LeBron pobił rekord Kareema! Trzeci mecz na 40+ Thomasa, powrót Devina Bookera
Stało się. Pobity został rekord, który wydawał się nie do pobicia, prawie jak mecz na 100 punktów Wilta ChamberlaNia. Rekord, który trwał nienaruszony od 1984 roku, do którego nikt się nawet nie zbliżył. Mowa oczywiście o największej liczbie zdobytych punktów w karierze. Jeszcze wczoraj rekord ten należał do Kareema Abdul-Jabbara, który zdobył ich 38 387. Żeby zobrazować, jak wielki był to wynik – Michaelowi Jordanowi zabrakło ponad 6000 punktów. Kobe Bryant potrzebowałby jeszcze prawie 5000 punktów. Najbliżej był Karl Malone, który przez 19 lat grał praktycznie za każdym razem ponad 80 meczów w sezonie i zdobywał po 25 punktów na mecz… A i tak zabrakło mu jakieś 1500 punktów.
No ale jest on. Grający w tę grę od 20 lat na kosmicznym poziomie LeBron James, który po prawie 40 latach odebrał rekord Jabbarowi. Wiele jest dziś komentarzy, że przecież liczy się tylko wygrywanie, że i rekord wywalczył, a mecz z Thunder przegrał. Coś w tym jest. Szkoda byłoby jednak umniejszać takiemu osiągnięciu, bo co by sobie o nim nie myśleć, LeBron James jest koszykarzem wybitnym i stawianie go w jednym rzędzie z Michaelem Jordanem nie jest żadnym faux pas:
NYK – ORL – 102:98
PHX – BKN – 116:112
ATL – NOP – 107:116
CHI – MEM – 89:104
MIN – DEN – 112:146
OKC – LAL – 133:130
Kiedy tylko LeBron trafił rzut, który dał mu rekord, mecz oczywiście przerwano, żeby tę sytuację uczcić. Był na miejscu Kareem-Abdul Jabbar, był Adam Silver, była rodzina, znajomi, było generalnie ciepło i wzruszająco:
Jeden Anthony Davis nie wyglądał na zajaranego – podobno był rozgoryczony, że nie mógł być w tej chwili na parkiecie, a bardzo tego chciał:
Przejdźmy dalej. Po 21 meczach przerwy, czyli nieobecności trwającej aż od Świąt Bożego Narodzenia, do gry powrócił w końcu Devin Booker. Był to powrót jak najbardziej udany, bo zwieńczony zwycięstwem na Brooklyn Nets. Booker w przeciągu 25 minut zdobył 19 punktów, 4 zbiórki i 6 asyst, zrzucając dopiero rdzę:
Prawdziwym bohaterem Suns był Deandre Ayton, który zdemolował strefę podkoszową Nets, zdobywając 35 punktów i 15 zbiórek, z czego 6 w ofensywie. Trafił przy tym aż 14/18 z gry:
Nets przegrali, ale historia Cama Thomasa wciąż nabiera rozpędu. To już jego trzeci mecz z rzędu z dorobkiem przynajmniej 40 punktów. W wieku 21 lat Thomas jest najmłodszym zawodnikiem w historii z trzema z rzędu takimi meczami. Tym razem zdobył on 43 punkty, 5 zbiórek i 3 asysty. Brooklyn płonie, ale Thomas rozkwita:
Denver Nuggets tym razem wyszli w prawie podstawowym składzie (bez Murray’a) i bardzo łatwo ograli Minnesotę Timberwolves. Jak zwykle świetnie zagrał Jokic, dobry był Gordon, ale najlepszym strzelcem okazał się Michael Porter Jr. z dorobkiem 30 punktów:
Chicago Bulls bez DeMara DeRozana nie byli w stanie zdobyć nawet 90 punktów przeciwko Memphis Grizzlies. Jeszcze w trzeciej kwarcie udało im się wyjść na kilkupunktowe prowadzenie, jednak ostatnią odsłonę przegrali aż 14:32. Architektem wygranej Grizzlies był oczywiście Ja Morant z dorobkiem 34 punktów, 6 zbiórek i 7 asyst:
Andre Drummond… Andre Drummond chyba za bardzo się poczuł po ostatnim naprawdę dobrym meczu:
Pelicans się nie zatrzymują. Po przerwaniu serii 10 porażek, notują już 3. zwycięstwo z rzędu. Znów dobry mecz rozegrał Brandon Ingram, który chyba odzyskał już formę sprzed kontuzji. Tym razem uzbierał 30 punktów, 3 zbiórki i 8 asyst:
Nowy Jork wyszedł zwycięsko z meczu z Orlando Magic – ich najlepszym strzelcem był Jalen Brinson z 25 punktami, kolejne 22 dorzucił Julius Randle, z kolei 19 dodał Immanuel Quickley:
Markelle Fultz ma sprężynę: