Blee i nieblee. Start.

Blee i nieblee. Start.

Dzień dobry. Koniec czekania. Wróciłem. Sezon trwa i jak zawsze na początku mamy różne dziwy i czary. KAT gra jak MVP, ale walczy jak baba. Na wschodzie Bucks grają jak fujary, w ósemce brak Nets, ale są Hawks i Cavs. GSW wyglądają jak ekipa z G-league, Clippersi i PTB  poza PO. Lakers grają drewno i wygrywają tylko z leszczami, a w ósemce na zachodzie mamy Minny, Dallas i Suns. Wszystko się w najbliższej przyszłości wyrówna, znormalnieje i  odkręci. Albo i nie. Zapraszam do odwiedzenia świata blee. 

Boston – zebrał lanie od Philly. Zwłaszcza na tablicach 62-41 w zbiórkach, Philly pokazała, że wzrost ma znaczenie. Bardzo mnie to ucieszyło. Nie żebym nie lubił Celtów, ale uwielbiam czytać kibiców Zielonych jak jęczą i marudzą gdy im nie idzie. Jak wymyślają te wszystkie głupawe teorie, jak kombinują, plują jadem i zmieniają upodobania do zawodników niczym chorągiewki na wietrze. Dają mi tyle rozrywki do kawki, że mam nadzieję na słaby sezon Bostonu. Poza tym jak teraz wyglądają Celtowie po tylu latach od momentu, gdy Ainge niby wydymał całą NBA i był bogiem transferów ? Czy wyszło zajebiście ? Czy mają skład marzeń ? Czy są bezdyskusyjnie lepsi od ograbionych z picków Nets ? A jak to wygląda od wydymania Thomasa ? Jak Celtom idzie od tego momentu ? Tragedia z Irvingiem, beznadziejny poprzedni sezon, brak wymarzonych graczy, nie licząc oczywiście Kantera. Karma to suka jak powiadają. Niestety Boston w meczu z Toronto zagrał zdecydowanie lepiej, a w czwartej kwarcie pozamiatali Raptorami. Potem wygrali z Knicks, co nie jest wyczynem więc do końca nie wiadomo co będzie dalej. Dalej było spotkanie z Bucks i to był wspaniały występ Zielonych. Zagrali w drugiej połowie fenomenalnie. Niestety nie będzie marudzenia fanów. Celtowie zmasakrowali Koziołki jak papierowe ludziki. W ataku robili co chcieli. Hayward, Kemba, Tatyum, Smart, Thies. Każdy robił co chciał. Bucks nie wyglądali jak kandydat do walki o najwyższe cele, a co najwyżej jak drużyna, która będzie walczyć o wejście do PO. Hayward skończył blisko TD, Walker z mocarną druga połową, w której ośmieszał Bucks i ich obronę. Uzbierał 32 pkt. Tatum 25. Co warto podkreślić grali bez Browna.

Kings – zamienił stryjek siekierkę na kijek. Mieli świetna ekipę, z trenerem, który to wszystko stworzył, rozwinął młodych graczy i zrobił z nich ciekawy zespół. Wpadli na pomysł by go zwolnić i zatrudnić nowego trenera. Ktoś pomyśli, że jakiegoś ultra trenera, może Popovicha ? Nie. Może Phil Jackson wrócił ? Nie. To Luke Walton. Beznadziejny szkoleniowiec, który kiedyś tam zaliczył wypasiony wynik prowadząc Golden State Warriors, które mógłby poprowadzić w tamtej sytuacji mój syn i jedzie na tym kolejny sezon, a kolejny frajer daje się nabrać na to, że on umie ułożyć drużynę. Powodzenia Sacramento.

Dallas – pięknie pokonali Denver. Tak właśnie myślałem o Mavs, że będą trudnym przeciwnikiem dla każdego i z każdym będą mogli wygrać. 9 graczy +10 pkt. Plusowi byli tylko rezerwowi. Mavs zaliczyli 29 asyst i tylko 8 strat.

Hipokryta – LBJ i jego akcja z Chinami i Morey’em. Kaska misiu, kaska. Szmal i nic więcej. LBJ to klaun w kwestii wolności słowa i tego typu akcji. Teraz jest moda na tanią odwagę. Zjechać Trumpa to chętnie, to nic nie kosztuje, a nawet jest modne i można na tym zarobić. LBJ w pierwszym szeregu, wolność słowa i tym podobne bzdury. W sprawie Chin jednak nie bardzo. W moim otoczeniu, bliska mi osoba, facet, chodzi po kościele w czapce jako afirmacja, właśnie sam nie wiem czego. Może tego, że nie jest do końca facetem ? To też jest właśnie taka tania odwaga. Czy odwaliłby taki numer w meczecie ? Czy jednak zabrakłoby pewności siebie ? Kończę to tanie moralizowanie bo, po pierwsze nic to nie zmieni, a po drugie wszyscy mamy rzeczy z napisem made in China. Z uśmiechem kupujemy sprzęt elektroniczny do którego trzeba wpakować pierwiastki ziem rzadkich, przy których wydobyciu giną ludzie na pęczki i nikogo to nie obchodzi. No i część z was przecież wie jak przyjemnie i tanio jest kupować na chińskich portalach.

Ben – Simmons. Z Celtami nie potrzebował walić wytrenowanych do perfekcji trójek. Pozwalali mu wjeżdżać jak do garażu, więc swoje 24 punkty zdobył z pomalowanego.

Zero – rzutów dystansowych Bena Currego Simmonsa jak na razie. Ale spoko w końcu zasypie nas gradem trójek. Będzie jak snajperski karabin maszynowy. Będzie jak Giannis i jego 14,3% skuteczności z dystansu, albo Harden i zabójcze 22% za trzy, lub Curry 24%.

Trafił – swoją pierwszą trójkę w NBA Tristan Thompson z Cavs. Zdarzenie miało miejsce w meczu z Pacers.

Brown – Jaylen. Stawiam, że on będzie grał w  Spurs. Jeśli nie w trakcie tego sezonu to po nim. Fani Bostonu wysnuli taką homoseksualną teorię, że Popovich zadurzył się w Jaylenie tego lata. Czyżby ? Popovich chciał go już za Leonarda, ale wówczas Danny Ainge okazał się miękką parówą i nie podjął ryzyka ściągnięcia  Leonarda. Jak to się skończyło w Toronto wszyscy wiemy. Popovich miał cale lato, gdy trenował kadrę, na zwerbowanie Jaylena. Sądzę, że to, może nie jest ustalone, ale to tylko kwestia czasu gdy Brown przejdzie do San Antonio.

Clippers – rozpykali Lakersów, jak dzieci. To oczywiście tylko jeden mecz, więc nie ma co wyciągać pochopnych i daleko idących wniosków, kto będzie rządził w Los Angeles. Jednak Beverley mówiący po meczu do Doca Riversa, mówiłem Ci, mówiłem Ci – to było znamienne. Clippers podeszli do tego meczu zmobilizowani i chcieli wygrać.  Ławka LAC 60 pkt., ławka LAL 19 pkt. To niesamowite, że Clippersi zaczynają mecz rezerwowymi, a lepsi zawodnicy siedzą na ławce. Czy w tym szaleństwie jest metoda ? LBJ i AD razem zdobyli 2 pkt w 4Q. W meczu z GSW Clippersi znów zmobilizowani na maksa. Zniszczyli ich. Kawhi 21 minut, 21 pkt., 9 asyst – co jest jego rekordem życiowym. Dziewięć asyst. He he he. Świetny występ Zubaca. 18 min., 16 pkt., 10 zb., przy ogórkach z GSW wyglądał jak biały Bill Russell. W meczu z Suns LAC nie byli zmobilizowani i dostali w dupsko od dobrze dysponowanych graczy Suns, którzy jasno wyklarowali, że mecze same się nie wygrają. Następnie pokonali Hornets, bo na druga wpadkę pod rząd są po prostu za mocni. Przynajmniej w meczu z Szerszeniami. W meczu z Jazz, bez Kawhiego dostali srogi łomot. Pojawił się Conley-Man i ich zaorał. Nie pomogło również 19 asyst i tyle samo strat po stronie ekipy z Los Angeles.

5,8 – straty notuje Harden. Drudzy ex aequo Young i Morant po 5. Podium uzupełnia Ben Simmons 4,8. Harden znów rozbudził mój apetyt na rekordowy sezon w ilości strat. Najwięcej miał  5,7 w sezonie 2016/17. Dało to w sumie 464 straty. James nie wahaj się trzeba to pobić.

Lakers – LBJ wyglądał słabo w meczu z LAC. Albo się jeszcze nie rozkręcił, albo zestarzał się ekspresowo. Lakers byli w tym meczu, tylko i wyłącznie, dzięki temu, że dzień konia miał Danny Green – 7/9 za trzy – 28 pkt. To najwięcej w historii dla debiutującego w barwach LAL zawodnika. Do tej pory Jabbar 27 pkt.  Davis 8/21 z gry, dużo samodzielnie, często bez pomysłu, często na pałę. Mecz z Jazz wygrali, ale tylko dlatego, że ci goście z Utah zagrali gorzej niż w lidze U-12. Jak oglądałem to nie mogłem uwierzyć, że ktoś im płaci ciężką kasę za takie coś. To nie była anty koszykówka, to była gównokówka z LAL był najgorszy, ale nie czuł się odosobniony. Koledzy z drużyny zagrali równie tragicznie. Moje oczy cierpiały gdy oglądałem to spotkanie. Dramat. Lakers zagrali słabo, ale wyglądali na bogów przy tym co odstawiali Jazzmani. 22 straty, 19 asyst, 2 bloki. Ha ha ha. Dwa bloki. Podania w trybuny, totalne niezrozumienie. Dużo pracy przed nimi.  Na razie Jeziorowcy mają bilans 3-1. Niby dobrze, ale z ich ocena wstrzymam się do gier z poważniejszymi rywalami.

Niepokonani – w meczu drużyn, które jeszcze nie zaznały porażki górą Sixers. Zlali Minny bez mrugnięcia okiem. Byli jak ojciec sadysta po wywiadówce w szkole. Embiid uwielbia upokarzać KAT’a. To jego hobby. Zwłaszcza teraz gdy Towns rozpoczął ten sezon w mocnym stylu. JoJo jechał go na każdej możliwej płaszczyźnie. Trójki w twarz, podwojenia, indywidualne pojedynki w pomalowanym, ostra praca łokciami, zwody, wsady, gadka. Pełen zestaw. Aż w końcu KAT nie wytrzymał i poszło na ostro. He he. Przepychanki jak w podstawówce, klasy 1-3. Bez ciosów, bez kopniaków. Śmieszni chłopaki są. Wyglądało to jakby chcieli się trochę poprzytulać, ale się wstydzili, a przecież nie ma czego. Będą zawieszenia i niestety dla Minny to zdecydowanie gorsza wiadomość. Napakowani talentem Sixers poradzą sobie lepiej bez Joela niż Wilki bez Karla. Podoba mi się to, że oni się nie lubią. To zapowiada mocną, wieloletnią rywalizację dużych kolesi.

Bam – Adebayo. Heat z pewnością nie żałuj, że spuścili Whiteside’a. Człowiek o najbardziej wybuchowym imieniu w lidze notuje w 32 minuty 16 pkt., 11 zb., prawie 5 asyst, 1,8 bl. i 1,3 prz. Wrażenie robi zwłaszcza ilość asyst. Młody świetnie widzi co się dzieje na boisku. Potrafi podać nieszablonowo i niespodziewanie dla obrońców.

Joker – Jokić obejrzał film o Jokerze i postanowił być jeszcze gorszy. Gorszy dla przeciwników. Powolny grubas rozpłaszczył Portland robiąc z Whiteside co chciał, jak chciał i kiedy chciał.

Siakam – zaczyna mocno. 34 pkt., 18 zbiórek, 5 ast., 4 straty. Oby tak dalej. Chcę widzieć jak rodzi się multigracz. Chce aby był objawieniem, gościem, który nie odpuści w swoim rozwoju, nie spocznie na laurach. Będzie parł do bycia najlepszym, do osiągnięcia swojego sufitu, a potem przebiciu go i wspinaczce dalej, tam gdzie tylko niebo jest limitem. Po pięciu grach przyznam, że jest wyśmienicie. Spicy P. trafia 48% z gry, 43% za trzy, notuje 10 zb., 3,5 ast. i 28 pkt. Toronto ma bilans 4-1 i grają nieźle, a Pascal jest w gazie i ten jego uśmiech. Zabójczy.

Fultz – 12 pkt., 50% z gry w pierwszym meczu. Po czterech grach, jak na koszykarskiego trupa, nie jest źle. 12,3 pkt., 47% z gry, 4,7 ast. słabieńkie 23% z dystansu i 1,7 zb., wszystko w 25 minut.

Bucks – z Rakietami pod koniec naprawdę dobry basket zagrali. Bez Giannisa wyglądali lepiej niż z nim. Houston dobrze sobie radziło z obroną Greka.  Oczywiście nie umniejszam jego występu z TD 30 pkt., 11 ast. i 13 zb., jednak mimo wszystko ten występ to nie była jazda bez trzymanki w jego wykonaniu.  W 4Q Matthews, Middleton i Ilyasowa dali prawdziwy koncert gry w koszykówkę. Dla kontrastu z Celtami zagrali słabiutko, bardzo słabiutko.

VanVleet – jako starter poszedł na całość w pierwszym meczu – 34 pkt., 5/7 za trzy, 5 zb., 7 ast., 2 str. Jazda. Gra po 37 minut i niemal w każdej rubryczce notuje życiówkę. 17 pkt., 7,2 ast., 95% z linii, 4 zb., 1,4 prz. Fred wymiata.

Wojownicy – jest źle. O k…a jak jest źle. Najprawdopodobniej będzie lepiej wraz z upływającym czasem i powrotem kontuzjowanych  WCS, Looneya i Burksa. Nie mogą wiecznie tak pudłować, ani tak dawać się ogrywać w obronie. Zresztą co mam napisać. Typowałem, że spokojnie zrobią PO i będą całkiem nieźli. Z drugiej strony jest pewna perwersyjna przyjemność z patrzenia na takich beznadziejnych GSW. Koniec bajki, teraz przyszła siermiężna rzeczywistość, bez gwiazd w każdej linii. Przyszły srogie wpierdole, przyszła nieporadność w ataku i bycie pośmiewiskiem. Jak to ujął Patrick Beverley – koniec oszukiwania. W meczu z OKC gra Wojowników zachęcała do wyłupania sobie oczu łyżką. Wszyscy ich jechali. SGA, Gallinari, Ferguson, Schroder, Diallo słowem każdy kto chciał mógł robić co chciał. Nawet Cezary Trybański by ich ograł.  OKC 56% z gry, 47% za trzy, GSW 33% z gry, 15% za trzy, 17 asyst, 14 strat. Po spaleniu kozy na stosie i 12 godzinnym modłom Wojownicy wygrali z Pelikanami. Wreszcie ktoś dał im pograć i nie masakrował ich obroną, szybkością i celnością. Wreszcie ktoś kto nie trafiał wolnych, trójek, gorzej zbierał i ogólnie był słabszy. Nawet Russell był plusowy (+12). Uff co za piękny dzień.  Niestety po tym pięknym dniu nadeszła kolejna straszna noc, podczas której Słońce nie zaszło i spaliło Wojowników na popiół. Tym razem trafili 29% za trzy,  Curry był 1/7 z dystansu, Green zanotował prymusowskie -30, Russell -28. Jest naprawdę tragicznie. Czy gdzieś tam, w odmętach umysłu pojawia się myśl, że Curry bez świetnych zawodników wokół jest nikim ? A kysz.

Barton – Will w meczu z Dallas. To co wyczyniał w powietrzu podrywało dupsko z kanapy. Świetny, efektowny występ.

źródło: YouTube/ Smart Highlights

50 – punktów Irvinga w przegranym, po dogrywce, meczu z Minny. Kyrie od samego początku pokazał, że ma w dupie zespołowe granie.  Żadne tam team spirti, wyciąganie wniosków i tak dalej. Jest gwiazdą i gra co chce. 17/33 z gry to jest jedna trzecia rzutów drużyny (101). Trzeba mu oddać zero strat. Z Knicks 26 punktów Kyriego płaska ziemia Irvinga i wygrana, ale po rzucie w ostatnich sekundach. Z Knicks. Z Grizz 37 pkt. i porażka. Ale trzeba mu oddać, że przyczynił się do podbudowania młodego Ja Moranta (17 pkt., z 30 w czwartej kwarcie). Świetny mecz, gdzie wygrana po dogrywce wyszarpują Grizz. Kyrie taki nieświadomy trener mentalny. Nets po przegranym meczu z Pacers są 1-3.  Zaczyna być naprawde ciekawie. Czy zaliczą więcej wygranych niż rok temu, czy w końcu zaczną grać jak drużyna ? To będzie świetny sezon do komentowania w wydaniu Nets i Irvinga.

Rozier – w pierwszym meczu nie pokazał, że jest liderem. 7 pkt w 30 min., 2/10 z gry. No cóż nie od razu Rzym zbudowano, więc damy mu jeszcze trochę czasu. Ale będę monitował na bieżąco, czy Terry staje się tym, kim uważa, że jest. Mimo jego słabej gry Hornets zaliczyli wygraną. Czyli nie będzie, żadnego rekordu rozpoczęcia sezonu bez zwycięstwa.  Trafili 52% trójek 23/44. Po pięciu grach Terry nie jest Scarry, jest przeciętny i niezły momentami. Notuje 15,2 pkt., 42% z gry, 40% za trzy, 3,8 zb., 5,6 ast.

32/23 – punkty zbiórki Drummonda w meczu z Pacers.  Wsparł go 30 pkt. Luke Kennard, w tym 6/9 za trzy.

TD – nie będę już wypisywał kto zrobił TD. To osiągnięcie się zdewaluowało w aktualnych czasach. Każdy może je zrobić. Kiedyś, gdy obrona była twardsza i gra mniej dziewczyńska, TD to było coś, teraz już nie. W każdym tygodniu jest tego tyle, że nikogo to nie rusza. Odpuszczam.

Russ – z Bucks niezły. Przegrali, ale właśnie tak oceniam te ekipę na razie. Nieco za słabą na pokonanie najlepszych, ale wystarczająco dobrą na niezły wynik w RS. Westbrook chyba jednak nie zrezygnował z kolejnego sezonu ze średnimi na poziomie TD. Zobaczymy jak długo wytrzyma to Harden. Przyjacielskie wymiany zdań już były, teraz kolej na grubsze scenki. Wszystko jak wiadomo zależy do bilansu. Będą wygrane będzie dobry humor, porażki zaowocują pretensjami, kłótniami i być może separacją. Primadonny nie tego nie lubią.

Quadruple double – Giannis prawie to zrobił. Zabrakło 2 strat i jednej asysty. 17 zb., 9 ast., 8 str. i 29 pkt. Wielka szkoda.

1/16 – z gry Conleya w jego debiucie w barwach Jazz to najgorszy występ koszykarza w nowej drużynie odkąd pamiętają najstarsi statystycy. Z pewnością nie tak wymarzył sobie ten debiut, jednak Jazz wygrali. Zobaczymy co będzie dalej.  Mike był jak rozdziewiczany prawiczek. Wszystko poszło źle. Po 4 grach rodzi się pytanie co robił w wakacje Conley ? Gra, choć właściwie to złe słowo. Conley przebywa na boisku i wciela się w rolę tego piątego kolesia z boiska, którego nikt nie chce wybrać, ale gramy 5 na 5 więc musi być w składzie. Koszarek jest jak Jordan, gdy patrzysz na tego gościa z tym czymś na głowie. Jazz notują bilans 3-1 więc nie jest źle, głównie dlatego, że mieli łatwy kalendarz. OKC, LAL, Kings, Suns. Mike na razie trafia 20% z gry, 15%za trzy i notuje 7,8 pkt. zalicza 4,3 ast. i 3 str. Mike weź nie świruj, miała być walka o All Star, a nie  o pośmiewisko ligi. W meczu z LAC Mike przestał świrować, skończył z wygłupami i ogarnął temat. 29 pkt., 5/8 z dystansu, 5 ast., 2 prz., 2 str. Gdzieś ty był człowieku do tej pory ?

Millsap – Paul latem mocno popracował nad trójką. Nie wrzucał filmików, nie chwalił się w necie jak to ostro trenuje. On jechał. Aktualnie trafia 47% rzutów dystansowych i pozdrawia Giannisa.

Piątka wszechczasów – Jordan, Olajuwon, Magic, Worthy, Pippen. Tak to ustawił GOAT Jordan. Moja podobna, z tym, że zamiast Worhy’ego wyszedłby Larry Bird. Zawsze też myślę o Shaqu, ale wówczas przypominam sobie finały z 1995 roku i gładkie 4:0 dla Houston z Orlando Magic i tę masakrę jaką zrobił z O’Neal’a Hakeem.

KD – wybrał piątkę swoich ziomków. Irving, Harden, Green, Ibaka + KD. Są głosy zdziwienia, że nie ma Currego i Russa. Nawet jeśli KD uważa, że Stefek jest lepszy niż Kyrie, to nie mógł tego powiedzieć grając z Irvingiem w jednej ekipie. Kruche ego fana płaskiej ziemi mogłoby nie wytrzymać tej potwarzy. W końcu powszechnie wiadomo, że Kyrie jest najlepszy. Na każdej pozycji. KD twierdzi, że w obronie przekazywaliby wszystko. Tak, bez wątpienia. Zwłaszcza na pozycjach 1 i 2 defensywa jest ze stali i nie do przejścia. Wilczy szaniec normalnie.

28 – punktów Bobby’ego Portisa w spotkaniu z Bulls. 4/4 za trzy, 11 zb., zero strat. Zawłaszczył ten mecz.

https://www.youtube.com/watch?v=0zVml5TxnUU

źródło: YouTube/ Free Dawkins.

27 – rzutów wolnych Davisa w spotkaniu z Grizz. Sędziowie chyba postawili na wygrana LAL.

Klub dziurawych rączek:

6 – Doncić, J. Morant x 2, Leonard, M. Harrell, T. Young, Randle, LeVert, C. Reddish, LBJ, Drummond, C. Paul, B. Simmons;

7 – Harden, Embiid, T.  Young, McCollum;

8 – Curry, Giannis, Randle.

Dzięki za poświęcony czas.

Pozdro.