Łukasz Wiśniewski: Rewolucja w Treflu. Rozmowa Tabaka z Zyskowskim na duży plus
Wiem, że panowie Zyskowski i Tabak porozmawiali ze sobą między tymi meczami. To jest zdrowe podejście dla obu stron. Uważam, że takie spotkania czyszczą niepotrzebne emocje. Zyskowski jest bardzo potrzebny Treflowi – mówi Łukasz Wiśniewski, były reprezentant Polski, obecnie ekspert w stacji Polsat Sport.
Karol Wasiek: Jak oceniasz finałową rywalizację Trefla Sopot z Kingiem Szczecin po dwóch spotkaniach w Ergo Arenie?
Łukasz Wiśniewski, ekspert stacji Polsat Sport: Spodziewałem się “brudnego meczu”, w którym będzie sporo grania na pograniczu faulu. To jest pierwsza rzecz, którą można zmienić w momencie, gdy się przegrywa w serii. Na pewno zaskoczyła mnie rewolucja, na którą zdecydował się trener Żan Tabak w pierwszym składzie. Treflowi udało się też zrównoważyć grę tyłem do kosza z grą na obwodzie.
Jarosław Zyskowski. Musimy chwilę porozmawiać o tej postaci. Wyszedł w pierwszej piątce. Byłem tym faktem mocno zaskoczony, biorąc pod uwagę jego bardzo małe minuty w ostatnich dwóch meczach. Jak to skomentujesz?
Wiem, że panowie Zyskowski i Tabak porozmawiali ze sobą między tymi meczami. To jest zdrowe podejście dla obu stron. Uważam, że takie spotkania czyszczą niepotrzebne emocje. Trener Tabak zaskoczył jednak, że wystawił go od samego początku. To była rewolucja, takich słów użył też Wojciech Kamiński w trakcie analizy. Żan Tabak rzucił Zyskowskiego na głęboką wodę, bo wcześniej pełnił rolę rezerwowego. Co więcej: trener Tabak nie zdjął go po trzech przewinieniach. To było wymowne na zasadzie: „chciałeś chłopie grać, to teraz radź sobie”. „Zyzio” dał dobry impuls, trafił dwie trójki.
Jest bardzo potrzebny Treflowi Sopot.
Zgadza się. Zwłaszcza że w tym pierwszym meczu był spory problem z grą w ataku. Teraz do dobrze funkcjonującego low-postu sopocianie dołożyli penetracje i akcje pick&rollowe. Balans był świetnie zachowany. W pierwszym spotkaniu tego nie było.
Gra tyłem do kosza to ogromna siła Trefla Sopot. Chyba nawet największy atut.
Zgadza się. Trzeba z tego korzystać, ale… w umiejętny sposób, by „nie zabijać” innych zawodników. W niedzielę ten low-post był celowany w konkretnych graczy w danych akcjach. Nie był dominujący i w ten sposób Trefl musi grać w kolejnych meczach.
Jak oceniasz grę Kinga Szczecin?
King miał problemy na pick&rollu. Ten element nieco zaskoczył szczecinian. Trochę też brakowało skuteczności z obwodu. Nie było rzutów Woodsona, ale też należy pamiętać, że nie w każdym meczu będzie trafiał szalone “trójki”. King miał akcje na dogrywkę i to były rzuty z dobrych pozycji. Po prostu piłka nie wpadła do kosza. Jest 1:1. Nic się wielkiego nie stało.
Co King może dołożyć?
Uważam, że King powinien atakować „Zyzia” albo Musiała, gdy są na parkiecie. A patrząc kompleksowo na zespół trenera Miłoszewskiego, to wydaje się że może zagrać jeszcze szybciej w ataku. Widać, że tu jest jeszcze rezerwa. Nie ukrywam, że w niedzielnym meczu bardzo podobały mi się kontrataki po straconych punktach.
Twój typ dalej aktualny?
Tak. Typowałem 4:2 dla Kinga Szczecin. Byłem zdania, że King wyrwie jeden mecz w Ergo Arenie. Teraz będzie ciekawie, bo… King znacznie lepiej gra na wyjazdach. Szczecinianie będą mieli presję na swoich barkach. Sopocianie w pierwszym spotkaniu nie wytrzymali tego. Teraz mieli nóż na gardle, ale ustali to. Bo z 0:2 bardzo trudno wyjść. Takie rzeczy rzadko się zdarzają. Przypominam sobie, że kiedyś Janusz Jasiński przy 0:2 powiedział, że Turów puchnie. I wtedy faktycznie Stelmet odwrócił losy rywalizacji.
Trefl wrócił, pokazał, że nadal żyje w tej serii, ale Kinga naprawdę trudno złamać. To zespół charakterny, który ma mocny mental.