Game-winner Trae Younga, Jazz tracą przewagę parkietu

Game-winner Trae Younga, Jazz tracą przewagę parkietu

Drugi wieczór z playoffami przyniósł nam jeszcze więcej emocji i niespodzianek niż pierwszy. Ta noc stała pod znakiem playoffowych debiutantów, którzy zdominowali swoje spotkania.

Philadelphia 76ers zgodnie z przewidywaniami nie miała większych problemów z Czarodziejami z Waszyngtonu wygrywając 125-118. Tobias Harris rzucił 28 pkt w samej pierwszej połowie, kończąc to starcie z 37 pkt na koncie. Joel Embiid dorzucił od siebie 30 pkt, a Ben Simmons (6/15/15) choć punktów wiele nie zdobył to dominował fizycznie nad rywalami:

Drugie spotkanie rozgrywano także o bardzo przyjaznej dla fanów w Europie porze. Phoenix Suns podejmowali u siebie Los Angeles Lakers i wysłali wyraźny sygnał koszykarskiemu światu, że drugie miejsce w konferencji to nie przypadek. Początek jednak nie wyglądał najlepiej, albowiem już na początku drugiej kwarty Chris Paul doznał urazu ramienia:

Na szczęście po chwili wrócił na boisko, co spotkało się z owacją na stojąco od fanów:

Przy problemach swojego weterana ciężar gry wzięła na siebie młodzież. Playoffy na młodym pokoleniu nie robią już najwyraźniej większego wrażenia. Devin Booker zdobył 34 punkty nękając równo obronę Lakers przez całe spotkanie:

A kiedy nie zdobywał punktów to rozdawał piękne asysty:

Równie spektakularne wejście w playoffy zaliczył DeAndre Ayton. Środkowy Suns całkowicie zdominował strefę podkoszową zdobywając 21 pkt i 16 zb na niemal doskonałej skuteczności z gry (10/11). Anthony Davis będzie miał nad czym popracować przed drugim spotkaniem:

Suns zmotywowani przez swojego trenera, wygrali ostatecznie 99-90:

Seria Knicks i Hawks zapowiadana była jako jedna z najbardziej wyrównanych i trudnych do przewidzenia konfrontacji w tych playoffach i pierwszy mecz w 100% to potwierdził. Kapitalny pojedynek w Madison Square Garden z prawdziwie playoffową atmosferą:

Niestety dla fanów Knicks te okrzyki jedynie rozjuszyły Trae Younga, który w swoim debiucie w postseason zagrał fenomenalnie. Rozgrywający Hawks rzucił 32 pkt, dodał 7 zb i rozdał 10 ast. Co najważniejsze jednak, zdobył TE punkty:

Chwilę wcześniej wydawało się, że mecz zakończy się dogrywką po tym, jak Derrick Rose wyrównał wynik:

Niestety dla NYK tak się nie stało. Atlanta poradziła sobie z Juliusem Randle (15/12 ale tylko 6/23 z gry), a najlepszym strzelcem Nowojorczyków był Alec Burks (27 pkt). Po stronie Hawks obok Younga równie dobry mecz zagrał Bogdan Bogdanovic. Serb rzucił 18 pkt i miał zdecydowanie najwyższy na boisku wskaźnik +/- na poziomie +17 (dla porównania, Young miał 0).

Na koniec dnia niespodzianka. Memphis Grizzlies pokonali pozbawionych wciąż Donovana Mitchella Utah Jazz 112-109 i odebrali rywalom przewagę własnego parkietu. Zgodnie z trendem zauważonym w poprzednich meczach i tutaj debiutanci zagrali koncertowo. Dillon Brooks (31 pkt) i Ja Morant (26 pkt) są pierwszym duetem od 2005 roku (Ben Gordon i Andres Nocioni), w którym obaj gracze zdobyli minimum 25 pkt w swoim debiucie w playoffs.

Kyle Anderson nigdy nie słynął z bycia nadmiernie szybkim i atletycznym graczem (ksywa slow-mo zobowiązuje), lecz Jazz i tak nie potrafili w żaden sposób zatrzymać skrzydłowego Grizz, który zaliczył 5 przechwytów:

Po stronie Jazz świetny mecz zagrał Bojan Bogdanovic (29 pkt). We znaki rywalom dawał się także Mike Conley (22/11). Rudy Gobert z kole powinien jak najszybciej zapomnieć o tym meczu. Problemy z faulami ograniczyły jego występ do zaledwie 25 min. Poza boiskiem Rudy zaprezentował nam z kolei swoje talenty aktorskie, które nie należą do jego mocnych stron: