość wybrany z numerem 45 draftu w 2017 roku przez Rakiety, które go niezwłocznie wytransferowały go do Grizz, gdzie podpisano z nim trzyletni kontrakt dla pierwszoroczniaka. W pierwszym sezonie zagrał w 82 spotkaniach, 74 razy jako starter. Średnio 29 minut, 11 pkt. W sezonie 18/19 – 18 gier i kontuzja dużego palca w prawej nodze kończąca jego sezon. Teraz leci trzeci rok w lidze. Z jego perspektywy może to wyglądać, że to dzięki Grizz gra w NBA, to oni dali mu szansę i uwierzyli w niego. To dzięki nim może zarobić te 11,6 mln rocznie, a przecież mogli go odpalić na samym początku i być takimi frajerami jak Rakiety, które teraz muszą kombinować, żeby ściągnąć Covingtona, a mogli sobie wychować Dillona. Jeśli rozwinie się dalej, następna umowa będzie dużo większa.

Rezerwy ASG – generalnie są ok, choć tak jak pisałem wcześniej ja nie powołałbym Middletona i Adebayo, ale nie będę tu jakoś negował tych wyborów. Kris jest drugim graczem najlepszej ekipy na wschodzie, więc niejako należy mu się z urzędu ten wybór i ja to rozumiem. Nie jest dla mnie prawdziwym All Starem, ale nie będę się pałował negując ten wybór. Adebayo gra rewelacyjny sezon, jednak dla mnie za wcześnie na powołanie do ASG. W przyszłym sezonie, jeśli utrzyma obecną formę jak najbardziej, ale teraz jeszcze nie. Na zachodzie na pewno nie wybrałbym Russa, reszta jest akceptowalna.

Russ – najlepszym graczem w historii OKC. Dobry żart. Chłopaki z NBA wiedzą jak zrobić kabaret. Wolałbym w swojej drużynie zamiast niego KD, Ibakę, Oladipo, Sabonisa, Hardena, Paula, SGA i chyba nawet Melo. Bezdyskusyjnie lepsi w sensie gwiazdorskim są KD i Harden. Jeśli chodzi o grę latami w OKC i status gwiazdorski to KD.

Beal – z Hornets otarł się o TD. 9 zb., 9 ast., 34 pkt. w spotkaniu z GSW władował 43 punkty, ale Wiz przegrali. Wojownicy zagrali bardzie zespołowo i atakowali wieloma graczami. Dwóch zaliczyło +20 punktów, a sześciu +12.

Melo – świetny mecz z Spurs. Trafiał ważne rzuty, podawał, nawet coś tam bronił. Zapisał na swoim koncie 20 punktów, 8 zb., 4 ast., 0 strat. Trafił 8/15 rzutów, w tym 4/7 z dystansu. Wsparł go Hassan 23 zbiórkami i 17 punktami zdobytymi na 80% skuteczności – nie ma Jokicia, nie ma problemu. Lillard tym razem jak zwykły śmiertelnik 26 pkt., 2 zb., 10 ast., 7 strat.

40 – punktów Hardena z Pelikanami. Tafił 7 trójek na 15 odpalonych, miał 10 zb. i 9 ast. Rakiety tylko 7 strat, NOP 21. W ostatnich grach chłopaki z Houston szanują piłkę jak nigdy i cały czas grają w ośmiu. Playoffs w Teksasie trwa, a pojęcie zarządzanie obciążeniem wywołuje tylko pogardę i biegunkę.

40 – punktów Hardena z Hornets. Broda tak jak powinien pognębił słabiaków.

Payton – ten z Knicks zaliczył triple double i przeczochrał Cavs. 11 zb., 15 ast. i 17 pkt.

8-0 – są Heat w dogrywkach. Styl ninja.

Murray – Jamal. Z nim na boisku Denver maja ofensywny rating na poziomie 112.2 bez niego 107,7. Defensywna ocena z Jamalem jest na poziomie 105,2, bez niego 108,8, Net Rtg z +7, bez -1,1.

11/13 – z linii Bena Simmonsa w spotkaniu z Hawks. Kurwa oni to przegrali, mecz z Hawks. Mówimy o Philly, którzy mieli trząść wschodem. Ben ostatnio trafiał całkiem nieźle z linii. Pod koniec stycznia miał fantastyczną jak na niego serię szalonej celności; 10/14, 7/9, 4/6, 9/10, 11/13. W styczniu 67% przy całkiem sporej ilości rzutów. Z kariery ma nędzne 59%.

18 – asyst Trae Younga z Sixers. 39 punktów poszło w dwupaku. Duzi chłopcy z Philly nie dali rady zatrzymać pchły z Atlanty. Najprawdopodobniej ten cały ich trust the process nie skończy się happy endem i będą musieli odpalić albo Simmonsa albo Embiida. Patrząc na sam talent to Joel jest lepszy, ale patrząc na zdrowie to Simmons ma zdecydowanie lepsze perspektywy. Generalnie koncepcja będzie podobna. Jeden z nich otoczony strzelcami. Philly z Joelem jako elementem bazowym musi mieć w składzie niezłego rozgrywającego, a z Benem nie, tylko strzelcy. Coś jak Bucks.

Hayward – Gordon gra całkiem nieźle, ale Boston w styczniu z nim w składzie nie zachwycał specjalnie. Bilans zrobili bardzo przeciętny 9-7, a Gordon notował średnio 18 pkt., 50% z gry, 40% za trzy, 6,4 zb., 3,4 ast., 0,8 prz. Na przestrzeni ostatnich trzech lat to porażające liczby w jego wydaniu.

Noel – średnio 19 minut w meczu, 8,3 pkt., 68% z gry, dobre 80% z linii, 5,3 zb., 1,2 ast., 1,5 bl. i 1,1 prz. Jest dobrze, lepiej niż to pokazują liczby. Noel wpasował się do składu OKC i potrafi rozegrać rewelacyjne spotkania. Z Orlando 14 pkt., 7 zb., 2 bl., 70% z gry. Z PTB 15 pkt., 5 zb., 2 ast., 2 2 bl., 2 prz., 86% z gry. Z Dallas 12 pkt., 12 zb., 2 bl., 1 prz. Bardzo mnie to cieszy, że chłopak jakoś się odnalazł w lidze i nie stanie się ofiarą tych dziwacznych i durnych wyborów w drafcie Phily.

Denver vs Jazz – jedno z oblicz górali z Kolorado. Z Jazzmanami zagrali klasycznie, ze swoim spoconym i lekko tłustawym czołgiem w roli głównej. Jokić notując 28 pkt., 11/19 z gry, 4 zb., 10 ast., 3 prz., 3 str. udowodnił kolejny raz, że potrafi być prawdziwą śliską bestią i zdemolował w ataku Goberta. Jak to brzmi, przecież Rudy to potwór defensywy, obrońca roku i uczestnik ASG, a jednak nic nie miał do powiedzenia gdy zderzył się z zmotywowanym i skupionym serbskim pasztecikiem. W obronie Mikołaj nie był zaporą nie do przejścia dla Francuza, dlatego, tym mocniej dziwi, że Gobert nie był wykorzystany bardziej w ataku. Oddał tylko 10 rzutów, z czego trafił 9. Mitchell zagrał najgorszy mecz w historii rodu Mitchellów. 1/12 z gry, 0/6 za trzy w 35 minut i 4 pkt. W efekcie Jazz nie mieli szans tego wygrać, mimo, że z nawiązką Donovana zastąpił Clarkson, który zdobył 37 pkt. trafiając 7/12 z dystansu. Wszystko to było za mało na Mikołaja i jego ekipę elfów. 43 do 35 w zbiórkach, 9 do 16 w stratach i 17 trafionych rzutów wolnych na skuteczności 81% przy 65% Jazz, dało Bryłkom wygraną. Fantastyczne zawody rozegrali Grant, Porter Jr. i Barton.

Denver vs Bucks – Nie odpoczywając wiele chłopaki z Denver rozegrały mecz z bezdyskusyjnie najlepszą ekipą ligi, przynajmniej jeśli chodzi o bilans. Koziołki u siebie zaczęły ostro i eksplozywnie, umiejętnie wykorzystując słabość i powolność defensywną Jokicia. W spotkaniu tym mogliśmy ujrzeć drugą twarz Bryłek. Jest to ta dynamiczna twarz, która najbardziej widoczna był w trzeciej kwarcie spotkania, gdy na parkiecie po stronie Denver zameldował się ich specnaz skład w postaci Bartona, Beasleya, Craig, Granta, Morrisa/Dozier i Portera Jr.  Zaczęli od wyniku 64-68 dla Bucks i skończyli na 100-91 dla Nuggets. Zaskoczyli całkowicie Koziołki dynamizmem, szybkością, twardością w obronie i zespołowością. Bardzo sprytny ruch trenera Malone’a. Wycofał ciężkiego i wolnego Jokicia i dał poszaleć swoim żwawym cheerleaderom. W trzeciej kwarcie Bucks zaliczyli 8/20 z gry w tym 3/8 z dystansu, a Bryłki 15/29 z gry w tym 6/12 za trzy. Po stronie Denver wszyscy grający +10 pkt. W Bucks tylko trzech. Masakra w trzeciej kwarcie. Styl gry chłopaków z Denver przepiękny. Byli tak szybcy, że Koziołki nawet nie zdążały ich faulować, tylko 9/9 z linii ekipy z Kolorado. Świetny mecz rozegrali zwłaszcza Barton, Beasley i Porter Jr., który całkiem dobrze dawał sobie radę z Giannisem w obronie. Grek zdobył swoje 31 punktów, ale zaliczył 11/27 z gry. Pączuś nie musiał się zbytnio wysilać, ale i tak prawie zaliczył TD, 10 zb., 9 ast. i 15 pkt.

Denver vs Pistons – w tym meczu obejrzeliśmy kolejną twarz chłopaków z Denver i była to niestety zmęczona i zbyt przetrzebiona kontuzjami twarz. Trzeci mecz w trzy dni. Bez Murraya, Portera Jr., Millsapa, Plumlee’go mimo fantastycznego występu Pączusia – 10 zb., 11 ast., 3 prz., 2 bl. i 39 pkt. i Bartona 20 pkt., 9 zb., 5 ast. Denver przegrali po dogrywce. Tłoki walczyły na całego, a piłka siedziała im wybornie – 51% z gry i 45% za trzy, dzięki czemu zaliczyli pierwsze zwycięstwo po serii 5 porażek.

Denver vs Blazers – kolejna twarz ekipy z Nuggets. Wściekła twarz. Tak oni wciąż pamiętają kto im rozjebał poprzedni fantastyczny sezon. To były właśnie te cw…e z Portland, te j….ne k…fony. Bryłki z pianą na ustach wyszli, aby wytrzeć podłogę ekipą z Oregonu. Udało się, podłoga lśni jak lustro. Zlali ich bez litości od samego początku. Zakneblowali Lillarda i Portland przestało istnieć. Dame 8/23 z gry w tym 1/6 za trzy. W dodatku Jokić postanowił włączyć do swojej kolekcji upokorzonych centrów Whiteside’a. Hassan wymęczył  8 pkt. i 5 zb. Mój ulubiony tłuściutki Pasztecik władował mu 29 punktów., 13 zb., 9 ast., 2 prz., 3 bl. i wytarł się nim jak ręcznikiem. Wsparł go cały zespół, a zwłaszcza świetni jak zawsze Grant, Barton i wracający po przerwie Murray.

Denver vs Jazz – piąty mecz w siedem dni, w tym trzy na wyjazdach. W tym spotkaniu mogliśmy obejrzeć Denver minimalistów. Zagrali w siedmiu i ponownie załatwili Jazz, tym razem bez fajerwerków, a Pączuś ponownie lukrowo wydymał Goberta. Linijka Rudego wygląda kozacko 14 zb., 16 pkt., 7/10 z gry, ale linijka serbskiego spoconego byka miażdży – 30 pkt., 14/24 z gry, 21 zbiórek, 10 asyst, 2 prz. i 1 strata. Kolejny raz postanowił udowodnić, że to całe pieprzenie o defensywnych umiejętnościach Goberta nie ma nic wspólnego z rzeczywistością gdy trzeba się zmierzyć z kimś słusznej postury, z kimś kto nie ucieka na widok czterech kebabów. Murray – 30 punktów, ładował jak chciał, bo w Jazz postanowili dać mu porzucać. Teraz górale z Kolorado mają wolne trzy dni wiec niech odpoczną bo naprawdę zasługują.

Jokić – podsumowując to Mikołaj jest najlepszym środkowym w lidze. Wraz z trwaniem RS kondycja się poprawiła, masa nieco zjechała i Serb zaczyna grać na całego. Nie ma na niego bata, a w końcówkach robi co chce i jak chce. Denver w styczniu zaliczyli bilans 11-5 mimo, że Millsap wypadł na 13 gier, Murray na 9, Harris 7, Plumlee 6. Denver są 15-8 z ekipami powyżej 50% wygranych i jest to najlepszy wynik w lidze. Bucks 11-6, LAL i LAC 14-9.

20/20 – punkty i zbiórki Drummonda w spotkaniu z Toronto.

OKC – w styczniu rozegrali 17 spotkań. To maksymalna liczba jaką może zaliczyć klub w NBA. 10 z tych gier było na wyjeździe. Zrobili bilans 12-5. Od święta dziękczynienia są 24-9 i jest to drugi najlepszy wynik w lidze.

Chris Paul – 11 raz All Starem. Jest też 18 wyborem do ASG z Thunder od 2010 roku. GSW też mają 18 wyborów. Więcej czyli 19 mają tylko Heat.

Heat vs Clippers – Jeśli Clippersi w jednym meczu notują 35 asyst, 51 zbiórek, 11 strat., 44% za trzy i 50% z gry to nie można z nimi wygrać. 8 graczy z LA z + 11 pkt. PG 5/7 za trzy i 10 ast. Kawhi Stockton Leonard 9 asyst. Jakiś zakładzik poszedł ? W lutym ma średnią 6,7 ast. Chłopaki z Miami robili co mogli i zagrali nieźle, ale z takimi LAC niewiele możesz, nawet gdy bardzo chcesz. Zubac – władca post.

Białasy – z Milwaukee atakują. Z Hawks grała taka piątka. Korver, DiVincezno, Connaughton, Ilyasova i Lopez. White power he he he.

Sixers –  znowu słabo to wszystko wygląda. Philly ujeżdżają leszczy i średniaków w typie Nets, Knicks, Bulls. Potrafią się zmobilizować na mecze z LAL, Bostonem czy Bucks, jednak najbardziej brakuje im stabilizacji. Mają trzy porażki z rzędu w tym dwie bardzo bolesne z Celtami i Heat oraz jedną maksymalnie wstydliwą z Hawks. Wrócił Joel i z nim są 1-3. Zieloni w pierwszej kwarcie ich zerżnęli bez zdejmowania spodni. To musiało boleć. Żeby nie było wątpliwości powtórzyli to w trzeciej kwarcie. Tylko wióry leciały z drewnianych kukiełek z Philly. Nie chodzi mi, że oni przegrywają. Zawsze ktoś musi przegrać, to jest sport, ale ich mecze to albo jest koncert na cztery ręce, raj dla oczu, albo miazga i zwykła brązowa kupa. Nie ma nic po środku. Boston ich zgilotynował nie grając wcale wybitnie, ani skutecznie – 27% za trzy, 15 asyst, 10 strat. Kwintesencja ich bezradności był rekord strzelecki sezonu Wanamaker’a – 16 pkt., 65% z gry i 67% za trzy. Potem przyszli deratyzatorzy z Miami i znowu to samo. Blamaż. Sixers byli jak uległy szczeniaczek, który wystawia brzuch przy każdej okazji. W pierwszej połowie można jeszcze powiedzieć, że Philly trzymali poziom. Heat prowadzili 4 punktami i była nadzieja na zacięte spotkanie. Niestety w trzeciej i czwartej kwarcie Żary włączyły tryb Airedale Terriera i wypatroszyły Sixers żywcem. Głównym patroszącym był Jimmy rozjebie was frajerzy Butler. Czerpiąc sadystyczną przyjemność z ubijania swoje poprzedniej ekipy uzbierał 38 punktów, 14/20 z gry, 2/2 za trzy, 8/8 za trzy 7 zb., 2 ast., 3 prz., 0 strat. Wsparli go Dragić – 24 pkt., 50% za trzy, Jones Jr., Adebayo i syn miłośników Spurs Duncan Robinson. Wśród fanów braterskiej miłości tylko Joelowi Miami pozwoliło zdobywać punkty, reszta miała zakaz. Zakaz, który został skutecznie wyegzekwowany. Ben boje się Butlera Simmons 16 pkt., 8 zb., 7 ast., 4 str. Niby linijka w porządku, ale w meczu był niewidzialny. O Horfordzie i Harrisie żal wspominać. Chłopaki z Heat zamknęli ich w komórce ubranych w stroje zwierzaka z Pulp Fiction. Mecz miazga. Warto dodać, że Miami skończyli z 56,5% z gry, 50% za trzy, mieli 27 asyst i 3 straty. Trzy straty w całym spotkaniu. Rodzi to bezzwłocznie pytanie czy Sixers w ogóle próbowali walczyć ? Jak trafią na Heat w pierwszej rundzie PO to będzie rzeź gorsza niż w 300.

9/18 – są Sixers na wyjeździe. Cavs 7/18, Knicks 8/18, GSW 7/17, Minny 9/16.

11-4 – to bilans Grizz w styczniu. Trzeci najlepszy w lidze, obok Jazz. Ich najlepszym strzelcem był Brook – 20,5 pkt./mecz. Za trzy trafiał 45,5%. Gdy rzuca więcej niż 20 pkt. Grizz są 17-1.

Curry – i jego piątka wszechczasów. Magic, Jordan, Bird, Duncan i Shaq. Generalnie ciężko podważyć, którykolwiek wybór Stefka. Wszyscy oni są bezdyskusyjnie wybitnymi koszykarzami, dominatorami i każdy ma dużo pierścieni, razem 23. Poza tym Curry uniknął nominowania kogokolwiek z obecnych graczy i bezsensownych dywagacji a czemu ten, a nie ktoś inny itp. Itd. Bardzo rozsądnie.

12 – gier po rząd wygrali Mistrzowie z Toronto. Chłopaki z Kanady to prawdziwe czubki są. Takie mecze jak ten z Pacers są odzwierciedleniem ich serca do gry. Takie powroty ich nakręcają, a takie wygrane budują ich mistrzowską postawę. Raptory są fantastyczni w tym sezonie.

Zion – w każdym z pierwszych sześciu gier w NBA był plusowy. Bilans 3-3.

54 – punkty Irvinga z Bulls. 7/9 z dystansu, 19/23 z gry, 5 zb., 5 ast. Super. Kyrie to lubi. Frajerski przeciwnik z wieśniacką obrona, piłka w rękach i dużo punktów. Trzeba mu oddać, że skuteczny był na maksa, co w jeszcze gorszym świetle stawia obronę Byków.  W kolejnym spotkaniu Kyrie nie był równie skuteczny, ani błyskotliwy 11 pkt., 5/12 z gry i 1/5 za trzy. Nets przegrali z Wiz, ale oczywistą oczywistością jest, że wielki artysta po wybitnym koncercie ma prawo odpocząć. Beal nie odpoczywał i oprócz wygranej zaliczył 34 pkt., 6 zb., 2 ast., 3 prz., 3 bl., 2 str. Zaliczył też jednego focha, że go nie powołali do ASG.

Covington – trafił do Houston i mam nadzieję, że nie przeżyje szoku, albo załamania nerwowego jak zwycięży w jakimś meczu.

4 – 5 – byli Nets podczas krótkiej gry wspólnie z artystą Irvingiem. Ponownie wypadł, więc znów mają szansę wygrywanie.

38 – punktów Trae z Minny.

LaVine – stawiałem stówkę, że go wezmą do ASG. Jednak NBA mnie zaskoczyła i Zach nie wyjdzie na parkiet.

48 – punktów Lillarda z LAL. 30 punktów, 13 zbiórek i 5 bloków dorzucił grający mecz sezonu Whiteside. PTB ograli Lakersów i obecnie mają 6-4/10 i są o 2,5 zwycięstwa od najlepszej ósemki na zachodzie. To był wesoły widok gdy Hassan jechał wszystkich wysokich LAL po kolei. Davis, McGee czy Howard bez różnicy. Pomylił się tylko raz i zaliczył 12/13 z gry. He he he to brzmi jak żart. 5 strat PTB kontra 18 LAL. Jednak najważniejszy był Dame, który gra obecnie w trybie terminator. 17/30 z gry, 7/12 za trzy, 9 zb., 10 ast. i jedna, jedyna strata. Dobrze, że Damian przepędził człowieka budynia i teraz jest tym kim powinien być.

51 – punktów w spotkaniu z Jazz potwierdza to, że teraz jest czas Damianka. 17/29 z gry i 9/15 z dystansu, 12 asyst i 2 straty. Ponownie wsparł go Hassan swoimi 21 zbiórkami i 17 punktami zdobytymi na 70% skuteczności i jednym zlinczowanym Gobertem. Rudy zaliczył 32 bardzo wstydliwe minuty, 6 pkt., 11 zb. Pościg się rozpoczął. Damian chwycił cugle w swoje ręce i ruszył gonić Playoffs.

Ariza – od dołączenia to PTB jest 5-2.

Zion – jest utalentowany i umie się rozpychać w polu trzech sekund, może i będzie przyszłością NBA, może i zdominuje ligę, ale na pewno też jest zwykłym grubasem, który ma około 20 kilogramów za dużo.

35 – punktów Porzingisa z Houston, zaliczył też zero asyst. Dallas mieli 17 strat, a Houston 6.

38 – punktów Porzingisa i ponownie zero asyst z Pacers. Łotysz nie podaje i chuj. Nie i koniec. Asysty są dla mięczaków.

32 – punkty Łotysza z Grizz i 2 asysty. Hurra podał i to od razu hurtowo.

Nie ma Kawhiego – nie ma wygranej. Clippersi przegrali z Kings. Dobrze, że wrócił na mecz z Minny bo porażka z nimi to już jest potężny blamaż.

Klub Płaczków ASG – Towns, Beal, Booker i Spolestra.

8 – bloków Brooka Lopeza z Suns.

KAT – marudzi, że go nie powołali do ASG. Bez jaj. Ten gość nie wygrał od 28 listopada żadnego spotkania. Kalendarz był trudny, ale kogoś z Suns, Bulls, Kings x 2  powinni byli ograć.

Pojedynek – centrów w starym stylu. Drummond kontra Valanciunas. Andre zaliczył 18 zbiórek., 4 ast. i 25 pkt. na skuteczności 54,5%, a Jonas 17 zb., 2 ast., 4 bloki i 26 pkt na skuteczności 68%. Mecz wygrali Grizz.

Lakersi – monitoruje ich grę cały czas. Po fantastycznym starcie podczas, którego grali głównie z cieniakami i zrobili bilans 24-3 teraz są 14-8 i wyglądają zupełnie przeciętnie. Może nie przeciętnie, ale szału też nie ma. Do końca sezonu mają dość nieciekawy kalendarz i zobaczymy czy będą pierwsi na zachodzie po sezonie zasadniczym. Grają m.in. z Bucks, 2 x Denver, 2 x Houston, 2 x LAC, 2 x Jazz, Pacers, Bostonem. 2 x NOP, Toronto, 2 x Grizz, Sixers, OKC. Reszta to szrot i średniaki.

Klub Dziurawych Rączek:

6 – Sweet Lou, L. Ball, Irving, D. Garland, Morant, Rubio, Brogdon,

7 – T. Young, Booker, D. Fox, Giannis, Lillard,

9 – T, Young,

 

 

Dzięki za przeczytanie i do następnego.