Arkadiusz Miłoszewski: Inaczej bym zbudował skład. Może warto skrócić play-off?

Arkadiusz Miłoszewski: Inaczej bym zbudował skład. Może warto skrócić play-off?

Arkadiusz Miłoszewski: Inaczej bym zbudował skład. Może warto skrócić play-off?
Koszarek i Miłoszewski / foto: Andrzej Romański / PLK

My gramy jak NBA! Zaczynaliśmy sezon z trenerem Tabakiem we wrześniu i kończymy go… w połowie czerwca! To jest szaleństwo. Nie chcę oczywiście tego brać jako wymówkę, ale ile lig w Europie gra best-of-seven? Nawet sami agenci byli zaskoczeni, gdy przysłali do mnie wiadomości na temat zawodników. “To wy jeszcze gracie? Wy NBA jesteście?” – mówi Arkadiusz Miłoszewski, trener Kinga Szczecin.

Karol Wasiek: Dlaczego King Szczecin nie zamknął serii finałowej z Treflem Sopot, mimo że prowadził w niej już 3:1?

Arkadiusz Miłoszewski, trener Kinga Szczecin: Dużo mówiło się o tej fizyczności. Sam pan pisał o tym wielokrotnie. I myślę, że to jest kluczowa kwestia. Teraz – mając doświadczenie w BCL i w play-off PLK – to jest podstawa do osiągnięcia sukcesu. Bez tego trudno o zwycięstwa i medale. Tego nam zabrakło. Trefl nas zamęczył fizycznie. Mentalnie było w miarę ok, zawodnicy nieźle się czuli, ale pod względem fizycznym był dramat. I chodzi tu o podstawy: wyjście do piłki czy zorganizowanie akcji.

Byliśmy w grze, bo mamy dużo talentu i… Andrzeja Mazurczaka. To jest szef. Zabrakło zbiórek, wygrania niczyich piłek, próbowaliśmy to wygrać, ale nie udało się. Powiem panu coś.

Proszę bardzo.

Najlepsze mecze w tej serii play-off graliśmy w Warszawie i jeden w Stargardzie. Tu w Sopocie wyglądaliśmy słabo. Nie czuliśmy się najlepiej. To nie była nasza koszykówka. Prawda jest taka, że jak czujesz się dobrze fizycznie, to czujesz się dobrze wszędzie. My tego nie mieliśmy. Choć… nasuwa mi się jeszcze jedno spostrzeżenie.

Jakie?

My gramy jak NBA! Zaczynaliśmy sezon z trenerem Tabakiem we wrześniu i kończymy go… w połowie czerwca! To jest szaleństwo. Nie chcę oczywiście tego brać jako wymówkę, ale ile lig w Europie gra best-of-seven? Nawet sami agenci byli zaskoczeni, gdy przysłali do mnie wiadomości na temat zawodników. “To wy jeszcze gracie? Wy NBA jesteście?” – pytali.

Wszędzie skracają, u nas z kolei są bardzo długie play-offy. Słyszę, że argument jest taki, że te mecze są lepiej oglądane. Musimy zrobić tak, by wszystkie się dobrze oglądały. To są mordercze play-off i potrzeba bardzo dużo fizyczności, żeby przetrwać.

Coś pan powiedział Żanowi Tabakowi po zakończeniu serii?

Nie zdążyłem nic wielkiego powiedzieć. Oczywiście pogratulowałem. Spotkaliśmy się jedynie na korytarzu. Obaj zgodnie przyznaliśmy, że jesteśmy potwornie zmęczeni. A my mamy jeszcze za sobą grę w BCL. Teraz zobaczymy, jak inni sobie poradzą w tej roli.

Czy z perspektywy czasu nieco inaczej zbudowałby pan ten skład?

Tak. Właśnie ze względu na tę fizyczność. Oczywiście nie mam do nikogo pretensji, bo chciałem tych zawodników jak najlepiej wykorzystać. Uwielbiam z nimi przebywać, spędzać czas i wspólnie trenować. Nawet w szatni pojawiły się łzy. Myślę, że były to nawet łzy szczęścia. Mimo wszystko. To duży sukces być w finale drugi rok z rzędu.

Mam takie spostrzeżenie: zabrakło wam drugiego rozgrywającego, który odciążyłby nieco Andrzeja Mazurczaka. Jak on schodził, to gra Kinga się sypała.

To prawda. Chcieliśmy nieco oszukać przeznaczenie, ale nie udało się. Od razu to zauważyliśmy, że Trefl zamęczał Mazurczaka. Dało się to odczuć.

W kluczowych momentach nieco zawiódł Avery Woodson. Nie trafiał. W dwóch ostatnich meczach miał tylko dwa udane rzuty na czternaście prób.

Faktycznie trochę go brakowało w końcówce serii finałowej. Nie mógł trafić. Dlaczego? Nie wiem. Może to kwestia zmęczenia? Nie jest to atleta w stylu Scruggsa czy Besta.

Nie zabrakło Matczaka?

Teraz możemy powiedzieć, że tak, ale proszę pamiętać, że ja zawsze kieruję się tym, by drużyna była spójna i nie było w niej ludzi niezadowolonych. W tamtym i w tym roku te drużyny budowałem bardziej pod kątem chemii niż wiedzy koszykarskiej. Może to jest błąd? Ja jestem pierwszy, który przyzna się do błędu. Nie mam z tym problemu. Cały czas się uczę, dokształcam, rozmawiam z różnymi ludźmi. 

Matt Mobley był nieobecny, kompletnie poza drużyną.

Nie był to “strzał w dziesiątkę”. Był obok drużyny, to fakt, ale on taki jest. On jest introwertykiem. Wszyscy trenerzy mi to mówili. Chłopacy próbowali go włączyć do drużyny, ale on chodzi własnymi ścieżkami.

Co dalej z Kingiem Szczecin?

Mamy Mazurczaka, Meiera, Żołnierewicza i Borowskiego. Szkielet jest. Muszę porozmawiać z Filipem Matczakiem, który ma ważną umowę. Nie wiem, jakie decyzje zapadną w tej sprawie. Wyprzedzę pana pytanie: tak, myślę już o składzie na kolejny sezon. Są wstępne rozmowy z zawodnikami.

Chcecie grać w europejskich pucharach?

Tak. Zgłosiliśmy swoją aplikację do BCL. Bo to trzeba było zrobić przed zakończeniem finałów.