Łoziński. Ranking MVP część 4.

Łoziński. Ranking MVP część 4.

Luty za nami pora tym samym na kolejną cześć rankingu MVP. W drugim miesiącu bieżącego roku gier było nieco mniej, jednak wystarczająco by przetasowania nastąpiły. Przypomnę, że najważniejsze są wygrane drużyny, poparte indywidualnymi osiągnięciami. Jak zawsze zaczynam od miejsca 10 i jadę do pierwszej pozycji. Zapraszam.

  1. Kawhi Leonard. 6-4, taki właśnie bilans w lutym pod wodzą Leonarda zaliczyli Clippers. Kawhi nie błyszczał jak Mrozu, ale wystarczyło do zajęcia ostatniego miejsca w rankingu. Sześć wygranych i cztery porażki wciąż niespoconych i niekompletnych Clippersów należy docenić, ale bez popadania w czołobitność. Wielokrotnie przechodzą obok gier, jednak gdy trzeba potrafią spiąć poślady i zagrać na wysokich obrotach. Właśnie tak było w starciu z Denver ich bezpośrednim rywalem do drugiej pozycji na zachodzie. Gładka, bezlitosna egzekucja topowej ekipy zachodu. Mecz właściwie skończony po pierwszej połowie, a całkowicie zamknięty po trzeciej kwarcie. Moc LAC w pełnej krasie. W lutym grający luźną koszykówkę Leonard zaliczał w 32 minuty spędzane na parkiecie 25 pkt., 45,5% z gry, 37% za trzy, 94% z linii, 7,2 zb., 5,4 ast., 1,4 prz. i 1,8 str. Trzeba mieć nadzieję, że w playoffs Kawhi zacznie grać tak jak rok temu i zaprezentuje pełnie swoich możliwości.

źródło:YouTube/Z.Highlights

  1. Pascal Siakam. 7 wygranych i 3 porażki Toronto w lutym pod wodza Pascala. Mistrzowie walczą i nie zamierzają przestać. Młody Kameruńczyk gra jak weteran, nie pęka przed nikim i nie boi się odpowiedzialności w najważniejszych momentach. Walczy pod tablicami, atakuje, broni i nie unika gry w kontakcie bezpośrednim. Ten rok wspólnej gry z Leonardem przemienił go kandydata na kocura w prawdziwego tygrysa. Siakam w lutym notował 36 minut, 23 pkt., 46% z gry, 37% za trzy, 80% z linii, 7 zb., 4 ast., 1 bl., prawie 1 przechwyt i 2 straty. Fantastyczne zawody rozegrał w starciu z Suns 37 punktów, 12 zbiórek, 63% z gry, 56% za trzy, oraz z Minny 34 pkt., 67% z gry i 75% z dystansu. Mimo, że to nie najistotniejsze to warto docenić wybór Siakama do pierwszej piątki meczu gwiazd.

https://www.youtube.com/watch?v=Gw5vs0cwhW8

źródło:YouTube/House of Highlights

  1. Nikola Jokić. Gruby poprowadził w lutym Denver do 6 wygranych i 4 porażek. Dobrze, że schudł przed końcem sezonu. Widocznie ma taką taktykę, że zapuszcza się w wakacje, potem w trakcie rozgrywek systematycznie chudnie i w playoffs już jest tym szczupłym Jokiciem zdolnym do przebiegnięcia boiska trzy razy pod rząd i nie używania respiratora w IV kwarcie. Jak to ma w swoim zwyczaju, w bezpośrednim starciu rozdeptał Goberta notując w meczu z Jazz linijkę potwora 21 zbiórek, 10 asyst i 30 punktów na 58% skuteczności z gry. Whiteside’owi nastukał 29 pkt., 13 zb., 9 ast. i trzy bloki. 65% skuteczności. Jokić lubi sponiewierać innych wysokich, lubi pokazać im swoją bezdyskusyjną wyższość. W lutym notował lekko zdyszane 34 minuty, 25,5 pkt., 64% z gry, 35% za trzy, 88% z linii, 10 zb., 7 ast., 1,3 bl., 1,9 prz. Joker jest trzeci w VORP i OWS.

źródło:YouTube/NBA

  1. Chris Paul. Ociec prać? Tak – odpowiedział Chris i chłopaki z Thunder piorą równo od dłuższego czasu. W lutym wyprali rywali 7 razy, notując tylko 3 porażki. Nieskromnie powiem, że w jednym z przedsezonowych blee pisałem, że taki scenariusz, w którym OKC będą w ósemce jest bardzo realny i absolutnie mnie nie zdziwi. Ta ciekawa drużyna złożona z młodych graczy jak SGA, Diallo, Ferguson, poparta doświadczonymi weteranami w osobach Stevena Adamsa, Dario Gallinariego, doprawiona reaktywowanymi i grającymi basket życia Schroederem i Noelem wygląda naprawdę świetnie. Na ekstremalnie trudnym i napakowanym dobrymi i bardzo dobrymi drużynami są na 6 pozycji z bilansem 38-24. Wszystko to mogło się wydarzyć, głównie dlatego, że Chris Paul nie obraził się za ten transfer, nie stroił fochów tylko wszedł na parkiet i zaczął dyrygować. I dyryguje przepięknie mimo, że nie kręci liczb przed, którymi klękają fani statystyk. Obserwując go na parkiecie można delektować się jego występami i podziwiać maestrię. W lutym Chris zaliczał 32 minuty, 19,6 pkt., 52% z gry, 36% za trzy, 88% z linii, 5 zb., 7 ast., 1,1 przechwytu i 2 straty dokładając do tego całe wiadra niemierzalnej lepszości całej swojej drużyny.

źródło:YouTube/Smart Highlights

  1. James Harden. Z nim w składzie Houston zaliczyło bilans 9-2, a Broda ogarnął się po słabszym styczniu i ponownie zaczął grać tak jak powinien. Warto dodać, że pod wpływem Covingtona i jego wskazówek Harden…… broni. Nigdy nie będzie orłem, ale jest nieźle jak na niego, co ewidentnie przekłada się na wyniki Rakiet. Houston dwa razy zlali będących w gazie Celtów, raz Lakers, Grizz i Jazz. Reszta to były płotki. W ataku Harden był po prostu sobą władcą step backu, królem trójek walonych prosto w twarz i mistrzem wymuszania fauli. 36 minut spędzanych na parkiecie zamieniał na 32 pkt., 46% z gry, 37% za trzy, 87% z linii, 6,5 zb., 8 ast., 1,7 prz. i 3,8 straty. Wpadło jedno TD i dwa razy był o włos. Warto docenić końskie zdrowie Brody, który wciąż gra dużo, 37 minut w meczu co daje drugą pozycje w lidze. Jest najlepszym strzelcem, drugi w PER, trzeci w Usage, drugi w OWS, pierwszy w WS, trzeci w WS per 48 minut, drugi w Box+/-, pierwszy w Offensive Box+/- i pierwszy w VORP.

źródło:YouTube/Z.Highlights

  1. Russell Westbrook. 7-1. To był w moim odczuciu jeden z najlepszych miesięcy w karierze Russa. Chodzi mi o jego zachowanie na boisku, jego grę, wpływ na drużynę i ilość zwycięstw. Z nim w składzie Rakiety przegrały tylko raz. Jednym punktem z Jazz. W rewanżu po 13 dniach, żeby nie było niedomówień pokonali Nutki dziesięcioma. Russell tylko raz zszedł poniżej 52% skuteczności z gry i tylko raz trafił mniej niż 50% trójek. Oglądanie go, gdy gra w ten sposób to czysta przyjemność. Czasami, na moment, zdarza mu się stracić głowę, ale szybko reflektuje się i potrafi wrócić do dobrego Russ-mana. Niszczy wszystkie obrony po kolei i wciąż nie znalazł gościa, który go ustoi gdy chce wjechać pod kosz. Poszukiwania trwają. Supersmallball okazał się idealnym pomysłem dla tego boiskowego wariata. Westbrook w lutym spędzał na parkiecie 37 minut i notował 33,4 pkt., 55% z gry, 40% za trzy, 74,5% z linii, 7,3 zb., 6 ast., 1,8 prz. i 4,3 straty.

źródło:YouTube/Z.Highlights

  1. Luka Donćić. Mało grał, ale z nim w składzie Dallas byli 4-1. Luka w tych spotkaniach robił to co umie najlepiej czyli czarował ile wlezie. Przyznam szczerze, że fakt iż 21 latek w swoim drugim sezonie w lidze potrafi tak grać stawia całą NBA w raczej słabym świetle. Luka zaliczał statystyki bliskie TD – 33 minuty, 27 pkt., 45% z gry, 29% za trzy, 9 zb., 9,4 ast., 0,8 prz., 5,2 str. Bawi się grą, miota trojki jak szalony, podaje, zbiera, zalicza TD tak samo często jak największy i najwspanialszy LeBron z tą różnica, że jest białym, niedorzeźbionym gówniarzem, a nie napakowaną TRT legendą amerykańskiej koszykówki. Będzie okrutnie wykurzał Amerykanów swoja zajebistością przez wiele lat i bardzo mnie to cieszy. Słoweniec jest 4 najlepszym podającym ligi, 6 punktującym, 4 w PER, 5 w Box +/-, 4 w Offensive Box +/-. Cała jego gra definiuje się w fantastycznym uśmiechu po udanych zagraniach i szczerej złości po tych nieudanych. Młody białas rządzi.

źródło:YouTube/Dallas Mavericks

  1. Jason Tatum. No cóż Jason bezdyskusyjnie i monstrualnie wymiata. W lutym przeobraził się w potwora, który chce wszystkich zasypać trójkami, wsadzić ich na plakat i wybronić każdą piłkę. Jest teraz tym kim miał być już wcześniej, ale przeszkodził mu pewien idiota aka The Artist. Jednak co się odwlecze to nie uciecze. Tatum w lutym podbudowany powołaniem do All Star niszczy system. W drugim miesiącu bieżącego roku Boston wykręcił 9 wygranych i 3 porażki, a młody Celt zaliczał w tym czasie 37 minut, 31 pkt., 49% z gry, potwornie piękne 48% za trzy, 77% z linii, 8 zb., 3,2 ast., 1,3 bl., 1,2 prz. i 2,5 straty. Kilka gier można określić jako niesamowite, z LAC – 39 pkt., 60% z gry i 50% za trzy, 41 punktów w przegranym o włos i o sędziów spotkaniu z LAL. Siedmiokrotnie miał więcej niż 32 pkt., czterokrotnie więcej niż 11 zb., ośmiokrotnie trafiał co najmniej 50% trójek. Tatum jest niesamowity i mam nadzieje, że w playoffs również pokaże to rewelacyjne oblicze, dalej będzie zaliczał wsady i ładował trójki przez ręce obrońców.

źródło:YouTube/NBA

  1. LeBron James. 8-2 z takim bilansem Lakers zamknęli luty. Kochający trójtakt LeKroczek niezmiennie rządzi Jeziorowcami jak rasowy kierownik. Jego pochwalne spojrzenie daje siłę pozostałym graczom z Los Angeles, a jego precyzyjne podania pozwalają błyszczeć innym zawodnikom, jak Caruso, Green, McGee i cała reszta. Jednak najbardziej z tego blasku korzysta Anthony Davis, który wygląd na prawdziwego lidera mogącego prowadzić drużynę do wygranych, ale wystarczy przypomnieć sobie jego lata w NOLA aby ta wizja rozwiała się szybciej niż rozrzucany z rąk Bronka talk. James jest w Lakers sercem i rozumem, potrafi przycisnąć w odpowiednim momencie jak w starciu z Denver – 32 pkt., 12 zb., 14 ast. Potrafi też frywolnie zaliczyć 8 lub 7 strat lejąc dupe Słońcom, Wojownikom czy innym Pelikanom, które nie mają szans w starciu z blaskiem króla LeSłońce. Permanentnie ociera się o TD i gdyby się spinał na takie rzeczy to średnia 10/10/26 byłaby zaliczona na luzie. W lutym spędzał na parkiecie 35 minut i notował 26 pkt., 50% z gry, 36% za trzy, 67% z linii, 8,1 zb., 10 ast., 0,8 prz. i 4,3 straty. Wszystko to zdobyte bez żadnej finezji, tylko czysta siła i dużo kroków.

źródło:YouTube/ESPN

  1. Giannis Antetokounmpo. 9 wygranych i zero porażek w lutym wykręcili Bucks pod wodzą ogromnego, szalonego Greka. Kalendarz był sprzyjający i Koziołki nie zamierzały marnować takich okazji. Sklepali wszystkich w tym dwa razy Phily, raz Toronto, OKC i NOP z Zionem na czele. Antek pokazał młodemu grubaskowi co znaczy fizyczny basket i zanotował w starciu z Pelikanami 34 punkty, 17 zbiórek, 6 asyst. 71% z gry i 100% za trzy było w pakiecie. Williamson mógł na własne oczy przekonać się czemu warto nieco schudnąć. Nie ma co pisać zbyt wiele bo to był, popisowy miesiąc siły Bucks i jej lidera. Giannis nie potrzebował zdobywać dziesiątek punktów, bo reszta składu radziła sobie wyśmienicie w tej kwestii, a zwłaszcza Kris Middleton, stąd aż 6,4 asysty Greka. Był też czas na szlifowanie trójki – średnio 3,2 rzutu w meczu. Osobna sprawa to zbiórki, Grek zebrał je wszystkie w tym miesiącu. Antek spędzał 31 minut na parkiecie i w tym czasie aplikował 28 pkt., 55% z gry, 31% za trzy, szalone 17 zb., bardzo dobre 6,4 ast., 1,1 bl., 0,7 prz. i 4,6 str.

 

źródło:YouTube/ESPN