Wyniki NBA: Sensacja! Heat ogrywają faworyzowany Boston! OKC tłamszą Pelicans
Dziś dwa mecze liderów swoich konferencji z zespołami, które ledwo weszły w ogóle do Playoffów. Nie była to więc najbardziej ekscytująco zapowiadająca się noc – spodziewaliśmy się raczej pewnych zwycięstw na 2-0. Wydarzyło się jednak inaczej – przynajmniej w jednym meczu.
Nie ma co ukrywać – jest to spora niespodzianka.
Spójrz tylko na tych wszystkich fanów Celtics wychodzących z hali jeszcze przed końcem meczu – są rozbici:
MIA [8] – BOS [1] – 111:101 (1-1)
NOP [8] – OKC [1] – 92:124 (0-2)
Miami Heat sprawili niemałą sensację. Po pierwszym meczu, w którym zostali potwornie rozbici i nie mieli zbyt wiele do powiedzenia, w drugim – nadal na wyjeździe – udało im się wyrwać zwycięstwo. Słowo „wyrwać” nie jest może najlepiej dobrane, bo nie doszło tu do żadnej mrożącej krew w żyłach końcówki. Heat pewnie wygrali różnicą 10 oczek, od poło wy trzeciej kwarty utrzymując prowadzenie.
Co się stało?
Najłatwiej wytłumaczyć to tak, że Heat byli PIEKIELNIE skuteczni z dystansu. Niespotykanie skuteczni. Początkowo zdarzały się akcje, w których Heat dostarczali piłkę do rogu i rzucali z otwartej pozycji, ale ogrom z nich to były rzuty, przy których obrońcy Celtics naprawdę wykonali swoją robotę – Heat trafiali wręcz trójki z ręką oponenta na twarzy.
Ekipa z Miami trafiła aż 23/43 rzuty za trzy – to 53,5%. Wykorzystali fakt, że obrona Celtics dużo switchowała i agresywnie rotowała. Podopieczni Erika Spoelstry bardzo dobrze rozrzucali piłkę po obwodzie, wykonywali tak zwane ekstra-passy, a im wyżej podchodzili obrońcy, tym lepsze mieli pozycje – także pod koszem:
Bam Adebayo zdobył dziś 21 punktów i 10 zbiórek trafiając 9/13 rzutów z gry głównie dzięki temu, że Boston bardzo próbował zatrzymać rywali na obwodzie. No i trafił na kiepski mecz trochę zagubionego dziś Kristapsa Porzingisa, który oprócz 8 zbiórek, 4 asyst, 3 przechwytów i 2 bloków zdobył tylko 6 punktów na skuteczności 1/9 z gry i plus/minus na fatalnym poziomie -32. Lepiej w obronie na tak grającym rywalu wypadł stary Al Horford z ławki.
No właśnie – liderzy Celtics nie dostali w ofensywie odpowiedniego wsparcia. Jayson Tatum zagrał świetny mecz na 28 punktów, 8 zbiórek i 3 asysty. Jaylen Brown też był bardzo dobry – zdobył 33 punkty i 8 zbiórek. Poza nimi nie było jednak komu punktować. Kristaps nie trafiał, Holiday z Whitem – skupieni na defensywie – oddali tylko po kilka rzutów, a Hauser i Pritchard z ławki nic tym razem nie wyczarowali. Czy dziś zobaczyliśmy problem Bostonu ze zbyt krótką rotacją, nawet jak na playoffowe standardy?
Nie wiem, ale na pewno zobaczyliśmy rewelacyjną organizację gry Heat i – nie ma co się czarować – ponadprzeciętną skuteczność, którą trudno będzie powtórzyć. Trafiali zadaniowcy – 3/6 Jaqueza, 3/4 Jovicia, czy 3/5 Highsmitha z ławki. Trafiał jak szalony Caleb Martin, któremu wpadło 5/6 z dystansu i zdobył 21 punktów. No i wpadało Tylerowi Herro, który jak prawdziwy lider zdobył 24 punkty, 5 zbiórek i 14 asyst. Herro nigdy nie był „prawdziwym” rozgrywającym – raczej combo-guardem umiejącym grać na piłce. Dziś był generałem parkietu:
Dużo mniej emocji mieliśmy w drugim meczu. Oklahoma City Thunder tym razem bardzo pewnie ograli New Orleans Pelicans. W drugiej kwarcie było to już 17 oczek przewagi, w trzeciej kwarcie 23 oczka, a w czwartej ponad 30. Spory blowout, w którym Thunder mocno usiedli na Pelikanach:
Pelikanom brakuje ofensywy. Brakuje gracza, który wykreowałby trochę rzutów. CJ McCollum z 14 rzutów trafia 6, w tym 1/5 za trzy. Brandon Ingram przechodzi obok meczu, trafiając 5/10 z gry i nie oddając nawet żadnej trójki. Najlepszym punktującym jest zdobywający 19 oczek w 22 minuty Jonas Valanciunas, który wykorzystał trochę przewagi fizycznej, ale nie może grać dłużej, bo nie nadąża w obronie.
A jest za czym nie nadążać:
Coś pięknego. Thunder grają naprawdę widowiskową, a do tego skuteczną dziś koszykówkę. Ich 48% skuteczności z dystansu to nie jest jakiś ewenement, bo oni tych trójek trafili łącznie tylko 14. Trafili za to łącznie aż 13 rzutów z gry niż rywale, oddając przy tym tylko o 5 więcej. Chet Holmgren znów był świetny – zdobył 26 punktów, 7 zbiórek i najlepszy w drużynie plus/minus na poziomie +32. Jalen Williams dorzucił 21 punktów, 5 asyst i 7 zbiórek, a wszystko to związał SGA – 33 punkty na rewelacyjnej jak na kozłującego skuteczności 13/19 z gry:
„On jest zbyt skromny, żeby to powiedzieć, ale to jest MVP.”
– Chet Holmgren o Shai Gilgeous-Alexandrze