Wyniki NBA: Retro Nuggets w natarciu! Sixers deklasują Lakers, szalona końcówka Pelicans
Muszę Wam się z czegoś zwierzyć. Jest końcówka listopada, a mnie już zaczyna powoli męczyć, że co noc dostajemy w LeaguePassie starcia Wizards z Pistons z Hornets. Serio, mam wrażenie że te ekipy z dna tabeli urządzają sobie jakiś swój własny In-Season Tournament, tylko nikomu nie powiedziały.
Jeśli jest powód, dla którego warto w te rejony NBA rzucić okiem, to bez wątpienia nie jest nim Jordan Poole. Jeśli już, jest nim niesamowity Ausar Thompson:
LAL – PHI – 94:138
POR – IND – 114:110
WAS – DET – 126:107
NOP – UTA – 112:114
DEN – LAC – 113:104
Gdyby trzeba było opisać bez słów to, co wydarzyło się minionej nocy w meczu Clippers z Nuggets, należałoby wkleić tylko ten klip:
Sam fakt, że Denver Nuggets ograli Los Angeles Clippers nie jest niczym dziwnym. Zaskakujący jest jednak fakt, że zrobili to bez Jamala Murray’a Aarona Gordona i Nikoli Jokicia. W ich miejsce w pierwszej piątce zagrali Justin Holiday, Reggie Jackson i DeAndre Jordan. Tak tak, mamy końcówkę 2023 roku, a nie 2016.
Clippers nie byli w stanie powalczyć z tym, co było de facto rezerwami obrońców tytułu. James Harden był słaby, trafił 3/7 z gry na 11 punktów, 4 asysty i 3 straty. Paul George? Dramatycznie. W całym meczu 2/13 z gry i 6 punktów:
Oldboje po stronie Nuggets za to grali jak przed laty. DeAndre Jordan w trybie retro latał nad obręczami Clippers, trafił 8/11 z gry, przez 33 minuty zdobywając 21 punktów, 13 zbiórek i 5 asyst (!!!):
Prawdziwym bohaterem był jednak Reggie Jackson, który przejął kierownicę. Trafił kapitalne 15/19 z gry, zdobywając 35 punktów, 5 zbiórek i 13 asyst. Druga młodość:
„🤓 w dzisiejszej NBA nie ma obrony”:
Philadelphia 76ers przejechali się po Lakers. Absolutnie się przejechali, zdominowali. Przez ostatnie 10 minut dla Jeziorowców po parkiecie biegali już tacy goście jak M’Doi Hodge, Alex Fudge, czy Maxwell Lewis. Zapytasz: Kto? Ja odpowiem: Nie wiem.
Niestety, był to efekt braku takich graczy jak Jarred Vanderbilt, Rui Hachimura, Gabe Vincent, czy Cam Reddish. Te braki są pewnym usprawiedliwieniem na słabą skuteczność (25% za trzy przy 47,8% rywali), brak walki na deskach (32:48, pozwolili rywalom na 15 ofensywnych zbiórek), czy aż 17 popełnionych strat.
Joel Embiid zanotował dziś tylko jeden blok, ale za to jaki:
Embiid zanotował swoje dopiero szóste w karierze triple-double i dałbym wiarę, że było tego więcej. Te 125 triple-doubles Jokicia robi tym większe wrażenie. Przeciwko bezradnemu Anthony’emu Davisowi Embiid zanotował 30 punktów, 11 zbiórek i 11 asyst:
Pelicans byli ostatnio w naprawdę dobrej formie – aż do dwumeczu z Jazz zakończonym dwoma porażkami. Starcie mogło przedłużyć się o dogrywkę, gdyby Pelicans zachowali trochę więcej spokoju w ostatnich sekundach:
Dobry mecz rozegrał w pierwszej piątce Keyonte George – debiutant, który przechodzi trochę – jak to mówią Anglosasi – „pod radarem”. U boku Jordana Clarksona zanotował 19 punktów, 5 zbiórek, 3 asysty i 2 przechwyty:
Deandre Ayton przed meczem obiecał dzieciakowi na trybunach, że da mu swoje buty. Potem rozegrał w nich swój najlepszy w tym sezonie mecz na 22 punkty i 13 zbiórek:
Blazers niespodziewanie ograli Pacers, dla których dobry mecz rozegrał Tyrese Haliburton (33 punkty 9 asyst) – niestety, by trochę osamotniony. Jego koledzy trafili w sumie 5/27 rzutów za trzy. Auć.
Dla Blazers z kolei oprócz Aytona 24 punkty zdobył Malcolm Brogdon, a 34 punkty, 7 zbiórek, 3 asysty i 3 bloki dorzucił Jerami Grant:
Wizards zdominowali rywalizację z Pistons w turnieju o dno tabeli. Pistons nie wygrali meczu od 29 października – jutro mija okrągły miesiąc. To jest wyczyn. Na szczęście mają Ausara Thompsona, bo w innym wypadku byłoby naprawdę dramatycznie:
Na tym drugim poziomie rozgrywek NBA błyszczał dziś Kyle Kuzma. Musiał, bo jego kolega Jordan Poole notował 10 punktów, 3 asysty i 4 straty. Kuzma więc zdobył 32 punkty, 12 zbiórek i 8 asyst, krzycząc z ekranu, że zasługuje na coś lepszego: