Zapowiedź sezonu NBA: 30 pytań do 30 drużyn [zachód]
Nie jest to klasyczna forma zapowiedzi sezonu. Postanowiłem wziąć wszystkie 30 ekip i przy każdej z nich postawić pytanie, które uważam za kluczowe w kontekście rozpoczynającego się sezonu. Klasyczna zapowiedź sezonu sugerowałaby, że każdą z ekip zajmę się obiektywnie, każdej poświęcę tyle samo czasu. Nie ma się co czarować – nie każdej drużynie poświęcę tyle samo miejsca, bo… Nie każda drużyna jest równie ekscytująca u progu sezonu regularnego.
Bardziej, niż zapowiedź sezonu, stanowi to próba znalezienia narracji, które mogą być dla kibica najciekawsze na starcie rozgrywek. Znalezienia pewnych hipotez, które ułatwią nam oglądanie meczów poszczególnych drużyn – pomogą nam znaleźć sens w pierwszych meczach sezonu, który potrwa przecież dla każdej z ekip aż 82 spotkania.
Wschód był wczoraj:
Dzisiaj zachód.
Dallas Mavericks: Ile cierpliwości ma Luka?
Zastanawiałem się nad tym, jakie postawić pytanie. Czy o podział obowiązków pomiędzy Luką a Irvingiem? Czy o rolę debiutantów, co przecież było tak interesujące w preseason? Koniec końców wydaje mi się, że znaczenie ma tylko jedno – gdzie jest obecnie poziom zniecierpliwienia Luki Doncicia.
Luka ma już prawie 25 lat, jest jednym z absolutnie najlepszych koszykarzy na świecie. W zeszłym sezonie jego klub chciał mu pomóc wygrywać i ściągnął mu drugą gwiazdę. Skończyło się na braku awansu choćby do turnieju Play-In.
Niestety, trzeba to uczciwie przyznać: Dallas Mavericks to nie jest poważne otoczenie dla gracza tego kalibru. Jeśli Doncic jest ambitny, chciałby o coś powalczyć, to musi myśleć już powoli o zmianie otoczenia. Pierwsze 20-30 meczów pokaże, czy warto się jeszcze w Teksasie szarpać, czy szkoda tracić czasu.
Denver Nuggets: Czy Jokiciowi się jeszcze chce?
Mecz otwarcia sezonu zdaje się odpowiadać na to pytanie. Pierwszy mecz, triple-double, przekonujące zwycięstwo z Lakers. Sezon trwa jednak 82 mecze. No i Playoffy. Joker ma za sobą długi, wyczerpujący sezon – wyczerpujący nie tylko fizycznie. Obrona tytułu nie jest prosta, kiedy dopiero co osiągnęło się tak ważny cel. Motywacja siłą rzeczy spada.
Nikola Jokic, Aaron Gordon, Jamal Murray – to wciąż są świetni koszykarze, wciąż grający pod wodzą bardzo dobrego trenera. Pytanie, czy to samo przyniesie po raz kolejny taki sam rezultat. Drużyny miały całe wakacje, żeby przeanalizować grę Mistrzów i coś wymyślić.
Gdzie oglądać NBA na żywo?
To jest pytanie, które zadać można przy każdej z drużyn. Zaczął się sezon, a Ty nie wiesz, gdzie w internecie oglądać mecze NBA za darmo? Tu dowiesz się gdzie:
Golden State Warriors: Jak długo może „wyczerpywać się formuła”?
Mam wrażenie, że to jest pytanie, jakie można zadawać przy Golden State Warriors od dobrych kilku lat. Ale ten skład naprawdę jest już „dojrzały”. Steph Curry wygląda dobrze, więc łatwo zapomnieć, że ma już 35 lat. Niewiele młodszy (ale mniej zdrowy) jest Klay Thompson. Draymond Green sukcesywnie się rozsypuje i ma coraz więcej drobnych problemów zdrowotnych. Do tego dorzucili im 38-letniego Chrisa Paula. Średni wiek ich pierwszej piątki z pierwszego meczu sezonu to ponad 32 lata. Gdyby grał Draymond, byłoby więcej.
Koszykówka to nie jest sport dla starych ludzi. Nawet dla tych piekielnie utalentowanych.
Houston Rockets: O ile lepszy jest Ime Udoka od Stephena Silasa?
Znów mamy do czynienia z tym klasycznym scenariuszem. Zespół tankuje, pozyskuje w drafcie młodych graczy, oni debiutują, ale cały czas przegrywają, bo są jeszcze młodzi i niedoświadczeni. W końcu muszą jednak zacząć wygrywać, więc zatrudniony zostaje nowy trener i… Czy dzieje się ten magiczny „krok dalej”?
Wierzę, że w tym przypadku tak. Nie tylko dlatego, że Jabari Smith Jr. i Jalen Green się rozwijają i doszli dobrzy weterani jak VanVleet czy Dillon Brooks. W dużej mierzę myślę tak dlatego, że Stephen Silas – z całym szacunkiem – wydawał się fatalnym trenerem. Przynajmniej pod kątem taktycznym. Być może świetnie wychowywał młodzież (chociaż z Kevinem Porterem jr. się nie udało). Ofensywa Rockets była jednak najbardziej nieskładną bieganiną i rzucaniem na pałę w całej lidze. W obronie nie było lepiej.
Ime Udoka to jednak trener uznany. W pierwszym sezonie z Bostonem od razu doszedł do Finałów NBA. W grze jego zespołu widać było jakość. Pytanie, czy będzie w stanie jakość wprowadzić w zespole wyraźnie młodszym, mniej doświadczonym i poukładanym.
LA Clippers: Prywatnie czy na NFZ?
Tego lata głośno było o Clippers, ponieważ nowe CBA wprowadziło nowe zasady dotyczące load managementu. karanie klubu w sytuacji, kiedy gwiazdy siedzą na ławce, może w oczywisty sposób uderzyć w Clippers, którzy dmuchają i chuchają na kolana Kawhi Leonarda i Paula George’a. Panowie – oględnie mówiąc – nie należą do najbardziej wytrzymałych, więc oszczędzanie ich w niektórych meczach – zwłaszcza w back-to-backach – było rozsądną strategią. Teraz będzie to nieco trudniejsze.
No chyba, że wystarczy wpisywać w protokole przedmeczowym jakiś trudny do zweryfikowania uraz, zamiast wprost przyznawać, że gwiazda potrzebuje wolnego, żeby uniknąć przeciążeń. Ciekawe, jak zadziała to w praktyce.
Zwłaszcza, że Clippers to znów bardzo dobra drużyna na papierze. Jeśli uda im się dotrwać do Playoffów w zdrowiu, mogą powalczyć z każdym. Chyba po raz tysięczny daję się nabrać.
LA Lakers: Czy liderem jest dalej LeBron, czy już Davis?
W meczu otwarcia sezonu LeBron James zagrał 29 minut. Rodzą się pytania. Czy to będzie nowy standard? Jeszcze rok temu było to 35 minut na mecz, ale nie oszukujmy się: James ma już prawie 40 lat i jak wielkim atletycznym wybrykiem natury by nie był, robi się mniej odporny. Te 29 minut przecież też mogło być wynikiem jakiegoś urazu kostki, kiedy Reggie Jackson przez przypadek nadepnął mu na stopę przy rzucie.
Grający najmniej minut w karierze LeBron może być w tym sezonie faktem. Lakers chcą go zdrowego i pełnego sił w Playoffach.
To jednak oznacza, że dużo większa rola spada na barki Anthony’ego Davisa. LeBron od dłuższego czasu sugeruje dyskretnie w swoich wypowiedziach, że to AD jest w Lakers głównym graczem. Nie bez powodu pozyskano Gabe’a Vincenta i zainwestowano trochę w pozostawienie D’Angelo Russella i Austina Reavesa. Drużyna potrzebuje zawodników do gry na piłce, kiedy LeBron siedzi na ławce.
Możemy obserwować sezon pod znakiem ograniczania roli Jamesa. Prewencyjnego ograniczania, skalkulowanego na jego pozostanie w zdrowiu.
Memphis Grizzlies: Czy Jaren Jackson Jr. jest gotowy, żeby wziąć odpowiedzialność?
Sezon Memphis Grizzlies na starcie trochę się sypie. Wiemy już od dłuższego czasu, że z powodu zawieszenia pierwsze 25 meczów opuści Ja Morant, natomiast doszła do tego kontuzja Stevena Adamsa, która wyklucza go na cały sezon. Nagle drużyna, która zajęła drugie miejsce w konferencji w zeszłym sezonie, traci sporo atutów.
Te pierwsze 25 meczów bez Moranta są bardziej bolesne, niż byłoby 25 meczów gdzieś w środku sezonu. Pierwsze mecze ustawiają narrację. Po słabym starcie trudniej odbić się i wejść do czołówki, niż po słabej passie w środku sezonu. Dlatego bardzo ważna będzie postawa Jarena Jacksona Jr.. nie tylko przejmie on obowiązki centra po Adamsie, ale też role lidera. Grizzlies bardzo potrzebują jego dobrej gry na starcie sezonu. Warto obserwować, czy on to dźwignie.
Minnesota Timberwolves: A może jednak duet Towns-Gobert?
Kiedy Rudy Gobert przychodził do Minnesoty w zamian za cały worek picków w drafcie, wzbudziło to niemałe poruszenie. Z miejsca wieszczono temu projektowi klęskę – bo jak to dwóch centrów obok siebie, jak Gobert ma grać z Townsem. No i dlaczego tak drogo. Ja byłem tym całkiem podekscytowany. Bo owszem, Goberta pozyskano trochę za drogo, ale widziałem oczyma wyobraźni, jak robiący postępy w obronie dalej od kosza Towns może uzupełniać się z Gobertem.
Pierwszy sezon ich wspólnej gry zakończył się rozczarowującym 8, miejscem w konferencji, ale… Towns zagrał tylko 29 meczów w sezonie. Nie mieli nawet czasu na dotarcie się. Może teraz ich wspólna gar wejdzie na wyższy poziom. Zwłaszcza, że Anthony Edwards zdaje się wchodzić na bardzo wysoki poziom.
New Orleans Pelicans: Czy to ostania szansa dla Ziona?
Bilans 42-40, 10. miejsce w konferencji, brak awansu do Playoffów… To na pewno był rozczarowujący wynik. Zwłaszcza, że niezły sezon rozegrał CJ McCollum, świetnymi graczami okazali się Trey Murphy III i Herbert Jones, Jose Alvarado robił show w obronie… Zabrakło gwiazdorskiej jakości. Tej, jaką daje Zion Williamson.
Gdyby Zion zagrał w większej liczbie meczów, niż zagrał (a zagrał tylko 29), to byłby znacznie lepszy sezon Pelicans. Williamson zdobywał średnio 26 punktów, 7 zbiórek, 4,6 asysty i wyglądał jak gwiazda NBA. Z nim na parkiecie zespół był o +6,9 punktu na 100 posiadań lepszy i był to najlepszy wskaźnik w zespole (oprócz Kiry Lewisa, który rozegrał w sumie jakieś 200 minut).
Gdyby jakimś cudem w tym sezonie Zion był zdrowy, Pelicans mogą osiągnąć znacznie więcej. Ich sufit może być obecnie mniej więcej tam, gdzie sufit Kings – a ci zrobili przecież TOP3. Jeśli jednak nie będzie zdrowy, to może czas pomyśleć nad innymi rozwiązaniami.
OKC Thunder: Ile zwycięstw dodaje sam Chet Holmgren?
Cieszę się na ten sezon, a powodów takiego stanu rzeczy jest kilka. Zawsze byłem fanem drużyn będących na tym etapie rozwoju, kiedy to młody, utalentowany skład próbuje zrobić krok do przodu i wygrywać. W tym sezonie aż się roi od takich ekip. Thunder będą jedną z nich. Oni jednak nie zmienili w tym celu trenera, ani nie dodali jakichś solidnych weteranów. Ich „dźwignią” może być Chet Holmgren.
Przy całym (w pełni zrozumiałym) szale, jaki towarzyszy Victorowi Wembanyamie, debiutancki sezon Cheta Holmgrena pozostaje gdzieś na drugim planie. Nie ma co się dziwić – nagadaliśmy się o tym długim, chudym gościu już rok temu. Teraz przyszedł gość dłuższy i chudszy. Holmgren jednak fizycznie wygląda dziś tak, jak Victor będzie może wyglądał dopiero za jakiś czas.
Choć wygląda na bardzo chudego, Holmgren nie boi się gry na kontakcie i skutecznie kończy akcje z ciałem obrońcy przy sobie. Jest dużo mądrzejszy boiskowo, lepiej rozumie grę, podejmuje dobre decyzje – nie musi nadrabiać wolniejszego myślenia długimi łapami. Przede wszystkim jest też potencjalnie świetnym obrońcą obręczy. Tym, czego Thunder brakowało. Ten jeden zawodnik w rotacji – w połączeniu z rozwojem reszty młodych – może wynieść Thunder o kilka pozycji w tabeli.
Phoenix Suns: Ile wspólnych meczów rozegrają Beal, Booker i Durant?
To jest kapitalna zagadka. Devin Booker opuścił w zeszłym sezonie 29 meczów, Kevin Durant opuścił 35, a Bradley Beal 32 mecze. Gdyby utrzymali taki stan rzeczy i odpowiednio podzielili się czasem spędzonym na rehabilitacjach, mogłoby się teoretycznie okazać, że ich jedyne wspólne minuty widzieliśmy w preseason. To oczywiście pewna skrajność i wyolbrzymienie, natomiast wszelkie wątpliwości są zasadne.
Suns warto oglądać, bo ofensywnie wyglądają naprawdę dobrze – nawet bez jednego z trójki liderów. Zawsze warto jednak przed decyzją o obejrzeniu ich meczu sprawdzić, czy wszyscy są zdrowi. Jeśli nie masz czasu na oglądanie NBA od deski do deski, to warto polować na mecze Suns kiedy są zdrowi.
Portland Trail Blazers: Ile atletyzmu pomieści jeden backcourt?
Bukmacherzy są zgodni – Portland Trail Blazers będą najgorszą drużyną tego sezonu. Nie ma w tych przewidywaniach nic dziwnego – po szaleńczej pogoni za pierwszym wyborem w drafcie, który dawał Victora Wembanyamę, w tym roku – przynajmniej na starcie – nie widać potencjalnych tankowców. Blazers są jedynym kandydatem.
Lillard odszedł, w składzie zostało trochę chaosu i kilku młodych talenciaków. Scoot Henderson, Anfernee Simons, Shaedon Sharpe… Każdy z nich to atletyczny, szybko grający z piłką w rękach obwodowy. W trójkę obok siebie grać nie będą. Dwójkami… Może, jeśli jednym z duetu zawsze będzie Simons – jedyny w tym gronie potencjalny strzelec off-ball. Sytuacja trochę jak w Orlando Magic. Ciekawe, kto na tej konfiguracji straci.
Sacramento Kings: Czy to był przypadek?
Nie wiem, czy to odpowiednio postawione pytanie. Oczywiście, że nie jest przypadkiem, kiedy na przestrzeni 82 meczów wykręcasz wynik, który pozwala zająć 3. miejsce w konferencji. Musiałeś dobrze grać. Mogli pomóc ci słabiej dysponowani, czy kontuzjowani rywale, ale wysokie miejsce jest czegoś wynikiem.
Mogło być jednak tak, że trzecie miejsce na zachodzie było dla Kings wynikiem wyraźnie ponad stan. Że na 100 rozegranych sezonów 2023/24, tak wysokie miejsce zajęliby raz lub dwa. Kiedy spojrzymy bowiem na rozpoczęte właśnie rozgrywki, to do głowy przychodzą więcej niż dwie ekipy, kiedy myślimy o zespołach potencjalnie lepszych niż Kings. Nuggets, Suns… Lakers? Clippers? Warriors? Może Timberwolves? Jest mało przestrzeni do poprawy, mało miejsca u góry, a dużo na dole, gdzie można spaść.
Forma De’Aarona Foxa i Domantasa Sabonisa. To jest kluczowe. Jeśli utrzymają świetny poziom, jeśli koledzy będą trafiać, przed Kings kolejny dobry sezon. Może nie na 3. miejsce, ale… No właśnie, na które? To jest zastanawiające: Jakie jest rzeczywiste miejsce w szeregu drużyny, która z sezonu na sezon wspięła się o 9 pozycji wyżej.
San Antonio Spurs: Victor Wembanyama?
Odpowiedź na tak zadane pytanie musi brzmieć: TAK. Obserwowanie San Antonio Spurs na starcie sezonu jest łatwiejsze niż obserwowanie jakiegokolwiek innego klubu. W przypadku wszystkich 29 ekip musiałem pomyśleć nad tym, co jest w nich ciekawego. Tu nie było chwili zawahania. Włączasz i patrzysz na mierzącego 225 cm wzrostu gościa, który kozłuje, drybluje, rzuca za trzy, rozgrywa i kapitalnie broni. Tu nie ma żadnej filozofii, po prostu włączaj i patrz, bo jeszcze czegoś takiego nie było.
Utah Jazz: Warto ich w ogóle oglądać?
Sympatyczny zespół. Walker Kessler jest świetny i bardzo niedoceniany. Są młodzi, jak Agbaji, jak Fontecchio. Bardzo podobają mi się ich debiutanci: Taylor Hendricks i Keyonte George. Poza tym jednak… Nie wiem, gdzie zmierza ten zespół. Po co im borderline-all-star Lauri Markkanen? Po co im Collin Sexton i Kelly Olynyk? Ich celem jest walka o Playoffy? Mają za słaby skład. Na tankowanie mają za mocny.
Priorytetem musi być rozwój tercetu George-Hendricks-Kessler. Reszta nie ma większego znaczenia.
Sorry, kompletnie nie grzeje mnie ten sezon Jazz. Chociaż na młodych chętnie zerknę, kiedy będą grać z ciekawym rywalem.