Wolves przerwali serię 6 porażek… Ale to nie znaczy, że znikają ich problemy

Wolves przerwali serię 6 porażek… Ale to nie znaczy, że znikają ich problemy

Wolves przerwali serię 6 porażek… Ale to nie znaczy, że znikają ich problemy
Photo by Alex Goodlett/Getty Images

Brooklyn Nets są w trakcie serii 11. wygranych z rzędu, będąc obecnie najbardziej 'on fire’ ekipą w całej NBA. Jest jeszcze kilka ekip, którym nieźle idzie – serię 6 zwycięstw notują Mavericks, 5 ostatnich meczów niespodziewanie wygrali Wizards. Są też serie mniej chwalebne – do wczoraj mieli taką na swoim koncie Minnesota Timberwolves. Minionej nocy wygrali oni z Nuggets, ale wcześniej przegrali sześć kolejnych meczów z rzędu. Porażki z Bostonem, z Dallas, czy z Pelicans? No cóż, zdarza się, mocni rywale. Porażka z Bucks bez Holiday’a i Middletona? Wciąż jest to porażka z Giannisem, bez wstydu. Porażka z Heat bez Butlera i Adebayo? To się już nie powinno przytrafić. Tak, jak nie powinna się była przytrafić ostatnia porażka z Detroit Pistons, która przelewa już chyba czarę goryczy.

Każdy przegrywa czasem ze słabszym rywalem – nawet z tankowcami pokroju Pistons. Nie każdy jednak potrafi przegrać taki mecz, kiedy jeszcze w końcówce trzeciej kwarty wygrywa różnicą 12 punktów. Wynik 5:17 w ostatnich minutach trzeciej odsłony sprawił, że czwarta kwarta rozpoczynała się od wyniku remisowego. Czwarta kwarta, którą Wolves przegrali 16:28. Nawet nie podjęli walki.

Ten blamaż spowodował, że zawodnicy Wolves zwołali pilne spotkanie. Klasyczne posiedzenie zespołu, samych zawodników, żeby wyjaśnili sobie to i owo. Zawsze trochę mnie to dziwi – jakby bez tego nie spędzali ze sobą w szatni wystarczająco dużo czasu, żeby przegadać co trzeba. Niemniej zespoły często robią tak w kryzysie, a po tym spotkaniu udało się w końcu wygrać, więc wierzę, że ma to sens. Przekonany co do tego jest jeden z graczy Leśnych Wilków, Naz Reid:

„Czuję, że każda drużyna robi coś takiego w pewnym momencie. Tak więc, idąc do przodu, czuję, że możemy zmierzać w dobrym kierunku. Czuję, że odbyliśmy potrzebną rozmowę.

„Nie powiem [jaki jest nasz problem – przyp. red.], ale my to wiemy. My to wiemy. Wiemy dlaczego [przegrywamy]. Ja to wiem, ale zachowam to dla siebie. Grunt, że wiemy i tak jak powiedziałem wcześniej, czuję, że jesteśmy w stanie to zmienić. Wiemy, że możemy to zmienić.”

– Naz Reid

Koszykarze pogadali sobie najpewniej o swoim zaangażowaniu, o kwestiach mentalnych, wolicjonalnych. To jest niezwykle ważne, by wygrywać, jednak to tylko uzupełnienie (bardzo istotne, ale uzupełnienie) kwestii stricte boiskowych. O tych drugich łatwiej nam podyskutować, przyglądając się temu, co właściwie nie działa w Minneapolis. Bo jedna wygrana z Nuggets nie zmazuje faktu, że od miesiąca wygrali oni tylko 6 z 16 spotkań.

Przeglądając suche statystyki, pierwszym, co rzuca się w oczy, jest to, jak słabo zbierającym zespołem jest Minnesota Timberwolves. To dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że to drużyna znanego przecież z gry na desce Rudy’ego Goberta, która często gra na dwóch wysokich. Tymczasem Timberwolves to dopiero 27. drużyna NBA pod względem procenta zebranych piłek. Ich łupem pada zaledwie 48,3% wszystkich możliwych zbiórek. Wolves pozwalają przy tym rywalom na aż 12 ofensywnych zbiórek co mecz – na więcej pozwalają tylko Pacers (12,2) i Thunder (12,5). Są za niscy, za krótkie ręce? Skądże. Te liczby wynikają z problemu z zastawianiem rywali.

Popatrz od samego początku na drogę, jaką przemierza grający z #28 Isaiah Stewart. D’Angelo Russell nawet nie pomyślał o tym, żeby utrudnić mu robotę. Kyle Anderson też nie zrobił wszystkiego co mógł:

Kolejna akcja i Pistons robią z grubsza to samo – ofensywną deskę atakuje akurat zawodnik kryty przez D’Angelo Russella:

Tym razem bohaterem Anthony Edwards – zawodnik w przeciwieństwie do Russella naprawdę starający się, ale często solidnie pogubiony w rotacjach:

Jaki był jego zamysł w tej sytuacji? Że pomoże Gobertowi zastawić jego rywala?

Albo tutaj – kompletny brak decyzyjności, bierność:

To jest ten moment, w którym można zrzucić część winy na to, że poza grą pozostaje od 17 meczów Karl-Anthony Towns, który zmaga się z kontuzją łydki. Fakt, że z nim w składzie procent zebranych piłek w przeliczeniu na 100 posiadań rośnie o 4,1 punktu procentowego, jednak nawet z nim Wolves nie byli dobrze zbierającą drużyną. Przed kontuzją Townsa zajmowali oni 22. miejsce w lidze pod względem procenta zebranych piłek, a więc niewiele lepiej niż teraz.


Wróćmy na chwilę do wygranego minionej nocy meczu z Nuggets. Poza tym, że świetnie zagrał Anthony Edwards, bardzo dobrze wypadł tez Jaden McDaniels, zdobywając 21 punktów, 4 zbiórki i 4 asysty. On jest też – niestety – kluczem do produktywnych line-upów Wolves. Niestety, bo chciałoby się, żeby najlepszym ustawieniem na pozycjach 4-5 był duet Towns-Gobert. Tak jednak nie jest.

Duet Towns-Gobert przez ponad 400 rozegranych wspólnie minut notuje ujemny NetRating na poziomie -1,5. Nie jest to wynik fatalny, ale chciałoby się, żeby dwóch kluczowych graczy grających wspólnie dawało plusowe wyniki. Kiedy zamienić Goberta na Jadena McDanielsa, NetRating rośnie do +1,4. To dość proste – Towns dostaje dobrego obrońcę, który nie tylko wyręcza go w wychodzeniu na obwód do strzelców, ale potrafi też pomóc bliżej obręczy, rzuca za trzy, nie zabiera przestrzeni.

Sprawa robi się jednak bardziej skomplikowana, kiedy wrócimy do duetu Towns-Gobert i… dodamy obok nich Jadena McDanielsa. To jest ustawienie najskuteczniejsze:

składNetRating
Towns & Gobert-1.5
Towns & McDaniels+1.4
Towns & Gobert + McDaniels+2,6

Jedyna plusowa piątka z Gobertem i Townsem, to ta, gdzie oprócz D’Angelo Russella i Anthony’ego Edwardsa gra jeszcze Jaden McDaniels. To on dodaje tej ekipie defensywnej prezencji, będąc na dobrą sprawe jedynym obok Edwardsa człowiekiem mogącym kryć rywali w grze 1 na 1. Czy gdy wyciągnięto na obwód Goberta, to Towns byłby w stanie zejść tak sprawnie z pomocą z narożnika boiska?:

Obrona 1 na 1 połączona z obroną obręczy, do tego rzut za trzy i pewien rodzaj zdrowego, defensywnego ogarnięcia. Sam nie jest w stanie sprawić, że zespół zacznie skutecznie zastawiać i walczyć o deskę… Przynajmniej nie na dłuższą metę, ale ratuje w poszczególnych posiadaniach:

Widzieliście to? Tę komunikację, świadomość swoich zadań? „Idź na obwód, przejmij krycie, ja zastawię”:

Swoją drogą – D’Angelo Russell znowu zrobił 'swoje’: