Defensywa Ziona Williamsona to jest problem

Defensywa Ziona Williamsona to jest problem

Defensywa Ziona Williamsona to jest problem
Photo by Sean Gardner/Getty Images

Zion Williamson wrócił ostatnio do gry po trzymeczowej nieobecności i Pelicans wysoko wygrali z Golden State Warriors. Brzmi dobrze, jednak Warriors grali bardzo rezerwowym składem, a sam Zion przez 23 minuty zdobył 9 punktów i 4 zbiórki. To brzmi już gorzej. Ostatecznie Zion nie gra w tym sezonie źle (kiedy gra) – skuteczność na poziomie 56% z gry i aż 50% za trzy (przy 6 oddanych rzutach, ale zawsze) robi wrażenie, a średnie 22,3 punktu, 6 zbiórek i 3,9 asyst na mecz nie są może wybitne, ale nie przynoszą też wstydu.

Zion swoją fizyczną przewagą robi różnicę w ataku – zwłaszcza w szybkim ataku, kontrach i pół-kontrach. Pelicans są obecnie w TOP5 ofensyw (115 pkt na 100 posiadań) i w TOP5 defensyw ligi (108,7 pkt na 100 posiadań), co stawia ich w gronie zespołów ze ścisłej elity. Nie wskazuje na to jeszcze bilans 10-7, ale ten powinien ulec poprawie z taką grą. Zwłaszcza, że do tej pory aż 4 mecze opuścił już Brandon Ingram, 4 Herbert Jones i 5 wspomniany Zion. Niestety, Zion ma pewien kłopot.

Kilkanaście dni temu, jeszcze przed krótką przerwą Ziona, Pelicans grali mecz z ówczesnymi liderami konferencji zachodniej, Portland Trail Blazers, pozbawionymi lidera w postaci Damiana Lillarda. Mecz długo był wyrównany, ale w końcówce Blazers potrafili odjechać. Potrafili, bo znaleźli na to przysłowiowy 'jeden prosty sposób’. Atakowanie Ziona w pick’n’rollach:

Anfernee Simons i Jerami Grant szukali zasłon na Ziona, a po zmianie krycia robili z nim co chcieli. Brak mobilności Williamsona jest dużym problemem. Jeśli ma być on liderem, musi być ważny w kluczowych momentach meczów. Jak ma być jednak ważny w kluczowych momentach, skoro staje się punktem ataku rywali.

Potencjał, jaki drzemie w Zionie, predysponuje go do bycia liderem swojego zespołu. Trudno jednak mówić o liderowaniu, kiedy zespół lepiej radzi sobie bez niego na parkiecie. Najczęściej grająca piątka Pelicans, złożona z CJ McColluma, Brandona Ingrama, Herberta Jonesa, Jonasa Valanciunasa i właśnie Ziona Williamsona, ma w tym sezonie łączny plus/minus na poziomie +4,9. Kiedy zamieniają Ziona na bardziej mobilnego, lepszego w obronie 1 na 1 Trey’a Murphy’ego III, ich plus/minus rośnie do poziomu +7,2. O czym to świadczy?

Jako silny skrzydłowy, Zion kryje innych silnych skrzydłowych i robi się to problematyczne, kiedy jego zawodnik nie gra blisko linii końcowej. Trzymając krycie na obwodzie, siła rzeczy jest on często zmuszony by zejść do pomocy przy obręczy. Stamtąd piłka trafia jednak często do opuszczonego przez niego gracza, a dla 130-kilogramowego ciała Ziona szybki powrót nie jest sprawą prostą. Rozpędzony Zion biegnący w kierunku zawodnika z piłka staje się idealnym celem ataku, proste minięcie:

Najgorszy jest w tym wszystkim chyba fakt, że doskonale wiemy, jak duże możliwości ma Zion Williamson. Także w defensywie. Nieraz widzieliśmy jego dobre posiadania po bronionej stronie. Nawet w tym sezonie, nawet po zmianie krycia w pick’n’rollu:

Teza, która nie jest prawdziwa: Zion Williamson nie potrafi grać w obronie. Chodzi o regularność, o wytrzymałość, o umiejętność grania tych posiadań na pełnej intensywności przez cały czas trwania meczu. Tego Zion jeszcze nie potrafi. Piszę jeszcze, bo liczę na to, że kiedyś w końcu będzie to miał. Obrońcą wybitnym nie zostanie – za mało ma w obronie wszechstronności. Zostanie choćby plusowym obrońcą dzieli go jednak odbycia zawodnikiem z ligowego topu. Kiedy wymieniamy najlepszych koszykarzy w tej lidze, tych ze ścisłej czołówki, trudno znaleźć kogoś, kogo rywale będą atakować w kluczowych momentach i zdobywać łatwe punkty.