NBA Draft 2022: Jeremy Sochan i inne gwiazdy

NBA Draft 2022: Jeremy Sochan i inne gwiazdy

NBA Draft 2022: Jeremy Sochan i inne gwiazdy

Draft NBA 2022 już lada moment! Kolejny nabór odbędzie się 23 czerwca i już wtedy dowiemy się, do których drużyn trafią poszczególni młodzi koszykarze. Spośród kilkuset zgłoszonych do draftu koszykarzy wybraliśmy ośmiu, którzy zwrócili naszą uwagę w największym stopniu – w tym oczywiście naszego rodaka, Jeremy’ego Sochana. Kilka kolejnych sylwetek omówimy najpewniej bliżej draftu, już po Finałach. Teraz skupmy się na tych największych talentach.

Edit: kilka kolejnych sylwetek tutaj:

(nie traktujcie tego tekstu jako mocku – kolejność nazwisk jest subiektywna)

Jeremy Sochan (PF/C/SF)
9,2 pkt / 6,4 zb / 1,8 ast / 0,7 blk / 1,7 prz

Zacznijmy od naszej największej nadziei, Polaka-rodaka Jeremiego Sochana. Bynajmniej nie dlatego, że to kandydat do wyboru z pierwszym numerem – raczej dlatego, że to on nas wszystkich interesuje najbardziej. O jego koszykarskim profilu trochę pisaliśmy już w styczniu, po tym, jak Sochan zdążył się dobrze zaprezentować się w kilkunastu spotkaniach w barwach Baylor:

Od tamtego czasu niewiele się zmieniło – poza hypem i powszechnym uznaniem, spowodowanym świetnymi występami w March Madness. Pisząc, że niewiele się zmieniło, mam raczej na myśli fakt, że już wtedy wiedzieliśmy, jakiego typu koszykarzem jest Jeremy Sochan.

Mamy do czynienia z jednym z najlepszych defensorów w tegorocznym naborze – kto wie, być może najlepszym ze względu na swoją wszechstronność. Mierzący 206 centymetrów, mający imponujący zasięg ramion rzędu 215 centymetrów Sochan, to koszykarz wręcz stworzony do obecnej NBA – z defensywnego punktu widzenia. Podstawowym sposobem radzenia sobie z problemami jest we współczesnej koszykówce zmiana krycia. Z tej wynikają miss-matche, jeśli zawodnik zmieniający krycie jest za wolny, za mały, za duży, za słaby, ect.. Sochan jest 'w sam raz’. Jeśli będzie musiał zmienić krycie na rozgrywającego – ustoi na nogach. Jeśli będzie musiał zmienić krycie na rolującego centra – nie da się fizycznie stłamsić.

W ataku z kolei Sochan to zawodnik wszechstronny – potrafiący podać, minąć kozłem, ściąć do kosza, wykończyć przy obręczy. Przede wszystkim te umiejętności z zakresu rozgrywania robią wrażenie u zawodnika, który nominalnie jest silnym skrzydłowym, a na poziomie NCAA (być może momentami i w NBA) centrem w niższych ustawieniach. Człowiek scyzoryk, zawodnik od zadań specjalnych:

Dobrze jednak wiemy, że do gry na wysokim poziomie w NBA potrzebny jest rzut. To jest ten element, który najbardziej poddaje w wątpliwość sukces Sochana w najlepszej lidze świata. Z dystansu trafiał on na poziomie NCAA na skuteczności 29,7% przy niespełna 3 próbach na mecz. Nie wydaje się jednak, żeby był to element, nad którym nie da się popracować. Mechanicznie nie wydaje się to nie do poprawy. Sochan ma czucie piłki, jest dość pewny z piłką w ręku, a to podstawa, by pracować nad tym elementem. Nie pociesza tylko 58,9% trafionych osobistych, bo to często po nich scouci oceniają potencjał strzelecki zawodników.

Jeremy Sochan zalety:

  • Świetna budowa ciała – wzrost, zasięg ramion, waga oraz siła zawodnika NBA już wieku 19 lat
  • Niesamowita wszechstronność w defensywie – możliwość krycia wszystkich od pozycji 1 aż do 5
  • Bardzo dobry przegląd pola – umiejętność znalezienia podania do lepiej ustawionego, lub ścinającego kolegi

Jeremy Sochan wady:

  • Słaba skuteczność rzutowa – na poziomie NBA musi trafiać więcej, niż 29,8% za trzy i 58,9% z wolnych
  • Braki w dynamice – przy swojej sile i wzroście, trochę brakuje mu szybkości ruchu, by wyprzedzać zawodników NBA w drodze do obręczy
  • Niejasna pozycja – może się okazać, że w niektórych matchupach Sochan będzie za niski na centra, a za mało dynamiczny na czwórkę

Jedno jest pewne – w przyszłym sezonie zobaczymy kolejnego po Cezarym Trybańskim, Macieju Lampe i Marcinie Gortacie Polaka w NBA. Być może będzie to najlepszy z nich – choć poprzeczka zawieszona przez Gortata jest wbrew pozorom dość wysoko. W ośmiu przejrzanych przeze mnie mockach, Sochan był sytuowany na miejscach od 9 do 15. Wygląda więc na to, że szansa na pierwszego w historii Polaka wybranego w loterii jest naprawdę wysoka.

Co by się nie działo, gdziekolwiek by nie trafił, trzymamy kciuki Jeremy!

Porównanie: coś pomiędzy Aaronem Gordonem a Draymondem Greenem

YT/March Madness

Jabari Smith (PF)
16,9 pkt / 7,4 zb / 2 ast / 1.1 prz / 42,9% FG / 42% 3P

Jeśli ktoś uważa, że pozycja silnego skrzydłowego we współczesnej NBA straciła jakikolwiek sens, to ten chłopak gotów jest zmienić tego rodzaju opinie. Jabari Smith Jr. to prawdopodobnie numer 1 nadchodzącego draftu – tak przynajmniej wynika z większości mocków. Mierzy on 208 centymetrów wzrostu, ma 216 centymetrów rozpiętości ramion i waży około 100 kilogramów. Warunki w sam raz na silnego skrzydłowego – umiejętności też sugerowałyby taką pozycję.

Smith Jr. to przede wszystkim kapitalny strzelec – uznaje się, że jeden z najlepszych, jacy przystępują do tegorocznego naboru. Przede wszystkim na poziomie NCAA trafiał aż 42% trójek przy aż 5,5 próby na mecz, co wygląda bardziej niż obiecująco (mechanika rzutu zdaje się być naprawdę świetna) – zwłaszcza w kontekście zawodnika podkoszowego.

To jednak nie wszystko. Jabari jest także świetny w kreowaniu sobie samemu pozycji rzutowych. Bardzo często dąży do sytuacji w post-up, gdzie szuka rzutów z odchylenia, szuka rzutów z półdystansu z przewyższenia, a nawet znajduje sobie wyjścia do rzutów po koźle. To specjalista od trafiania trudnych rzutów – z wyskoku, z odchylenia, z niestabilnej pozycji, z obrońcą przed twarzą – gość rzuca i trafia:

No ale to nie wszystko. Gdyby gość był po prostu strzelcem gwarantującym ileś-tam punktów, nie byłby żelaznym kandydatem do 1. picku. Jabari Smith Jr. poza strzeleckim talentem, jest też już teraz bardzo zdolnym obrońca. Piszę 'już teraz’, bo mowa o gościu urodzonym w 2003 roku, a defensywne ogarnięcie to element, który jak żaden inny wymaga czasu. Przy swoim wzroście i długości jest naprawdę zwinny i szybki. Jako silny skrzydłowy nie jest jakimś genialnym obrońcą obręczy (tragedii nie ma, ale do gry jako center sporo mu brakuje w tym elemencie), ale przede wszystkim kapitalnie radzi sobie w kryciu indywidualnym wyżej. Krycie przez niego indywidualnie rywale trafili w sumie tylko 25,7% rzutów na poziomie NCAA. To jest kapitalny wynik. Smith Jr. może kryć zarówno kozłującego, jak i stawiającego zasłony w pick’n’rollu, wyskakiwać do podwojeń, szukać przechwytów – jest zarówno bardzo aktywny, jak i świadomy swojego położenia w przestrzeni. Trochę przypomina mi w tym Scottiego Barnesa z zeszłorocznego naboru (choć Barnes był lepszy w obronie przy obręczy):

Jeśli szukać jakichś wad, lub potencjalnych problemów, to cóż – Jabari Smith Jr. musi trochę mądrzej podchodzić do swojej ofensywnej gry. Fakt, że tak dobrze kreuje sobie pozycje do rzutu sprawia, że zawierza temu wszystko i często po prostu nie widzi możliwości podania, nie szuka wejścia po kosz. To nie tak, że nie umie wykonać dobrego podania do lepiej ustawionego kolegi – wygląda po prostu, jakby miał momentami klapki na oczach. Nie czuje się też dobrze kończąc przy obręczy. Być może potrzebuje wyrobić sobie więcej siły, wraz z którą przyjdzie pewność siebie, pozwalająca częściej atakować obręcz.

Smith Jr. nigdy nie będzie też zawodnikiem (a może będzie, ale na ten moment się nie zapowiada), który będzie inicjatorem akcji ofensywnych. Jego kozioł ogranicza się do kilku szybkich klepnięć w kontrataku, czy do oderwania się od obrońcy. Na ten moment będzie on potrzebował dobrego rozgrywającego. Wygląda na to, że będzie musiał znaleźć go w Jalenie Suggsie i Cole’u Anthonym w Orlando Magic. Nie najgorzej.

Porównanie: Jaren Jackson Jr., ale intensywniejszy / wanna-be Dirk Nowitzki z dobrą defensywą

YT/MarchMadness

Paolo Banchero (PF)
17,2 pkt / 7,8 zb / 3,2 ast / 0,9 blk / 1,1 prz

Kolejny silny skrzydłowy, jednak o nieco innej charakterystyce. On także ma łatwość w zdobywaniu punktów, jednak jego sposób na kreowanie sobie pozycji to nie jak u Smitha miękka kiść w połączeniu z długością ramion, a raczej zręczny kozioł w połączeniu ze świetną pracą nóg. Jeśli Banchero znajduje sobie pozycję do rzutu, bardzo często dzieje się to w trakcie atakowania kozłem obręczy, na przykład po zasłonie. Tam albo wykorzystuje jakiś spin move, czy inny eurostep, albo zatrzymuje się i daje z półdystansu. W NCAA z dalekiego półdystansu trafiał naprawdę świetne 47,5 procent przy ponad 50 próbach:

To jednak nie wszystko. Paolo Banchero nie jest typowym strzelcem – to raczej zawodnik, którego określilibyśmy mianem point-forwarda. W przeciwieństwie do omawianego już Jabari Smitha, w ręce Banchero można wsadzić piłkę, by kreował on akcje także w ataku pozycyjnym (choć chyba lepiej czuje się w szybszym ataku). Sęk w tym, że jako zawodnik grożący grą w koźle – zwłaszcza w pierwsze tempo, potrafiąc minąć pierwszym krokiem, czy skorzystać z zasłony – potrafi przekuć przewagę pozycyjną która z tego wynika nie tylko na rzut, ale i na znalezienie kolegi dobrym podaniem na otwartą pozycję. Być może średnia 3,2 asysty na mecz nie robi wrażenia, ale na poziomie NCAA, gdzie zespoły zdobywają raczej po 70-80 niż po 110-120 punktów, a wokół mniej utalentowanych kolegów do podania, nie jest to średnia bardzo reprezentatywna. Najważniejszy jest fakt, że smykałkę do podania widać na parkiecie:

Problematycznie robi się po drugiej stronie parkietu. Paolo jako zawodnik o świetnych warunkach – jest długi, silny i przy tym stosunkowo szybki – siłą rzeczy zaliczał nieraz skuteczne zagrania w defensywie. Nie jest to jednak obszar gry, w którym jest konsekwentny. Zdarza mu się zgubić krycie – zwłaszcza w sytuacjach, w których kryje po słabej stronie parkietu i zagapi się na piłkę. Fakt, że mierzy solidne 208 cm wzrostu, przy wadze powyżej 110 kilogramów i blisko 215 centymetrach zasięgu ramion sprawia, że z pewnością będzie zmuszony grać minuty jako nominalny center. Tu problemem może okazać się jego brak smykałki do szukania bloków – Banchero nie jest naturalnym obrońca obręczy. Jako, że na wielu zawodników grających niżej może okazać się zbyt mało dynamiczny, może okazać się, że w obronie trenerzy będą musieli czasem jakoś go ukryć.

Nie jest tak, że Paolo Banchero to fatalny defensor – jest po prostu obrońcą nierównym, bez naturalnej smykałki. Nierówność z resztą naznacza jego grę także po atakowanej stronie. Mimo przebłysków ewidentnego geniuszu, miewa też serie strat, miewa serie nietrafionych rzutów – 33,8% z dystansu, czy 2,4 straty na mecz nie są idealnymi statystykami. Podobnie jak u Smitha, brakuje mu pewności w kończeniu przy obręczy. Trzeba brać jednak poprawkę na to, że ma on dopiero 19 lat, więc stabilizacja powinna przyjść z wiekiem. Bardzo dobre, nie wymagające wiele pracy warunki fizyczne ma już jednak teraz, co nie jest takie częste wśród młodych zawodników.

Porównanie: lepszy Julius Randle, zdrowy Blake Griffin w swoim peaku

YT/March Madness

Chet Holmgren (PF/C)
14,2 pkt / 9,8 zb / 1,9 ast / 3,7 blk / 60,9% FG / 39,2% 3PT

Ten chłopak zamyka grono murowanych kandydatów do wyboru w top3 tegorocznego draftu i jednocześnie jest to z tej trójki prospekt chyba najciekawszy. Niekoniecznie najpewniejszy, ale na pewno najciekawszy. Przede wszystkim na pierwszy plan wysuwa się jego sylwetka. Przy swojej kaukaskiej urodzie, 213 centymetrach wzrostu i aż 230 centymetrach zasięgu ramion, waży zaledwie 88 kilogramów. Przywodzi to na myśl różne skojarzenia – często pełne obaw, pamiętające historie pokroju Kristapsa Porzingisa, czy innych białych, dużych chłopaków, pokroju Darko Milicicia, czy graczy tak chętnie wybieranych wysoko w drafcie przez Hornets Michaela Jordana, jak Cody Zeller, Frank Kaminsky, czy Adam Morrison. Schowajmy jednak te uprzedzenia i popatrzmy na te wszystkie niesamowite rzeczy, które Holmgren robił w NCAA.

Zacznijmy od obrony obręczy – elementu, który przy tym zasięgu ramion wysuwa się na pierwszy plan. Holmgren notował blisko 4 bloki na mecz, co poniekąd nie dziwi, biorąc pod uwagę warunki fizyczne. Nie dziwi tylko poniekąd, bo kiedy przyjrzeć się temu bardziej szczegółowo, zaczyna robić większe wrażenie. Bloki Holmgrena nie wynikają bowiem z faktu, że czeka on pod obręczą na rywali. Przy całej swojej długości, świetnie radzi sobie on z obroną pick’n’rolla, skutecznie wychodzi wyżej, szybko porusza się na nogach w grze góra-dół, potrafi nawet zmienić krycie na kozłującego zawodnika i nie dać się łatwo minąć. Pod względem tak rozumianej defensywnej wszechstronności może przywodzić na myśl zeszłorocznych debiutantów, jak Scottie Barnes, czy Evan Mobley.

Tym, co sprawia jednak, że ten chłopak jest tak ekscytujący, jest dopiero połączenie tych defensywnych umiejętności z jego postawą w ataku. Przede wszystkim – co staje się coraz powszechniejsze wśród wysokich, ale wciąż nie jest standardem – Holmgren to bardzo dobry strzelec z dystansu. Pomaga mu fakt, że rzuca z przewyższenia, ale jego technika też wydaje się bardzo solidna i powtarzalna. Skuteczność blisko 40% w rzutach za trzy nie bierze się też, co bardzo ważne – z pojedynczych prób. Holmgren na poziomie NCAA oddawał ponad 3 trójki na mecz, w czym pomagał fakt, że często nie grał centra, a wyjątkowo wysokiego silnego skrzydłowego (kolejne podobieństwo z Evanem Mobley’em, który jednak rzutowo jest znacznie słabszy).

Na tym nie kończy się ofensywny repertuar Holmgrena. Siłą rzeczy jest bardzo dobry jako rolujący w pick’n’rollu – sługi i mobilny na tyle, by z łatwością łapać piłki posyłane nad obręcz. Rzuty za trzy, o których wspomniałem, nie wpadają mu z kolei wyłącznie po podaniach od kolegów. Przy takiej budowie ciała, Holmgren potrafi wejść w kozioł, zrobić crossa (!) i samemu znaleźć sobie pozycję do rzutu po koźle. Zarówno za trzy, jak i za dwa, po dryblingu przodem do kosza, czy po odchyleniu. Wciąż trudno przyzwyczaić oczy do tego, że tak wyglądający gość potrafi takie rzeczy:

Być może jest to młodzian z najwyżej zawieszonym sufitem w całej stawce. Niestety, ryzyko też jest spore i związane jest oczywiście z jego masą. Liga NBA jak żadna inna potrafi przemienić budowę ciała młodego chłopaka, co pokazały przykłady gości takich jak Giannis Antetokounmpo, czy Anthony Davis. Wydaje się jednak, że u Cheta nie będzie to wcale prosta sprawa. Żaden ze mnie anatom ani trener personalny, ale jego ramiona są wyjątkowo wąskie, a sylwetka nie wygląda na taką, którą łatwo będzie obudować mięśniem. Trzeba bowiem przyznać, że mięśnia to mu brakuje. Mimo widocznej zaciętości i chęci gry, czasem siłą rzeczy (czy raczej jej brakiem) nie udaje mu się zastawić rywala, nie udaje mu się wywalczyć zbiórki, nie udaje mu się ustać przeciwko silniejszemu centrowi.

Być może sztab drużyny NBA, która wybierze go w drafcie, jakoś sobie z tym poradzi. Może znajdą odpowiedni plan żywieniowo-treningowy i dodadzą mu mięśnia. Pytanie jednak, czy to nie ograniczy jego atutów, które wynikają z szybkości i mobilności, albo co gorsza, czy przy jego długości dodatkowa masa nie przysporzy mu problemów zdrowotnych – jak to miało miejsce z wspomnianym już Kristapsem Porzingisem, czy w mniejszym stopniu chociażby z Anthonym Davisem.

Ogrom potencjału, ogrom znaków zapytania, ogrom ekscytacji.

Porównanie: Kevin Garnett nowej generacji, albo kolejny Kristaps Porzingis

YT/March Madness

Jaden Ivey (PG/SG)
17,3 pkt / 4,9 zb / 3,1 ast / 35,8% 3P / 2,6 str

Tu wychodzimy już poza grono murowanych faworytów do top3 tegorocznego naboru – przynajmniej sądząc po mockach wykonanych przez ekspertów, mających przecież dojścia w ligowych kuluarach. Odchodzimy też nieco od pozycji podkoszowych, w kierunku być może najlepszego atlety tego draftu.

Jaden Ivey, bo o nim mowa, to obwodowy zawodnik, który ze swoją fryzurą może trochę przypominać Ja Moranta. Na fryzurze jednak podobieństwa się nie kończą – Ivey to także zawodnik bazujący na swojej szybkości z piłką, dynamiczny w koźle, mający wyjątkową windę w nogach. Kurczę, nawet warunki fizyczne mają podobne – przy 193 centymetrach wzrostu (191 cm Moranta) ma on około 200 cm rozpiętości ramion (tak jak Morant).

Gra Ivey’a to przede wszystkim próba dostania się do obręczy – szybki kozioł w kontrze, bardzo dynamiczny pierwszy krok mijający obrońcę, mocny wyskok, pewność i siła w wykańczaniu akcji przy obręczy. Nie jest przy tym bardzo jednowymiarowym graczem. Na poziomie NCAA spędził dwa sezony, co pozwoliło mu rozwinąć inne aspekty gry, Przede wszystkim podniósł skuteczność rzutów za trzy ze słabych 25,8% do przyzwoitych 35,8%. Wciąż nie jest to skuteczność idealna, ale pokazuje, że Ivey ma na tym polu miejsce na poprawę.

Rozwinął także swoją grę jako rozgrywający. Jego średnia asyst skoczyła z 1,9 do 3,1 na mecz, choć trzeba przy tym zaznaczyć, że średnia strat także wzrosła – z 1,3 do aż 2,6 na mecz. Zaczął więc więcej podawać, próbować więcej podawać, niekoniecznie zaś więcej widzieć.

No właśnie – na tym etapie kariery Jaden Ivey jest zaledwie przyzwoitym podającym. Jest niezłym, ale nie naturalnym i regularnym strzelcem. Jest jeszcze przeciętnym obrońcą, często spóźnionym, nie zawsze maksymalnie skupionym i zaangażowanym. Te wszystkie elementy gry nie wynikające bezpośrednio z atletyzmu stoją u niego na przeciętnym-do-przyzwoitym poziomie i pytanie na ile uda się to w toku kariery poprawić.

Poza szlifami technicznymi, rzecz w myśleniu, które będzie nadążać za nogami. Kiedy podejmie próbę dostania się do obręczy, ale nie uda się to w pierwszym tempie, zostanie wstrzymany na półdystansie, zaczynają się dla niego schody. Ma problem ze znalezieniem innych rozwiązań, jakichś rzutów z półdystansu, sprytnych pozycji z odchyleń, czy dostawania się gdzieś w drugie tempo. Brakuje mu szybszego, szerszego myślenia, ale chyba też jeszcze pracy nóg, czy ogólnego technicznego obycia. Może być z niego niezły jeździec bez głowy – pytanie, czy dorośnie do bycia czymś więcej. Potencjał ku temu na pewno ma.

Porównanie: Młodszy, nadpobudliwy brat Ja Moranta

YT/March Madness

Keegan Murray (PF/SF)
23,5 pkt / 8,7 zb / 1,5 ast / 1,9 blk / 39,8% 3P

Ten zawodnik wydaje się idealnym wyborem dla lepszych zespołów, które nie mają czasu na rozwijanie młodzików. 22-letni Keegan Murray jest gotowy, by już dziś grać na poziomie NBA – z tego też powodu może nie dotrwać w drafcie do tych ekip, które już teraz grają o coś. Przy wzroście 203 cm i rozpiętości ramion około 210 cm stanowi połączenie niskiego i silnego skrzydłowego, który radzi sobie po obu stronach parkietu. Nie ma w nim materiału na pierwszą opcję, czy lidera, ale jest już gotowy zawodnik rotacyjny.

Na pierwszy plan przebija się smykałka Murraya do zdobywania punktów. Nie ma w jego ofensywnym warsztacie niczego wyszukanego. Jest dobrym strzelcem za trzy (39,8% w ostatnim sezonie NCAA przy ponad 3 próbach na mecz), ale przede wszystkim ciągnie go do zdobywania punktów przy obręczy. Potrafi minąć, ma ciąg na kosz, efektywnie wykorzystuje swój potencjał rzutowy by mijać podchodzących obrońców. Do tego zdobywa wiele punktów z kontry i z post-up. Nie ma w tym wszystkim jakiejś wirtuozerii pracy stóp, niesamowitych dryblingów, powalającej siły i szybkości. Keegan Murray po prostu wie jak się zdobywa punkty w koszykówce – wie jaki ruch wykonać, jak się obrócić, by znaleźć się przy obręczy.

Murray jest przy tym naprawdę niezłym obrońcą – korzystającym zarówno z szybkości, z siły, wzrostu, jak i umiejętności ustawienia się. Utrudni rzut zawodnikowi kozłującemu, jak i pomoże przy obręczy. Nie zgubi w pierwszym kroku niższego rozgrywającego, jak i nie wymięknie, gdy przyjdzie pomóc bliżej obręczy.

Keegan Murray nie jest z kolei zawodnikiem, w którego ręce włożysz piłkę i po którym oczekiwać możesz, że coś wymyśli. Nie jest to gracz, od którego zaczyna się akcja – nie ma zbyt dobrego kozła w ataku pozycyjnym, nie ma wyjątkowego przeglądu pola, czy w ogóle umiejętności podania. Murray pomoże twojej drużynie, kiedy trafi do niego piłka, ale nie uratuje twojej drużyny, kiedy trzeba będzie coś wykreować – czy to dla siebie, czy dla kolegów. To jest tylko i aż zawodnik 3&D na skrzydło, gotowy do wrzucenia do rotacji NBA już teraz. Są zespoły o mistrzowskich aspiracjach, któremu brakuje takiego jednego gościa. Boję się jednak, że wysłany do słabego, źle zarządzanego zespołu, nie dostanie należnej szansy. To ten rodzaj zawodnika, który jest dobry w dobrym zespole. Casus tegorocznego Andrew Wigginsa, choć profil zawodnika nieco inny.

Porównanie: OG Anunoby / Tobias Harris

YT/March Madness

Shaedon Sharpe (SG/PG/SF)
(?)

Powszechnie uważany za kandydata do top 5 tegorocznego draftu, jednak poza scoutami wiedzącymi trochę więcej od przeciętnych widzów, nikt za bardzo nie wie dlaczego. Jest tak z jednego prostego powodu – Shaedon Sharpe nie zagrał ani jednego meczu na poziomie NCAA w drużynie Kentucky, do której teoretycznie należał. Wcześniej pograł trochę w młodzieżowej reprezentacji Kanady i chwilę w lidze zwanej Nike Elite Youth Basketball League i tyle go widzieliśmy. Dlaczego tak się stało – do końca nie wiadomo, ale nie miało to nic wspólnego z jakimiś problemami zdrowotnymi, a raczej z tym, że do drużyny dołączył w połowie sezonu.

Nasz ogląd Sharpe’a jest więc mocno ograniczony. Co wiemy, to że mierzy 198 cm, waży ponad 90 kilogramów i jest rzucającym obrońcą, potrafiącym wykreować sobie rzut. Tym, co imponuje jednak przede wszystkim, jest jego atletyzm. W internecie łatwo znaleźć klipy, jak Sharpe wsadza piłkę z głową wysoko nad obręczą. Jest przy tym bardzo plastyczny w ruchu, dobrze skoordynowany:

Nie samym wsadzaniem piłki jednak koszykarz żyje. Shaedon Sharpe, kiedy dać mu piłkę na szczycie boiska, potrafi dwoma, trzema kozłami na boki znaleźć sobie miejsce i wystrzelić – czy to z dystansu, czy z półdystansu. Jako że nie grał regularnie na poziomie NCAA, trudno o statystyki potwierdzające jego umiejętności strzeleckie, ale zakładamy, że 22,6 punktu na mecz w tej lidze od Nike nie wzięło się znikąd, w połączeniu z dostępnymi materiałami video, które potwierdzają jego płynność ruchu i solidną mechanikę:

Bardzo trudno mi napisać o tym chłopaku coś więcej. Czy jest dobrym obrońcą? Na pewno ma ku temu zadatki, biorąc pod uwagę jego atletyzm w połączeniu z warunkami fizycznymi. Czy ma potencjał jako rozgrywający? W nagraniach ze słabszymi kolegami widzimy go głównie szukającego rzutu, ale są i highlighty, na których widać jakieś ładne podania w tempo. Przy swoim imponującym wyskoku nie jest chyba najbardziej dynamicznym, szybkim zawodnikiem, który błyskawicznie minie pierwszym krokiem.

Fakt, że w mockach często pojawia się w top5, a mówi się nawet o tym, że chciałby go Sam Presti (OKC dysponują 2. i 12. wyborem) sprawia, że musi być coś na rzeczy. Gość rzeczywiście wygląda jak naturalny talent, ale fakt, że praktycznie nie widzieliśmy jego gry na jakimś sensownym poziomie pozostawia wiele, wiele znaków zapytania.

Porównanie: Nie wiem, może Bradley Beal, może większy Jordan Poole?

YT/ASuch

Jalen Duren (C)
12 pkt / 8,1 zb / 2,1 blk / 1,3 ast

Ponad 210 centymetrów wzrostu, zasięg ramion rzędu 225 centymetrów (lub więcej), sto-kilkanaście kilogramów masy mięśniowej. Serio – mało który 19-latek jest tak wyrzeźbiony, tak solidnie, mocno zbudowany. Często porównuje się go do Dwighta Howarda, czyli gościa, który w ostatnich kilkunastu latach był swoistym benchmarkiem klasycznego centra. Takim też zdaje się być Duren – wysokim, silnym, grającym przy obręczy centrem.

Jalen Duren jest bardzo silny, ma długie ręce i jest przy tym wszystkim szybki – świetnie wykorzystuje tę kombinację w celu obrony obręczy. Nie tylko notował w NCAA powyżej 2 bloków na mecz, ale według zaawansowanych statystyk, blokował aż 10,2% rzutów swoich rywali, kiedy był na boisku. Dla porównani, w zeszłym sezonie NBA najwyższy BlockPercentage należał do Jarena Jacksona Jr. i wynosił 7,4%. Tylko 6 zawodników miało wynik wyższy niż 5%. Oczywiście poziom gry zgoła odmienny, ale potencjał ewidentnie jest:

W ataku jego rolą jest przede wszystkim dać z góry. Zrolować po pick’n’rollu, wyskoczyć nad obręcz, złapać piłkę, wsadzić do kosza. Ułatwia mu to jego szybkość, dzięki której nie tylko nadąża w kontratakach, ale i odpowiednio szybko urywa się po postawieniu zasłony. Z góry daje też po zbiórkach ofensywnych, które stanowiły aż 37% wszystkich jego zbiórek. Duren to w końcu też świetny zbierający.

To wszystko brzmi bardzo old-schoolowo. Niestety w ten zły sposób – kilkanaście lat temu taki gracz byłby bestią – dziś co najwyżej zadaniowcem. Na szczęście w grze Jalena Durena są elementy, które każą przypuszczać, że odnajdzie się we współczesnej NBA.

Przede wszystkim jego ruchliwość i zaangażowanie każą przypuszczać, że da się go nauczyć obrony wyżej, dalej od kosza. Nie będzie mu łatwo ustać przeciwko kozłującym, ale zmiana krycia to element, który musi opanować, by robić różnicę na plus. To coś, co dzieli dziś Roberta Williamsa III, który pomaga Celtics w Finałach NBA, a Deandre Jordanem czy Dwightem Howardem, którym ciężko już znaleźć miejsce w lidze. Zalążki tego widać u Durena – to wciąż niewiele, ale to dobry prognostyk:

Wydaje się, że Jalen Duren jest też w stanie nauczyć się czegoś więcej, niż tylko wsadzenia piłki do kosza, kiedy już ją dostanie. Pocieszające są te asysty w ilości 1,3 na mecz. Kiedy bywał podwajany przy ścięciach do kosza, zdarzało mu się znaleźć lepiej ustawionego kolegę:

Widać też pewien potencjał strzelecki. Próba nie jest duża, ale przy 22 oddanych w całym sezonie NCAA rzutach z wyskoku, do kosza wpadło 8, co daje całkiem niezłe 36,4% skuteczności. Wszystko to miało miejsce z półdystansu – rzutu za trzy się jeszcze nie podjął. Wciąż jednak lepsze to niż nic – jest to jakaś baza, na której można pracować. Ten potencjał w zmianie krycia, potencjał w podawaniu, w rzucaniu – to nie są elementy, w których jest już dobry, ale są to elementy, które sprawiają, że może wylądować w top 10 draftu, a nie skończyć jako zadaniowiec za minimalną pensję. Pozycja centra jest w tych czasach bardzo niewdzięczna. Ciężko grać na niej i być gwiazdą – trzeba być kosmitą, jak Nikola Jokic, czy Joel Embiid. Takiemu staroszkolnemu harpaganowi jak Duren nie będzie łatwo.

Porównanie: Dwight Howard – miejmy nadzieję, że w przyszłości bardziej Robert Williams III

YT/Swish