Wyniki NBA: Buzzer Beater Strus! Showtime Thunder! Popovich karci Sochana!
Czy to jest jak do tej pory najpiękniejszy game winner tego sezonu? Mam kiepską pamięć, ale chyba tak właśnie jest. Max Strus przymierzył grubo zza połowy z ręką obrońcy przed twarzą, a piłka wpadająca do kosza równo z syreną kończącą dała jego Cavaliers zwycięstwo. Rzut życia:
GSW – WAS – 123:112
BKN – ORL – 81:108
DAL – CLE – 119:121
NOP – NYK – 115:92
PHI – BOS – 99:117
UTA – ATL – 97:124
CHA – MIL – 85:123
DET – CHI – 105:95
SAS – MIN – 105:114
MIA – POR – 106:96
HOU – OKC – 95:112
Max Strus byłby bohaterem tego meczu, gdyby przez 48 minut nie zrobił nic, tylko trafił na końcu tego game-winnera. Tak się jednak nie stało. Max Strus swoje zrobił. Na 5 minut przed końcem, kiedy to Cavs przegrywali różnicą 10 oczek, trener Bickerstaff przeprowadził zmiany – między innymi wprowadził na parkiet Strusa. Ten przez kolejne 5 minut trafił w sumie 5 trójek, z czego trzy w niespełna minutę. W rankingu najgorętszych rzeczy we wszechświecie Max Strus znajdował się przez chwilę gdzieś pomiędzy Słońcem a gwiazdą WR 102:
Po części odpowiedzialny za te emocje w końcówce był też… Luka Doncic. Gdyby nie jego 45 punktów, 9 zbiórek, 14 asyst i 3 przechwyty, Cavs wygraliby to łatwo i bez tych wszystkich pięknych highlightów. Możesz postawić przed Luką obrońcę tak długiego i sprawnego jak Evan Mobley, a ten i tak znajdzie sposób:
Gdybyś nie usłyszał, TAK, DONOAN MITCHELL CHCIAŁ WZIĄĆ TIMEOUT!
W samej końcówce były kontrowersje. Oprócz trafień Strusa, czy walki Doncicia, mieliśmy tez chwyty zapaśnicze na Dariusie Garlandzie. Warto nadrobić:
Zaraz, zaraz… Gordon Hayward jeszcze tak potrafi? Podpuściłeś go, Chet!:
Oklahoma City Thunder po raz drugi w ostatnich dniach wygrali z Houston Rockets – nie tylko wysoko i pewnie, ale też efektownie. VanVleet, Smith Jr. i Dillon Brook złożyli się dla Rockets na 3/19 za trzy, jednocześnie przegrywając sromotnie na deskach z potężnym Chetem Holmgrenem. Oprócz tego Thunder ich po prostu zabiegali:
Chet Holmgren gdyby popracował nad wyskokiem i się trochę postarał, sam przecisnąłby się przez tę obręcz razem z piłką:
CHET.
— NBA (@NBA) February 28, 2024
REVERSE POSTER.🤯 https://t.co/VWiPkIJpgM pic.twitter.com/z9FDanw1Dc
Chet zagrał kolejny bardzo dobry mecz na 18 punktów, 13 zbiórek i 3 bloki, świetny znów był Jalen Williams (24 punkty, 5 zbiórek i 5 asyst), ale królował Shai Gilgeous-Alexander. Dziś dostarczył on 31 punktów, 8 zbiórek i 3 asyst, jako pierwszy gracz od czasów Duranta rozgrywając dla OKC przynajmniej 7 z rzędu spotkań na 30+ oczek.
Dla Thunder było to 6. z rzędu zwycięstwo i z bilansem 41-17 remisują oni na szczycie wschodu z Minnesotą:
Mecze Sixers z Celtics zawsze – nawet w sezonie regularnym – dostarczają dodatkowych emocji. Rywalizacja ta traci jednak mnóstwo bez kontuzjowanego Joela Embiida. Paul Reed, jak solidnym zmiennikiem by nie był, nie dźwignął takiego meczu, zdobywając okrągłe 0 punktów, dając pograć Mo Bambie z ławki.
Kristaps działał więc swobodnie pod koszem, zdobywając 23 punkty i 12 zbiórek, ale najlepiej strzelecko wypadł tym razem duet liderów. Jayson Tatum i Jaylen Brown zdobyli kolejno 29 i 31 punktów, prowadząc zespół do stosunkowo łatwej wygranej:
Anthony Edwards, gdyby musiał, sam dostarczałby wystarczającej liczby highlightów dla mediów za całą ligę:
Na szczęście nie musi, bo jest Victor Wembanyama. Ja wiem, że to jest już dla niektórych nieco nudne, ale znowu: Jak gość przypominający coś wymyślonego w Attack on Titan robi takie rzeczy?:
Ale żeby nie było, że Wemby jest taki idealny i nietykalny: Są centrzy, którzy znajdują na niego sposób. W grze przeciwko silnym i dobrze wyszkolonym rywalom musi się jeszcze podszkolić:
Wembanyama zagrał na 17 punktów, 13 zbiórek, 5 asyst i 4 bloki, co nie wystarczyło do zwycięstwa. Zwłaszcza, że Jeremy Sochan nie wypadł najlepiej, zdobywając okrągłe 0 punktów, 1 asystę i rozgrywając w sumie tylko 16 minut, w drugiej połowie praktycznie nie powąchał parkietu. Trener Popovich nie bierze jeńców.
Timberwolves wygrali więc, utrzymując się na szczycie konferencji zachodniej (ex aequo z Thunder), prowadzeni przez Anthony’ego Edwardsa i jego 34 punkty, 5 zbiórek oraz 5 asyst:
Jordan Poole zmierzył się dziś ze swoją byłą drużyną, więc miał coś do udowodnienia. Momentami było to widać:
Momentami. W sumie Poole z ławki zdobył 12 punktów, trafiając 2/8 z dystansu. Dużo lepiej po drugiej stronie wypadł inny gracz zaskakująco przesunięty na ławkę, Klay Thompson. Ten przez 27 minut trafił 6/11 z dystansu na 25 oczek.
W kolejnym meczu ze słabszą skutecznością Stepha (4/16 z dystansu, 18 oczek) znów nieoceniona okazała się ofensywa Jonathana Kumingi. Nie tylko zdobył on 21 punktów, 6 zbiórek i 5 asyst, ale zrobił to na świetnej skuteczności 10/13 z gry:
Milwaukee Bucks przeszli się po Charlotte Hornets. Giannis uzbierał 24 punkty i 8 zbiórek, a Lillard 23 punkty, 9 zbiórek i 7 asyst. Obaj zagrali po 24 minuty, bo więcej nie trzeba było. Tym, co wyglądało jak sparing, aż 12 minut dostał Thanasis Antetokounmpo, co chyba dużo mówi o przebiegu gry:
Josh hart był wściekły, że sędzia nie użyl tutaj gwizdka. Trudno się dziwić: Zion prawie wcisnął mu nos do środka czaszki:
Knicks grający w osłabieniu – także bez walczącego z bólem karku Jalena Brunsona – nie mieli tym razem podjazdu do Pelicans. Tym razem świetnie wypadł prowizoryczny duet obwodowych Herb Jones & Trey Murphy. Zwłaszcza ten drugi, grając jako substytut nominalnego rozgrywającego przy braku McColluma. Zdobył on najlepsze w zespole 26 punktów, 7 zbiórek i 4 asysty:
Jimmy Butler wrócił z krótkiego, jednomeczowego zawieszenia i od razu poprowadził Heat do zwycięstwa nad Blazers, które zaskakująco jest już 5. z rzędu zwycięstwem dla ekipy z Florydy. Z bilansem 33-25 wskoczyli oni już na 5. miejsce, wyprzedzając Sixers, Magic i Pacers. Butler dał 22 punkty, 9 zbiórek, 4 asysty i 4 przechwyty:
Atlanta Hawks odnieśli z kolei już drugie z rzędu zwycięstwo pod nieobecność Trae Younga. Lider wypadający na kilka tygodni z gry z powodu operacji maił im podciąć skrzydła, a jak na razie jest odwrotnie. Do wygranej z Jazz zaprowadził Hawks głównie Jalen Johnson, który do 22 punktów, dołożył 13 zbiórek, 6 asyst i plus/minus na poziomie aż +33. Bestia w ligach fantasy:
DeMar DeRozan miewa w swoich ruchach niesamowity luz:
Niestety, luz DeRozana nie powstrzymał rozzłoszczonych wczorajszą niesłuszną porażką Pistons. Tym razem ekipa z Detroit nie pozostawiła losu w rękach sędziów. Zatrzymali Bulls na skuteczności 2/29 za trzy (!!!), wygrali na deskach i wywalczyli 10., jubileuszową wygraną w tym sezonie. Liderował Cade Cunningham z linijką 26 punktów, 5 zbiórek i 5 asyst:
Orlando Magic uporali się z Brooklyn Nets, prowadzeni przez Franza Wagnera, który pod nieobecność Paolo Banchero zdobył 21 punktów, 5 zbiórek i 5 asyst. Po 22 faule od każdej ze stron, kolejno 20 i 17 strat, niespełna 26% skuteczności z dystansu Nets. Nie było to wielkie widowisko: