Wyniki NBA: Buzzer-beater Lillarda, trener Kings krytykuje sędziów, śmiech Westbrooka i z Westbrooka
Miniona noc stała pod znakiem Dame Time. W meczu Kings z Bucks doszło do dogrywki, w której wynik przez cały czas oscylował w okolicach remisu. Na sekundy przed końcem to ekipa z Sacramento miała na swoim koncie 2 oczka przewagi i tu zainterweniować musiał Damian Lillard:
Nie był to rzut rozpaczy – był to przemyślany, oddany z chłodną głową buzzer-beater z 10 metrów. Według bazy danych basketball-reference, to czwarty buzzer-beater na zwycięstwo w tym sezonie i 826. w całej historii. Dla Damiana Lillarda jest to czwarty tego rodzaju rzut w karierze – biorąc pod uwagę jednak, że basketball-reference uwzględnia jedynie sezon regularny. Wszyscy pamiętamy bowiem ikoniczny The Rzut w Playoffach przeciwko Thunder.
IND – DEN – 109:117
CHA – MIA – 87:104
LAC – MIN – 105:109
SAC – MIL – 142:143 [OT]
PHX – POR – 127:116
Końcówka meczu Kings z Bucks – trwająca łącznie z osiem minut – była zacięta, a więc i dosyć nerwowa. Trener Mike Brown nie wytrzymał presji – jeszcze w czwartej kwarcie po nieodgwizdanym faulu puściły mu nerwy i został wyrzucony z boiska. Malik Nonk musiał go powstrzymywać przed rękoczynami:
Mike Brown nauczył się na błędach trenera Raptors, Darko Rajakovicia, który mocnym pojechaniem po sędziach na konferencji zapracował na karę grzywny. Brown podszedł do tego na spokojnie, analitycznie. przyniósł na konferencję laptopa, żeby pokazać nam, całemu Światu, gdzie sędziowie popełnili błąd. Nie wiem jak Was, mnie to mocno rozbawiło – tak, jakbyśmy mieli coś zobaczyć na tym ekraniku, Mike:
Kings grali koniec końców naprawdę dobre zawody. Trafili ponad 40% trójek, wygrali z Bucks na deskach i tylko na sporo pozwalali rywalom na linii rzutów wolnych (32 osobiste Bucks). Pomimo kryzysu w czwartej kwarcie i przegrywania już różnicą 12 punktów, udało im się w kilka minut odrobić straty, a De’Aaron Fox doprowadził do remisu. W dogrywce też było dobrze, za wyjątkiem ostatnich minut. Kings – a konkretnie Malik Monk i De’Aaron Fox – trafili na spółę tylko 1 z 4 ostatnich rzutów wolnych, oddawanych w ostatnich sekundach meczu. Gdyby nie to, buzzer-beater Lillarda niemiałby dziś żadnego znaczenia.
Oprócz 32 punktów Foxa, Domantas Sabonis przez 45 minut gry zdobył 21 punktów, 13 zbiórek i 15 asyst, trafiając 9/10 z gry. Okazało się jednak, że kiedy dostaje łokciem w twarz, jest to jego faul:
Damian Lillard, oprócz wyrwania zwycięstwa tym szalonym rzutem, na przestrzeni całego meczu był najlepszym strzelcem Bucks z dorobkiem 29 punktów, 4 zbiórek i 8 asyst. Giannis Antetokounmpo dołożył triple-double z 27 punktów, 10 zbiórek i 10 asyst, a ponad 20 punktów zdobywali też Malik Beasley i Bobby Portis z ławki. Końcówka była intensywna i warto ją nadrobić:
Los Angeles Clippers nie radzili sobie z Minnesotą Timberwolves przez praktycznie cały mecz. Nie radzili sobie z wysokim frontcourtem na deskach, nie radzili sobie z wjazdami Anthony’ego Edwardsa, ani z rzutami za trzy od zadaniowców. W czwartej kwarcie Clippers stać było jednak na comeback, na który było już za mało czasu. Nawet gdyby Russell Westbrook trafił layup sam na sam z koszem w ostatnich sekundach (!), to cytując klasyka: „To by nic nie dało i tak”:
Russell Westbrook pudłujący layup sam na sam z koszem to dość zabawny widok. Westbrookowi nie było pewnie do śmiechu, ale naśmiał się on wcześniej: Ławka Clippers pękała ze śmiechu, kiedy Rudy Gobert pudłował swoje rzuty wolne (7/14 w całym meczu). Stara ludowa mądrość głosi: „Nie śmiej się dziadku z czyjegoś upadku…
…Dziadek się śmiał i to samo miał.”
Odrabianie strat przez Clippers na niewiele się więc zdało. Duża w tym zasługa Rudy’ego Goberta właśnie, który w nerwowej czwartej kwarcie zdobył aż 10 punktów z 15, które uzbierał przez cały mecz. Można powiedzieć, że Gobert był clutch. Najlepszym strzelcem Wolves był jednak Anthony Edwards z dorobkiem 33 punktów, 9 zbiórek i 6 asyst:
Bruce Brown otrzymał w końcu swój mistrzowski pierścień za zeszły sezon, kiedy to grał w barwach Denver Nuggets. Taka okoliczność musi być bardzo motywująca – Brown był tej nocy najlepszym graczem Pacers, zdobywając 18 punktów, 10 zbiórek i 6 asyst:
Dobra gra Bruce’a Browna i jego kolegów – wydawać mogło się przez trzy kwarty – owocowała wyrównanym meczem przeciwko obrońcom tytułu. Pacers jednak nie byli w stanie wydłużyć serii zwycięstw bez Tyrese’a Haliburtona; Nuggets na trzecią kwartę wyszli na kilkunasto-punktowe prowadzenie, którego przez ostatnie 12 minut nie zamierzali już oddawać.
Biegowa taktyka Pacers nie miała racji bytu w ostatniej kwarcie – zna zmęczeniu trafili już tylko 1/8 z dystansu, nie będąc w stanie fizycznie zatrzymać Nuggets w rzutach spod kosza (4/4 z gry Jokicia w 4. kwarcie).
Najlepszym strzelcem Nuggets w tym meczu był Michael Porter Jr. z dorobkiem 25 punktów, 8 zbiórek i 5 asyst. Najlepszym strzelcem Nuggets był też Nikola Jokic, który zdobył 25 punktów, 12 zbiórek i 9 asyst. Najlepszym strzelcem był także Jamal Murray z linijką 25 oczek i 8 asyst. Do tego 20 punktów dorzucił Aaron Gordon – team play:
Phoenix Suns poradzili sobie z Blazers, choć nie było wcale tak łatwo, jak można się było spodziewać. Twarde warunki postawił przede wszystkim Scoot Henderson. Grający trochę w kratkę debiutant tej nocy zdobył 33 punkty, 7 zbiórek, 9 asyst i 3 przechwyty:
Ostatecznie jednak Blazers nie mieli odpowiedzi na 46,4% trafień z dystansu i 60,5% z gry Phoenix Suns. Chociaż sam Devin Booker trafił za trzy skromne 1/6, to akurat on był najlepszym strzelcem zespołu z dorobkiem 34 punktów, 6 zbiórek i 7 asyst:
Co chciałeś zrobić, LaMelo? Chciałeś złapać Bama za nogę, żeby się przewrócił, tak? Żeby złapał kontuzję?:
LaMelo Ball w swoim drugim meczu po powrocie z kontuzji zdobył 21 punktów, 10 zbiórek i 5 asyst, jednak trafił tylko 3/13 rzutów z dystansu i jego trafiający łącznie 24,4% Hornets nie byli w stanie nawiązać rywalizacji z Miami Heat. Paradoksalnie jednak pogrzebały ich nie trójki Heat, a ich center, Bam Adebayo, który zdobył 24 punkty, 10 zbiórek i 7 asyst, będąc tego dnia najlepszym koszykarzem na boisku: