New York Knicks – Power Ranking ZKNBA 2020/21 (27.)
Lecimy dalej – tym razem spoglądający w każdy kolejny sezon z wielkimi nadziejami New York Knicks.
30. Cleveland Cavaliers
29. Oklahoma City Thunder
28. Detroit Pistons
27. New York Knicks
Rotacja:
PG: Frank Ntilikina / Elfrid Payton / Dennis Smith Jr.
SG: RJ Barrett / Austin Rivers / Immanuel Quickley
SF: Alec Burks / Kevin Knox / Reggie Bullock
PF: Julius Randle / Obi Toppin
C: Mitchell Robinson / Nerlens Noel / Ignas Brazdeikis
trener: Tom Thibodeau
Trzeba sobie powiedzieć na starcie – New York Knciks nie będą w przyszłym sezonie dobrym zespołem koszykówki. Nie oznacza to jednak, że w Nowym Jorku nie wydarzy się nic ciekawego. Może okazać się, że zajdzie wewnątrz organizacji pewien – może nawet nieujawniony – konflikt interesów. No bo co powinni robić Knicks, dysponując takim składem osobowym? Nasuwającą się samoistnie odpowiedzią jest – ogrywać młodych. Trener Tom Thibodeau może mieć jednak inne zdanie. Zgodnie z tym, co mówił niedawno mediom, jego celem jako trenera zawsze jest to, żeby wygrać kolejny mecz. I właśnie temu celowi zawsze podporządkowuje swoje wybory kadrowe. Może to oznaczać, że taki Julius Randle będzie w rotacji przed młodymi Toppinem i Knoxem, a bardziej doświadczony Payton przed bardziej perspektywicznym Ntilikiną (chociaż tego ostatniego Tom powinien pokochać). A jeśli Tom Thibodeau ma już swoich zawodników, którzy mają czołowe miejsca w rotacji, to z doświadczenia wiemy, że ich minuty są wysokie i stabilne. Rezerwowym – o ile były trener Bulls i Wolves nie zmienił nawyków – może nie być łatwo się przebić. Może być to kłopotliwe, kiedy po części to właśnie ci rezerwowi mogą być kluczowi dla losów zespołu w kontekście długofalowym.
Jest więc pytanie, które padało wielokrotnie… czy Tom Thibodeau był odpowiednim wyborem dla Knicks? Wszystko rozbija się o to, czy zaliczamy nowojorczyków do zespołów tankujących, czy do tych, którzy są już w takim punkcie, że muszą wykonać kolejny krok i wejść na wyższą półkę. Pytanie o wejście na wyższą półkę jest podchwytliwe. Bo walka o Playoffy będzie raczej poza zasięgiem Knicks, a to pierwsze przychodzi do głowy w kontekście wchodzenia na wyższy poziom. Wcale jednak nie musi tak być. Jeśli Tom Thibodeau będzie w stanie wyciągnąć z młodych zawodników odpowiednio dużo, zrobić z nich lepszych koszykarzy i stworzyć system, w którym będzie im się dobrze ze sobą grało, to można to chyba potraktować jako wchodzenie na wyższy poziom. Pytanie właśnie, czy Knicks już chcą konsolidować to co mają i tylko dodawać do tego trzonu jakieś elementy, czy może wciąż szukają swojego trzonu. Jeśli wciąż go szukają i będą tankować, to obecność Thibodeau w tym nie pomoże. Klasa draftu 2021 jest zapowiadana jako mocna, a wśród obecnych w Knicks młodych talentów próżno szukać takiego absolutnie najczystszej wody.
Najwyżej w hierarchii talentów są na chwilę obecną zapewne RJ Barrett i Mitchell Robinson. Żaden z nich nie ma chyba potencjału franchise playera. Robinson potencjalnie może być tutaj najlepszym koszykarzem na swojej pozycji, ale jego zestaw umiejętności sprawia, że nie będzie liderem. Może być świetnym obrońcą, dawać trochę w ataku, ale to ten rodzaj zawodnika, który czyni dobry skład lepszy, a nie słaby dobrym. RJ Barrett gra z piłką, co mogłoby czynić go liderem, ale na dzień dzisiejszy wydaje się, że jego sufitem jest dostarczyciel punktów, a nie gracz prowadzący grę zespołu. Mimo atletycznego potencjału, na dzień dzisiejszy nie wydaje się, żeby zmieniał grę też po bronionej stronie.
No ale nie wybiegając w przyszłość, co grać będą Knicks w tym sezonie? Z pewnością ciężko będzie o nowoczesną koszykówkę – i nie chodzi tu tylko o raczej klasyczne podejście szkoleniowca. W całej rotacji nie ma jednego świetnego strzelca z dystansu. Żaden z zawodników nie trafiał w zeszłym sezonie na skuteczności przynajmniej 40%. Najbliżej był Alec Burks z nieco ponad 38% – całkiem dobrze. Dalej Austin Rivers i jego około 35% i pozostali zawodnicy, którzy zaliczali po 33% i gorzej. To może być najgorszy pod kątem spacingu zespół w całej lidze. Jest to mocno alarmujące, biorąc pod uwagę, że taki Mitchell Robinson rzutem z dystansu nie dysponuje w ogóle i potrzebuje przestrzeni. Gracze jak RJ Barret czy Dennis Smith Jr., którzy bazują na minięciu i wejściu w środek też nie będą mieli łatwego zadania. Możliwe, że dobrym strzelcem będzie wybrany w drafcie Obi Toppin, bo takim też był na poziomie NCAA. To jednak zdecydowanie, zdecydowanie za mało – zwłaszcza, że sam Toppin to też raczej zawodnik, który woli wbić pod obręcz niż rzucać z dystansu.
W obronie jest tu trochę długich ramion – na czele z Ntilikiną, Robinsonem, czy Knoxem. To zawodnicy, którzy nie pokazali do tej pory pełni potencjału, a pod wodzą trenera Thibsa mogą stworzyć przyzwoity defensywny kolektyw. Powinien na tym skorzystać zwłaszcza RJ Barrett, który ma warunki na bycie obrońcą, ale chyba brakowało mu systemu, w którym by się odnalazł. A z systemowej defensywy Thins słynie. Ciekawe, czy uda się naprostować fatalnego w defensywie na poziomie akademickim Obi Toppina.