Wielki Jokic, PG#13 trafia zza połowy, Raptors ponad Celtics

Tylko trzy mecze tej nocy, ale ile wrażeń! Nikola Jokic pokonał Thunder z nieskutecznym PG#13 na czele, Raptors pokazali, że obecnie są krok przed Celtics, a lawka Knicks się bawi.


Magic (28-34) – Knicks (13-48) – 103:108

Celtics (37-24) – Raptors (45-17) – 95:118

Thunder (38-22) – Nuggets (42-18) – 112:121


Wydawało się w pewnym momencie, że starcie Thunder z Nuggets zakończy się blow-outem. Po całkiem wyrównanej pierwszej połowie, Denver przejęło trzecią kwartę, na jej zakończenie prowadząc różnicą 18 punktów. Thunder jednak przystąpili do kontrofensywy i na przestrzeni kilku minut byli w stanie doprowadzić do remisu, a nawet wyjść na nieznaczne prowadzenie. Nuggets potrafili to przetrwać i w ogólnym rozrachunku cieszyć się zwycięstwem. O tyle istotnym, że odniesionym nad bezpośrednim rywalem w czołówce konferencji zachodniej. Tym samym Nuggets umacniają się na drugim miejscu, mając już cztery mecze przewagi nad trzecimi OKC.

W szeregach Denver kilku graczy spisało się dobrze, ale najlepszy mecz bez wątpienia zagrał Nikola Jokic. Serbski podkoszowy zdobył 36 punktów, 9 zbiórek i 10 asyst, ocierając się o kolejne triple-double. Kolejne 23 punkty dorzucił Will Barton, ale to współpraca Jokicia z Jamalem Murray’em przynosiła największe efekty. Murray zdobył 20 punktów, 5 zbiórek i 5 asyst.

źródło:YouTube/NBA

Thunder walczyli dzielnie. Zwłaszcza ich obrona robiła świetną robotę w niektórych momentach – z 18 strat Nuggets, byli w stanie zdobyć aż 26 punktów. Tym, co przeszkodziło OKC w odniesieniu zwycięstwa była skuteczność. Zespół z Oklahomy trafił tylko 26% trójek (10/38), ale też zaledwie 64% rzutów wolnych (16/25). Liderzy starali się – Westbrook skończył mecz z dorobkiem 22 punktów, 14 zbiórek i 9 asyst, popełniając też jednak aż 7 strat. Paul George z kolei zdobył 25 punktów, 8 zbiórek, 7 asyst i aż 6 przechwytów, ale był bardzo nieskuteczny. Na przestrzeni meczu trafił fatalne 3/14 rzutów za trzy. Tym ciekawszy staje się jego buzzer zza połowy. Mimo to miał zdecydowanie najlepszy plus/minus spośród graczy pierwszej piątki, a wskazywał on -4.


Drużyn na szczycie konferencji wschodniej mamy kilka, więc co jakiś czas wydarzy się mecz, który można nazwać 'pojedynkiem na szczycie wschodu’. Nie zawsze jednak spotkania te okazują się zaciętą i wyrównaną rywalizacją. Tej nocy na przykład Raptors bez najmniejszych problemów poradzili sobie z Celtics, którzy to są coraz bliżej pogodzenia się z myślą o miejscu poza pierwszą czwórką.

Pierwsza kwarta mogła zwiastować widowisko – prowadzenie zmieniało się w tym czasie 11 razy i nie było wyższe niż 4 punkty. Od drugiej kwarty jednak Raptors ruszyli – wygrali tę część spotkania aż 36:13, przez resztę meczu kontrolując wydarzenia na boisku. Graczem meczu należy okrzyknąć Pascala Siakama, który coraz częściej jest w stanie brać na siebie obowiązki jednego z liderów zespołu. Dziś zdobył 25 punktów i 8 zbiórek, trafiając 4/5 za trzy, notując też zdecydowanie najlepszy wskaźnik plus/minus na poziomie +22.

źródło:YouTube/House of Highlights

Odpoczywający co jakiś czas Kawhi Leonard dziś akurat grał i zdobył 21 punktów. Kyle Lowry trafił tylko 2/6 z gry notując 7 punktów, ale dodał też 6 zbiórek i 11 asyst. Pod tym względem podobnie spisuje się Marc Gasol, wciąż wchodzący z ławki. Również trafił tylko 2/6  z gry, ale dodał 5 zbiórek i 8 asyst. Dobra gra Serge’a Ibaki nie zwiastuje, żeby trener Nick Nurse miał przesunąć Gasola do pierwszej piątki. Z resztą Hiszpan dobrze radzi sobie wchodząc z ławki razem z Jeremym Linem, kiedy to grają akcje dwójkowe.

Po stronie Celtics wyjątkowo słaby mecz zanotował Kyrie Irving. W niespełna 28 minut zanotował 7 punktów, 4 zbiórki i 5 asyst, trafiając tylko 3/10 rzutów z gry. Najwięcej oczek dla Bostonu zdobył Marcus Morris, bo 17. Po 11 dodali też Tatum i wchodzący z ławki Rozier, a 10 dorzucił Brown. Celtics kompletnie nie poradzili sobie z defensywą rywali, na przestrzeni całego meczu trafiając tylko 20% trójek (6/30), oraz popełniając 14 strat, które Raptors przekuli na 21 punktów.


Dobra passa New York Knicks, kolejny mecz wygrany – tym razem z Orlando Magic. Czy dla Knicks to ważne zwycięstwo? Nie wiem – na pewno dla Magic była to bardzo dotkliwa porażka. Nie tylko ze względu na klasę (lub jej brak) rywala, ale ze względu na to, jak niewiele brakuje Orlando do tego, by przesunąć się na ósmą pozycję. Po ostatniej nocy wciąż tracą jednak jeden mecz do Hornets. Magic przez większość meczu kontrolowało wydarzenia na boisku, ale w końcówce czwartej kwarty Knicks przycisnęli trochę i odebrali cenną wygraną.

Nowojorczycy wygrali czwartą kwartę aż 30:13. Największą rolę w sukcesie zespołu mieli rezerwowi – żaden z zawodników pierwszej piątki nie osiągnął progu 10 zdobytych punktów. Najwięcej w drużynie zaliczył Emmanuel Mudiay, bo aż 19, dokładając 8 zbiórek. Kolejne 18 dodał Allonzo Trier, a 17 punktów i 14 zbiórek zagwarantował Mitchell Robinson. Świetne wrażenie zrobił też odsunięty wcześniej od Detroit Pistons Henry Ellenson. Młody podkoszowy dostał z ławki aż 36 minut i zdobył 13 punktów, 9 zbiórek i 5 asyst, notując świetny plus/minus na poziomie +18.

W barwach Magic rolę liderów znów obrali Aaron Gordon i Nikola Vucevic. Zdobyli kolejno 26 punktów i 7 zbiórek, oraz 26 punktów, 11 zbiórek i 6 asyst. Warto zauważyć, że coraz lepiej wgląda też Jonathan Isaac – pierwszy raz od czasu draftu ma on cały miesiąc, w czasie którego prezentuje się solidnie i ma spory wpływ na losy drużyny. Dziś zdobył 16 punktów, 6 zbiórek i 3 bloki, trafiając bardzo dobre 4/6 za trzy. Mógł skończyć też z efektownym wsadem na koncie, ale…