8. wygrana z rzędu Cavs, osłabieni Raptors, PG#13 sam nie daje rady

8. wygrana z rzędu Cavs, osłabieni Raptors, PG#13 sam nie daje rady

CLE – LAL – 114:100
CHI – TOR – 104:113
WAS – MEM – 97:103
UTA – LAC – 110:102

Cleveland Cavaliers po porażce w pierwszym meczu sezonu z rąk Raptors, do tej pory już się nie zatrzymali. Minionej nocy udało im się wygrać ósmy mecz z rzędu, tym razem przeciwko Los Angeles Lakers. Bilans 8-1 daje im nie tylko drugą pozycję na wschodzie, ale drugą w całej lidze. Poza Bucks, którzy są jeszcze niepokonani, nikt nie przegrał mniej starć od Cleveland. Dwie porażki mają już na swoim koncie Suns, a po trzy cała masa zespołów.

Do wygranej Cavs znów poprowadził Donovan Mitchell z dorobkiem 33 punktów i 5 zbiórek, dając popis szczególnie w trzeciej kwarcie, która okazała się decydująca:

YT/NBA

Lakers do czasu radzili sobie naprawdę nieźle. Przez całą pierwszą połowę ani na moment nie pozwalali rywalom wyjść na prowadzenie. Trzecia kwarta została już jednak przegrana 16:29.

Trener Darvin Ham stara się rotować składem. Do pierwszej piątki wszedł Troy Brown, który ma zadatki na choćby przyzwoitego strzelca z dystansu, grając u boku Lonniego Walkera i Kendricka Nunna. Większe minuty dostaje Matt Ryan, który jest jedną z niewielu pozytywnych niespodzianek w tym składzie, a rezerwowym już chyba na stałe został Russell Westbrook. Sam Westbrook raczej pogodził się z tą rolą, czując obowiązek pełnienia roli rozgrywającego – ze wszystkimi tego zaletami i wadami. Tej nocy Westbrook z ławki zdobył 19 punktów i 10 asyst, ale popełnił też aż 7 strat:

Nie dziwi Cię ósma z rzędu wygrana Cavs? Byłbyś w stanie wytypować ten wynik poprawnie? Spróbuj swoich sił w naszej Lidze Typerów NBA i walcz co tydzień o darmowe nagrody. Mamy już wyniki trzeciej kolejki:

Toronto Raptors do meczu z Chicago Bulls przystąpili osłabienia. Okazuje się, że Pascal Siakam doznał kontuzji mięśnia przywodziciela i nie zagra przez przynajmniej dwa tygodnie. Na posterunku był jednak Fred VanVleets, który wziął na siebie ciężar zdobywania punktów i rozgrywania. Zawodnik Raptors zdobył 30 punktów, 5 zbiórek i 11 asyst, trafiając 5/13 za trzy i kończąc z najlepszym, absurdalnie wysokim jak na mecz wygrany niespełna 10 oczkami, wskaźnikiem plus/minus na poziomie +27:

Chicago Bulls bez Zacha LaVine’a (kolano) i z przeciętnie dysponowanym DeMarem DeRozanem (7/9 z gry, 20 punktów), musieli dodatkowo radzić sobie z faktem, że na straży kosza rywali stał Christian Koloko. Debiutant, który wskoczył do pierwszej piątki za Siakama, zdobył 11 punktów, 7 zbiórek i aż 6 bloków:

Memphis Grizzlies w pierwszej połowie łatwo radzili sobie z Washington Wizards, a Ja Morant po prostu fruwał:

Sytuacja zdążyła się jednak odwrócić. Po tym, jak Grizzlie prowadzili już różnicą ponad 20 oczek w trzeciej kwarcie, zaliczyli nagły zjazd, by na początku czwartej odsłony stracić całą przewagę:

Ostatecznie jednak to Grizzlies wyszli z tego starcia zwycięsko, a najlepszym strzelcem znów nie był Ja Morant (23/9/6), ale Desmond Bane, który zdobył 28 punktów, 3 zbiórki i 4 asysty:

YT/Memphis Grisslies

Los Angeles Clippers po raz kolejny przegrali. Paul George tym razem naprawdę się starał. W sumie zdobył aż 34 punkty, 8 zbiórek i 4 asysty, z czego 24 oczka zanotował jeszcze w pierwszej połowie. Po zmianie stron zdał sobie chyba sprawę, że sam tego nie uciągnie:

Lepsi od Clippers tym razem okazali się Utah Jazz. Kolejny już zespół aspirujący do tankowania – do tej pory Clippers grali z Jazz, Spurs, dwa razy z Rockets i dwa razy z Thunder. Do tego kiepscy w tym sezonie Lakers i Kings. A bilans wciąż zaledwie 5-5. Clippers pogrążył przede wszystkim Jordan Clakson, który zdobył 23 punkty i 5 asyst:

Pamiętacie blok Jordana Clarksona na Zionie Williamsonie? On się nie zatrzymuje – dalej skacze do tych olbrzymów: