Victor Wembanyama debiutantem roku?
Postaw za darmowe 40 zł od TOTALbet!

1.42
Odbierz
Victor Wembanyama – wylejmy kubeł wody zimnej i kubeł wody gorącej

Victor Wembanyama – wylejmy kubeł wody zimnej i kubeł wody gorącej

Victor Wembanyama – wylejmy kubeł wody zimnej i kubeł wody gorącej
Photos by Caitlin Smith/NBAE via Getty Images

Kiedy pokrótce opisywałem zawodników wybranych w drafcie z pierwszymi 20. pickami, pominąłem Victora Wembanyamę. W dużej mierze dlatego, że o tym chłopaku napisano już wszystko. Poza tym, scharakteryzowanie jego profilu boiskowego w trzech-czterech zdaniach byłoby trochę krzywdzące dla jego niespotykanego dotychczas zestawu umiejętności. A może raczej powinniśmy mówić: Potencjalnych umiejętności?

Jestem tu dziś po to, żeby dolać zimnej wody do gorących głów, ale też dolać trochę gorącej do głów zbyt zimnych (bo widzę, jak część z Was już wieszczy Wembanyamie rolę busta). Tak więc przychodzę do Was z takim zdaniem:

Victor Wembanyama ma nieograniczony wręcz potencjał i absolutnie wszystko, by go zrealizować – w tej chwili nie jest jednak jeszcze genialnym koszykarzem.

Uznałem, że to zdanie jest ważne. Głównie dlatego, że w debiutanckim sezonie Victora Wembanyamy zobaczymy najpewniej wiele meczów średnich, wiele meczów słabych. Zobaczymy wiele gier, w których szczęka opadnie nam na podłogę z powodu kilku highlightów, ale z których krzyczeć będzie statystyka typu: ale on trafił tylko 30% rzutów z gry!

Ten francuski chłopiec ma 19 lat i w jego grze wciąż wiele jest jeszcze mankamentów. Jest to zupełnie normalne dla 19-letniego chłopaka.

„Jest zapierającym dech w piersiach talentem. Nawet jeśli nigdy nie stanie się tak dobry, jak wskazuje na to hype, to i tak będzie TOP10 graczem ligi. Nie będzie bustem, nie będzie tak, że nigdy nie zagra w Meczu Gwiazd, czy coś takiego. Powiedziałem, kiedy zobaczyłem go w Vegas, choć nie mogę tego zagwarantować, ale ma szansę zostać najlepszym graczem w lidze. I teraz: o ilu graczach przystępujących do draftu możesz w ogóle powiedzieć coś takiego? Nie każdy nabór ma na szczycie gościa z takim potencjałem. No i wydaje się, przynajmniej z obserwacji, że dla niego ważne jest zrealizowanie tego potencjału.”

– anonimowy manager z NBA

Szerokim echem odbiło się w internecie nagranie, w trakcie którego Wembanyama oddaje kilka rzutów sam na sam z koszem, żeby móc zrobić mu już pierwsze zdjęcia w koszulce San Antonio Spurs. Tutaj szok, Wembanyama nie trafiał do kosza:

Internet kompletnie to nagranie przereagował, wyszydzając młodego Francuza, podczas gdy… Jasnym było już wcześniej, że z Wembanyamy żaden wybitny strzelec. Można było ulec takiemu złudzeniu, widząc wiele highlightów z jego trafień po koźle i czytając dość ogólnikowe opisy, że Wemby to mierzący prawie 230 cm rzucający gracz.

Kwestia rzuty Wembanyamy jest nieco bardziej skomplikowana.

W minionym sezonie Wemby oddawał sporo, bo aż 4,7 trójki na mecz. Mniej więcej tyle, ile oddawał w minionym sezonie Karl-Anthony Towns. Z tym zastrzeżeniem, że Wemby grał w Europie, gdzie mecze są krótsze (średnio 32 minuty gry Victora), a parkiet węższy. Trafiał jednak tylko 27,5% z tych prób. W realiach NBA taką skuteczność określilibyśmy jako słabą. Rzut Victora nie jest jeszcze zbyt pewny. Sęk w tym, że jeszcze nie jest on strzelcem – ma natomiast niesamowity potencjał rzutowy.

To, czym zachwycamy się w rzucającym Victorze, to nie skuteczność z jaką trafia, a szerokość wachlarza oddawanych rzutów (połączona oczywiście z warunkami fizycznymi). Wembanyama nie boi się bowiem oddawać trójek:

Wychodząc na obwód po akcji pick’n’pop:

Jako kozłujący w akcji dwójkowej (!):

W akcjach spot-up, jak rasowy rzucający obrońca:

Wychodząc po pin-downach:

Po prostu z kozła:

Victor nie boi się oddać żadnego rzutu. Ta wszechstronność, z którą skutecznie egzekwuje akcje, jest czymś dotąd niespotykanym. Skutecznie egzekwuje akcje, nawet jeśli nie tak duży procent z nich trafia jeszcze do kosza. Przeczuwam, że pierwszy rok pod wodzą trenera Gregga Popovicha, nie będzie aż tak obfitował w każdy możliwy rodzaj oddawanych rzutów. Sztab Spurs na początku drogi Wembanyamy w NBA skupi się raczej na tym, by regularnie odnajdował się w kilku optymalnych sytuacjach rzutowych i pracował nad ich skutecznością. Sztab Spurs ma w tym zakresie pewne sukcesy. Spójrzmy choćby na naszego rodaka, Jeremy’ego Sochana, który na przestrzeni jednego tylko, debiutanckiego sezonu, zdążył poprawić swój rzut w stopniu znacznym, zaczynając od mniej niż 30%, by w styczniu trafiać już na skuteczności 38,2%. Co prawda luty i marzec były znowu mniej skuteczne, ale to wiązało się też po części z ewoluującą rolą na parkiecie.

Skoro już jesteśmy przy Sochanie, zatrzymajmy się na krótką dygresję. Jeremy robi karierę i to także taką poza boiskową. Liga ewidentnie widzi w nim potencjał marketingowy. Trudno się dziwić, bo charakter i poczucie humory Jeremy’ego, jego otwartość i luz, są po prostu niepodrabialne. NBA wysłała go jako swojego korespondenta przy okazji draftu:

Na oficjalnej stronie NBA trwało też głosowanie na jaki kolor Sochan zafarbuje włosy. Nie każdy gracz dostaje swoją sondę na stronie NBA.com. Jeremy jest bezbłędny, a gra z tak wyczekiwanym Wembanyamą sprowadzi na niego jeszcze większe światło reflektorów. Nic tylko się cieszyć. Sochan, Iga Świątek – takich młodych, rezolutnych charakterów chcemy jako naszych sportowych reprezentantów. Bez urazy Robert.

Koniec tej dygresji. Rzut Wembanyamy to tylko jeden z elementów, który na początku jego drogi w NBA ma prawo trochę ograniczyć jego poczynania. Kończąc temat rzutu, jest tu ciekawa zależność – z prawego rogu trafiał on dotychczas 32,4% rzutów, podczas gdy z lewego już tylko 23,2%. Nigdy nie rozumiałem do końca od czego to zależy, ale to dysproporcja, której będę się przyglądał.

Rzut rzutem, ale najpopularniejsza sceptyczna opinia głosi: Przecież on się w tydzień połamie!

To jest trudny temat, kiedy nie jesteśmy lekarzami, fizjoterapeutami, czy szerzej po prostu znawcami ludzkiej anatomii w kontekście sportowym.

Jedno jest jasne, z fizycznego punktu widzenia: Im dłuższe kończyny, tym większe działają na nie przeciążenia i tym łatwiej o uszkodzenia. Kończyny Wembanyamy są bardzo długie, a on sam nie stoi statycznie pod koszem. Jego gra to trochę więcej biegania i zmian kierunku, które naturalnie powodują przeciążenia. Tak więc oczywiście: Victor Wembanyama jest narażony na uraz bardziej, niż statystyczny gracz NBA.

Ale spokojnie z tą jego łamliwością. W swojej dotychczasowej karierze Wembanyama miał kilka kontuzji, ale chyba tylko dwie można połączyć z przeciążeniami tego długiego, chudego organizmu. Raz był to problem z mięśniem lędźwiowym, a raz z kością strzałkową. Nie były to jednak problemy, które oznaczałyby długą przerwę w grze i trudną rehabilitację.

Ulegamy pewnemu złudzeniu, że Wembanyama jest nienaturalnie wychudzony i wygląda jak patyk. Otóż moi drodzy: Przy wzroście 226 cm i tak długich kończynach nie da się nie wyglądać jak patyk. Pamiętacie wchodzącego do ligi Giannisa, Anthony’ego Davisa? Debiutujący Kevin Durant wyglądał znacznie gorzej niż Wembanyama, a sobie poradził.

Widać, że Wemby pracuje nad swoją budową ciała, ale nie tak, by wrzucić za wszelką cenę masę, a atk, by jego mięśnie były jak najbardziej funkcjonalne.

Prawda jest też jednak taka, że Victor nie będzie najsilniejszym koszykarzem na świecie – delikatnie rzecz ujmując. Raczej nie uświadczymy go przepychającego się tyłem do kosza. Ze względu na brak masy, ale też na bardzo wysoko ustawiony środek ciężkości. Obok nietrafionych rzutów, to właśnie akcje w post-up, w których jest przestawiany przez masywnych graczy, najczęściej krążą po internecie jako rzekomy prognostyk jego nieudanej kariery:

Szukanie gry tyłem, przewagi siły przeciwko Wembanyamie może być jakimś sposobem na wykorzystanie jego braków. Kogo musi się jednak realnie obawiać w takich match-upach jeden na jeden? Jokicia? Embiida? Znajdzie się jeszcze z dwóch-trzech, przy czym nie ma żadnego powodu, by nie znaleźć systemu, w którym pozwoli się Wembanyamie bronić z pomocy. Zwłaszcza, że nie ma on żadnego problemu z wychodzeniem wyżej, z kontestowaniem gry dalej od kosza, z czytaniem gry na zasłonach… A jego rotacja defensywna zajmuje dosłownie jeden krok.

Przy takiej defensywnej wszechstronności, braki w obronie post-up to tylko drobna niedogodność.

Podsumowując: Victor Wembanyama to talent na absolutnie niespotykaną dotychczas skalę. To gracz, który w większym lub mniejszym stopniu jest w stanie robić na parkiecie wszystko, dosłownie wszystko. Jest to też jednak gracz, który najpewniej nie wywróci ligi do góry nogami już w pierwszym sezonie. Gracz, który liczy sobie 19 lat. Czuję, że po każdym choćby przeciętnym meczu w jego wykonaniu (a takich będzie wiele), czytać będziemy komentarze pokroju 'a nie mówiłem?’, czy 'to jest ten cały wielki Wembanyama?’

Apeluję: Spokojnie. Dajmy chłopakowi czas i pozwólmy mu się wdrożyć do gry na największym poziomie. Nie przereagowujmy każdego jego potknięcia na długiej i trudnej drodze. Być może Wembanyama nie zostanie najlepszym graczem w historii. Może nie osiągnie historycznych sukcesów. Może. Na pewno jednak nie zadecydują o tym najbliższe miesiące czy rok.

Dajmy mu pograć.