LeBron dostał baty od Pacers, Tobias Harris trafia game-winnera

LeBron właśnie zaliczył najwyższą porażkę w zawodowej karierze, Tobias Harris wygrał Clippers mecz, po czym odesłali go do Sixers – te i wiele innych szalonych rzeczy przydarzyło się tej nocy!


Clippers (30-25) – Hornets (26-27) – 117:115

Celtics (35-19) – Cavs (11-43) – 103:96

Lakers (27-27) – Pacers (35-19) – 94:136

Pistons (24-29) – Knicks (10-43) – 105:92

Raptors (39-16) – Sixers (34-20) – 119:107

Wolves (25-28) – Grizzlies (22-23) – 106:108

Magic (22-32) – Thunder (34-19) – 122:132

Heat (25-26) – Blazers (32-21) – 118:108


To była najwyższa porażka w karierze LeBrona Jamesa. Nie była to też porażka z rąk Warriors, czy innej drużyny ze ścisłej czołówki. Lakers dostali 42-punktowe baty od osłabionej brakiem Oladipo Indiany Pacers. Wszystko rozbiło się o niedokładność Jeziorowców – trafili oni tylko 19% rzutów za trzy, podczas gdy Pacers trafili ich aż 56%. Ponadto Lakers stracili piłkę 19 razy (Pacers 10), co rywale potrafili przekuć w aż 33 punkty. Trudno się dziwić, że zespół zagrał słabo, jeśli ich głowy od kilku dni zaprząta pewnie głównie to, czy nie trafią zaraz do Pelicans. Lakers dokonali tej nocy transferu, ale nie z Pelicans tylko z Pistons. Wysłali do Detroit obiecującego strzelca, Svi Mykhailuka, za Reggiego Bullocka.

https://www.youtube.com/watch?v=iCboiGvezJg

źródło:YouTube/FreeDawkins

Pacers przez cały mecz sukcesywnie powiększali prowadzenie. Najlepszy był w tej kwestii Bojan Bogdanovic, który zdobył 24 punkty i 5 asyst. Myles Turner z kolei zdobył 22 punkty i 4 zbiórki. Zastanawiające, że ktoś o jego warunkach fizycznych zebrał w ponad 20 minut tylko jedną piłkę. Poza tą dwójką, punktowali głównie rezerwowi – Holiday, Sabonis i niejaki Edmond Sumner zdobyli po 17 oczek, a 13 dorzucił Cory Joseph. Thadeus Young otarł się o triple-double z dorobkiem 12 punktów, 11 zbiórek i 8 asyst.

Lakers liderował LeBron, ale mecz na 18 punktów, 7 zbiórek i 9 asyst to nie jest maksimum jego możliwości. Reszta albo nie oddawała rzutów (Rondo 1/3), albo pudłowała swoje próby. Kuzma nie trafił żadnej z czterech oddanych trójek, Caldwell-Pope spudłował wszystkie pięć, a Beasley wszedł na boisko na kilkanaście minut, by spudłować wszystkie swoje osiem rzutów.

Prawdziwymi MVP meczu byli jednak kibice Pacers, którzy nie oszczędzali zawodników Lakers. Są autorami jednych z najbardziej pomysłowych przyśpiewek – co rusz skandowali w kierunku poszczególnych graczy Jeziorowców : „LeBron’s gonna trade you!”, albo „Not worth trading”. Trash-talkujące trybuny, nieźle Indiano:


Można było oczekiwać, że mecz na samym szczycie wschodu okaże się trochę bardziej zacięty. Raptors już w drugiej kwarcie prowadzili ponad 20 punktami różnicy i choć Sixers robili sporo, by to zmienić, nie byli w stanie zrobić nic poza częściowym zredukowaniem strat.

Raptors przede wszystkim dobrze weszli w mecz – pierwszą kwartę wygrali 40:28, co ustawiło de facto mecz. Raptors mieli szczęście, że dobrze zagrali wszyscy ich kluczowi gracze, co nie dzieje się wcale tak często. Poza Kawhi Leonardem, który zdobył 24 punkty (głównie z rzutów wolnych, bo dużo pudłował), 7 zbiórek, 3 asysty i 3 przechwyty, Dobrze zagrał też Kyle Lowry – mecz na 20 punktów i 6 asyst nie przytrafia mu się w tym sezonie codziennie. Kolejne 20 punktów i 10 zbiórek zdobył Serge Ibaka, a 16 oczek dodał Pascal Siakam.

Dla Sixers świetny mecz rozegrał przed wszystkim Joel Embiid, który w 42 minuty (kto by pomyślał jeszcze rok temu) zaliczył 37 punktów, 13 zbiórek i 3 bloki. Simmons tez zagrał nieźle, zdobywając 20 punktów, 7 zbiórek i 6 asyst, ale już na przykład Butler trochę pudłował, a 18 punktów okupił skutecznością 5/12. Landry Shamet (wymieniony kilka godzin później za Harrisa) trafił tylko 2/6, a Furkan Korkmaz chociażby 1/6. Po raz kolejny problemem okazał się trochę zbyt płytki skład Sixers.


Tobias Harris rozegrał genialny mecz, trafił game-winnera, po czym został przehandlowany do Sixers. Takie są ligowe realia. Po wyrównanej pierwszej połowie, Hornets wyszli w trzeciej kwarcie na 20-punktowe prowadzenie. Clippers szybko jednak odrobili straty, wracając do gry na ostatni fragment czwartej kwarty. Na 4 sekundy przed końcem rzut Tobiasa Harrisa wyprowadził Clippers na prowadzenie, którego już nie oddali.

Harris w całym meczu zdobył 34 punkty, a także 7 zbiórek i 5 asyst. Przy okazji może pochwalić się świetną skutecznością zza łuku – trafił 6/7 rzutów. Lou Williams jak zawsze zrobił swoje wchodząc z ławki – zdobył 31 punktów i 6 asyst, trafiając równie imponujące 5/6 z dystansu. Marcin Gortat rozegrał 13 minut w pierwszym składzie, zbierając 8 piłek.

https://www.youtube.com/watch?v=kB0H_0oI2HY

źródło:YouTube/FreeDawkins

Liderem Hornets był Kemba Walker, który zapisał na swoim koncie 32 punkty, 5 zbiórek i 9 asyst, nie tracąc przy tym ani razu piłki. Drugą strzelbą znów okazał się być Jeremy Lamb z dorobkiem 22 punktów. O losach meczu mógł przesądzić Marvin Williams – gdyby tylko trafił trochę więcej rzutów zza łuku. Williams zdobył 13 punktów i 7 zbiórek, trafiając z dystansu 3/12 rzutów. To on zresztą spudłował za trzy po trafieniu Harrisa na 4 sekundy przed końcem.


Wyrównany mecz otrzymali też kibice w Memphis, gdzie miejscowi Grizzlies dwoma punktami pokonali Timberwolves w starciu zespołów z motywem niebezpiecznego zwierzęcia w nazwie. Cóż, wyrównana była właściwie tylko końcówka – trudno nazwać zaciętym mecz, w czasie którego na prowadzeniu była tylko jedna drużyna. Grizzlies Już w pierwszej kwarcie prowadzili różnica prawie 20 punktów, jednak Wolves nie dali się stłamsić i co rusz doskakiwali z wynikiem do rywali. Nie inaczej było w samej końcówce, kiedy to Towns swoją dobitką rzutu, a potem dwoma rzutami wolnymi doprowadził do remisu na 15 sekund przed końcem. Na trzy sekundy do końca piłka była w rękach Conley’a który… Spudłował rzut za trzy na zwycięstwo. Szczęśliwie jednak piłkę zebrał Justin Holiday, który został od razu sfaulowany i wykorzystał rzuty wolne. Wolves nie mieli już czasu na odpowiedź.

Liderem Grizzlies był mimo wszystko Mike Conley, który zdobył 25 punktów i 9 asyst. Nie pojawił się na parkiecie Marc Gasol, który podobno ma trafić w wymianie do Charlotte Hornets – nie ma jednak szczegółów ani  żadnego potwierdzenia. W jego miejsce zagrał Ivan Raab i spisał się świetnie – zdobył 19 punktów i 11 zbiórek. Kolejne 23 punkty zanotował Jaren Jackson Jr.

źródło:YouTube/House of Highlights

Dla Wolves robił co mógł Karl-Anthony Towns – zaliczył 26 punktów, 18 zbiórek i 3 asysty i to on w ostatnich akcjach meczu doprowadził do remisu, dając zespołowi szansę na zwycięstwo. Zaskakująco dobry mecz z ławki rozegrał Dario Saric – autor 22 punktów, 7 zbiórek i 5 asyst. Ze snu zimowego przebudził się Luol Deng – kolejny dobry występ na 28 punktów i 7 zbiórek.


Paul George dalej gra swoje – w wygranym meczu z Magic zdobył 39 punktów, 8 zbiórek, 3 asysty i 3 przechwyty. Spotkanie nie od początku układało się po myśli OKC – po pierwszej połowie to Magic utrzymywali się na prowadzeniu. Mecz przejął jednak wspomniany PG#13, który doprowadził Thunder do kolejnego zwycięstwa – z bilansem 34-19 zajmują oni już 3. miejsce w konferencji, a MVP dla George’a staje się coraz bardziej realne.

https://www.youtube.com/watch?v=7f5ureD2vLE

źródło:YouTube/FreeDawkins

Naprawdę dobry mecz zagrał też Russell Westbrook – triple-double złożone z 16 punktów, 15 zbiórek i 16 asyst to niecodzienna linijka. Dla Magic25 punktów, 5 zbiórek i 5 asyst zaliczył Evan Fournier, a z ławki 26 dodał gorący ostatnio Terrence Ross. Niestety, z powodu kontuzji Mo Bamba opuści niesprecyzowaną liczbę meczów – wiadomo, że będzie to dłuższy okres rekonwalescencji.


Miami Heat pokonali na wyjeździe Blazers, pomimo faktu, że faworytem raczej nie byli. Świetny mecz zagrał Hassan Whiteside, który zdobył 28 punktów, 11 zbiórek i 4 przechwyty. Znów pokazał się nam też retro Dwyane Wade, który z ławki zdobył 22 punkty i 9 zbiórek – dobry prognostyk przed Meczem Gwiazd. Dla Blazers imponujące 33 punkty zdobył CJ McCollum (7/14 za trzy), ale już Lillard obok 10 asyst zaliczył tylko 13 oczek, trafiając2/10 za trzy. Jusuf Nurkic też się nie popisął trafiając 2/7 i zdobywając 8 punktów. Nie pomogło nawet 25 oczek jake’a Laymana z ławki.


Blake Griffin poprowadził Pistons do zwycięstwa nad Knicks – zdobył 29 punktów, 6 zbiórek i 8 asyst. Pomógł mu jego sidekick Andre Drummond, który zaliczył bardzo udany występ na 17 punktów, 16 zbiórek i 5 bloków. Dobrze spisał się też Reggie Bullock, który zdobył 19 punktów, by zostać za kilka godzin wymienionym do Lakers. Dla Knicks 25 punktów, 5 zbiórek i 6 asyst zdobył nowy lider, Dennis Smith Jr. Poza nim na plus pokazał się tylko wchodzący z ławki Mitchell Robinson z linijką 13 punktów i 10 zbiórek.


Celtics poradzili sobie z Cavs, choć pierwsza połowa tego meczu nosiła znamiona wyrównanej. Jayson Tatum zdobył 25 punktów, 18 punktów dodał z ławki Gordon Hayward, a 17 dorzucił Marcus Smart. Kyrie nie zagrał z powodu bólu biodra. Dla Cavs imponujący występ zaliczył Collin Sexton, który zdobył 27 oczek. Kolejne 21 dołożył Alec Burks.