Arkadiusz Miłoszewski: Chcę Matczaka. Ale na moich zasadach
– Chciałem, chcę i zawsze będę chciał Filipa w swojej drużynie. Natomiast: na moich zasadach i na moich warunkach. Ja myślę o całym zespole. By odpowiednio funkcjonował. Myślę, że jego decyzja o odejściu była trochę podjęta pod wpływem emocji – mówi Arkadiusz Miłoszewski, trener Kinga Szczecin.
Karol Wasiek: Dlaczego Filip Matczak – na samym finiszu okna transferowego – został wypożyczony z Kinga Szczecin do Arki Gdynia? Jakie były kulisy jego odejścia?
Arkadiusz Miłoszewski, trener Kinga Szczecin: Ja chciałem, chcę i zawsze będę chciał Filipa w swojej drużynie. Natomiast: na moich zasadach i na moich warunkach. Ja myślę o całym zespole. By odpowiednio funkcjonował. By doszło do wypożyczenia to trzy podmioty muszą się ze sobą zgrać: ktoś musi chcieć wypożyczyć, ktoś musi na to pozwolić i oczywiście ktoś musi chcieć przejść z klubu to klubu. I tak było w tym przypadku. Trzy podmioty chciały.
Mogę panu powiedzieć, że oglądałem Derby Trójmiasta i cieszyłem się, że gdy Filip trafiał rzuty. Nie żywię do niego żadnej urazy. Mam nadzieję, że Filip powie tak samo. Wiemy, jak życie może się potoczyć i jak jeden od drugiego może być zależny. Może się okazać, że Filip w czerwcu wróci i powie: „trenerze, chcę tu być. Jedziemy dalej!” Ja na pewno przed nim nie zamykam drzwi.
Rozumiem, że Filip przyszedł i powiedział, że chce odejść do innego klubu?
Powiem panu, że to działo się tak błyskawicznie, że już nawet nie wiem, jaki był dokładnie ten bieg wydarzeń. Myślę, że decyzja była trochę podjęta pod wpływem emocji. Ja nie ukrywam, że nie lubię rozmów tuż po meczu. Wolę rozmawiać z zawodnikami, gdy już wszyscy ochłoną. I uważam, że z perspektywy czasu była ona niepotrzebna. Filip by nam się bardzo przydał.
Matt Mobley i Michale Kyser dołączyli niedawno do zespołu. Nazywa się Kinga Szczecin królem polowania na finiszu okna transferowego. Sam też pisałem o tym, że wydaliście na tych zawodników bardzo dużo pieniędzy. Jak pan reagował na takie informacje?
Szukaliśmy zawodników o określonych profilach i takich też udało nam się pozyskać. Widziałem te kwoty, ale… nie były one zgodne z prawdą! Musi pan te kwoty podzielić przez dwa. Powiem panu jak działa ten cały mechanizm.
Zamieniam się w słuch.
Jeżeli dany agent oferuje zawodnika do Kinga, Anwilu czy Stali, to robi to dla każdego klubu po innej cenie. Słyszałem, że do Kinga jest zawsze najdrożej. Jeżeli dochodzi już do konkretnej rozmowy z zawodnikiem, to mówię mu o roli, minutach, szansie i walce o mistrzostwo. I dodaje jednocześnie: „słuchaj, możemy ci dać tyle i tyle”.
W założeniu oczywiście znacznie mniej, niż wcześniej żądał tego agent. Później ten sam agent wraca z taką informacją na rynek i zaczyna podbijać tę cenę – już ustaloną między mną a zawodnikiem – by znaleźć mu klub, który da mu więcej pieniędzy. Inni widzą te kwoty. Finalnie ten gracz podpisuje u nas i wszyscy myślą, że właśnie za taką kwotę. A tak nie jest!
O krok od Kinga był Chris Clemons, który finalnie wylądował we Francji. Dlaczego nie gra w Polsce?
Szczerze? Trochę nas oszukał. Nie chcę już wchodzić w szczegóły, ale nie zachował się w porządku. Ciekawostką jest fakt, że on trafił do Nancy, a z tego właśnie klubu przyszedł do nas Mobley. Matt o tym wie. Mam nadzieję, że będzie chciał pokazać, iż jego wybór był strzałem w dziesiątkę.
Pierwsze wrażenie?
W porządku. Zespół go dobrze przyjął. Szybko zbudował relacje z zawodnikami.
Dlaczego nie zagrał w meczu z Czarnymi Słupsk?
Ma problem z nadgarstkiem. Problem do końca nie jest jeszcze zdiagnozowany. Nie jest to jednak złamanie czy naderwanie. Po prostu nadgarstek nie pracuje tak jak powinien. Matt zgłosił na rozgrzewce, że nie jest gotowy do gry.
Pozostańmy na chwilę przy meczu w Słupsku. Zdobyliście w nim 78 punktów. Czy trener z tego powodu jest niezadowolony? Pytam, bo zwykle pan powtarza, że ten zespół jest w stanie co mecz zdobywać 100 i więcej punktów.
Często sobie o tym myślę i powtarzam, że jesteśmy zespołem, który nakręca się dobrymi akcjami w ofensywie. Wtedy zasuwamy w obronie aż miło się patrzy. W tym meczu popełnialiśmy jednak bardzo proste błędy i daliśmy wrócić do gry rywalom, którzy to wykorzystali. Był paraliż i nie ukrywam, że musimy nad tym popracować.
Skład Kinga jest w tym momencie optymalny?
Tak. Nie ukrywam, że w ostatnim tygodniu bardzo dobrze pracowaliśmy na treningach. Miałem przekonanie, że zajedziemy pod względem fizycznym rywali i faktycznie tak było. Później przydarzyła nam się seria błędów, co pokazuje, że czeka nas jeszcze dużo pracy. Muszę mocniej wdrożyć do zespołu Michale’a Kysera. Chociaż jego przyjście było świetnym bodźcem dla Morrisa Udeze, który zaczął grać na bardzo wysokim poziomie. Zupełnie inaczej niż w styczniu i w lutym. Bardzo fajnie zareagował. Ale i tak muszę znaleźć przestrzeń dla Kysera.
Chciałbym zapytać o Przemysława Żołnierewicza. Jest pan z niego zadowolony?
Poszedł do przodu. To mu też ostatnio powiedziałem. W meczu z Czarnymi nie ustrzegł się prostych błędów w obronie. Muszę mu je pokazać. Jak na tak wartościowego zawodnika, to takie błędy były za łatwe i proste.
Pytałem ostatnio Andrzeja Urbana o porównanie zawodników: Skele czy Mazurczak. Jakie jest pana zdanie?
Zobaczymy na koniec sezonu! Nie chcę się bawić w porównania, bo nie znam Aigarsa Skele. Nie wiem, jakim jest człowiekiem. Andrzeja znam i mogę o nim mówić w samych superlatywach. Wspaniały gość i zawodnik. Świetne egzekwuje nasze zagrywki, czyta ustawienia rywali. Andrzej – co warto podkreślić – rozwija zawodników dookoła.