Manu Lecomte: Kamiński natchnął nas przemową

Manu Lecomte jest jedną z największych gwiazd tegorocznych play-offs w ORLEN Basket Lidze. Belg w decydującym meczu serii półfinałowej z Treflem Sopot zdobył 24 punkty, wprowadzając PGE Start Lublin do wielkiego finału. Koszykarz mówi nam, że kluczowa dla losów tego spotkania była przemowa Wojciecha Kamińskiego na porannym treningu.
Niespodzianka (sensacja?) stała się faktem. Osłabiony PGE Start Lublin, który do sobotniego meczu przystąpił bez Tevina Browna, pokonał Trefl Sopot 79:72. I zrobił to całkowicie zasłużenie, prowadząc niemal przez całe spotkanie. Kapitalne zawody rozegrał Manu Lecomte, autor 24 punktów i 6 asyst. Belg trafił 7 z 13 rzutów z gry i wszystkie dziesięć rzutów wolnych.
– Lubię presję i umiem sobie z nią radzić, ale uwierz mi, że gra przeciwko obronie Trefla nie była prosta. Rywale cały czas mnie atakowali na pick&rollu, by mnie jak najbardziej zmęczyć. I to faktycznie działało, ale w meczu nr 5 nie myślisz o zmęczeniu. Po prostu wychodzisz i grasz. Miałem w tym ostatnim spotkaniu dodatkową energię – mówi nam koszykarz PGE Startu Lublin.
W wielu fragmentach Lecomte meczu robił, co chciał z obroną Trefla. Mijał, wymuszał przewinienia (8 – w całej serii aż 39!), trafiał do kosza. Żaden obrońca nie był w stanie go zatrzymać. Po jego akcjach trener Żan Tabak mógł jedynie bezradnie rozłożyć ręce. Ciekawostką jest fakt, że Chorwat… chciał kiedyś Belga w Zastalu.
To było przed sezonem 2020/2021. Między stronami toczyły się rozmowy, i to nawet zaawansowane, ale ostatecznie Lecomte odrzucił propozycję Zastalu (finalnie trafił do Niemiec). Belg z perspektywy czasu żałuje, że podjął taką decyzję.
– Nie byłem wtedy do końca przekonany, czy pójście do Zastalu będzie najlepszym krokiem w mojej karierze. I wiesz co? Teraz tego żałuję. Powinienem wziąć tę ofertę, bo ona była naprawdę dobra pod kątem sportowym. Zastal był przecież zespołem, który grał w renomowanych rozgrywkach VTB. To mógł być dla mnie przełomowy sezon w karierze. Trudno. Teraz mogę żałować, ale czasu już nie cofnę – podkreśla.
Teraz Belg jest jedną z najważniejszych postaci na parkietach ORLEN Basket Ligi. W tegorocznych play-offs notuje średnio ponad 15 punktów na mecz. A warto dodać, że w pierwszym spotkaniu z Czarnymi Słupsk nabawił się urazu mięśniowego. Nadal odczuwa skutki kontuzji, ale zaciska zęby i gra. I to jak! Lecomte nie ukrywa, że duża w tym zasługa trenera Wojciecha Kamińskiego, który zaufał mu po ciężkiej kontuzji ścięgna Achillesa (nie grał przez kilka miesięcy).

– Trener Kamiński miał sporo argumentów w rękach, przekonując mnie, że Start będzie dobrym miejscem do powrotu po ciężkiej kontuzji ścięgna Achillesa. Nie ukrywam, że trener był na tyle przekonywujący, że nie miałem nad czym się zastanawiać. Trener – co najważniejsze – w pełni wywiązał się ze słów, które przekazał w pierwszej rozmowie. To “players coach”, który wykonuje świetną pracę z tą grupą ludzi. Jesteśmy szalenie niebezpieczni i niewygodni dla każdego. Trener umie tym wszystkim dyrygować – zaznacza Manu Lecomte.
Belg zdradza też, w jaki sposób trener Kamiński motywował drużynę przed meczem nr 5, gdy było jasne, że zabraknie Tevina Browna, który wyjechał do Stanów Zjednoczonych z powodów rodzinnych (klub wyraził na to zgodę). W przemowie – na porannym treningu – polski szkoleniowiec wrócił do sezonu 2006/2007, gdy jego Polonia ograła na wyjeździe wielki Prokom Trefl. Wtedy warszawianie sprawili ogromną sensację, grając… szóstką zawodników.
– Nasze nastawienie do tego meczu było wyśmienite. Straciliśmy Tevina Browna, ale wierzyliśmy od samego początku, że możemy to zrobić. Trener Kamiński na porannym treningu miał świetną przemowę. Wrócił do czasów, gdy jego zespół pokonał wielki Prokom Trefl na wyjeździe, grając jedynie… szóstką zawodników. To dało nam wiele do myślenia. Myślę, że tą przemową natchnął do działania. Każdy był skupiony i zaangażowany – komentuje Manu Lecomte.
PGE Start Lublin nie miał nawet chwili na świętowanie, bo już w poniedziałek zacznie finałową rywalizację z Legią Warszawa. To starcie 3. z 4. ekipą rundy zasadniczej. Przewagę własnego parkietu będzie miała ekipa z Lublina. W sezonie zasadniczym był bilans 1:1.
– Jestem bardzo podekscytowany rywalizacją z Legią. Ograliśmy ich w Warszawie, ale wtedy nie było jeszcze trenera Rannuli, który na nowo poukładał ten zespół. Tam jest wielu dobrych i utalentowanych zawodników, którzy potrafią grać na wysokim poziomie – zaznacza Manu Lecomte.
-
Legia
-
PGE Start
-
Legia113 głosów
-
PGE Start218 głosów