Wyniki NBA: Draymon wylatuje, Curry wściekły! Dogrywka Rockets z Thunder, Durant ogrywa Jokicia
Po kilku sensownych nocach w NBA znowu zeszła lawina 11 meczów. Jak to bywa przy takim zalewie koszykówki – kilka meczów dobrych się trafiło, nawet dwie dogrywki. Sporo też jednak blow-outów i meczów bez historii. Na tym etapie sezonu liczba drużyn tankujących odbiera nieco smak życia. Równoważy to jednak liczba zespołów, które na 10 meczów przed końcem sezonu walczą o każde zwycięstwo.
Jak Golden State Warriors.
Dla nich każde kolejne zwycięstwo jest teraz bardzo, bardzo istotne, kiedy realnie grozi im wypadnięcie poza turniej Play-In.
No więc walczący o wszystko Warriors są w pierwszej kwarcie meczu z groźnymi Orlando Magic. Draymond Green po 4 minutach gry wylatuje z boiska. Reakcja Stepha Curry’ego mówi wszystko:
BKN – WAS – 122:119 [OT]
GSW – ORL – 101:93
CLE – CHA – 111:118
NYK – TOR – 145:101
LAC – PHI – 108:107
POR – ATL – 106:120
HOU – OKC – 132:126 [OT]
DET – MIN – 91:106
LAL – MEM – 136:124
IND – CHI – 99:125
SAS – UTA – 118:111
PHX – DEN – 104:97
Draymond Green już po 4 minutach wyłapał od sędziego drugiego technika za kłótnię po faulu Andrew Wigginsa. Duży problem z kontrolowaniem emocji:
Warriors jednak udało się ograć Magic, nawet przy niespełna 4 minutach gry Greena. Cała reszta zespołu wytrzymała presję i zanotowała zwycięstwo w back-to-back na wyjeździe z trudnym rywalem. To był chyba najtrudniejszy moment GSW w terminarzu do końca rozgrywek – co nie oznacza, że teraz już z górki.
Steph Curry przeszedł w tym meczu przez cały roller coaster emocji:
Steph Curry jednak do 10 asyst dorzucił tylko skromne 17 punktów. Pierwszą opcją w ataku był tej nocy Andrew Wiggins, który zdobył 23 punkty, 6 zbiórek i 2 bloki. Dobrze widzieć go w formie – w tym sezonie nie było to tak częste:
Jeff Green stanął na pasie startowym. Nad jego głową wystartował lot relacji parkiet-obręcz pod wodzą kapitana Isaiah Joe:
Starcie dwóch młodych ekip na zachodzie było ozdobą tej nocy. Oklahoma City Thunder do starcia z Houston Rockets przystąpili jednak bez kontuzjowanego Shai Gilgeous-Alexandra, który narzekał wczoraj na kontuzję mięśnia czworogłowego. Pod jego nieobecność stery mógł przejąć Josh Giddey, który też jest w formie zwyżkowej – dziś 31 punktów, 7 zbiórek i 4 asysty.
Mecz zakończył się dopiero po dogrywce, do której trudnym rzutem na kilka sekund przed końcem doprowadził Jalen Williams:
Williams nie został jednak bohaterem, bo dogrywka należała już do Houston Rockets. Jalen Green zakończył to spotkanie tak, jakby zjechał prosto z Alp slalomem gigantem:
Thunder pod nieobecność SGA zabrakło nieco opcji w ataku. Przyczynił się do tego też bardzo słaby dziś Chet Holmgren, który zdobył 2 punkty i 7 zbiórek, spędzając na parkiecie zaledwie 18 minut z powodu fauli.
Dużo kompletniej wypadła rotacjo Rockets. Dillon Brooks zdobył20 punktów, trafiając dwie ważne trójki w dogrywce. Amen Thompson rewelacyjnie wypadł na silnym skrzydle z 25 punktami, 15 zbiórkami, 4 asystami i skutecznością 10/18 z gry. Dzielił i rządził jednak Jalen Green: autor 37 punktów, 10 zbiórek i 7 asyst:
Mecz na szczycie odbył się w Denver, gdzie obrońcy tytułu podjęli Phoenix Suns. No i cóż, mistrzowie zostali na własnym parkiecie dość pewnie ograni. Dziwić może zwłaszcza dominacja Suns na deskach (51-38) – zwłaszcza pod nieobecność kontuzjowanego Jusufa Nurkicia. Grający w pierwszej piątce Drew Eubanks dał skromne 5 punktów i 4 zbiórki, więc to nie tak, że ktoś ograł Jokicia w match-upie. Suns po prostu skutecznie, zespołowo zgarniali piłki po niecelnych dalekich rzutach – Nugget trafili tylko 25% trójek.
Wspomniany Jokic zdobył 22 punkty, 9 zbiórek i 10 asyst i mocno brakowało mu kontuzjowanego Jamala Murray’a – zwłaszcza, kiedy 1/7 za trzy trafia Reggie Jackson, a 2/7 Michael Porter Jr..
Denver Nuggets nie mieli z kolei odpowiedzi na Kevina Duranta. Jasne, agresywnie podeszli w obronie, wywierali nacisk przy zasłonach i wymusili aż 8 strat KD, ale ten odpłacił się 30 punktami, 13 zbiórkami, 3 asystami i 5 blokami. Do tego trafił bardzo dobre 12/20 z gry. Wybitny występ:
Sporo emocji mieliśmy w starciu Clippers z Sixers i po części wynikały one z kontrowersji sędziowskich. W ostatnich kilku sekundach, przy wyniku 108:107, Kelly Oubre dwukrotnie miał szansę dać Sixers zwycięstwo. Raz jednak został zatrzymany przez Kawhi Leonarda blokiem, co do którego czystości można mieć wątpliwości… A za chwilę po rzucie sędziowskim znów został zatrzymany, tym razem czymś, co sędziowie dopiero w raporcie pomeczowym przyznali, że było faulem.
Mamy więc błąd potencjalnie wypaczający wynik spotkania – znowu. Kelly Oubre po końcowym gwizdku podszedł do sędziów i do każdego miał po dwa słowa: „You’re a bitch, you’re a bitch, you’re a bitch”:
Mecz Philly z Clippers był też powrotem do Filadelfii Jamesa Hardena. Jak łatwo sobie wyobrazić, nie zostało n przywitany owacją:
Clippers wyrwali więc zwycięstwo – wymęczone, kontrowersyjne, po błędzie sędziowskim, ale w ogólnym rozrachunku bardzo cenne zwycięstwo. Jeszcze w drugiej kwarcie przegrywali różnicą 15 oczek, ale wrócili:
Nic dziwnego, że Edwardsa porównuje się wizualnie do młodego Jordana. To jest definicja kocich ruchów:
Count the pivots! 👀 https://t.co/7dHpea0epR pic.twitter.com/sjItrEtdiL
— NBA (@NBA) March 28, 2024
Poza ładnym highlightem, Edwards nie miał jednak dobrego przeciwko Pistons. Tylko 4/11 z gry, 9 punktów, 5 asyst i 3 straty. Błysnął natomiast Naz Reid, najlepszy dziś strzelec Timberwolves z dorobkiem 21 punktów, 10 zbiórek i 4 asyst, pomimo trafienia tylko 1/8 za trzy. Wystarczyło na Detroit Pistons:
Dziadek LeBron wrócił po krótkiej przerwie związanej z bólami kostki, wziął na plecy najmłodszego w lidze GG Jacksona (19 lat i 102 dni) i pokazał mu jak to się robi:
Lakers zagrali z Grizzlies bez Anthony’ego Davisa, który skarży się na ból kolana. Całkiem skutecznie zastąpił go jednak Jaxson Hayes, trafiając 6/7 z gry. Wspomniany LeBron zanotował okazałe triple-doble na 23 punkty, 14 zbiórek i 12 asyst, jednak najlepszym strzelcem został Rui Hachimura, zapisując na swoje konto 32 punkty i 10 zbiórek na niesamowitej skuteczności 10/14 z gry, w tym 7/8 za trzy:
Pozytywne wieści dla Knicks: wrócił po bardzo długiej przerwie Mitchell Robinson! W pierwszym meczu po kilku miesiącach pauzy wszedł z ławki na 12 minut, ale wyglądał świeżo. Zdobył 8 punktów, 2 zbiórki i 2 bloki:
Robinson zagrał 12 minut, a grający przed nim w pierwszej piątce Isaiah Hartenstein tylko 18 minut. Sporo czasu dostał dziś za to Precious Achiuwa, który przeciwko swojej byłej drużynie zdobył z ławki 19 punktów, 12 zbiórek i 3 asysty:
Dzielił i rządził jednak Miles McBride, który trafił aż 9/14 za trzy, notując 29 punktów, 7 asyst i plus/minus na poziomie +40. Łatwa wygrana Knicks:
San Antonio Spurs wygrali z Utah Jazz i dopiero czwarty raz w tym sezonie odnoszą drugie zwycięstwo z rzędu. Najlepszy na boisku był Devin Vassell – autor 31 punktów. Dobrze pokazał się też jednak Jeremy Sochan, który zanotował dziś 17 punktów, 9 zbiórek, 2 asysty i aż 5 przechwytów:
Nieoczekiwaną porażkę odnieśli Cleveland Cavaliers w meczu z Charlotte Hornets. Tego nie można już usprawiedliwiać nieobecnością Donovana Mitchella – Cavs są po prostu w dużym dołku. Porażkę zaserwował im debiutant, Brandon Miller, zdobywając 31 punktów i trafiając aż 7/13 za trzy:
Dogrywką zakończyły się też derby dna tabeli wschodu, starcie WIzards z Nets. Po 38 punktów dla obu stron zdobyli Cam Thomas i Jordan Poole. gdyby tylko te zespoły o coś jeszcze grały, byłby to ciekawy mecz:
Atlanta Hawks notują 3. zwycięstwo z rzędu, ogrywając Portland Trail Blazers. 30 punktów i 7 asyst zdobył Dejounte Murray:
Chicago Bulls niespodziewanie wysoko i łatwo ograli Indianę Pacers. To też pierwszy mecz w tym sezonie, w którym Pacers nie dobili do granicy 100 punktów. Fatalne 2/7 z gry Pascala Siakama, tylko 4/10 Mylesa Turnera, 2/11 Aarona Nesmitha, 4/15 Haliburtona… Słabo.
Po stronie Bulls najlepszy był DeMar DeRozan – autor 27 punktów, 6 zbiórek i 2 asyst: