8. wygrana z rzędu Celtics – defensywna maszyna, najgorętsza w całej lidze

8. wygrana z rzędu Celtics – defensywna maszyna, najgorętsza w całej lidze

ATL – BOS – 95:105
MIN – IND – 129:120

Miniona noc minęła w USA pod znakiem Super Bowl. Finały ligi NFL są największym sportowym wydarzeniem za Oceanem – nic więc dziwnego, że NBA nie próbuje wchodzić futbolowi amerykańskiemu w paradę ze swoimi meczami sezonu regularnego. Z tego tytułu odbyły się tylko dwa. Nie oznacza to jednak, że nic się nie działo.

Jednym z dwóch spotkań było starcie Boston Celtics z Atlantą Hawks. Ostatecznie Celtics wyszli z tego starcia zwycięsko, choć jeszcze przed zmianą połów nie było to takie oczywiste. Do przerwy Boston przegrywał różnicą 10 punktów, zaliczając kapitalny comeback w trzeciej kwarcie. Ekipa „zielonych” wygrała tę część meczu aż 42:23, a napędzał ich lider, Jayson Tatum. Na przestrzeni całego meczu zdobył on 38 punktów, 10 zbiórek i 3 asysty:

YT/NBA

Po tym zwycięstwie Celtics wciąż zajmują 6. miejsce na wschodzie, tracąc 2 mecze do Sixers. W tym momencie jednak, są zespołem z z najdłuższą aktywną serią zwycięstw – wygrana z Hawks była już 8. z rzędu. W tym okresie Celtics są zdecydowanie najlepszą defensywą NBA, tracącą tylko 95,8 punktu na 100 posiadań. Kolejni Thunder (!) tracą 105,3 na 100 posiadań.

Defensywę tę tylko wzmocnił świeżo pozyskany w wymianie Derrick White. Minionej nocy zdobył z ławki 14 punktów, 4 zbiórki i 5 asyst na marnej skuteczności 4/14 z gry. W poprzednim meczu – debiutanckim w Bostonie – z marszu zdobył 15 punktów, 6 zbiórek i 2 asysty. Kibice Celtics mogą być zadowoleni – White wygląda, jakby nie potrzebował czasu na aklimatyzację:

Celtom szyki próbował popsuć Trae Young, notując linijkę bardzo w swoim stylu – 30 punktów i 10 asyst. Okazało się to jednak zbyt mało:

Ojcowie zawsze chcą imponować swoim dzieciakom. Nie jest to jednak łatwe – nawet jeśli nazywasz się Jayson Tatum:

W drugim i ostatnim starciu tej nocy Timberwolves ograli Pacers, trafiając ponad 50% swoich prób z dystansu. Ogromnym wkładem w tej kwestii popisał się Anthony Edwards, który swoje 37 punktów (najwięcej w zespole) uzbierał w dużej mierze poprzez trafienie 7/13 rzutów za trzy. Do tego wszystkiego dorzucił 5 zbiórek, 4 asysty i 4 przechwyty. Kot:

YT/NBA

Po drugiej stronie znów dobrze zaprezentował się świeży nabytek z Kings, Tyrese Haliburton. Od razu został on rzucony na głęboką wodę i stał się – przynajmniej pod nieobecność Malcolma Brogdona – podstawowym rozgrywającym. Z tego obowiązku wywiązał się z nawiązką – w całym meczu zanotował 22 punkty, 5 zbiórek i aż 16 asyst (przy zaledwie 3 stratach, to warto nadmienić):