Powrót Rajona Rondo, Warriors odwiedzili Barracka Obamę

Tylko cztery mecze odbyły się tej nocy, ale to wystarczyło, by niektórzy gracze mogli się pokazać z dobrej strony. Na parkiet wrócił Rajon Rondo, a duet PG#13 & RW#0 rozbił bank.


Warriors (34-14) – Wizards (20-27) – 126:118

Pelicans (22-27) – Thunder (30-18) – 116:122

Blazers (30-20) – Suns (11-39) – 120:106

Wolves (24-24) – Lakers (25-24) – 120:105


Golden State Warriors ciągną swój wózek zwycięstw, mają ich już osiem z rzędu. Przyjechali do Waszyngtonu, łatwo rozprawili się z Wizards i znaleźli nawet czas na odwiedzenie prezydenta. Dokładniej rzecz ujmując, byłego prezydenta, Barracka Obamę. Spotkanie miało charakter prywatny, a opinia publiczna nie miała się o nim dowiedzieć – jakiś nieroztropny ochroniarz wstawił jednak zdjęcie na Instagrama. Zdjęcie zostało usunięte, ale stare prawidło internetu głosi – co raz zostało opublikowane, już nigdy z sieci nie znika. To jednak nie jest najistotniejsze.

Po wyrównanej pierwszej kwarcie, Warriors przez cały mecz utrzymywali prowadzenie. Ani na moment nie przekroczyło ono 15 punktów różnicy i trudno nazwać mecz blow-outem. Zwłaszcza, że w połowie czwartej kwarty Wizards zbliżyli się do GSW na jedno posiadanie. Atak został jednak skutecznie odparty przez grupę rezerwowych.

https://www.youtube.com/watch?v=z0vaZtLzqvk

źródło:YouTube/FreeDawkins

Gorący ostatnio Klay Thompson, który trafił 10/11 za trzy, dziś zawiódł. Jego skuteczność to 4/13 z gry i tylko 1/4 za trzy – w całym meczu uzbierał skromne 9 oczek. To najlepiej pokazuje jak nieregularny potrafi być Klay. Jego indolencja w niczym jednak nie przeszkodziła. 38 punktów zdobył Steph Curry, choć też nie był najcelniejszy – zaledwie 2/8 za trzy. Kolejne 21 punktów dodał Durant, a 17 zdobył DeMarcus Cousins. DMC zdążył też zarobić swój pierwszy w sezonie faul techniczny.

Dla Wizards bardzo dobre zawody rozegrała pierwsza piątka – Trevor Ariza zdobył aż 27 punktów, Bradley Beal dodał 22 punkty i 10 zbiórek, a Tomas Satoransky 20 punktów i 10 asyst.


Thunder ostatecznie wygrali z Pelicans sześcioma punktami, ale mogło się to skończyć dużo wyższym prowadzeniem. Po bardzo zaciętej pierwszej kwarcie, w połowie drugiej OKC zaliczyli serię 14 punktów bez odpowiedzi Pelikanów i w trzeciej kwarcie wydawało się, że zamknęli już mecz. Prowadzili 22 punktami różnicy, kiedy w czwartej kwarcie osłabieni Pelicans przystąpili do odrabiania strat. Czasu było jednak za mało.

Pelicans zagrali bez trzech z czterech najlepszych swoich graczy – Anthony’go Davisa, Juliusa Randle’a i Nikoli Miroticia. W pierwszej piątce pojawił się duet podkoszowych w osobach Dariusa Millera i Jahlila Okafora. Zagrali dobry mecz, zdobywając kolejno 21 punktów i 7 zbiórek, oraz 18 punktów i 8 zbiórek. Liderem był oczywiście Jrue Holiday, który otarł się o triple-double z wynikiem 22 punktów, 9 zbiórek i 13 asyst. 15 punktów i 12 asyst dodał grający obok Elfrid Payton.

Triple double zanotował natomiast Russell Westbrook i to bardzo okazałe – zdobył 23 punkty, 17 zbiórek i 16 asyst, tracąc piłkę tylko 4 razy w całym meczu. Kolejne 23 punkty dołożył Paul George, dodając do nich 11 zbiórek i 7 asyst. Ten duet jest obecnie jednym z lepszych w lidze, bez cienia wątpliwości. Zwłaszcza, że Westbrook w cieniu PG#13 gra naprawdę dobry sezon, nie będąc już tak egoistycznym w ataku jak to potrafił bywać.


Timberwolves wysoko pokonali Lakers, ale zadecydowała o tym dopiero ostatnia kwarta. Trzecia zakończyła się zaledwie dwupunktowym prowadzeniem Wilków – czwartą odsłonę jednak rozpoczęli serią 12-0 i zamknęli w ten sposób mecz. Liderował w tym zwycięskim spotkaniu Karl-Atnhony Towns z dorobkiem 27 punktów, 12 zbiórek i 5 asyst, a pomagał mu Andrew Wiggins – zdobywca 23 punktów i 8 zbiórek. Niestety, po pierwszej połowie nie zagrał już kontuzjowany Derrick Rose (kostka), ale dzielnie zastąpił go Jerryd Bayless – w 30 minut z ławki zdobył 18 punktów i 8 asyst – jakże cenne pod nieobecność Jeffa Teague’a.

https://www.youtube.com/watch?v=C3r1N8O4Bbo

źródło:YouTube/FreeDawkins

Bez rozgrywającego musieli sobie ostatnio radzić także Lakers – do gry wrócił jednak Rajon Rondo i od razu zagrał dobre spotkanie. RR#9 zdobył 15 punktów, 6 zbiórek i 13 asyst, trafiając 3/5 z dystansu. Wspierał go głównie Brandon Ingram, autor 20 punktów i 6 zbiórek. Lakers dali się jednak pokonać oddając rywalom aż 22 ofensywne zbiórki, z których Wolves zdobyli 23 punkty. Z nawiązką zniwelowało to tylko 43% skuteczności z gry Wolves.


Blazers wygrali w Phoenix, co nie powinno stanowić dla nich dużego wyzwania. W rzeczy samej, nie stanowiło – PTB potrzebowali jednak czasu by się rozkręcić. o wyrównanej pierwszej połowie, Blazers wygrali trzecią i absolutnie zdominowali czwartą. Duża w tym zasługa Setha Surry’ego, który zdobył wtedy większość ze swoich 17 punktów.

24 punkty zdobył Damian Lillard, a 20 kolejnych dodał CJ McCollum. Z ławki kolejny dobry występ zaliczył Jake Layman – zdobył 20 punktów i 8 zbiórek. Dla Suns 27 punktów zdobył Devin Booker, który jednak trafił tylko 2/7 za trzy i stracił 8 piłek przy marnych 3 asystach.