Czy Warriors-Grizzlies to obecnie najgorętsza rywalizacja w NBA?

Czy Warriors-Grizzlies to obecnie najgorętsza rywalizacja w NBA?

Czy Warriors-Grizzlies to obecnie najgorętsza rywalizacja w NBA?
Photo by Justin Ford/Getty Images

W miniony weekend oglądaliśmy starcie Grizzlies z Warriors, które powoli staje się klasykiem konferencji zachodniej. Steph i Klay rozegrali trochę słabsze spotkanie – w przeciwieństwie do Jarena Jacksona Jr. i Dillona Brooksa, którzy dali Grizzlies wygraną. Grizzlies zależy na tym, by wejść Warriors do głowy i to nie od dziś – historia tej rywalizacji jest stosunkowo krótka, a już dosyć bogata.

Dillon Brooks to gracz, o którym bywa w ostatnim czasie głośno – niekoniecznie z pozytywnych powodów. Został jakiś czas temu zawieszony na jeden mecz za przekroczenie liczby fauli technicznych, ale też na przykład ukarany grzywną wysokości 35 tysięcy dolarów za popchnięcie operatora kamery:

W trakcie sobotniego meczu próbował z kolei – nie po raz pierwszy – wejść do głowy swoim rywalom z Warriors. Tyczyło się to przede wszystkim rywalizacji z Klay’em Thompsonem:

Kiedy Dillon Brooks krzyczał do Klay’a, że jest beznadziejny, ten odpowiedział a’la Kobe Bryant, przypominając, kto tu ma ile pierścieni:

Po meczu wywiązała się między panami korespondencyjna dyskusja:

„Ma cztery pierścienie – to wszystko, co ma do powiedzenia. Dla nas to motywacja. Też chcemy mieć pierścień. Możliwość przejścia krok po kroku tego procesu, który przechodziliśmy w zeszłym roku, pozwoliła nam się wiele nauczyć i pójść dalej. To tylko przyjacielski trash-talk, ale wszedłem im tam w San Francisco dość mocno do głowy.”

– Dillon Brooks

„Nie obchodzi mnie Dillon Brooks. Kiedy skończy karierę, to nie sądzę, żeby kiedykolwiek ktoś jeszcze rozmawiał o Dillonie Brooksie. Obiecuję ci to. Teraz jest pięknie, ale poczekaj 10 lat.”

– Klay Thompson

Napięcie na linii Grizzlies-Warriors nie jest zjawiskiem nowym. Źródeł tej rywalizacji szukać można chyba w 2019 roku, kiedy to Warriors wysłali do Memphis Andre Iguodalę, by zrobić miejsce na pozyskanie D’Angelo Russella. Iguodala nie zamierzał chyba jednak grać w Memphis, bo nie stawił się na obozie treningowym. Grizzlies wysłali go do Miami, skąd potem trafił znów do Warriors. Wtedy głos na temat Iguodali zabrał oczywiście gorącokrwisty Dillon Brooks:

„Pierwszy raz zobaczyłem go w telewizji, jak gadał coś na nasz temat. To nie ma znaczenia. Andre Iguodala to świetny gracz i robi to, co dobre dla jego kariery, ale nas to nie obchodzi. Bawi mnie coś takiego. Mamy w drużynie gościa, który nie chce być w naszej drużynie. Nie mogę się doczekać, aż go gdzieś przetransferujemy, żebyśmy mogli przeciwko niemu zagrać i pokazać mu, czym są Memphis Grizzlies.”

– Dillon Brooks

Kolejny mecz przeciwko Iguodali rzeczywiście wygrali Grizzlies – Brooks zdobył 28 punktów, a Iggy okrągłe 0. Niebawem Iguodala wrócił do Golden State, a historia toczyła się dalej.

W kolejnym sezonie Warriors – już z Iguodalą w składzie – przegrali 3 z 4 meczów sezonu regularnwgo przeciwko Grizzlies. W ostatnim z tych starć młodzi Grizzlies ograli Warriors różnicą aż 28 punktów. Nadmieńmy – Warriors bez Stepha, Klay’a, Draymonda, Otto Portera Jr. i Jamesa Wisemana. Z drugiej strony, Grizzlies też grali wówczas bez Ja Moranta i Jarena Jacksona Jr.. Ten ostatni po wygranej pokusił się o wpis na Tweeterze, w którym złośliwie wytknął Warriors ich znany slogan:

Do tego wpisu Klay Thompson nawiązał zresztą w niewybrednych słowach na konferencji prasowej po zdobyciu tytułu mistrzowskiego, już ponad dwa miesiące później:

„Slogan 'Strength in numbers’ jest wciąż żywy. Był taki jeden gracz Grizzlies, który zatweetował 'strength in numbers’ po tym, jak pokonał nas w sezonie regularnym i strasznie mnie to wkurzyło. Nie mogłem się doczekać, aż będę mógł to zretweetować. Pieprzony słabiak. Musiałem na to patrzeć. Myślałem sobie: co za pieprzony klaun. […]”

– Klay Thompson

W międzyczasie mieliśmy też pełną emocji serię Playoffową. W drugiej rundzie Warriors ograli 4-2 Grizzlies, którzy jednak napsuli przyszłym mistrzom trochę krwi. Na czele z Dillonem Brooksem, który faulując Gary’ego Paytona II spowodował u niego kontuzję łokcia, która wykluczyło go z gry aż do 2. meczu Finałów:

Za ten niepotrzebnie brutalny faul Brooks został wtedy zawieszony na jedno spotkanie. Grizzlies, choć wyszli z tej serii z porażką, już zacierali ręce na rewanż:

„Oni wiedzą, że będziemy tu co roku, w każdym kolejnym sezonie. My jesteśmy młodzi, a oni się starzeją. Wiedzą więc, że będziemy na nich polować każdego kolejnego roku.”

– Dillon Brooks

Ten sezon musiał więc stać pod znakiem rywalizacji Warriors z Grizzlies. Jeszcze w grudniu Ja Morant, zapytany o rywali w konferencji, uznał, że Grizzlies czują się pewnie na zachodzie, a ich jedynym potencjalnym rywalem są Boston Celtics (sugerując, że Grizzlies zmierzą się z nimi w Finale). Chwilę później przyszedł jednak mecz świąteczny z Warriors (NBA wie, jakich rywali zestawiać w Christmas Day!), który przyniósł w sumie aż siedem fauli technicznych i… Wysokie zwycięstwo Warriors. Fraza „We are fine in the west” ciągnie się za Morantem i Girzzlies. W trakcie Weekendu Gwiazd, kiedy bilans pomiędzy ekipami wynosił już 2-0 dla Golden State, Draymond Green – w roli reportera – pytał Moranta, czy dalej czuje się tak pewnie za zachodzie:

„W ogóle nie lubię Draymonda Greena. Po prostu nie lubię Golden State Warriors. Nie lubię niczego, co się z nimi wiąże. Draymond dużo gada. Dużo rzeczy uchodzi mu też na sucho. Jego gra jest spoko – przynajmniej w Golden State. Gdybyś włożył go gdziekolwiek indziej, to nie wiesz, jak by grał. Gra twardo, z zaangażowaniem, zna swoją defensywę. Pewnie dlatego go tam tak lubią.”

– Dillon Brooks
YT/BleacherReport

„Rywalizacje powstają, kiedy raz wygrywasz, a raz wygrywają ci drudzy. To jasne – wygraliśmy cztery razy, a tamta organizacja ma zero mistrzostw na koncie. Nie mogę traktować tego jako rywalizacji.”

– Draymond Green

Bilans pomiędzy Warriors a Grizzlies w tym sezonie to remis 2-2. EKipa z Memphis zajmuje obecnie 3. miejsce w konferencji i wydaje się, że jest to miejsce stosunkowo bezpieczne,. Przewaga nad czwartymi Suns jest duża – Grizzlies mogą już jedynie przesunąć się o miejsce w górę, przed mających taki sam bilans Kings. Warriors walczą jeszcze o pewne miejsce w Playoffach (czyli TOP6), ale realny jest scenariusz, w którym o Playoffy walczą dopiero w turnieju Play-In. Jest więc całkiem możliwe, że starcie Warriors z Grizzlies obejrzymy już w pierwszej rundzie Playoffów. Nie wiem jak Wy, ale ja już nie mogę się doczekać.