Toronto Raptos są groźni – OG Anunoby na polowaniu

Toronto Raptos są groźni – OG Anunoby na polowaniu

Toronto Raptos są groźni – OG Anunoby na polowaniu

Sporo mówi się w ostatnich latach o możliwości poszerzenia ligi NBA o dwa kolejne zespoły – w tym na przykład o ekipę osadzoną w Meksyku. Ostatni raz akcja poszerzania NBA o zespoły z nowych krajów miała miejsce w 1995 roku, kiedy przyłączano dwa zespoły z Kanady – konkretnie z Vancouver i Toronto. Propozycje nazwy drużyny z Toronto wysyłała lokalna społeczność. Będąc gdzieś pomiędzy premierami pierwszej i drugiej części filmu Jurassic Park, topowymi propozycjami były T-Rex i Raptors. Trudno wyobrazić mi sobie dziś mniej adekwatny symbol tej ekipy, niż posiadający króciutkie ręce, głupiutkie Velociraptory. Toronto Raptors to najbardziej długoręki, bystry defensywnie skład w tegorocznej NBA. Jest tyle długorękich zwierząt. Leniwce byłyby dobre, ale one nie biegają.

Przejdźmy do rzeczy. Minionej nocy do gry po krótkich przerwach spowodowanych kontuzjami wrócili Pascal Siakam i Scottie Barnes. Panowie pomogli swojemu zespołowi zatrzymać Cleveland Cavaliers na zaledwie 88 zdobytych punktach, udowadniając, że Toronto w pełnym składzie to najbardziej wymagający defensywnie rywal w lidze. Donovan Mitchell, który od połowy listopada jest w absolutnym gazie i rzuca każdemu po 30 punktów ot tak, miał tę nieprzyjemność, że obrona Raptors skupiła się na nim jako głównym zagrożeniu. W tych warunkach będący w ostatnich meczach tak gorący Donovan Mitchell trafił 3/11 rzutów z gry na 8 punktów, przez ostatnie 10 minut meczu siedząc już na ławce, bo jego starania nie miały większego sensu. Kolejne kilka minut poświęcimy temu, by popatrzeć, jak młode stado Raptorów zapolowało na biednego Donovana i tak naprawdę tylko głosu Pani Krystyny Czubówny nie jestem w stanie Wam przy tym zapewnić.

Podstawowym obrońcą Mitchella był oczywiście OG Anunoby – etatowy obrońca przeciwko najmocniejszym zawodnikom rywali. OG jest w trakcie bardzo obiecującego runu po nagrodę DPOY. Jest zdecydowanym liderem ligi w przechwytach (2,4 na mecz), topowym zawodnikiem pod względem deflections (kontakty z piłką, gdy jest przy niej oponent, nie kończące się przechwytem) z liczbą 3,8 takiego zagrania na mecz (4. w lidze), zatrzymując rywali na skuteczności 44% z gry (ligowa średnia wynosi prawie 47% – imponujące, biorąc pod uwagę, że OG zazwyczaj broni liderów rywali).

Mimo wszystko to jednak powrót Siakama i Barnesa zrobił różnicę. Każdego obrońcę można niejako pominąć, zmuszając rywali do zmiany krycia w pick’n’rollu. Grając przeciwko Raptors, problem polega na tym, że po switchu jako kozłujący dostajesz przed twarzą Pascala Siakama, albo Scottiego Barnesa, którzy nie dadzą się łatwo minąć i skończyć prostym rzutem:

Nie każda zasłona może zostać jednak rozwiązana za pomocą zmiany krycia. Czasem trzeba przez zasłonę po prostu skutecznie przejść. Umiejętność nawigacji w defensywie na piłce jest tu niezwykle istotna. Pomimo dobrej zasłony Mobley’a, OG był w stanie na czas doskoczyć do Mitchella w narożniku:

Ważna jest świadomość intencji rywala i szybkie podejmowanie decyzji. Trzeba zwrócić uwagę na to, że Anunoby nie starał się dotrzeć bezpośrednio do rywala. Od razu biegł nad zasłonę, wiedząc, że Donovan Mitchell choć teraz biegnie w górę boiska, za chwilę zmieni kierunek do rogu. Zdając sobie z tego sprawę, OG nie traci czasu na szukanie rywala i podjęcie decyzji – od razu wie, gdzie skończy się ta akcja:

W defensywie co do zasady istotne jest nie tylko to, by ustać 1 na 1 przeciwko rywalowi z piłką. To oczywiście jest najłatwiej dostrzegalne i najbardziej widowiskowe. Obrona to jednak naczynia połączone – zwłaszcza w dzisiejszej, szybszej i bardziej zaawansowanej taktycznie NBA. Kluczem do utrzymania rywala na niższej skuteczności jest odpowiednio szybka i sprawna rotacja. OG Anunoby broniąc najlepszego gracza rywali, nie może być do niego przyklejony przez cały czas. Kiedy piłka trafia do rogu, pojawia się okazja, by podwoić, nawet potroić rywala i wymusić stratę. Trzeba jednak umieć odpowiednio szybko wrócić do swojego zawodnika – szybki ruch na nogach, góra-dół:

Toronto Raptors nie grają defensywy zachowawczej. Szukają okazji do zamknięcia rywali, do przecięcia linii podania. Przewodzą lidze pod względem przechwytów na mecz ze średnią 10,2. Drudzy w tej klasyfikacji Pelicans notują już 'tylko’ 8,7. To jest różnica wyraźna. Widać jednak wyraźnie, jak agresywnie podchodzą do swojego rzemiosła Raptors. Nie zostają w swoich miejscach w obawie przed stratą krycia i zgubieniem rotacji. Mając okazję, aktywnie zamykają rywala, odcinają linie podań, próbują wymusić błąd:

Możesz wyjść agresywnie z pomocą, kiedy zostawiasz za sobą swojego zawodnika, drużyna musi zagwarantować, że nastąpi szybkie i skuteczne przejęcie krycia. Jak tutaj, kiedy OG Anunoby odpuszcza Donovana Mitchella, by pomóc w obronie ścinającego do kosza Dariusa Garlanda. Piłka wraca do Mitchella i OG nie jest w stanie zagiąć praw fizyki. Pędząc w stronę linii końcowej nie tak łatwo jest zmienić kierunek. Zawsze ktoś musi być na posterunku. W tym przypadku bardzo przytomnie zachował się Pascal Siakam, doskakując do gracza z piłką, wiedząc, że Evana Mobley’a za jego plecami zastawi Thaddeus Young:

Toronto Raptors to jest dobrze naoliwiona maszyna. Statystyka DefNetRating pokazuje, że to dopiero 7. defensywa ligi. Trzeba brać jednak pod uwagę, że to punkty tracone w przeliczeniu na 100 posiadań, a Raptors spowalniają grę do zaledwie 98,14 posiadania na mecz. No i fakt, że długo grali bez Siakama, bez Barnesa i wciąż pozostają bez Preciousa Achiuwy, co znacznie skraca ich rotację. Musieli grać duże minuty takimi zawodnikami jak Juancho Hernangomez, czy Dalano Banton, a i tak są statystycznie w TOP10 ligi. Gra przeciwko nim to bieganie w błocie w klapkach. Oglądanie Raptors po bronionej stronie parkietu to frajda i skuteczna odtrutka na popularną niestety opinię, że 'w dzisiejszej NBA to się już nie broni’. Za przeproszeniem gówno prawda.