John Wall: Wracam do zdrowia metodą małych kroków

John Wall: Wracam do zdrowia metodą małych kroków

Nawarstwiające się urazy okazały się dla Johna Walla – nomen omen – ścianą nie do przejścia. Obecnie leczy kontuzjowane ścięgno Achillesa, by wrócić do gry w roli lidera Washington Wizards.

Podwajamy powitalny bonus od PZBUK – nawet 500 zł

Kariera Johna Walla w NBA trwa już niemal dekadę i przez te 10 lat bez przerwy utrzymywał on bardzo wysoki poziom. Wybrany z pierwszym numerem w drafcie 2010 Wall już w pierwszym roku notował średnio przeszło 16 punktów i 8 asyst na mecz i poniżej tego poziomu nie zszedł. W ciągu dziewięciu sezonów aż pięć razy dostawał nominację do Meczu Gwiazd, zdołał się także dostać do All-Defensive Team, oraz All-NBA Team. W minionych rozgrywkach jednak kariera ta dosyć poważnie straciła na intensywności za sprawą kontuzji ścięgna Achillesa.

John Wall, jak każdy człowiek, ma swoje limity, które zostały chyba przekroczone. W ostatnich dwóch latach rozegrał łącznie tylko 73 mecze, jego forma fizyczna nieraz pozostawiała trochę do życzenia, a jego etyka pracy bywała podważana.  Nie wszyscy sportowcy mają ogromne predyspozycje fizyczne i wytrzymałościowe, ale należy zwrócić uwagę na intensywność, jaka towarzyszyła Wallowi przez ostatnią dekadę. Długo był niekwestionowaną pierwszą opcją swojego zespołu, opierając swoją grę nie na rzucie, nie na koszykarskim IQ, a na szybkości i dynamice. Znamienne, że podobne zdanie można napisać o Derricku Rose.

Sam John Wall, ani sztab Wizards, nie zrobili jednak wszystkiego, by zapobiec poważnej kontuzji. Niejednokrotnie do mediów przedostawały się informacje o tym, że zawodnik gra pomimo pomniejszych urazów, które nie zostały do końca zaleczone. Jak zapewnia sam zainteresowany w rozmowie z Chrisem Millerem z NBC Sports Washington, tego rodzaju błędy nie zostaną ponownie popełnione:

„Stary, czuję się świetnie. Rehabilituję się, trenuję, podnoszę ciężary. Robię treningi rzutowe, pracuję nad kozłem, takie tam. Rozumiem doskonale to, że ponieważ wcześniej grałem pomimo urazów i kontuzji, to jeśli teraz wrócę do gry zbyt wcześnie, mogę się poważnie uszkodzić i zaczynać cały ten proces od nowa. Bardzo nie chcę przechodzić znowu przez to wszystko, więc w końcu podjąłem metodę małych kroczków.”

Przez metodę małych kroczków zrozumieć można brak presji dotyczącej szybkiego powrotu do gry. Już teraz mówi się o tym, że John Wall może opuścić nawet cały sezon 2019/20. Czy decyzja o tym, by w końcu dać Wallowi trochę czasu na rekonwalescencję, jest podyktowana dbałością o zdrowie lidera? W jakiejś części pewnie tak, ale różnica pomiędzy nadchodzącym sezonem a tymi poprzednimi jest taka, że tym razem Wizards nie mają żadnych oczekiwań względem wyniku końcowego.

Przez kilka ostatnich lat mówiło się, że dla Waszyngtonu to będzie 'ten rok’, kiedy uda się zajść dalej w Playoffach, wygrać więcej meczów, przeskoczyć pewien poziom. John Wall musiał więc grać, bo bez niego Wizards nie mieli zbyt wiele do zaoferowania. Tym razem będzie inaczej – jeśli wierzyć największym agencjom bukmacherskim w USA, Wizards mają realne szanse na znalezienie się w gronie pięciu najsłabszych zespołów nadchodzącego sezonu regularnego. Jest to okazja na pierwszy od siedmiu lat wysoki pick w drafcie. Biorąc pod uwagę tę sposobność, oraz fakt, że w zespole w końcu znajduje się kilku choć trochę interesujących młodych graczy jak Rui Hachimura, Davis Bertans, czy Moritz Wagner, można dojść do łatwej konkluzji. Warto będzie tankować – zyskać młodą gwiazdę, dać szansę na ogranie się młodym w nadchodzącym sezonie, a w dalszej perspektywie – kto wie – może pozbyć się Johna Walla? To będzie karkołomne i możliwe tylko w przypadku, w którym będzie on w pełni zdrowy. To, że Wizards dadzą mu czas na dojście do siebie, to czysty pragmatyzm.

źródło:YouTube:House of Highlights