Wyniki NBA: Debiut Hardena w Clippers, fatalna decyzja trenera Lakers w końcówce, genialny Edwards
I co, Victor, fajnie to tak? Jak dostajesz czapę przy obręczy? Fajne uczucie? No właśnie:
WAS – PHI – 128:146
DAL – ORL – 117:102
SAS – IND – 111:152
GSW – DET – 120:109
LAC – NYK – 97:111
LAL – MIA – 107:108
MIL – BKN – 129:125
ATL – OKC – 117:126
BOS – MIN – 109:114 [OT]
NOP – DEN – 116:134
Historią nocy bez wątpienia był debiut Jamesa Hardena w barwach Los Angeles Clippers. Debiut nieprzesadnie niestety udany. Na płaszczyźnie indywidualnej – przynajmniej po rzuceniu okiem w statystyki – nie wygląda to źle. Przez 31 minut uzbierał17 punktów, 3 zbiórki i 6 asyst na skuteczności 67% z gry. Trafił skromne 6/9 rzutów, ale miał przecież z kim dzielić się piłką – w pierwszym składzie wyszedł w końcu obok Kawhi Leonarda, Paula George’a i Russella Westbrooka.
Clippers jednak przegrali, a James Harden zanotował najgorszy w drużynie plus/minus na poziomie -18… Nie bez powodu:
Przez trzy kwarty był to wyrównany bój – Knicks na dobrą sprawę przejęli ten mecz dopiero w czwartej odsłonie, którą wygrali aż 35:21. To w tej odsłonie aż 11 ze swoich 26 punktów zdobył wracający po dwóch meczach nieobecności RJ Barrett:
Obserwowanie Clippers z Hardenem będzie ciekawe. Niestety, wychodzenie tak naładowaną pierwszą piątką wiąże się z problemami. Gwiazdy są cztery, ale piłka tylko jedna. Nie chodzi nawet o to, że ktoś chce brać za dużo na siebie, ale naturalnie, siłą rzeczy, kiedy wszyscy są razem na parkiecie, potencjał każdego jest wyraźnie ograniczany. Zdrowa drużyna potrzebuje zadaniowców, żeby gwiazdy mogły błyszczeć.
James Harden grający na piłce, kiedy Russell Westbrook czeka w rogu, to nie jest rozwiązanie optymalne. Obrońcy Westbrooka schodzili nisko, zagęszczając plac. Dziwnie patrzy się też na posiadania, kiedy na boisku jest i Paul George i Kawhi Leonard i żaden z nich nie dostaje piłki.
Z plusów… James Harden nie wyglądał fizycznie źle, jak na gracza po takiej przerwie. Nie łasił się na niepotrzebne rzuty, rozumiał, że jest tu więcej chętnych do rzucania. Jego pick’n’roll z Zubacem też wygląda obiecująco:
Niestety dla Clippers, trafili oni na PRZEBUDZENIE Juliusa Randle. Po fatalnym starcie sezonu w końcu zagrał on dobry mecz koszykówki. W końcu trafiał rzuty, w końcu wyglądał, jakby mu zależało. Dziś przyzwoite 9/21 z gry, 27 punktów, 10 zbiórek, 3 asysty. Brawo Julius, oby tak dalej. Chyba przestajemy w Typach stawiać w każdym meczu twój under punktowy:
Sporo emocji dostarczyło starcie Celtics z Timberwolves, które zakończyło się dopiero po dogrywce. Jaylen Brown miał okazję na samym końcu dać swojej ekipie zwycięstwo, ale jego rzut po izolacji nie znalazł drogi do kosza. Swoją drogą – spójrz na Jaysona Tatuma, który przygląda się tej akcji chyba bez większych nadziei na powodzenie:
Celtics wyszli więc na dogrywkę, w której nie mieli większych szans przeciwko tak dysponowanemu Anthony’emu Edwardsowi. W samej dogrywce trafił 4 rzuty z gry, podczas gdy Boston w sumie tylko 2. Cały mecz był jednak jednym, wielkim popisem Edwardsa. Musiał być. Karl-Anthony Towns trafił 1/7 za trzy i zdobył 7 punktów, spadając za faule w doliczonym czasie. Gobert zagrał dobrze, na 14 punktów, 12 zbiórek i plus/minus +24, ale mógł trafić więcej niż 2/11 z rzutów wolnych.
Edwards musiał więc holować i holował. Trafił 15/25 z gry, zdobywając 38 punktów, 9 zbiórek i 7 asyst. Lider:
Los Angeles Lakers mogli wygrać z Miami Heat, mieć dodatni bilans i zajmować dziś miejsce w TOP5 na zachodzie. Cam Reddish musiałby jednak trafić rzut w ostatniej akcji meczu:
Sekundy do końca, remis na tablicy, LeBron ma piłkę w rękach… Dlaczego nie rzuca? Dlaczego oddaje piłkę jakiemuś (z całym szacunkiem) Reddishowi? Psycha siadła? Nie dźwignął końcówki? Nie do końca – to trener Darvin Ham rozrysował tę zagrywkę:
Jeszcze raz – trener Darvin Ham uznał, że najlepszym pomysłem na przechylenie szali meczu na swoją korzyść będzie rzut za trzy Reddisha, który trafia w tym sezonie 15,4% za trzy (!), podczas gdy Lakers przegrywają jednym punktem i rzut spod kosza wystarczyłby do wygranej. Nie nadążam.
Niemal 40-letni LeBron wygląda nadludzko dobrze, jednak jego forma trochę się w obecnych Lakers marnuje. Wakacyjne wzmocnienia miały zapewnić długą, solidną ławkę, a trener Ham wysłał dziś do boju tylko 3 rezerwowych, grając iście playoffowy podział minut. To oczywiście pokłosie kontuzji Hachimury, Vincenta, Vanderbilta, Hayesa i Hood-Schifino. Na domiar złego Anthony Davis zagrał tylko 24 minuty przez problemy z pachwiną.
LeBron tymczasem 37 minut, 13/23 z gry, 30 punktów, 4 zbiórki, 3 asysty, 3 bloki. Powtarzam – niebawem 40 lat na karku:
Przy krótko grającym Davisie rolę centra musiał przejąć Christian Wood. To nawet nie jest jego wina – nie powinien grać w takiej roli. Musiał. Nie było niczym zaskakującym, że Heat ograli Lakers na deskach, a Bam Adebayo był na polowaniu. Linijka mocna – 22 punkty, 20 zbiórek (!), 10 asyst, 2 przechwyty, 2 bloki. Rządził i dzielił:
Philadelphia 76ers – bez niespodzianek – przejechała się po Washington Wizards. Osamotniony pod koszem Waszyngtonu Daniel Gafford będzie długo wspominał ten mecz. Joel Embiid schował go do kieszeni i nie wypuścił. Dominacja – 48 punktów, 11 zbiórek i 6 asyst przy 14/14 trafieniach z rzutów wolnych.
Ten człowiek w samej tylko 3. kwarcie rozegrał pełne 12 minut, trafił 10/10 z gry i zdobył 29 punktów. W jednej kwarcie. Niech ktoś ustawi mu odpowiedni poziom trudności:
Warto wspomnieć też o Tyresie Maxey’u, który świetnie adaptuje się do roli podstawowego rozgrywającego. Dziś 22 punkty, 11 asyst i ani jednej straty:
Podwórkowo-boiskowe określenie „trója w ryj” powstało na potrzeby takich właśnie akcji:
Cam Thomas dal Damianowi Lillardowi tróję, ale nie była to jego jedyna w tym meczu – w sumie trafił 6/16 z dystansu i zdobył 45 punktów. Piękne są takie drużyny bez żadnej presji jak Brooklyn Nets. Wychodzi sobie taki Cam Thomas i oddaje 33 rzuty z gry i to jest OK.
Taki mecz Thomasa nie wystarczył jednak, by pokonać Bucks – choć mecz był wyrównany do samego końca. Giannis był jednak przytomny w kluczowych momentach – w czwartej kwarcie zdobył 13 ze swoich 36 punktów. W sumie oprócz 36 oczek zdobył też 12 zbiórek i 3 asysty:
Wiem, że Victor Wembanyama kradnie trochę show w swoim pierwszym sezonie w NBA i jest to zrozumiałe, ale nie zapominajmy: Chet Holmgren!
Piękny jest Chet Holmgren w grze. Dziś dostarczył 16 punktów,12 zbiórek, 3 asysty i 3 bloki, a Thunder wygrali z Hawks, pomimo dobrego występu duetu Trae Young & Dejounte Murray oraz zdominowania Thunder na deskach (aż 25 zbiórek w ataku). Thunder byli po prostu skuteczniejsi.
Thunder to w ogóle jest piękny zespół do oglądania. Highlightami z ich meczów można wytapetować pokój i to duży:
Poważnie, mógłbym nie robić nic innego, tylko wklejać highlihty zawodników Thunder:
Przechwyt, kontratak, alley oop do biegnącego kolegi. Każde z tych wyrażeń brzmi bardzo dynamicznie. Chyba, że robi to Nikola Jokic, wtedy mamy najszybsze na świecie slow-motion:
Denver Nuggets poradzili sobie z New Orleans Pelicans, pomimo dobrego meczu Ingrama (22 punkty, 5 asyst), naprawdę dobrego meczu Ziona (20 punktów, 10 zbiórek, 9 asyst), oraz rewelacyjnego meczu Jordana Hawkinsa. Debiutant Pelicans wyszedł w pierwszej piątce pod nieobecność CJ MCColluma i zrobił show. Trafił 7/14 z dystansu, zdobywając 31 punktów, 7 zbiórek i 3 asysty. To dopiero drugi w tym sezonie debiutant ze zdobyczą 30+ punktów na koncie (po Wembanyamie rzecz jasna):
Niestety dla dobrze wyglądających Pelicans, po drugiej stronie stał Nikola Jokic. Dzisiejszym występem wskoczył on na 4. miejsce w klasyfikacji wszechczasów pod względem liczby triple-double, wyprzedzając Jasona Kidda i LeBrona Jamesa (tu mamy rywalizację!). Joker ma już 108. triple-double na koncie i wciąż dopiero 28 lat na karku. Może to jeszcze przeskoczyć:
- Russell Westbrook (198)
- Oscar Robertson (181)
- Magic Johnson (138)
- Nikola Jokic (108)
- LeBron James / Jason Kidd (107)
Swoją drogą – Westbrook może być niebawem pierwszym w historii graczem, mającym na koncie 200 triple-double. Szaleństwo.
Jokic tej nocy uzbierał 35 punktów, 14 zbiórek i 12 asyst. Dla większości koszykarzy świata byłby to mecz życia. Nikola Jokic mówi na to wtorek:
Dallas Mavericks poradzili sobie z faworyzowanymi z jakiegoś powodu przez bukmacherów Orlando Magic (mieliśmy to!). Luka znów zagrał dobry mecz na 29 punktów i 6 asyst. Grant Williams i Tim Hardaway Jr. znów dostarczyli punktów (kolejno 13 i 21 na dobrych skutecznościach). Przede wszystkim dobrze zagrał jednak Kyrie Irving, który po cichu wchodzi w naprawdę dobrą formę. Może i 8/20 z gry nie powala na kolana, ale ostatecznie skończył z linijką 21 punktów, 6 zbiórek i 10 asyst, zapewniając potrzebne Luce odciążenie z gry na piłce:
Steph przyszedł na mecz z Detroit Pistons z zamiarem szybkiego jego skończenia. To się nie do końca udało, bo Pistons jeszcze w czwartej kwarcie mieli szansę nawiązać walkę, ale trzeba Stephowi przyznać, że zrobił co mógł. W samej pierwszej kwarcie trafił 4/5 z dystansu, zdobywając 16 punktów. W całym meczu uzbierał 34 punkty, zapewniając Warriors wygraną:
Na koniec totalna deklasacja, jaką Indiana Pacers zaserwowali San Antonio Spurs. Przewaga była tak duża, że w czwartej kwarcie na parkiet nie wyszedł już nawet Wembanyama. Do tego czasu nie grał też najlepiej – dziś tylko 13 punktów, 10 zbiórek i 2 bloki w 21 minut. 95% debiutantów chciałaby, żeby tak wyglądał ich słabszy mecz, ale realia są takie, że Victor nie zachwycił, delikatnie mówiąc.
Jeremy Sochan też nie zachwycił. Na parkiecie spędził 20 minut, zdobywając 6 punktów, 3 zbiórki i asystę. Mam szczerą nadzieję, że ta gra w roli rozgrywającego naprawdę zaprocentuje u Jeremiego na przyszłość, bo oglądanie go w tej roli obecnie nie jest proste.
Prosta jest z kolei koszykówka dla Tyrese Haliburtona. Dziś jego łupem padły 23 punkty i 8 asyst, a aż 5 jego kolegów zdobyło 10 punktów i więcej. W sumie aż 11 osób zdobyło 7 punktów i więcej. To jest drużyna, która dzieli się piłką. Jeśli jeszcze nie oglądałeś w tym sezonie Pacers, to warto – to jest ładna koszykówka: