Robin Lopez już raczej zostanie w Chicago Bulls – co dalej?

Robin Lopez był jednym z absolutnych pewniaków do zmiany klubu w czasie trade deadline. Bardzo dużo mówiło się o potencjalnej wymianie z jego udziałem, bądź też zwolnieniu z Bulls i zatrudnieniu w innym zespole – najpewniej walczącym o wyższe cele.

Nic takiego się jednak nie wydarzyło – Lopez nie został ani wymieniony, ani zwolniony. Dziś wydaje się, że jest już za późno na tego typu ruchy i potwierdzają to doniesienia Mike’a McGrow.

Dziennikarz The Daily Hrald uważa, że nie ma już praktycznie szans na ruch z udziałem Robina Lopeza. Ruch, czyli zwolnienie, bo okres transferowy przecież dawno już minął. Jest to spore zaskoczenie tym bardziej, że nie tylko klub naciskał na wykonanie takiego ruchu, ale według doniesień sam zawodnik miał komunikować, że chętnie zmieniłby otoczenie. Dziś Lopez zaprzecza tego typu głosom:

„Ja nawet nie myślałem o żadnym transferze. Mamy tu razem sporo frajdy na parkiecie, więc zamierzam się tym trochę porozkoszować.”

źródło:YouTube/DownToBuck

Mówiąc o tym, że mają sporo frajdy teraz, Lopez wie o czym mówi. Chicago Bulls w ostatnim czasie grają najlepszą chyba koszykówkę w tym sezonie, wygrali trzy mecze z rzędu (przed ostatnią porażką z Bucks) i gdyby nie późna faza sezonu i bilans widniejący przy zespole Bulls w tabeli, można by pomyśleć, że to zespół walczący o playoffy. Nie ma co się jednak oszukiwać – z bilansem 16-45 i stratą ponad 12 meczów do ósmego miejsca Byki już dawno są poza stawką zespołów walczących o fazę zasadniczą.

Sami się tam z resztą postawili, stawiając na tankowanie i zmaksymalizowanie szans na wysoki numer w drafcie. Obecnie ich procentowe szanse dają największe prawdopodobieństwo, że będą wybierać z numerem czwartym (choć szansa na przesunięcie się w górę jest spora), a najnowsze mocki najchętniej umieszczają w Chicago dynamicznego combo-guarda Ja Moranta.

https://zkrainynba.com/ja-morant-rozgrywajacy-przyszlosci/

Zważywszy na zalążki niezłej gry obecne już teraz, potencjalnie uzdolnionego gracza wyjętego w kolejnym drafcie, perspektywę pełnego sezonu rozegranego razem przez tercet Markkanen-LaVine-Porter Jr., oraz bardziej równego po sezonie debiutanckim Wendella Cartera, można pokusić się o myśl, że playoffy w przyszłym sezonie nie będą wielką niespodzianką.

Niestety, ta kusząca perspektywa nie rozpościera się przed wspomnianym Robinem Lopezem. Kontrakt włochatego podkoszowego kończy się po bieżącym sezonie i latem stanie się on niezastrzeżonym wolnym agentem. Nawet jeśli teraz Bulls nie widzą przeciwwskazań ku temu, by Lopez odgrywał rolę w rotacji, to w przyszłym sezonie nie będzie on raczej bardzo przydatny. Za Carterem na środku grać będzie mógł grać przecież Cristiano Felicio,momentami Lauri Markkanen, czy inny młodziak wybrany w drafcie w drugiej rundzie. Lopez nie wpisuje się w przyszłościowe plany Byków. Ma 31 lat na karku, 10 sezonów w NBA za sobą i jest jedynym tak doświadczonym graczem w obecnej rotacji zespołu. Kolejny najbardziej doświadczony gracz to Otto Porter, który spędził w NBA już 5 sezonów. Bulls powinni postarać się poszukać latem jakichś weteranów dla swojej młodzieży, ale nie ma powodu, by był to akurat Lopez – na pewno znajdzie się ktoś z bardziej…. zwycięskim doświadczeniem.