Tony Meier: Nie jestem „brudnym” graczem

Tony Meier: Nie jestem „brudnym” graczem

Tony Meier: Nie jestem „brudnym” graczem
Tony Meier / foto: Andrzej Romański / PLK

Całkowicie rozumiem, dlaczego ludzie uważają mnie za „brudnego” gracza i gdybym był kimkolwiek innym, prawdopodobnie też uważałbym podobnie, więc nie winię nikogo za to, że tak myśli lub mówi. Staram się walczyć, grać twardo, ale nigdy nie fauluję rywali, by zrobić im krzywdę. Moi znajomi są w szoku, gdy widzą liczbę moich przewinień niesportowych – mówi Tony Meier, zawodnik Kinga Szczecin.

Karol Wasiek: Czy emocje po przegranym finale z Treflem Sopot już opadły?

Tony Meier, zawodnik Kinga Szczecin w sezonie 2024/2025: To są wciąż “żywe wspomnienia”. To nie jest tak, że w ciągu 1-2 dnia o wszystkim zapomnisz. To tak nie działa. Trzeba to wszystko “przetrawić”. Nie ukrywam, że jestem bardzo rozczarowany tą porażką. Zwłaszcza, że prowadziliśmy w finale 3:1. Jesteśmy pierwszą drużyną w historii, która miała taki wynik, a nie cieszy się ze zdobycia złotego medalu. To jest przykre i dołujące.

Na to wszystko chciałbym jednak spojrzeć z pewnej perspektywy. Uważam, że ten sezon był dla nas dużym rollercoasterem. Taką sinusoidą. Raz lepiej, raz gorzej. W fazie zasadniczej mieliśmy wiele upadków, dlatego uważam, że generalnie to drugie miejsce należy odbierać w kategoriach sukcesu. Bycie w finale – w tak wyrównanej lidze – drugi rok z rzędu to duże osiągnięcie.

Czy prawdą jest, że w finale grałeś z kontuzją nadgarstka?

Wiem, że wszystko co teraz powiem będzie odebrane jako wymówka, ale tak, to prawda. Grałem z kontuzją nadgarstka, której nabawiłem się w trakcie serii z Legią Warszawa. Musiałem grać później ze specjalnym opatrunkiem na ręce. Trochę mi to doskwierało, ale starałem się dać drużynie jak najwięcej.

Teraz przez 1-1,5 miesiąca muszę mieć założoną ortezę, by nieco odciążyć nadgarstek. Na szczęście obejdzie się bez operacji. Będę gotowy na start nowego sezonu.

Czy oglądasz konferencje prasowe z udziałem trenerów i zawodników?

Nie robię tego. Moja żona to śledzi na bieżąco. Wie, co tam trenerzy i zawodnicy mówią.

Pytam, bo trener Miłoszewski w trakcie finałów poruszył wątek braku twojej fizyczności. Przytaczał też słowa trenera Żana Tabaka. Jak byś się do tego odniósł?

To jest kwestia, z którą zmagam się przez całą moją karierę. Prawdą jest, że pod tym względem nie jestem na tym samym poziomie co inni zawodowi koszykarze. To jest jeden z moich mankamentów. Mam tego świadomość, walczę z tym każdego dnia. Ale wiem też, że mogę wpływać na grę w inny sposób. I to na bardzo wysokim poziomie. Fizyczność w koszykówce to nie wszystko. Są inne, ważniejsze elementy, które sprawiają, że możesz być bardzo dobrym graczem.

Które elementy byś wskazał?

Inteligencja boiskowa, gra zespołowa, rzut za trzy punkty, przegląd sytuacji na parkiecie i bycie dobrym członkiem grupy.

Wróćmy do tematu fizyczności. Czy czułeś, że Trefl chce to wykorzystać?

Oczywiście. I też nie byłem tym zaskoczony. Jestem już doświadczonym graczem, na dodatek doskonale znam trenera Tabaka i on zawsze szuka słabych punktów u rywali. Chce to wykorzystać. To element strategii. Wziąłem to jako wyzwanie, ale też uznałem to jako… komplement.

Jak to?

Bo jeśli chcą mnie atakować w każdej akcji, to znaczy, że chcą mnie wybić z dobrego rytmu w ofensywie. To znaczy, że oni uważają, iż jestem ważną częścią układanki Kinga w ataku.

(W trakcie rozmowy – była podczas gali PLK – przechodził Łukasz Koszarek, który rzucił do Tony’ego Meiera: nie fauluj w ten sposób – przy. red.).

Porozmawiajmy o tym wątku. Dlaczego Tony Meier tak często fauluje i robi to w tak nieelegancki sposób?

Bardzo dobre pytanie. W przeszłości kilka razy sfaulowałem przeciwnika w mało elegancki sposób, za co sędziowie ukarali mnie przewinieniem niesportowym. Bardzo tego żałowałem. Przeprosiłem rywali. Niestety przypięto do mnie łatkę “brutala” i teraz są tego konsekwencje. Mam takie wrażenie, że nawet jak kogoś lekko sfauluję, to sędziowie interpretują to jako faul niesportowy. Głównie ze względu na przeszłość i reputację, którą sobie “zbudowałem”.

Jesteś “brudnym” graczem?

Nie. Nigdy bym tak o sobie nie powiedział. Staram się walczyć, grać twardo, ale nigdy nie fauluję rywali, by zrobić im krzywdę. To w ogóle nie wchodzi w grę. Ludzie, którzy mnie znają, zawsze mnie pytają: “Tony, jesteś w porządku facetem na co dzień, a na boisku tak często faulujesz. Jak to możliwe?”

Co im odpowiadasz?

Całkowicie rozumiem, dlaczego ludzie uważają mnie za „brudnego” gracza i gdybym był kimkolwiek innym, prawdopodobnie też uważałbym podobnie, więc nie winię nikogo za to, że tak myśli lub mówi. Po prostu wiem, że moje intencje nigdy nie są wrogie, a duża część tego polega na tym, że staram się być bardziej fizyczny, tak jak zawsze byłem instruowany przez trenerów przez całą moją karierę, a to wraz z emocjami gry i ogniem we mnie, aby rywalizować i wygrywać, może sprawić, że granica dobrej twardej obrony i nadmiernej fizyczności będzie trudna do zrównoważenia, zwłaszcza gdy robię coś, co nie jest mocną stroną mojej gry.

Dlatego po prostu te faule wyglądają gorzej na obrazku niż w rzeczywistości są. Na pewno muszę to poprawić, by nie osłabiać zespołu w przyszłości.

Gala podsumowująca sezon w PLK. Foto: Andrzej Romański / PLK

Życie z taką reputacją “brutala” nie jest łatwe…

Zgadzam się. To ciężkie życie!

W trakcie meczu masz założony ochraniacz na zęby. Czym jest to spowodowane?

W pierwszym moim sezonie w Europie dostałem cios z łokcia i straciłem “jedynkę”. To był prawdziwy nokaut! Do dzisiaj pamiętam to zdarzenie, dlatego postanowiłem zakładać ochraniacz, by czuć się bardziej komfortowo na boisku.

Zostajesz w Kingu na kolejny sezon?

Mam ważny kontrakt. Nie rozmawiałem jeszcze z trenerem po zakończeniu sezonu i nie wiem, jakie on ma plany, ale ja chcę zostać w Kingu Szczecin. Czuję się bardzo dobrze w tym klubie. Moja rodzina jest szczęśliwa w Szczecinie. Nie ukrywam, że jestem podekscytowany ponowną grą w Lidze Mistrzów. To duża sprawa dla mnie i klubu ze Szczecina.