wszystkie mecze Turnieju In-Season
obejrzysz na żywo za darmo! 📺🤩

superbet logo
wchodzę!
Wyniki NBA: Pacers i Lakers w finale Turnieju! Genialny Halburton, fatalni Pelicans!

Wyniki NBA: Pacers i Lakers w finale Turnieju! Genialny Halburton, fatalni Pelicans!

Wyniki NBA: Pacers i Lakers w finale Turnieju! Genialny Halburton, fatalni Pelicans!
(Photo by Andrew D. Bernstein/NBAE via Getty Images)

Zazwyczaj, kiedy mecz jest wyrównany, zbliża się końcówka (a już zwłaszcza, kiedy w powietrzu wisi jakaś stawka), synoptycy zwiastują jednomyślnie, że musimy być gotowi na Dame-Time. Tyrese Haliburton nie zamierzał czekać na żaden Dame-Time. Uznał, że to Hali-Time. Tyrese-Time? Burton-Time? Jeszcze to z biegiem czasu rozkminimy.

Na niespełna minutę przed końcem Tyrese Haliburton spudłował trójkę, zebrał sam po sobie i oddał jeszcze jeden rzut – tym razem celny. Rzut, który na dobre przesądził wynik tego niby wyrównanego, a jednak wszyscy wiemy, że prowadzonego pod dyktando Pacers meczu:

Co na to Damian Lillard?

„Jako dzieciak nauczyłem się, że kiedy coś robisz, musisz być gotowy, że dostaniesz to samo. Jest tak zawsze, kiedy robię to ludziom. Nie mogę być zły, że zrobił to ktoś inny. Odbieram to jako oznakę szacunku i uznania. Szanuję to.”

– Damian Lillard

IND – MIL – 128:119
NOP – LAL – 89:133


finał:
9.12 IND LAL (2:30)


Indiana Pacers ma w tym sezonie swoje wzloty i upadki. Ich szybka, ultra-ofensywna koszykówka często przynosi efekty, ale generuje też mecze, w których kilka spudłowanych trojek odbiera im szanse na rywalizację z kimkolwiek. Gdyby ktoś mi powiedział przed starciem z Bucks, że Indiana trafi 21% trójek i wygra, to bym w to zdecydowanie nie uwierzył.

Dokładnie tak się jednak stało.

Obrona Milwaukee nie nadążała za szybką gra Pacers, którzy wcale nie musieli trafiać swoich trójek. Wystarczyło być pod obręczą Bucks szybciej, niż byli tam ich obrońcy:

Dostawanie się do obręczy miało być tym, co da zwycięstwo Bucks – było odwrotnie. Brook Lopez zanotował co prawda 4 bloki, ale miał też kłopoty z faulami, mając ich już w końcówce meczu pięć na koncie. Momentami nie nadążał za Mylesem Turnerem, Isaiah Jacksonem, Obim Toppinem, czy co tam w koszulkach Indiany biegało akurat od kosza do kosza.

To był świetny mecz Turnera na 26 punktów, 10 zbiórek i 3 bloki:

Był to dobry mecz nie tylko Turnera, ale Indiany w całości. Widać, że podoba im się bycie turniejową, niepokonaną ekipą; widać, że stawka ich napędza. Nie zawsze widzimy graczy Pacers tak zorganizowanych, agresywnie grających w defensywie.

Bucks już tak dobrze nie wyglądali. Cóż, przynajmniej nie wszyscy z nich. Solidnie wypadł Khris Middleton z 20 punktami, 7 zbiórkami i 4 asystami, Damian Lillard dał solidne, ale tylko solidne 24 punkty, 7 zbiórek i 7 asyst… No i był oczywiście Giannis. Lider Bucks robił to, co do niego należało, szukając fizycznej przewagi pod koszem, gdzie znajdowali się szybcy, ale chudzi jednak gracze Pacers. Grek uzbierał 37 punktów, 10 zbiórek, trafił 13/19 z gry i 11/13 za trzy i jak trafnie napisał nasz czytelnik Szikager w komentarzu – momentami wyglądało to jak mecz Pacers vs Giannis, a nie Pacers vs Bucks:

Przejdźmy jednak do sedna, bo mało wspomnieliśmy o najważniejszym. Gość niechybnie zmierza po nagrodę MVP Turnieju In-Season. Tyrese Haliburton moi drodzy. Lider Pacers zagrał rewelacyjne spotkanie. Jego łupem padło 27 punktów, 7 zbiórek i 15 asyst. Trafił bardzo dobre 11/19 z gry, wyszarpał aż 3 zbiórki w ataku, kontrolował (wysokie) tempo spotkania, popełnił OKRĄGŁE ZERO STRAT.

Kilkanaście asyst i zero strat to spory wyczyn, ale zaczyna to wyglądać jak nowy standard, do którego Tyrese nas przyzwyczaja. To jego czwarty w tym sezonie mecz na kilkanaście asyst i zero strat – drugi z rzędu. Niebywałe:


Mieliśmy też tej nocy drugi półfinał Turnieju… Cóż, nieco mniej emocjonujący. Rozczarowująco mało emocjonujący. Przymiotnik „rozczarowujący” przypada tutaj w udziale Nowemu Orleanowi, który rozegrał prawdopodobnie najsłabszy swój mecz w tym sezonie.

Zaledwie 22,6% trafień za trzy, oraz fatalne 35,8% trafień ze wszystkich rzutów z gry Pelicans. Przejdźmy się po tym po kolei:

  • Brandon Ingram: 4/13 (9 punktów)
  • Zion Williamson 6/8 (13 punktów)
  • CJ McCollum 4/14 (9 punktów)

Najlepszym strzelcem Pelicans był Trey Murphy III, który uzbierał z ławki całe 14 oczek. Dramat.

Co jednak ciekawe, tak nieskuteczni Pelicans przez niemal dwie kwarty utrzymywali mecz stosunkowo wyrównany. Dopiero na chwilę przed zmianą stron przewaga Lakers wzrosła do kilkunastu punktów, a po przerwie pooooszła…

Lakers wygrali trzecią kwartę 43:17, to w tej odsłonie 10 ze swoich 16 punktów zdobył Anthony Davis. Zagrał on naprawdę dobre spotkanie, choć bez fajerwerków punktowych. Uzbierał 16 oczek, dodając 15 zbiórek (5 w ataku), 5 asyst, 2 przechwyty i 2 bloki, dobrze napędzając skuteczny dziś ruch piłki Lakers i pracując w obronie:

Lakers nie potrzebowali popisów strzeleckich. Obok 16 punktów Davisa mieliśmy 15 punktów Taureana Procne’a (dobre 5/8 za trzy), 14 punktów D’Angelo Russella, czy 17 punktów z ławki Austina Reavesa. Dużo było ławki. Przy tak dużej przewadze punktowej aż 8 minut spędził na parkiecie Maxwell Lewis. Te nagrody pieniężne za turniej są głównie dla graczy takich jak on, niech gra.

Był jednak przede wszystkim LeBron James. Nie musiał grać długo – w sumie 22 minuty. W czwartej kwarcie, przy przewadze 40 punktów, nie było sensu się męczyć. W te skromne 22 minuty jednak, LeBron uzbierał 30 punktów, 5 zbiórek i 8 asyst i strach pomyśleć co by było, gdyby musiał grać regularną liczbę minut. Deklasacja: